Afryka,  Maroko,  Tanger

Jedno oko na Maroko… drugie na Gibraltar, czyli pierwsze kroki w Tangerze

Naszą podróż po Maroku zaczynamy od Tangeru, miasta położonego zupełnie na północy kraju nad Cieśniną Gibraltarską. To miasto-legenda, funkcjonuje niejako na styku dwóch światów, Europy i Afryki. Lot z Beauvais trwa ponad dwie godziny. Czas w samolocie dłuży się niemiłosiernie, do tego samopoczucie coraz gorsze. Wszyscy śpią, a ja po raz kolejny wertuję przewodnik po Maroku i próbuję sobie wyobrazić, co czeka nas na miejscu. W końcu zaczynamy się zniżać, przez okienko widać gołe wysuszone słońcem tereny i góry. Przelatujemy nad miastem, Tanger wcale nie jest taki mały, białe domki zajmuje całkiem sporą przestrzeń.

PLAN CAŁEJ WYPRAWY

Dzień 1 (05.10.): przylot późnym popołudniem do Tangeru, jazda do hotelu na wieczór, wieczorne wyjście na miasto, nocleg.
Dzień 2 (06.10.): zwiedzanie Tangeru, wieczorny przejazd autokarem do Tetouan o 16:46, jesteśmy o 17:30, nocleg w Tetouanie.
Dzień 3  (07.10.): zwiedzanie Tetouanu, popołudniowy wyjazd do Chefchaouen o 16:30, bo na wcześniejszy autobus nie ma już biletów.
Dzień 4 (08.10): zwiedzanie Chefchaouen, wyjazd do Fez o 18:00,jesteśmy o 22:45.
Dzień 5 (09.10.): Fes.
Dzień 6 (10.10.): Meknes- i Volubilis (rzymskie ruiny).
Dzień 7 (11.10.): Fes.
Dzień 8 (12.10.): wylot

Lądujemy, lotnisko wygląda całkiem przyzwoicie. Wypełniamy karty meldunkowe i prechodzimy przez kontrolę. Zanim opuścimy lotnisko, chcemy wymienić pieniądze. Kantor zanjduje się przy samym wyjściu, w trzech okienkach siedzą bardzo mili panowie. Podchodzę do jednego z nich i podaję kwotę, jaką chcę wymienić (wymieniam Euro), pan podaje kurs po jakim będzie przeliczał, rzuca kwotę w dirhamach i pyta, czy to jest dla mnie w porządku. Kiwam głową, że ok i dostaję pieniądze plus małą ulotkę z informacją o marokańskich nominałach, co jest bardzo przydatne. Nie wymieniamy wszystkich pieniędzy, spróbujemy za noclegi zapłacić w Euro. Średni kurs marokańskiej waluty wygląda następująco: 1 MAD = 0,38 PLN.

DOJAZD Z LOTNISKA

Dojazd z lotniska do miasta póki co nie jest prostą sprawą. Nie kursują tu żadne autobusy i trzeba zdać się na dość drogie grands taxis. Koszt to od 170 do 200 MAD w zależności od pory dnia. Płaci się za całą taksówkę (najczęściej stary mercedes), w której mieści się sześć osób plus kierowca. Przy kantorze wisi informacja z cenami taksówek, tak by każdy przyjezdny wiedział, jaka jest cena i nie dał się oszukać. Gdy tylko wychodzimy z terminala i zbliżamy się do postoju od razu podbiega do nas taksówkarz i proponuje swoje usługi. Oczywiście kwota, którą rzuca różni się podanej na rozpisce, zatem zaczynamy się targować, ostatecznie udaje się nam ustalić cenę 170 MAD.

Jeśli komuś żal pieniędzy, może zrobić sobie spacer do odległej o 2 km szosy Tanger – Asila i tu spróbować złapać autobus.

182.JPG

Jazda taksówką trwa około godziny. Co ciekawe trafiamy na korki! A jazda w takich warunkach po marokańskich ulicach to nie lada wyczyn. Do tego chodniki oraz przydrożne knajpy pękają w szwach pod naporem… owiec! Jak się później dowiemy, trafiamy na Święto Owiec, które trwa tydzień. Rodziny tłumnie się odwiedzają, ale także hodowcy przyjeżdżają ze żywym inwentarzem, a ulice zamieniają się w jeden wielki targ. W pewnym momencie kierowca się zatrzymuje i jak gdyby nigdy nic wysiada. Udaje się do sklepu i wraca z wielką butlą gazową, którą ot tak prostu pakuje sobie do bagażnika. Jedziemy dalej. Po godzinie docieramy do Tangeru, taksówkarz podwozi nas pod samą medynę i tłumaczy, jak mamy dojść do naszego hostelu.

185.JPG

NOCLEG

Nocleg mamy zarezerwowany wDar JamelHostel położony jest na obrzeżach medyny, w odległości krótkiego spaceru od plaży. Cena za jeden nocleg ze śniadaniem to 42 Euro za pokój dwuosobowy, czyli 88 zł za osobę. Jest to nasz najdroższy nocleg w Maroku. Po przekroczeniu bramy medyny mamy się kierować na prawo i iść kawałek wzdłuż muru. Jest już ciemno, okolica wygląda nieco podejrzanie. Miejscowi cały czas się nam przyglądają i czasem zagadują. Po drodze mijamy inny hotel, który również był na mojej potencjalnej liście noclegowej, to Hotel Continental. Dochodzimy do małego placu, na którym stoi coś w rodzaju szubienicy. Jeszcze kilka kroków i stajemy przed wielką żelazną bramą Dar Jamel. Dzwonimy i za chwilę drzwi się otwierają, a my wchodzimy do środka… wrażenie jest niesamowite. To, co zastajemy wewnątrz przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania, cały hostel urządzony w tradycyjnym marokańskim stylu, zarówno recepcja, lobby, jak i pokoje. Welcome to Morocco! – mówi właściciel i od razu daje nam klucze do pokoi. Oczywiście zapłacić możemy później. Chłopcy śpią na dole, Kasia i ja mamy do dyspozycji całkiem spory pokój na górze, w którym oprócz łóżka jest leżanka, szafa i stolik. W pokoju zastajemy ręczniki oraz szlafroki. Do dyspozycji gości jest tu również panoramiczny taras z widokiem na zatokę i medynę, na którym ma być serwowane śniadanie.

259.JPG 233.JPG

Wejście do naszego pokoju

187.JPG

Pokój żeński

Dar Jemeel mieści się w typowym marokańskim budynku o nazwie riad. Wszystkie pokoje otwierają się na wewnętrzny dziedziniec. Pokoje wyposażone są w łóżko z baldachimem, a ich wnętrza ozdobione są sztukaterią na suficie. Wi-Fi jest dostępne w całym budynku i jest bezpłatne, działa nawet całkiem szybko. Toaleta jest wspólna dla całego piętra, co jak się potem okaże, nie dla każdego jest to takie oczywiste.

Chwila na krótki odpoczynek oraz odświeżenie się po podróży i ruszamy w miasto. Co się działo potem oraz jak działają techniki manipulacyjne psedo-przewodników, wiecie już z poprzedniego posta: Just for friendship, just for help… czyli jak dać się nabrać na marokańskie techniki manipulacyjne. Udaje się nam, z drobną pomocą, znaleźć bardzo dobrą (ale i nieco droższą, bo prowadzoną pod turystów) restaurację, skonsumować pyszną harirę oraz najlepszy w całej podróży tadżin oraz zagłębić się w dość niebezpieczną część miasta, gdzie zaczyna się bójka między lokalsami, a z kieszeni jednego z nich wyskakuje nóż. Wszystko kończy się dobrze, pojawia się nasz “friend” i wskazuje drogę do kwaterki, po 22:00 jesteśmy już w hostelu. Jutro czeka nas intensywne zwiedzenie medyny, mimo to spać kładziemy się dopiero około 3 nad ranem:)

200.JPG

 

Następnego dnia wstajemy w miarę wcześnie, żeby spokojnie się spakować i zjeść śniadanie. W czasie mojej porannej toalety ktoś strasznie się do mnie dobija i szarpie za klamkę porządnie przy tym przeklinając. Wychodzę powoli z łazienki i nim dojdę do pokoju napada na mnie jakiś starszy pan z pretensją, że korzystam z jego łazienki, bo przecież to jest jego prywatna i przeznaczona tylko dla niego i jego córki. Zaczynam mu tłumaczyć, że wcale tak nie jest i że niestety musi się nią dzielić, gość robi się coraz bardziej nerwowy, zaczyna wręcz krzyczeć, co budzi kogoś na parterze. Wywiązuje się niezła awantura, po czym obrażony starszy pan stwierdza, że zgłosi sprawę do menedżera. My spokojnie szykujemy się dalej. Śniadanie serwowane jest na poddaszu z widokiem na port.

240.JPG

Z poddasza można wyjść na taras, jak widać również i tu można przenieść się ze śniadaniem. Stąd rozciąga się panorama na całą medynę oraz port. Gdy spojrzymy jednak w dół, można dostrzec niezbyt czyste i zadbane ulice Tangeru. Jednak taki widok nie jest w stanie popsuć nam humorów. Słońce miło przygrzewa, dzień zapowiada się przednio.

245.JPG 250.JPG 244.JPG 254.JPG

Niektórzy mówią, że nie ma w Maroku drugiego takiego miasta jak Tanger. Kiedy ponad sto lat temu Francja i Hiszpania podzieliły Maroko między siebie, Anglicy wymusili utworzenie specjalnej strefy, pozostającej pod nadzorem głównych europejskich mocarstw. W efekcie zaczęli ściągać tu uchodźcy z różnych części Europy (i Maroka), a miasto stało się modne m. in. wśród malarzy i pisarzy. Zachowując neutralność podczas obu wojen światowych, Tanger był areną spisków i rokowań szpiegów zwaśnionych stron. Wszystko to składało się na specyficzną nieco “nadpsutą” atmosferę miasta, którą można poczuć po dziś dzień. Ale o tym to już w następnej odsłonie.

Zajrzyjcie koniecznie do pozostałych wpisów o Maroku. Znajdziecie tam moja relację oraz także informacje praktyczne.

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *