Europa,  Lizbona,  Portugalia

Dawno temu w Portugalii… przystanek Lizbona

To był mój pierwszy urlop z prawdziwego zdarzenia, pełne dwa tygodnie w pięknym kraju z fantastyczną ekipą w lipcu w 2009 roku. To były jeszcze czasy, kiedy moje szaleństwo podróżnicze gdzieś tam sobie drzemało, a zamiłowanie organizatorskie jeszcze się nie ujawniło. Całą wyprawę zaplanowali moi drodzy koledzy, ja tylko kupiłam bilety, spakowałam plecak i w drogę. Wtedy także nawet nie myślałam o prowadzeniu bloga, więc notatek nie ma, szkoda, bo po takim czasie dużo rzeczy uleciało i nie da się już tego odtworzyć.

Jednak jedno jest pewne, Portugalię wspominam z sentymentem, pełny relaks i beztroska w pięknych, ciekawych miejscach. Zdjęcia zamieszczone w postach o Portugalii są autorstwa moich kolegów, zgoda na publikację oczywiście została wydana:)

Potwierdzenie rezerwacji biletów lotniczych jeszcze mam, więc ceny i trasę mogę przywołać. Lecieliśmy Lufthansą z Warszawy przez Monachium do Lizbony, powrót był również z Lizbony przez Frankfurt do Warszawy. Przesiadki były czasowo bardzo dobrze dopasowane, za każdym razem była to godzina oczekiwania, czyli w sam raz, aby na spokojnie zmienić samolot. Całość kosztowała 698,49 .

Z tego, co pamiętam pierwszych wrażeń dostarczył lot z Warszawy do Monachium. Podstawiony samolot był, jak dla mnie, bardzo mały, nasze bagaże upchane zostały gdzieś w środku, bo luku bagażowego nie było. Siedziałam przy oknie i naprawdę czułam cienkość ścian oraz podłogi, pod którą wibrował silnik oraz cała reszta innych mechanizmów. W Monachium spotkaliśmy się z drugą częścią ekipy (koledzy dolecieli z Gdańska) i stąd już wszyscy razem ruszyliśmy do Portugalii. Z lotniska do miasta dojechaliśmy autobusem, ceny nie pamiętam, ale kojarzę piękne palmy i to, że zaraz się ściemniło, a więc hostelu szukaliśmy już po ciemku.

NOCLEG W LIZBONIE

Nocleg mieliśmy zarezerwowany w hotelu Tuim Suisso Atlantico na samej starówce. Ceny nie pamiętam, ale spokojnie można sobie ją sprawdzić chociażby na bookingu. Aktualnie waha się ona od 170 do 250 zł za pokój dwuosobowy ze śniadaniem. Trzyosobowy wychodzi nieco korzystniej. Hotel był naprawdę w porządku, a lokalizacja idealna, bo w samym centrum i tylko kilka minut spacerem od dworca kolejowego Rossio i stacji metra Restauradores. Zabytkowe nadbrzeże rzeki Tag oddalone jest od hotelu tylko o 1 km. Podobno z dwóch ostatnich pięter jest piękny widok na miasto, o taki pokój trzeba by prosić na recepcji., która jest całodobowa, co też jest plusem. W razie późnego przyjazdu lub powrotu ze zwiedzania, zawsze ktoś jest jest miejscu, kto otworzy nam drzwi i pomoże w razie jakichś pytań. W hotelu znajduje się także bar. Można też zamówić transfer lotniskowy za dodatkową opłatą.

W Lizbonie spędzamy trzy dni, choć zdecydowanie można zostać tu dłużej. Miasto ma do zaoferowania cały szereg atrakcji, od zwiedzania starówki i jej zabytków, przez zwiedzanie muzeów aż po kulinarne doznania. Jeśli planujemy odwiedzić przynajmniej kilka z nich, warto zastanowić się nad tzw. biletami “omijającymi kolejkę”, by po pierwsze zaoszczędzić swoj cenny czas, a po drugie – trochę grosza. Dzięki mojej wspólpracy z Ticketbar możecie nabyć taki bilet przed wyjazdem, by później wchodzić wszędzie bez czekania. Listę dostępnych biletów znajdziecie tutaj i na tej stronie możecie je zakupić. Zatem co warto zobaczyć w Lizbonie?

Zaraz po wyjściu z hotelu znajdujemy się na wąskiej uliczce, po której sunie słynny lizboński tramwaj nr 28. Ten żółty wagonik wyrusza spod dzielnicy Mourarii, związanej z muzyką fado, i przez Alfamę, Dolne i Górne Miasto, dojeżdża do bazyliki i ogrodów Estrela.

DZIELNICA BAIXA

Z hotelu wychodzimy na Praça Restauradores, który wyróżnia się przede wszystkim mieszczącymi się tu budynkami, a mianowicie stylowo zdobionym wejściem na stację Rossio oraz Hard Rock Cafe. Stąd też pnie się w górę przepiękna, zielona Aleja Wolności (Avenida da Liberdade), aż do monumentalnego pomnika Markiza Pombala – tyrana, a jednocześnie niezwykłego gospodarza. To dzięki niemu po trzęsieniu ziemi w 1755 roku Lizbona została odbudowana.

Dalej kierujemy się do zabytkowego nabrzeża rzeki Tag. Idziemy przez najstarszą handlową część Lizbony, dzielnicę Baixa, która po trzęsieniu ziemi została całkowicie odbudowana. Różni się ona od reszty miasta. Przypomina jakby szachownicę. Jej ulice są szerokie i pocięte poprzez przecznice pod kątem prostym, a przy nich mieszczą się klasycystyczne budynki. Baxia to właściwie centrum Lizbony. Na głównych placach Praça do Comércio i Praça Rossio skupia się życie towarzyskie Lizbończyków. Podążamy Rua Augusta, którą dojdziemy do imponującego łuku triumfalnego. Ta szeroka ulica jest zamknięta dla ruchu samochodowego, mimo to jest jedną z najtłoczniejszych lizbońskich ulic. Łączy ze sobą dwa rozległe place na Baixy: Comercio i Rossio. Rua Augusta pełna jest kawiarni i restauracji ze stolikami wystawionymi na ulice, sklepów i ulicznych sprzedawców, kwiaciarek i wszelkiej maści artystów.

Rua Augusta

Dochodzimy do Praça do Comércio, czyli Placu Handlowego. To dawne serce miasta, połączone z rzeką Tag, którą dopływały różnego rodzaju towary. Inna nazwa tego miejsca to Terreiro do Paço, czyli Terytorium Pałacu. W miejscu placu stał kiedyś pałac królewski, zniszczony w czasie trzęsienia ziemi w 1755 roku. Plac robi wrażenie przede wszystkim ze względu na ogromną przestrzeń, jaką zajmuje. My akurat trafiamy na remont placu.

Lizbońska starówka zaczyna się nad rzeką Tag

Wracamy przez Praça Rossio. To przestronny plac z dużą fontanną i wysoką kolumną pośrodku, wyłożony falującymi kostkami. Miejsce spotkań lizbończyków i turystów, obfite w kawiarenki z wystawionymi stolikami i liczne sklepiki. Rossio łączy się z dwoma innymi placami: Restauradores i Praça da Figueira.

Na Baixa znajduje się też słynna winda Elevador de Santa Justa. Żelazna konstrukcja windy, zaprojektowanej przez ucznia Eiffla wyrasta sobie pośrodku ślepej uliczki, pomiędzy dwoma kamienicami. Na górze znajduje się kawiarenka i przejście na wyżej położoną część Baixa – Chiado. Wjazd i zjazd płatny, więc przydaje się dobowy bilet komunikacji miejskiej.

Elevator de Santa Justa

OCEANARIUM

Następnie metrem jedziemy do największego oceanarium w Europie, gdzie za grubą szybą, na wyciągniecie ręki, pływa 25 tysięcy morskich stworzeń z całego świata. Są tu rekiny i wyjątkowe ryby takie jak dziwaczny samogłów. Wystawa zwierząt morskich podzielona jest na cztery mniejsze akwaria, w których znajduje się fauna i flora Oceanu Atlantyckiego, Spokojnego, Indyjskiego oraz Antarktydy. Szyby oceanarium są tak skonstruowane, że zwiedzający mają wrażenie, iż spacerują po morskim dnie. Na chętnych czeka tu atrakcja w postaci nocy z rekinami, czyli spania w oceanarium.

Przystanek metra przy Oceanarium, nie można się pomylić;)

Tak, tu mieszkają również pingwiny

DZIELNICA ALFAMA

Drugiego dnia postanawiamy zdobyć Castelo de São Jorge, który króluje nad dzielnicą Alfama. Alfama to jedno z najbardziej intrygujących miejsc Lizbony, to najprawdziwsza wyprawa w głąb średniowiecza. Ogólna ciasnota tej dzielnicy wymuszona była niewielką przestrzenią, wyznaczoną przez mury obronne wzniesione w X w. przez Maurów (Cerca Moura). Odgradzają one wzgórze zamkowe oraz nadbrzeże, rozciągające się poniżej katedry (Sé). Przez wiele stuleci współżyły tutaj społeczności chrześcijańska, muzułmańska i żydowska, formując oddzielne grupy o odrębnej strukturze. To ich różnorodności Alfama zawdzięcza swój wyjątkowy charakter.

Nazwa dzielnicy wywodzi się od arabskiego słowa al hammam i oznacza łaźnie bądź gorące źródła, które rzeczywiście odkryto w pobliżu Largo das Alcaçarias. Jest to najstarsza część miasta. Ślady pierwszych skupisk ludzkich pochodzą z VII w. p.n.e. i przypisywane są Fenicjanom. Rzymianie przybyli na wzgórze zamkowe w 195 r. p.n.e. Zachowały się ruiny teatru przy Rua Augusto Rosa oraz kryptoportyk zwany Galerias Romanas. W okresie dominacji Arabów i w średniowieczu Costa do Castelo (podzamcze) zamieszkiwała arystokracja, a niższe partie wzgórza, dzisiejszą Alfamę, zasiedlała uboższa ludność – służba oraz rzemieślnicy.

Tym razem wsiadamy w tramwaj nr 28 i ruszamy na przygodę tramwajową! Uliczki są tak wąskie, że kiedy przejeżdża tramwaj, piesi chowają się w zaułkach. Wrażenie niesamowite.


Arabska Alfama pełna jest krętych, bardzo wąskich uliczek, uroczych zaułków, kafejek i schodów. W oknach domów stoją kwiaty, a pranie suszy się na ulicy. Strome schody pod łukami prowadzą do ślepych zaułków, wewnętrznych dziedzińców i wąskich domów o krzywych i sypiących się ścianach koloru ochry. Jedziemy dalej…

Wysiadamy przy Miradouro Santa Luzia, punkcie widokowym, z którego roztacza się przepiękna panorama na rzekę Tag oraz Alfamę. Widoki boskie!

ZAMEK ŚW. JERZEGO

Nareszcie docieramy na górę pod mury Castelo de São. Jego historia sięga VI wieku, gdy tą częścią Europy władali Wizygoci. Jednak to, co widzimy, to tylko rekonstrukcja z połowy ubiegłego wieku. Św. Jerzy został patronem zamku w XIV w. Decyzję o oddaniu fortyfikacji pod opiekę temu świętemu wojownikowi podjął król Jan I, który pojął za małżonkę angielską księżniczkę Filipę. Święty Jerzy, przedstawiany jako pogromca smoka, był wówczas niezwykle popularny zarówno w Portugalii, jak i w Anglii. To tutaj, w 1499 roku, po triumfalnym powrocie z Indii, został przyjęty przez Manuela Pierwszego Vasco da Gama.

W czasie trzęsienia ziemi w 1755 roku, zamek został poważnie zniszczony. Przyczyniło się to do jego degradacji i upadku. Dopiero w latach trzydziestych XX wieku podjęto prace konserwatorskie. Wchodzimy na rozgrzane słońcem mury. To jeden z najlepszych punktów widokowych w jakie obfituje Lizbona. Wstęp jest płatny i aktualnie kosztuje 7,50 EUR. O godzinach otwarcia i zniżkach przeczytacie tu.

Wracając z zamku znowu wchodzimy w piękne uliczki lizbońskiej starówki…
przechodzimy koło Katedry Sé de Lisboa, która również robi wrażenie.

PORTUGALSKIE AZULEJO

Jest coś jeszcze, co jest bardzo charakterystyczne dla Lizbony. Część budynków Alfamy wyłożono portugalskimi malowanymi kafelkami azulejo. Warto odwiedzić ich muzeum na Rua da Madre de Deus 4. W jednej z sal namalowana na kafelkach panorama pokazuje, jak wyglądała Lizbona przed trzęsieniem ziemi. My zadowalamy się podziwianiem kamieniczek na lizbońskiej starówce.

Następny cel to Sintra…c.d.n.

Potrzebujecie więcej informacji? Świetny przewodnik po Lizbonie ze wszystkimi atrakcjami znajdziecie u Dorotki na blogu Born Globals. W zasadzie to nie tylko bardzo dobrze opisane zabytki, ale również cały plan na weekend, więc na jego podstawie łatwo zorganizujecie swój pobyt. Informacje o noclegach też są, a do tego mały bonus, czyli ekoprady przed podróżą.

5 komentarzy

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *