Europa,  Loch Ness,  Szkocja

Highlands: Glencoe, Great Glenn i Loch Ness, czyli na tropie Nessie

Nazwa HIGHLANDS od razu kojarzy się z górami, wrzosem, zamkami oraz romantycznymi historiami. I rzeczywiście, to wszystko znaleźć można w Górach Kaledońskich (tak brzmi polska nazwa tego pasma). Miejsce to łączy w sobie niesamowite krajobrazy, prastare tradycje oraz pewne poczucie nostalgii za nieco wyidealizowaną przeszłością. Prawdę mówiąc pogoda nie zawsze jest tu przyjemna, o czym przekonujemy się na własnej skórze, jednak deszcze sprawiają podobno, że wodospady są jeszcze piękniejsze, a mgła nabiera odcieni godnych pędzla artysty. Region jest bardzo słabo zaludniony i można się tu natknąć na drogi o jednym pasie ruchu oraz na liczne stada owiec.
Odległość z Glasgow do Loch Ness to ok. 150 mil, czyli 241 km w jedną stronę. To spory kawałek, jak na wyprawę jednodniową. Można wynająć samochód, ale jazda po lewej stronie plus sporo kilometrów do zrobienia na zupełnie nowej trasie to nie jest chyba zbyt dobry pomysł. Postanowiłyśmy wykupić zorganizowaną wycieczkę i nie mieć na głowie całej logistyki. Jest całkiem sporo firm, które oferują tego typu wypady z różnych lokalizacji. Kto ma czas, może wyruszyć tak dwu- lub kilkudniową wycieczkę i dokładnie przemierzyć szkockie zakątki. Im dłużej, tym oczywiście drożej. My kupiłyśmy wycieczką z firmą Scottish Tours, która jak się okazało współpracuje z Timberbush Tours, właśnie taki busik na nas czekam w miejscu zbiórki. Wycieczkę pt. Loch Ness, Glencoe and the Highlands kupowałyśmy przez Internet, wraz z opłatą za rezerwację koszt wyniósł 40 GBP za osobę. Co ciekawe, bilet dostaje się dopiero po wpłynięciu pieniążków drogą mailową, nie ma żadnego potwierdzenia po dokonaniu transakcji. Trasa wycieczki naprawdę bardzo ciekawa, dojazd aż do Inverness i potem powrót drugą stroną, w sumie ponad 300 mil, czyli ok. 500 km. Autobus odjeżdża z George Square 11, zbiórka jest o 7:45, odjazd o 8:00, a powrót o 19:45.
Na placu trwają remonty i przy numerze 11 nie ma opcji zatrzymywania się. Rozglądamy się dookoła i wypatrujemy autobusu z napisem firmy. Zauważamy bardzo ładny autobusik parkujący kilkanaście metrów dalej. Tak, to ten! Numer tel. na tylnych drzwiach się zgadza i tylko nazwa firmy inna. Nasz kierowca, i jak się potem okazuje, także przewodnik jest bardzo zdziwiony, że bez problemu go namierzyłyśmy. Wsiadamy, zajmujemy miejsca przy oknach i czekamy na resztę. Pan Szkot zagaduje nas co chwilę… szkockie poczucie humoru, to jest to!:) Ruszamy z około 15-minutowym opóźnieniem. Pan kierowca ma specjalny mikrofon, przez który zaczyna opowiadać o tym pięknym kraju, a robi to z takim zaangażowaniem i wręcz aktorskim kunsztem, że ma się wrażenie, że to jakieś artystyczne przedstawienie. Ach ten szkocki! Trzeba się dobrze wsłuchiwać, żeby coś zrozumieć:)

LOCH LOMOND

To nasz pierwszy cel i pierwszy przystanek. Największe jezioro słodkie w Szkocji. Leży na terenie najstarszego parku narodowego w kraju Loch Lomond and the Trossachs National Park. Podobnie jak cały region Trossachs jezioro jest atrakcyjne ze względu wysokie wzgórza oraz liczne wyspy, m.in. Inchmurrin, największa wyspa, jaka powstała na zbiorniku słodkowodnym na terenie Wysp Brytyjskich. Loch Lomond leży na uskoku Highland Boundary Fault, który rozdziela niziny (Lowlands) w środkowej Szkocji od górzystych Highlands na północy. Długość jeziora wynosi 39 km, natomiast szerokość od 1,21 km do 8 km. Średnia głębokość jeziora to 37 m, a maksymalna 190 m.
173.JPG 170.JPG 171.JPG

Niesamowity widok tworzą dywany niebieskich kwiatuszków. Próbuję uchwycić ten urok, jedna autobus mknie zbyt szybko. To tylko namiastka…

179.JPG

RANNOCH MOOR

Dalej jedziemy w kierunku Glencoe i Trzech Sióstr. Przejeżdżamy przez Rannoch Moor, malowniczych i tajemniczych wrzosowisk. To pasmo znajduje się w Grampianach Centralnych Szkocji. Graniczy z Pasmem Glencoe i pasmem Mamores na zachodzie, z Pasmem Ben Nevi na północnym zachodzi, Wzgórzami Loch Treig na północy, Pasmem West Drumochter na północnym wschodzie, z Glen Lyon na południowym wschodzie oraz z Bridge of Orchy i Black Mount na południu. Najwyższym szczytem jest The Fata, który osiąga wyokość 911 m.
181.JPG 184.JPG 189.JPG 191.JPG

GLENCOE

Zbliżamy się do Glencoe, widoki coraz piękniejsze. Niestety robi się pochmurno i mgliście, szczyty góry toną w chmurach. Glencoe to wąsko wciśnięta pomiędzy dzikie góry dolina. W jednym miejscu znajduje się tu wszystko, co najpiękniejsze w Szkocji: majestatyczne szczyty, przejrzyste jeziora i rozległe wrzosowiska. Dolina położona jest w regionie Highlands. To raj dla alpinistów oraz wędrowców. Na terenie około sześciu tysięcy hektarów znajduje się osiem szczytów tzw. Munrosów oraz majestatyczne Trzy Siostry – potężne ostańce górujące nad główną drogą prowadzącą do Fort Wiliam. Wejścia do doliny strzeże imponujący szczyt Buachaille Etive Mor, zwany “Wielkim Pasterzem Etive”. Na każdym kroku zapierają dech widoki, które zostały wykorzystane m.in. w niektórych scenach filmu “Harry Potter i więzień Azkabanu”. Sama nazwa “Glencoe” to w języku gaelickim “Dolina Łez”, co ma związek ze stromymi zboczami tworzącymi ściany doliny, ale też z krwawymi wydarzeniami. Dolina była miejscem tzw. masakry z Glencoe, gdy 13 lutego 1692 r. kilkudziesięciu mieszkańców wioski Glencoe, zostało haniebnie zabitych przez żołnierzy króla angielskiego Wilhelma III. O tragicznej historii przypomina wjeżdżającym do doliny wodospad “Łzy McDonalda”, a samo wydarzenie jest też upamiętnione w lokalnym muzeum w Glencoe.
Dwie Siostry skryły się niestety w chmurach
I Trzecia Siostra zrobiła to samo:(

FORT WILLIAM

Dalej jedziemy w kierunku Fortu William i tu zatrzymujemy się na lunch. Fort William to nadmorskie miasto, wygodna baza dla pieszych wycieczek. Niestety nie mam czasu, aby choć trochę wspiąć się na najwyższą górę Wielkiej Brytanii Ben Nevis (1343 m n.p.m.). Długa kręta ścieżka prowadzi na szczyt, który na ogół spowity jest chmurami. Przy odrobinie szczęścia można jednak podziwiać niezrównane widoki. Podczas złej widoczności należy zachować wielką ostrożność na grani szczytu, gdyż łatwo zgubić ścieżkę, biegnącą nad przepaścią.

 

 

GREAT GLEN

Jedziemy dalej. Od Fortu William zaczyna się Great Glen, widoki piękne! Great Glen jest olbrzymim rowem tektonicznym ciągnącym się przez całą Szkocję od Inverness do Fort William. Obniżenie to oddziela Grampiany od Gór Kaledońskich, i nie byłoby niczym szczególnym, gdyby nie to, że swego czasu lodowiec wyżłobił tam kilka zagłębień, które obecnie zajmowane są przez jeziora. Najsłynniejszym jeziorem w Great Glen jest oczywiście Loch Ness ze słynnym potworem, którego próbujemy wytropić. Innym jeziorem, również skrywającym potwora, jest Loch Lochy. Leży ono 16 km na południowy zachód od jeziora Loch Ness. Co ciekawe, nazwa oznacza jezioro Jezioro. Połączone jest z jeziorem Loch Oich za pośrednictwem Kanału KaledońskiegoLegenda głosi, że w wodach Loch Lochy żył kiedyś trójgarby potwór Lizzie.

No cóż, pogoda nie rozpieszcza. Nie dość, że zimno, to jeszcze pada. Nie ma to jak prawdziwa szkocka whiskey na rozgrzewkę! Pan przewodnik naprawdę o wszystkim pomyślał:) The Famous Grouse jest marką szkockiej blended whisky, po raz pierwszy wyprodukowaną przez Matthew Gloag & Son Ltd. w 1897 roku, obecnie zaś rozlewana przez The Edrington Group. Jej godłem jest pardwa szkocka. Od maja 2009 roku firma Brown-Forman Polska stała się właścicielem marki The Famous Grouse.
Powoli zbliżamy się do Loch Ness i zamku Urquhart. Jak się okazuje czeka nas tu dodatkowa opłata. Są dwie opcje: albo rejsik statkiem do zamku i z powrotem (bez wysiadania) za cenę 13 GBP, albo zwiedzanie ruin zamku i powrót łódką za 19 GBP. Skoro tu jestem i pewnie nieprędko wrócę, jeśli w ogóle, wybieram opcję drugą. Kierowca podwozi nas pod sam zamek i wprowadza do środka. Reszta grupy jedzie do portu, skąd statkiem przypłynie do nas po Loch Ness.
URQUHART
Już po pierwszych krokach, nie żałuję, że wybrałam tę opcję. Do zamku wchodzi się przez mostek, który jest położony na miejscu dawnego mostu zwodzonego. Do dzisiejszych czasów przetrwała niewielka część murów, budynek bramy z małą celą więzienną oraz wysoka wieża mieszkalna, na którą można wejść aby podziwiać krajobraz okolicy. Ruiny te, malowniczo położone nad Loch Ness, są pozostałością jednego z największych zamków Szkocji. Niestety podczas naszego zwiedzania jest pochmurno i mglisto, więc widoki są średnie, ale chyba właśnie taka aura nadaje temu miejscu pewnej tajemniczości i niepewności.
Burzliwa historia
Historia zamku rozpoczyna się w 1230 roku, kiedy Aleksander II tłumi rewolucję w Moray i postanawia zbudować nad Loch Ness twierdzę obronną. Jeszcze przed końcem XIII wieku zamek dostaje się w ręce Anglików, by jednak w kilka lat później, bo w 1303 roku powrócić do Szkotów i pozwolić Robertowi Bruce’owi na przygotowywanie się tutaj na nadejście wojsk Edwarda II. Od 1390 roku budowla narażona jest na nieustanne ataki klanu Macdonaldów z zachodnich wysp, którzy mają nadzieję na zdobycie szkockiej korony. Przez następne 150 lat, będąc przedmiotem klanowych rozgrywek o władzę, zamek przechodzi z rąk do rąk. Pomimo podejmowanych często prób reperacji konstrukcji, twierdza popada stopniowo w ruinę. Nie odgrywa już nawet większej roli w czasie wojny domowej w latach 40-stych XVII wieku. Ostatnim ważnym epizodem, w jakim przychodzi zamkowi brać udział, jest rewolucja jakobińska, w trakcie jej trwania budowla gości w swoich progach mały garnizon protestancki, który opuszczając zamek, wysadza go w powietrze, by uniemożliwić tym samym przejęcie go przez wroga. Od tego czasu potężna niegdyś budowla służy okolicznym mieszkańcom jako źródło materiału budowlanego, dzieląc tym samym los wielu innych budowli historycznych.
244.JPG 237.JPG 254.JPG 260.JPG 274.JPG 281.JPG 286.JPG 295.JPG 311.JPG

Zamek składa się z kilku części, w każdej znajdziemy informację, co też się tu kiedyś znajdowało. Obejście całych ruin zabiera nam ok. 50 minut.

LOCH NESS

Dla przeciętnego turysty najważniejsze nad Loch Ness jest spotkanie zamieszkującego je monstrum Nessie. Jest to dosyć ciężkie (podobno picie whisky pomaga wyczulić wzrok na takie rzeczy), mimo to nadal różni śmiałkowie próbują. Po raz pierwszy potwora zobaczył św. Aiden w VII wieku. Obok licznych mistyfikacji i fałszywych zdjęć są też przesłanki w postaci odczytów sonaru i fotografii, podtrzymujące teorię o istnieniu w jeziorze dużych stworzeń, a naukowcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Loch Ness, jezioro głębokie na niemal 300 m, o niezwykle ciemnej wodzie, jest najdłuższe w Szkocji, ma 42 km. Otaczają go góry, nad jego brzegami stoją ruiny zamku i opactwa i leży tu kilka uroczych wiosek. Najlepsza jest droga wzdłuż północnego wybrzeża.

Po zwiedzaniu udajemy się na przystań, skąd zabrać nas ma statek, którym przypłynie reszta część ekipy.

338.JPG 335.JPG

 

W końcu przypływa nasz statek…

341.JPG

 

Podziwiamy ruiny z odpływającego statku

347.JPG 350.JPG 353.JPG 360.JPG

 

Zaczyna mocniej padać. Opuszczamy statek i szybko wsiadamy do autobusu. Ruszamy dalej.

I znowu jest zielono

362.JPG

 

PITLOCHRY

Kolejny nasz przystanek to miasto tartanu i tweedu. Leży nad rzeką Tummel w okręgu Perth and Kinross w odległości 24 mil na północ od miasta Perth. Jest to miasteczko w przeważającej części wiktoriańskie (z wieloma zachowanymi budynkami w tym stylu), które nabrało charakteru turystycznego od momentu wizyty królowej Wiktorii w 1842 roku. Z chwilą doprowadzenia do tej miejscowości linii kolejowej w 1863 roku Pitlochry rozpoczęło prawdziwy rozkwit turystyczny. Cieszy się ogromną popularnością szczególnie wśród wielbicieli górskich wędrówek. Otoczone jest górami, a największym szczyt to Ben Y Vrackie (841 m). Jedną z najciekawszych atrakcji jest tama wraz z 310 metrową tzw. drabiną dla łososi (która pozwala w czasie tarła przedostać się rybom na drugą stronę tamy – w górę rzeki). Wędrówkę ryb po stopniach drabiny można obserwować z podwodnej stacji obserwacyjnej znajdującej się tuż przy elektrowni, bądź też poprzez transmisje wideo w części wizytacyjnej elektrowni. Budowa tej tamy spowodowała także utworzenie sztucznego jeziora – Loch Faskally. W mieście tym znajdują się także dwie destylarnie whisky, które są otwarte dla zwiedzających: Destylarnia Edradour, która jest najmniejsza destylarnią w Szkocji oraz destylarnia Blair Atholl Distillery, której początki datuje się na 1798 rok.
371.JPG 373.JPG 375.JPG 377.JPG 383.JPG 384.JPG

Ceny w pubach i restauracjach całkiem spore, np. za fish&chips trzeba zapłacić prawie 10 GBP. My zaopatrujemy się w prowiant w sklepie spożywczym i ruszamy dalej.

387.JPG 388.JPG

 

Po drodze mijamy Zamek Blair, który rezydencję diuka Atholla, jedynego człowieka na Wyspach, który miał prawo do utrzymywania prywatnej armii. Regiment Atholl Highlanders istnieje do dziś. Najstarsza część białego zamku pochodzi 1269 roku, ale po zniszczeniach podczas wojen jakobickich została ona całkowicie przebudowana i dodano do niej obecnie istniejące wieżyczki.

Mijamy także słynny Zamek Stirling. Słynie on ze swojego pięknego położenia, pod tym względem stanowi poważną konkurencję nawet dla zamku w Edynburgu. Usytuowanie na wulkanicznej skale zapewnia, że jest on widoczny z odległości wielu mil. Zbudowano go na przełomie XV i XVI wieku podczas panowania dynastii Stewartów, choć według historycznych źródeł już w XII wieku na wzgórzach powstawał protoplasta grodu. Zamek Stirling był jednym z najważniejszych zamków Szkocji. To właśnie tutaj koronowano wielu ze szkockich królów. Królowa Maria podczas koronacji miała zaledwie 9 miesięcy! Zamek był oblegany przynajmniej 8 razy. Ciekawostką jest fakt, że to właśnie w zamku Stirling odnaleziono najstarszą piłkę nożną, pochodzącą z połowy XVI wieku. Wielka szkoda, że nie możemy zrobić tu przystanku i ziwedzić go w środku. Cóż, przynajmniej będę miała po co tam wrócić.

396.JPG

Z pewnością jeszcze tu jeszcze wrócę. Następnym razem będzie to wypad, by poobcować ze szkocką naturą, wypuścić się na szlaki Highlands i w spokoju kontemplować otaczające mnie piękno.

Do Glasgow wracamy zgodnie z planem. Świeci słońce, ale jest przeraźliwie zimno. Na rozgrzewkę zaopatrujemy się w szkockie piwko, a co!:)

 

4 komentarze

  • Macu

    Hej,

    Warto wykupić wycieczkę tym busikiem? Dużo się zatrzymuje, czy raczej należy nastawić się na zwiedzanie przez okno?

    Pozdrawiam!

    • celwpodrozy

      Jazdy jest sporo, bo trasa długa. Po drodze krótkie przystanki, dłuższy na koniec przy Lochness. Jeśli ma się mało czasu, to zdecydowanie warto, choć większa część to właśnie zwiedzanie przez okno. Pozdrawiam!

  • Kasia

    Z wielką przyjemnością czytam o Twojej wyprawie, niedługo wybieram się na taką samą wycieczkę, więc tekst jest dla mnie bezcenny. Pozdrawiam

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *