Azja,  Chiang Mai,  Tajlandia

Pierwsze kroki w Chiang Mai… na niedzielnym nocnym targu Walking Street

Chiang Mai już na samym początku znalazło się na naszej liście miejsc, które koniecznie chcemy odwiedzić w Tajlandii. Przyjezdni spędzają tutaj zazwyczaj kilka pierwszych dni, zwiedzając świątynie i targowiska, a następnie wyruszają na wędrówkę w góry, gdzie czeka ich przejażdżka na słoniu, spływ rzeką na bambusowej tratwie, rafting i spotkania z górskimi plemionami. Podobny plan mamy i my. Jednakże zanim do tego dojdzie, okaże się, że nie mamy gdzie spać, a dzięki przypadkiem spotkanej Rosjance znajdziemy się na największym nocnym targu tego regionu Walking Street. Jak sama nazwa wskazuje targ znajduje sie na dość długiej ulicy, która wieczorem i w nocy zamienia się w istne centrum handlowo-kulturalne.

Chiang Mai uważa się za kulturalne serce kraju. Działają tu liczne warsztaty i powstają wyroby z drewna, ceramiki i laki. Mówi się, że to takie tajlandzkie Zakopane, niemniej architektury zakopiańskiej oczywiście się tu nie zobaczy. Moje skojarzenia zupełnie nie poszły w tym kierunku. Miasto założył król Mengrai Wielki i od czasów królestwa Lanna aż do dziś pozostaje ono politycznym i kulturalnym centrum Północy. Chiang Mai leży po drodze do dawnych królestw Lamphun, Lampang, Chiang Rai i Chiang Saen oraz do wielu miast, m. in. Mae Hong Son, Mae Salong i Chom Thong.
Potrzech godzinach dojeżdżamy do Chiang Mai. Po opuszczeniu autobusu od razu zjawiają się przy nas pomocni Tajowie i oferują transport do hotelu. Pierwsza cena przez nich rzucona to 50 THB od osoby, na co oczywiście się nie zgadzamy i idziemy szukać innej alternatywy. Ci ruszają za nami i dalej próbują nas zachęcić. Ostatecznie dobijamy targu za 30 THB. Wsiadamy do podstawionego busika (w Chiang Mai jeżdżą większe prawie wszystkie czerwone) i odjazd. Okazuje się, że nasi przewodnicy nie za bardzo wiedzą, jak dojechać do naszego hotelu. Zatrzymują się kilka razy, twierdząc, że to już tu, aż w końcu udaje się dojechać do celu.
1559.JPG
NOCLEG

Sripoom House 1
Pokoje mamy zarezerwowane w hostelu Sripoom House 1, rezerwacja zrobiona na booking.com. Cena za pokój dwuosobowy za noc wynosi 700 THB, czyli 350 THB za osobę. Kiedy docieramy na miejsce, jesteśmy mile zaskoczeni, gdyż hostel (śmiało rzekłabym, że wygląda na więcej niż hostel) wygląda naprawdę dobrze. Na recepcji pokazujemy naszą wydrukowaną rezerwację i czekamy na meldunek. Pani jednak nie może znaleźć naszych nazwisk. Szuka w poprzednich i przyszłych miesiącach i nic, ani ja, ani Jarek nie figurujemy w zeszycie z rezerwacjami. Właściciela niestety nie ma, więc pani recepcjonistka próbuje wyjaśnić sprawę z jego ojcem. Ten jednak nie jest w stanie powiedzieć, co się stało. Oczywiście przeprasza i proponuje nocleg obok w zaprzyjaźnionej kwaterce.
1570.JPG
1567.JPG
Recepcja Sripoom
1572.JPG
1573.JPG
Masaże w Sripoom

Bow Chiangmai House

Razem z ojcem właściela udajemy się do proponowanego hostelu, który znajduję się kilkanaście metrów dalej. Okazuje się, że wolne pokoje są dostępne i to nawet w niższej cenie, bo 300 THB za osobę. Bow Chiangmai House wygląda również dobrze, może nawet bardziej klimatycznie. Pokoje są z łazienką i małym balkonem, miejsca jest naprawdę sporo. Na dole znajdują się komputery oraz drukarka (bardzo przydatny sprzęt, szczególnie do odprawy online), a także kącik z darmową kawą i herbatą. Oczywiście dobijamy targu. Wracamy po bagaże do Sripoom, wtedy też zjawia się właściciel poprzedniego hotelu i przyznaje się, że to on zawalił sprawę z rezerwacją, gdyż za późno zdjął wolne pokoje z booking. W ramach zadośćuczynienia podejmuje się przetransportowania naszych bagaży swoim autem do nowego lokum. Na dole w recepcji spotykamy pewną Rosjankę, która poleca nam udanie się na wieczorny targ, który odbywa się tylko w niedzielę i jest to największe targowisko z różnego rodzaju występami w tej okolicy. Krótki prysznic i odpoczynek i o 19:00 zbiórka na dole.

1649.JPG 1652.JPG 1654.JPG 1657.JPG 1575.JPG 1578.JPG 1577.JPG 1655.JPG 1650.JPG

Niedzielny Targ Walking Street

To naprawdę ogromny targ rozlokowany przy długiej ulicy zaczynającej się w samym centrum starego miasta otoczonego starymi murami. Targ zaczyna się od bramy Phae i ciągnie się przez około 1 km w dół na całej długości ulicy Ratchadamnoen Road. Czynny jest w każdą niedzielę od 16:00 do północy, mamy więc szczęście, że akurat w niedzielę jesteśmy w tym mieście. Ratchadamnoen Road jest oczywiście zamknięta w tym czasie dla ruchu, co pozwala rozłożyć się sprzedawcom nie tylko na brzegu ulic, ale także po środku. W zasadzie są trzy pasy ze stoiskami, dodatkowo na środkowym rozkładają sie także artyści, grające kapele (często niepełnosprawni) lub soliści grający na instrumentach oraz śpiewający różne tajlandzkie pieśni. Taki układ sprawia, że przy tłumach odwiedzających to miejsce poruszanie się jest dosyć trudne i z pewnością bardzo powolne… jednak nie jest to wielki problem, gdyż i tak zatrzymujemy się prawie przy każdym straganie na dłużej.
1591.JPG 1616.JPG 1598.JPG 1605.JPG
Można rzec, że Walking Street stanowi niejako wizytówkę sztuki i rzemiosła Tajów z tej części kraju. Wielu sprzedawców tworzy swoje dzieła właśnie tu na miejscu i od razu je sprzedaje, a jakość wyrobów jest naprawdę bardzo dobra. Można kupić tu wyroby z przeróżnych materiałów, takich jak jedwab, papier, tkaniny, drewno, metal, szkło i ceramikę. Znajdujemy tu także sprzedawców handlujących butami, biżuterią, pamiątkami oraz ubraniami. To tutaj kupuję moje pierwsze pumpiaste spodnie oraz pamiątkową koszulkę z Chiang Mai. Trzeba się oczywiście targować. Na początku za spodnie pani Tajka życzy sobie 199 THB, jednak po kilkuminutowych negocjacjach udaje mi się zbić cenę na 150 THB. Koszulka natomiast kosztuje na początku 150 THB, a kupuję ją za 140 THB. Muszę przyznać, że materiał jest naprawdę porządny.
1624.JPG 1625.JPG 1594.JPG 1595.JPG
Walking Street naprawdę ożywa po zmroku, kiedy to wspomniani już uliczni artyści, muzycy, lalkarze, tancerze oraz tajskie zespoły zaczynają prezentować swoją sztukę. Robi się naprawdę gwarno, a cały targ zamienia się w jedno wielkie tajskie przedstawienie. A jeśli komuś znudzi się oglądanie straganów lub nogi po prostu rozbolą, może zafundować sobie masaż stóp w tuż przy ulicy rozłożonym gabinecie masażu. Cena 150 TBH za godzinę.
1601.JPG 1592.JPG 1614.JPG

Oczywiście na takim targu nie może zabraknąć pysznego tajskiego jedzenia. Wybór jest jak zawsze ogromny, od smacznych owoców, przez tradycyjne pad thai po prażone owady i tego typu przysmaki. Wszystko świeże pachnące i przyrządzane na miejscu.

1612.JPG 1611.JPG 1619.JPG 1620.JPG 1626.JPG 1628.JPG 1630.JPG 1629.JPG

Przy ulicy znajduje się także wiele restauracji, kawiarni i barów, gdzie na chwilę można odpocząć od porywającego tłumu zakupowiczów. I tak właśnie robimy W zasadzie rozdzielamy się na dwie grupy, jedna idzie eksplorować dalszą część targu, druga udaje się na kolację i zasłużoną chwilę wytchnienia. Muszę przyznać, że ceny w restauracjach są nieco wyższe od tych, które znamy z lokalnych knajpek. Moje pad thai z krewetkami kosztuje 80 THB, co i tak na nasz polskie realia jest bardzo tanio. Za piwo natomiast trzeba zapłacić 70 THB. Jak się potem okazuje, lokalne knajpki też można tu znaleźć.
1631.JPG

Po godzinie spotykamy się z resztą ekipy w umówionym miejscu i kierujemy się w kierunku naszej kwaterki. Po drodze trafiamy jeszcze do pewnego baru, gdzie odbywa się karaoke. Przy piwku dajemy się porwać dźwiękom rockowych kawałków.
1644.JPG
I jeszcze kilka zdjęć wieczornego Chiang Mai…
1639.JPG 1635.JPG 1585.JPG

Przydatne informacje:
Bilet z dworca w Chiang Mai do hostelu – 30 THB
Pokój dwuosobowy z łazienką – 600 THB (cena za noc)
Spodnie pumpy – 150 THB
Koszulka (t-shirt) – 140 THB
Pad thai z krewetkami w restauracji – 80 THB
Piwo w restauracji – 70 THB

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *