Azja,  Doha,  Katar

Długa przesiadka w Katarze? Zwiedź Doha!

Zapewne każdy kto leci Qatar Airways w kierunku Azji musi zmienić samolot w Doha, co oznacza przesiadkę i pobyt na tymże lotnisku. Co zrobić, gdy trzeba długo czekać na transfer? Wyjść na miasto! To bardzo dobra okazja, by zobaczyć to piękne miasto w Katarze, koszt 30-dniowej wizy, którą kupuje się na lotnisku to 100 QAR (katarskich rialów), czyli 87 zł. My właśnie tak zrobiliśmy. W drodze do Tajlandii wylądowaliśmy w Doha ok. 18:00, a lot do Bangkoku był dopiero następnego dnia po południu. Decyzja mogła być tylko jedna: Sylwestra spędzamy w Doha!

Już na samym początku wyprawy Jarek funduje nam sporą dawkę adrenaliny. Wylot mamy o 10:40, więc umawiamy się na 7:40 na spotkanie na lotnisku. Michał i ja jesteśmy pierwsi, reszta zjawia się za chwilę, ale Jarka brak. Nie odzywa się, żadnego smsa, cisza. Na nasze smsy też nie odpowiada. No dobrze, może się śpieszy i nie ma czasu. Powoli idziemy w kierunku stanowiska, gdzie możemy nadać bagaż. Dziewczyny dołączają do nas, ale miny mają kiepskie. Okazuje się, że Jarek zaspał i właśnie go obudziły telefonem! Niemożliwe! I co teraz? Jarek ma też karty pokładowe dla drugiej części ekipy. Tylko spokojnie… akcję ratunkową czas rozpocząć. Dziewczyny zgłaszają problem obsłudze i dostają duplikat kart pokładowych. Jeśli Jarek da radę dotrzeć do 10:00 powinien zdążyć, ma się zgłosić od razu do konkretnego stanowiska i szybko nadać bagaż. Nerwy są… odliczanie i oczekiwanie na cud:) I co się okazuje? Tak, Jarek daje radę, pędzi taksówką z Pragi na lotnisko, pan taksówkarz ciśnie gaz do dechy do tego stopnia, że tuż przed lotniskiem zatrzymuje go policja i dostaje mandat:) Na szczęście panowie policjanci litują się nad spóźnionym pasażerem i pozwalają szybko ruszyć dalej. Obraz Jarka biegnącego do gate’u do końca będzie nam już towarzyszył w podróży:)
Qatar Airways wita nas kocykami, poduszkami i słuchawkami. Zaraz po starcie rozpoczyna się pierwszy serwis, można się rozluźnić i zacząć świętować, w końcu to Sylwester, do tego po wylądowaniu z pewnością nie będzie już czym wznieść toastu (jak to w muzułumańskich krajach). Zatem pierwsze drinki i pierwsze toasty za udaną podróż i za naszego spóźnionego pasażera zostają wzniesione.
010.JPG 012.JPG

 

Za chwilę rusza również serwis z jedzeniem. Do wyboru wołowina lub risotto. Mój wybór pada na wołowinę. Jedzenie smakuje w miarę dobrze, jednak konkurencyjne linie w ubiegłym roku wypadły lepiej pod tym kątem. Natomiast sam serwis w Qatar Airways oceniam nieco wyżej niże w Emirates.
017.JPG 018.JPG

Lądujemu punktulanie o 18:15 lokalnego czasu. Uwaga, lądujemy na starym lotnisku (obecnie funkcjonuje już nowe). Temperatura na zewnątrz 18 stopni, czyli bardzo przyjmenie i dużo cieplej niż w naszej zimnej Polsce. Wsiadamy do autobusu rozwożącego pasażerów do odpowiednich terminali. Wiemy, że aby wyjśc na miasto musimy wysiąść na przylotach. Korzystamy za wskazówek umieszczonych na blogu Not Just The Deams. Na lotnisku w Doha obowiązują kolorowe kody biletów. Jeśli chcemy wyjść na miasto, trzeba to zgłosić w miejscu wylotu i wtedy dostaniemy niebieską okładkę. My tego nie zrobiliśmy i dostaliśmy żółte, czyli takie dla terminalu z transferem, ale to i tak nie stanowi problemu. Terminal przylotów jest ostatnim przystankiem autobusu, tak więc nie wysiadamy na transferach (gdzie wysiada większość), tylko jedziemy do końca. Tutaj ustawiamy się w długą kolejkę do kontroli paszportowej i po wizę, która jednak szybko się zmniejsza (dużo okienek obsługujących). Mnie trzymają najdłużej, pytają o nocleg w Doha, kiedy i dokąd dalej lecę, natomiast reszta ekipy dostaję wizę bez tych wszystkich pytań. Za wizę można płacić kartą, tak więc problemu nie ma. Po półgodzinnym staniu w kolejce możemy wreszcie opuścić przyloty. Po wyjściu z terminala trzeba iść prosto wzdłuż siatki, żeby dojść do wyjścia, potem trzeba się cofnąć do kładki nad jezdnią. Idąc od razu w prawo po wyjściu nie skrócimy drogi, niby jest tam bramka, jednak zamknięta i żadnej innej opcji nie ma.

NOCLEG

Pokój mamy zarezerwowany w  Corp Executive Doha Suites. W zasadzie to sześcioosobowy apartament z trzema sypialniami, za całość pałacimy 850 QAR, czyli 123 zł za osobę ze śniadaniem. Hotel jest blisko lotniska, docieramy tam na piechotę w 10-15 minut. W recepcji wita nas święcąca choinka oraz miły pan recepcjonista, który jak się okazuje nawet po polsku ze dwa zdania potrafi. Opłatę za apartament od razu ściąga z mojej karty, więc nie mamy możliwości zapłaty oddzielnie. Pokoje są naprawdę bardzo ładne, a cały apartament bardzo duży z kuchnią i dwoma łazienkami. W hotelu jest także basen pod chmurką, z którego można korzystać do 21:00. Gdyby było choć trochę ponad 20 stopni, to kto wie… pewnie byśmy skorzytali.
031.JPG 023.JPG 027.JPG 029.JPG

Plan jest taki, że dajemy sobie krótką chwilę na odświeżenie się, przekąszenie czegoś i herbatę i ruszamy w miasto. Z lotniska, a więc i stąd, można do centrum dojechać taksówką, koszt to około 8 USD. Można jednak także dojść piechotą, do promenady Al Corniche nad zatoką jest około 3 km, natomiast do samego centrum, czyli do tych wysokich kolorowych wieżowców około 7 km. My wybieramy tę drugą opcję, czyli spacer.

DOHA NOCĄ

Po drodze zaczynamy rozpoznować miejsca opisane na wspomnianym blogu. Koło hotelu znajduje się pięknie oświetlony meczet. Następnie mijamy wielką budową o dziwnych kształtach, z pewnością w przyszłości powstanie tu bardzo ciekawy architektonicznie budynek. Po prawej stronie dostrzegamy mostek z palemkami, jednak na razie idziemy dalej. Po kilku krokach przechodzimy przez ulicę na prawą stronę i trafiamy na rybny targ tuż przy nabrzeżu. Ryby, rybki, małe, duże, kolorowe… miejscowi uśmiechają się do nas szeroko i zachęcają do kupna:)
045.JPG 048.JPG 054.JPG 061.JPG 063.JPG

Z daleka widać już wysokie zmieniające kolory drapacze chmur. Jednak widoki dookoła też są piękne. Palmy, kolejny meczet, tym razem ze spiralną kopułą i piękną promenada przed nami. Dochodzimy wreszcie do Muzeum Sztuki Islamskiej, które położone jest na wysepce przy pięknym ogrodzie i które w dniu jutrzejszym zamierzamy zwiedzić. Akurat mamy szczęście, bo w środy muzeum czynne jest od 10:30, wstęp wolny. Wszystkie godziny otwarcia można znaleźć tu.
154.JPG 070.JPG 080.JPG 095.JPG 112.JPG

W zasadzie od Muzeum Sztuki Islamskiej zaczyna się słynna promendada Corniche. Widok jest naprawdę piękny, nie tylko strzeliste wieżowce, ale także drewniane łódeczki zacumowane przy brzegu tworzą piękny obraz. Dosłownie co kilka kroków się zarzymujemy i robimy dziesiątki zdjęć. Co jakiś czas ktoś nas pozdrawia i życzy Szczęśliwego Nowego Roku, choć do północy zostało jeszcze parę godzin. W pewnym momencie zagaduje nas jakiś mężczyzna, jak się okazuje Egipcjanin, który pracuje tu jako inżynier. Widać, że szuka kompana do rozmowy, bo idzie z nami prawie do samego centrum. Mówi, że jego rodzina jest w Egipcie, a on przyjechał tu do pracy i akurat na Nowy Rok nie udało mu się pojechać do domu. Rodzina czasami go odwiedza, jednak jest to dość rzadko. Opowiada nam trochę o swojej pracy, o Doha i Egipcie i wypytuje nas o wszystko, to już chyba taka ich mentalność.

227.JPG 134.JPG 141.JPG 160.JPG

 Parlament

176.JPG

 

Po zatoce pływają oświetlone łódeczki, można się taką przepłynąć. W zasadzie podczas całej drogi do centrum ktoś nam proponuje przejażdżkę.

189.JPG 215.JPG 201.JPG

 

Jesteśmy coraz bliżej centrum. Dochodzimy do budynku oświetlonego na różowo, tu odbywa się chyba jedyna impreza sylwestrowa w tym mieście:) Jednak nie za bardzo można nazwać to imprezą. Goście siedzą w ogródku przy stolikach i machają balonikami, w tle leci jakaś muzyka, więc ogólnie jest wesoło. Jednak można można bawić się bez alkoholu:)
209.JPG 233.JPG 238.JPG

Jesteśmy w centrum, czuć tu morską bryzę, robi się nawet zimno. Jesteśmy już przy samych drapaczach. Informacja, która może się przydać: po drodze już blisko centrum jest publiczna bezpłatna toaleta. Ja nie korzystam, Ewa twierdzi, że to wręcz kosmiczne przeżycie, bo wchodzi się do kapsuły, która zamyka się automatycznie i otwiera też, więc trzeba sprawnie sprawę załatwić;) W centrum rozglądamy się za jakąś knajpą lub miejscem do posiedzenia i rozgrzania, jednak nic tu nie ma. Coś, co może być restauracją w dzień zamknęte jest na cztery spusty. Północ coraz bliżej. Zasiadamy na ławeczkach i odliczamy… może będą jakieś fajerwerki??? Wybija północ i cisza! Nic się nie dzieje, ktoś gdzieś w oddali krzyczy “Happy New Year” i tyle. No dobrze, to może jakiś toast? Jarek ratuje sytuację i wyciąga kolorowe żelki. Sylwestrowy toast można wznieść: za nowy rok, oby przyniósł jak najwięcej fantastycznych podróży!:)
239.JPG

Jeszcze chwilkę kręcimy się po okolicy, wchodzimy na teren samego centrum za wieżowce, może tam coś będzie. Jednak okolica średnio zachęca do dalszego spaceru, a w dodatku jest już późno i zimno. To jak by tu teraz wrócić do hotelu? Na piechotę zajmie nam to kilka godzin. Trzeba namierzyć taksówkę. Wchodzimy do jednego z biurowców i pytamy portiera o możliwość zamówienia taryfy oraz czy można płacić w dolarach. Radzi nam wjechać na pierwsze piętro do restauracji i tam zapytać. Hm, to może jednak spróbujemy inaczej. Przed budynkiem zagadujemy grupkę osób i pytamy o to samo. Okazuje się, że taksówkę trzeba najpiej złapać na ulicy, te z podświetlonym napisem TAXI są zajęte, te drugie nie. Nie wiedzą jednak, czy dolary przejdą. Po drugiej stronie ulicy jest bankomat, więc można wyciągnąć katarskie riale, jednak nie za bardzo nam się to uśmiecha. Idziemy więc do głównej ulicy i próbujemy namierzyć taksówki. Poruszanie pieszych jest w tym mieście bardzo utrudnione, chodniki rozkopane, przejścia dla pieszych też, do tego przy czekaniu na zielone światło trzeba mieć anielską cierpliwość. Pierwszą taksówkę udaje się złapać w zasadzie od razu. Taksówkarz zgadza się też przyjąć dolary, za 10 USD zawiezie nas do hotelu. Kwota jest w porządku, zwłaszcza że rozbijemy ją na trzy osoby. Reszta ekipy dociera nieco później. Muszę przyznać, że wielkość miasta nieco mnie zaskoczyła, myślałam, że liczba słynnych drapaczy chmur jest tu nieco większa. Po długim wieczornym spacerz odpływam prawie natychmiast.

DOHA W DZIEŃ

Zwleczenie się z łóżka graniczy z cudem… prawie już rezygnuję ze zwiedzania, jednak na szczęście Jarek i Kasia są w stanie przywołać mnie do porządku. Śniadanie w hotelu jest naprawdę bardzo dobre, bardzo duży wybór, więc każdy znajdzie coś dla siebie: jajecznica, kiełbaski, ser żółty, wędlina (ta jest nieco dziwna), humus, serki, oliwki, warzywa, owoce, chlebek, placuszki, kawa, herbata i soki. Ostatecznie dwie osoby odpadają i zostają w hotelu, my twardziele ruszamy znowu na piechotę. Do otwarcia muzeum jest jeszcze trochę czasu, więc nie musimy się śpieszyć. Okolica przy hotelu nie jest może najpiękniejsza, jednak można tu znaleźć kilka sklepów spożywczych, a nawet punktów z jedzeniem.
251.JPG

Tym razem idziemy prawą stroną, a więc przy samym wybrzeżu. Poznajemy znany już nam mosteczek z palmami oraz budowę.

257.JPG 258.JPG

Dochodzimy do promenady, przy której ciągle jeszcze można kupić świeżą rybę. Miasto w dzień wygląda inaczej, moim zdaniem równie pięknie. Co jakiś czas widać lądujące samoloty.

267.JPG 266.JPG 270.JPG 274.JPG

 Niesmowity obrazek: rybacy, a w tle nowoczesne drapacze chmur…

276.JPG

 

283.JPG 284.JPG

Po drodze mijamy siłownię na świeżym powietrzu. Jest o wiele cieplej niż wieczorem, można spokojnie rozebrać się do krótkiego rękawka. Jak widać ludzie już od rana łapią pierwsze promienie słońca wylegując się na ławeczkach lub też uprawiają poranny jogging.

 

SUK WAQIF W DOHA


Muzeum jest jeszcze zamknięte, więc postanawiamy podejść do spiralnego meczetu (podobno nawet kobiety moga go zwiedzać). Może jest szansa na wejście do środka? Jednak na skrzyżowaniu coś innego zwraca naszą uwagę, a mianowicie stare budynki, przy których widać spory parking z mnóstwem samochodów. Znak to zatem, że coś tam musi być. I tak trafiamy na cudowny suk, czysty i pachnący tysiącem przypraw, że aż w głowie się kręci. Targ oczywiście przypomina te marokańśkie czy tunezyjskie, jednak jest tu o wiele czyściej i panuje większy porządek. Trafiamy do części z kolorowymi papugami oraz kolorowymi kurczątkami! Niesmowite! Papugi rządzą, szczególnie jedna akrobatka:) Co ciekawe sprzedają tu też szczęnieta, pieski siedzą w klatkach, a sprzedawcy co jakiś czas je dokarmiają. No to już mniej mi się podoba…

297.JPG 322.JPG 306.JPG 309.JPG 314.JPG 313.JPG 316.JPG 317.JPG 318.JPG 319.JPG 320.JPG 324.JPG 325.JPG 330.JPG 334.JPG

Suk tak mnie zaczarował, że niemal siłą mnie stamtąd wyciągać trzeba. Niestety czas mamy ograniczony i jeśli chcemy zwiedzić muzeum, to trzeba się zbierać. Z wielkim żalem opuszczam to fantastyczne miejsce i idę za resztą. Trzeba ponownie pokonać skrzyżowanie. Przyjrzyjcie się znakom, nieco się różnią od naszych:)
335.JPG 362.JPG

Muzeum jest już otwarte, na zwiedzanie mamy niecałą godzinkę, udaje się wejść nieco wcześniej, bo przed 10:30. Budynek robi wrażenie, widać, że zjeżdżają tu nawet wycieczki szkolne. Więcej informacji o muzeum oraz o jego powstaniu znajdziecie tu.
288.JPG 338.JPG 343.JPG 339.JPG 344.JPG

 

 Kilka eksponatów…
350.JPG 353.JPG 357.JPG 360.JPG

Udaje się nam zobaczyć sale na wszystkich piętrach. Pora wracać do hotelu i zbierać się na lotnisko. Samolot do Bangkoku mamy o 14:00. Muzeum opuszczamy o 11:00. Dojście do hotelu w miarę szybkim krokiem oraz z postojami na światłach zajmuje nam 35 minut. Zabieramy bagaże i idziemy się wymeldować. Chwilę to trwa, bo muszą sprawdzić, czy przypadkiem nie opróżniliśmy barku. Po 10 minutach opuszczamy hotel i ruszamy w kierunku lotniska. Nagle uświadamiamy sobie, że przecież tu są przyloty, a my teraz msusimy dostać się na odloty. Coś nam mówi, że nie jest to zbyt blisko, bo jazda wczorajszym autobusem między terminalami trochę trwała. Wpadamy zdyszani na przyloty i szukamy wskazówek jak dostać się na drugi terminal. Po drodzę mijamy zaparkowany autobus z napisem Departures, jednak idziemy jeszcze dopytać. Pan portier radzi nam wziąć taksówkę, jednak zapytany o autobus kiwa twierdzącą głową i wskazuje właśnie na ten, który mijaliśmy i który właśnie odjeżdzą. O nie! Biegniemy w jego kierunku i machamy. Są jednak dobrzy ludzie na tym świecie. Kierowca zatrzymuje się i otwiera nam drzwi, uff! Uwaga, rzeczywiście oba te terminale leżą w sporej odległości od siebie, do tego autobus musi objechać przyloty, żeby zmienić kierunek jazdy plus korki, więc to trwa. Ostatecznie autobus jedzie około 15-20 minut i zatrzymuje się przy wejściu do terminala, jednak drzwi nie otwierają się, a kierowca wychodzi. Nie wiadomo kompletnie, o co chodzi. Wreszcie jakiś miejscowy bierze sprawy w swoje ręce i dzięki niemu udaje się nam opuścić autobus. Na lotnisko docieramy o całkiej dobrej godzinie, tak że na spokojnie przechodzimy kontrolę, kupujemy wodę i za chwilę jest boarding. Co ciekawe, samotnie stojące walizki na lotnisku to normalny widok, mimo komunikatów. Nieco dziwne. Po intesnywnym poranku można wreszcie odpocząć. Tajlandio, nadchodzimy!

22 komentarze

  • Addicted to Passion

    Ale się zaczytałam 🙂 Fajnie ze wykorzystaliście taki stopover. Wiele osób które nie zna miasta pewno przekimałoby w hotelu i poleciało dalej. Ale zdziwił mnie fakt, że nie świetowano tam Nowego Roku…byłam pewna ze zaraz zobacze piekne fajerwerki na tle tych wieżowców…a tu nici…Udało się wam dowiedziec dlaczego tak spokojnie tam byłao?

  • CELina Lisek

    W sumie to nie zapytaliśmy o te fajerwerki, a raczej ich brak, a mogliśmy, bo pan na recepcji był bardzo rozmowny:) Ja tylko żałuje, że nie było wiecej czasu na poszwędanie się po suku, bo zdaje się, że krył w sobie o wiele więcej. Właśnie dokopałam się do jego nazwy: Waqif. Może następnym razem:)

  • CELina Lisek

    Tak sobie myślę, że ja też wybrałabym suk… więc w sumie nie wiem, dlaczego nie zostałam:) O tym muzeum czytałam bardzo dobre opinie. Ludzie pisali, że naprawdę warto tam zajrzeć i pewnie tak jest, jeśli się ma dużo czasu i można na spokojnie wszystko obejrzeć i przeczytać. A z tego targu, gdybym została dłużej, to zapewne z jakimś zwierzątkiem bym wróciła… i co wtedy?;)

  • nirwan

    Opis dotarcia do centrum Dohy już nieaktualny i przez to mieliśmy małe nieporozumienie po wyjściu poza lotnisko.W Doha są 2 lotniska. My wylądolowaliśmy na nowym i dotarcie do centrum to jakieś 15-20 minut taksówką. Jeśli chodzi o visę to kupiliśmy ją bez problemu. Niestety mieliśmy tylko parę godzin, bo lecieliśmy dalej. Czasu starczyło żeby pochodzić wzdluż zatoki i popatrzeć na pięknie oświetlone miasto z oddali. Wg mnie warto mieć katarską gotówkę bo taksówkarzę kantują, mimo że uzgodniliśmy z nimi wcześniejszą kwotę.

    • celwpodrozy

      Dzięki za zwrócenie uwagi. Wpis był opublikowany jeszcze za czasów, gdy było tylko jedno lotnisko, można zawsze spojrzeć na datę publikacji. W lutym będę miała okazje zapoznać się z nowym, jednak na miasto już nie będę wychodzić. A to dziwne, my nie mieliśmy problemu z taksówkarzami, płaciliśmy tyle, ile uzgodniliśmy. Szkoda nam było wymieniać kasę, bo tak naprawdę potrzebowaliśmy tylko na taksę. Zaraz dodam notkę w tekście, że dotyczy on starego terminala. Dzięki i pozdrawiam, Cel

  • Rusz w Podróż

    Miałam okazję Doha zwiedzić dwukrotnie. Pierwszy raz nocą, z drugim razem w dzień. Najbardziej żałuję, że nie udało mi się zobaczyć muzeum, o którym słyszałam same superlatywy, a niestety otwierane było na tyle późno, że musiałam już wracać na lotnisko.
    Nowe lotnisko robi wrażenie, jest duże i z przepychem, ale również tym razem z niego już nie wychodziłam.
    Zapraszam też do siebie po katarskie informacje: http://www.ruszwpodroz.pl/category/katar/

    • celwpodrozy

      Ja jeślu miałabym wybierać między sukiem a muzeum, to teraz zdecydowanie wybrałabym suk, choć muzeum też robi wrażenie. Na nowym lotnisku będę w lutym, ale także już bez wychodzenie na miasto. Dzięki za info o lotnisku!

    • Rafał

      Witam Pani Ewo mamy pytanie? Lecimy do Doha na Mistrzostwa Świata w piłce ręcznej i jak weźmiemy w duży bagarz po butelce alkoholu to nam zabiorą , słyszeliśmy że w Doha nie mozna kupic!

      • celwpodrozy

        To chyba pytanie nie do mnie, bo ja nie jestem Panią Ewą:) Alkoholu do Kataru wwozić nie wolno. Nie wiem, jak jest z przeszukiwaniem bagażu rejestrowanego. Lepiej nie mieć procentów we krwi, bo w tym kraju tolerancji na to nie ma, więc różnie może się skończyć.

  • lem5

    Witam,

    Mam pytanie w temacie stopover. Jak wygląda sprawa z walizką? Trzeba odebrać bagaż i po kilku godzinach znowu go nadać? Czy można zrobić tak, żeby nie odbierać walizki? W jaki sposób to zrobić? Będę miał przerwę niecałe 8 godzin.

    Pozdrawiam,
    lem5

    • celwpodrozy

      Jeśli podróż nie jest na jednym bilecie, to bagaż trzeba odebrać. Jeśli jednak jest to jeden bilet z przesiadką, to bagażu się nie odbiera. Zostanie przepakowany na drugi odcinek lotu, a my w tym czasie możemy wyjść miasto.

  • Anna

    Witam serdecznie. Gratuluję bardzo ciekawego bloga. Przy okazji trochę prywaty;) Mieszkam w Doha od kilku lat i w miarę wolnego czasu oprowadzam polskich turystów po mieście. Najczęściej są to turyści tranzytowi, którzy czują się bezpieczniej z przewodnikiem, który nie tylko odbierze i zawiezie z powrotem na lotnisko, lecz także opowie o historii, sztuce i życiu w tym egzotycznym kraju. Jeśli byliby Państwo zainteresowani takim zwiedzaniem miasta proszę o kontakt mailowy: annamariawyrobek@gmail.com 😉

    • celwpodrozy

      Dziękuję Aniu. Będę pamiątała. Zapewne w Doha jeszcze będziemy przelotem… jeśli przystanek będzie dłuższy, odezwę się:) Dzięki za miłe słowa.

  • Renata (Curly Trips)

    haha widzę, że miałyśmy dokładnie takie same menu na pokładzie samolotu. Ja w Doha byłam przy okazji lotu z Bali. Fajnie, że udało Wam się odwiedzić targ rybny.. Oprócz tego koniecznie polecam małą Wenecję i lunch w Perla 🙂

    • celwpodrozy

      Następnym razem przy dłuższym postoju mam zamiar skorzystać z darmowej wycieczki Qatar Airways po mieście, podobno warto. Wówczas było za mało czasu na wszystko.

  • Look

    Mieliśmy okazje spędzić niemal dobę w Doha i odnieśliśmy wrażenie, że niewiele jest tam do zobaczenia. Natomiast sam fakt przebywania tam i zobaczenia tego, że niewiele jest tam do zobaczenia, tych skrajności i poczucia bycia na innej planecie jest warto odnotowania 🙂 Z Twojej relacji wnioskuję, że być może dość surowo oceniłem to miasto – przy kolejnej okazji postaram się podejść do niego drugi raz!
    Swojego czasu też napisałem wpis o krótkim pobycie w Doha, więc jeśli kogoś interesuje – zapraszam 🙂

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *