Jak wygląda życie w Ghanie
Ghana,  Wywiady

Moja Ghana. Wywiad z Panem Zbigniewem Szymańskim.

Można rzec, że życie Pana Zbigniewa nie oszczędzało. Przed osiedleniem się w Ghanie zwiedził łandy kawałek świata, całą Europę, Amerykę Połduniową, kraje arabskie oraz trochę Azji. Dziwnym trafem na życie wybrał kraj afrykański. Pan Zbigniew jest także w trakcie pisania książki. Mam nadzieję, że niebawem ją skończy i będziemy mogli przeczytać o jego przygodach. Dziś zapraszam Was na wywiad o Ghanie, jego nowym miejscu na ziemi.

[Cel] Od półtora roku mieszka Pan w Afryce a konkretnie w Ghanie. Obecnie ma Pan status rezydenta i postanowił Pan na stałe osiedlić się w tym kraju. Muszę zacząć od pierwszego pytania, które ciśnie mi się na usta. Jak to się stało, że trafił Pan do Ghany i skąd decyzja o pozostaniu w tym kraju?

[Pan Zbigniew] Może kilka słów o sobie. Jestem byłym żołnierzem zawodowym na wcześniejszej emeryturze. W latach siedemdziesiątych postanowiłem odejść z armii i sprawdzić czy jestem jeszcze coś wart, czy poza trzaskaniem obcasami jeszcze coś potrafię. Po 17 latach odszedłem z wojska i otworzyłem działalność gospodarczą. Początkowo było bardzo trudno. Była to firma ochroniarska. W początkowym okresie pracownikom na posterunkach jako książki meldunków kupowałem zeszyty 16 kartkowe i ołówek. Sam na wszelkie kontrole poruszałem się komunikacją miejską. Z czasem firma zaczęła coraz szybciej się rozwijać. W pewnym momencie zatrudnialiśmy już 1600 osób.  Koniec był smutny. Zostałem oszukany przez wspólniczkę, własną żonę. I pomimo, że prywatnie wszyscy przyznawali mi rację to polskie prawo bardziej chroni oszustów i złodziei niż ludzi pokrzywdzonych. Większość spraw przegrałem i wylądowałem w schronisku dla bezdomnych, a następnie w szpitalu psychiatrycznym.  Musiało minąć długich pięć lat zanim się pozbierałem. Wtedy też postanowiłem, że dalej w takim kraju żyć nie chcę. Rozważałem różne możliwości i różne kraje. Całkiem przypadkowo a może właśnie nie przypadkowo spotkałem kolegę, z którym od wielu lat nie miałem kontaktu. Dowiedziałem się, że prowadzi  biznes w Ghanie. I mimo jego negatywnych opowiadań postanowiłem zobaczyć to wszystko na własne oczy. W tydzień po przylocie stwierdziłem, że zostaję, pomimo dużych zastrzeżeń spodobało mi się. I tak minęło już półtora roku, a mi dalej się tu podoba.

[Cel] Myślę, że większość z nas  o Ghanie wie niewiele, oprócz tego, że to kraj afrykański. Jaka jest zatem Ghana i co ma do zaoferowania dla przyjezdnych?

[Pan Zbigniew] Duża większość naszego społeczeństwa nie wie dosłownie niczego. Afrykę postrzegamy poprzez pryzmat Egiptu, Tunezji, Maroka, Kenii, RPA, bo to był kiedyś kraj białych i to wszystko. Afryka to ogromny kontynent. To nasza kolebka. To właśnie stąd wyszliśmy, ale o tym zapomnieliśmy lub po prostu nie chcemy pamiętać. Widzimy tylko biedę, wojny, słonie i żyrafy.   A tutaj żyją normalni ludzie. Ghana w chwili obecnej nie może się równać z krajami wcześniej wymienionymi. Nie jest krajem typowo turystycznym, ale może właśnie to jest jej przewagą. Tutaj nie spotkamy dziesiątek autokarów z których wysypują się tabuny turystów i na wyścigi zwiedzają zabytki. Tutaj panuje cisza i spokój. W ciszy i spokoju możemy przyjrzeć się codziennemu życiu ghanijskiej wioski, uczestniczyć w połowie ryb zarówno na wodzie, jak i na plaży. Nie zapominajmy o sportach wodnych na wysokich falach i przepięknych plażach.

Tutaj można także zwiedzić  dawne twierdze rozsiane wzdłuż całego wybrzeża, zbudowane przez Anglików, Hiszpanów, Niemców czy Portugalczyków. A czy ktoś wie, że polska obecność w tym kraju  została zaznaczona już  1 stycznia 1683roku? Dowódcą  jednej z twierdz był Polak, major Otto von der Groeben, mieszkaniec Kwidzyna. Twierdza znajduje się w miejscowości Prince’s Town.

Ghana oferuje ponadto  piękne parki narodowe: Park Narodowy Bobiki koło Kumasi,  Park Narodowy Mole czy Park Narodowy Kakum oraz jezioro Volta, największy sztuczny zbiornik świata, na którym można uprawiać sporty wodne. Należy też pamiętać o festynach, których w Ghanie jest dużo, a są związane ze świętami poszczególnych plemion. Dla nas Europejczyków są to bardzo widowiskowe przedstawienia i nie organizowane pod turystę, więc nie sztuczne, ale absolutnie naturalne. Odwiedzając Ghanę nie wolno zapomnieć o wodospadzie Wli Watersfalls.

DSC_0045.JPG

Na dole w siwej koszuli to wódz wioski i głowa klanu. Jego kolana są twarde i nieco jaśniejsze, jest inwalidą i porusza się tylko na kolanach. Jest przesympatycznym cżłowiekiem, tak go niestety życie skrzywdziło. Mężczyzna obok z laseczką to jego brat, drugi najstarszy w rodzie. Pan z kopertą to geodeta, który załatwiał wszystkie sprawy formalne. W białej koszulce z okularami przeciwsłonecznymi na głowie to właśnie Pan Zbigniew. Obok to koleżanka Polka, a w czarnej koszulce kolega, które tak bardzo odradzał Panu Zbigniewowi Ghanę. On, gdy przyjeżdza do Ghany, po tygodniu jest już chory psychicznie i musi stamtąd wyjeżdżać. Jest tam od 3 lat, prowadzi interesy. Po jego lewej stronie stoi syn szefa klanu. Ta biała karteczka to dokument zakupu ziemi z trzema niebieskimi pieczątkami, a są to odciski kciuków. Nie wszyscy potrafią się podpisać, więc stawiają zostawiają po prostu odciski palca, a ów geodeta to osoba urzędowa, potwierdzająca autentyczność podpisu.

DSC_0005.JPG

 

[Cel] Jaki ustrój panuje w Ghanie?

[Pan Zbigniew] Oficjalnie jest to republika konstytucyjna z Prezydentem  posiadającym władzę wykonawczą na czele. Osobiście śmieję się, że jest to pełna demokracja pod kontrolą policji i wojska. I tak powinno pozostać. Demokracja europejska lub amerykańska  nie przystaje do tego kontynentu i mamy przykłady jak się to kończy. Natomiast Ghana jest spokojna i cały czas może powoli , ale się rozwija.

[Cel] Gdzie konkretnie w Ghanie Pan mieszka i czym Pan się tam zajmuje?

[Pan Zbigniew] Obecnie Winneba  Junction  ale docelowo będziemy mieszkać w Mankoadze nad  samym oceanem. Kupiłem tam działkę i będę stawiał dom. Co do mojego zajęcia to długi temat, ale krótko mówiąc, początkowo pracowałem w kopalniach złota, wybudowałem most w buszu z którego korzystają okoliczne wioski, dwa przepusty drogowe, a obecnie buduję SPOT i dyskotekę z klubem nocnym. Wraz z przyjaciółmi z USA rozpoczęliśmy właśnie budowę FAN PARKU, dużego ośrodka rekreacyjnego koło miejscowości Kasua. W kolejce czeka kolejny Fan Park i na koniec mój własny ośrodek wypoczynkowy w Mankoadze złożony z 20 domków oraz zapleczem gastronomicznym.

[Cel] Czy łatwo jest tam otworzyć swoją własną działalność?

[Pan Zbigniew] O zapewniam, że na pewno łatwiej niż w Polsce. I to pomimo ,,jednego okienka”. Jak rejestrowałem swoją działalność,  miałem pecha, bo akurat zepsuł się system komputerowy. Powiedziano mi, że jak wszystko będzie OK, to mnie powiadomią. Oczywiście byłem wściekły, że jeszcze raz będę musiał jechać do urzędu, a w powiadomienie nie wierzyłem. Jaki urzędnik w Polsce powiadamia petenta? Najwyżej za dwa tygodnie dostałbym oficjalne pismo. Jakież było moje zdumienie gdy o północy dostaję sms z informacją, że przepraszają za kłopot, system działa i dokumenty czekają do odbioru. Oczywiście nie wszystko w urzędach jest takie piękne, ale tutaj szanuje się każdego, kto zakłada firmę.

[Cel] Jak duże jest łapówkarstwo, czy ten problem istnieje?

[Pan Zbigniew] To zależy kto na to pytanie odpowiada. Lokals powie, że nie ma. Ja jako biały odpowiem, że jest. Dlaczego się różnimy w odpowiedziach? A dlatego, że inaczej postrzegamy rzeczywistość. Dla nas każde danie pieniędzy osobie urzędowej jest łapówką, dla nich absolutnie nie. U nas urzędnik daje do zrozumienia, że jak się da, to się zrobi, tam jest to nie do pomyślenia. On dobrze wie, że jak szybko i sprawnie załatwi sprawę, to otrzyma gratyfikację od zadowolonego petenta. Nikt nikomu nie przekazuje łapówki pod przysłowiowym stołem. Po prostu  jeśli stwierdzam, że sprawa została załatwiona szybko i sprawnie, kładę oficjalnie na biurko pieniądze, dziękuję i wychodzę. Oczywiście są też  tacy, co starają się zmusić do zapłacenia  za coś lub dla czegoś, ale tych się po prostu wygania. Opowiem jedno zdarzenie. Dostałem informację ,że jeden urzędnik bardzo prosi o spotkanie i chce przyjechać do mnie do domu. A chodziło o ziemię, którą kupiłem. Proszę bardzo wyznaczam dzień i godzinę. Wchodzi pan w średnim wieku i po wymianie grzecznościowych ukłonów wręcza mi kopertę. Zdumiony pytam o co chodzi. Wyjaśniono mi, że poświęcam swój prywatny czas, aby on mógł załatwić swoją sprawę. A koperta to prezent z szacunku do osoby starszej, która traci czas dla niego. Mam swoje lata, choć na tyle nie wyglądam, ale dla niego jestem już osobą starszą  i szacunek niejako jest mi przypisany z urzędu. Ot i Ghana.

DSC_0007.JPG DSC_0008.JPG DSC_0012.JPG

 

[Cel] Czy drogie jest życie w Ghanie w porównaniu do Polski? Jakie są koszty utrzymania?

[Pan Zbigniew] Proszę pamiętać, że mówimy tutaj o dwóch kosztach. Pierwszy to koszt lokalna, drugi to koszt białego. Zawsze koszty utrzymania białego w Afryce są większe. Chociażby z tego względu, że nie wszystkie posiłki miejscowe jesteśmy w stanie spożyć, a jeśli już możemy to osobiście nie radzę. Produkty, do których jesteśmy przyzwyczajeni dla miejscowych są egzotyczne, a więc trudno dostępne. Dla przykładu podam, że gospodarstwo domowe składające się z czterech osób dorosłych jedzące mniej więcej po europejsku  musi wydać około 2.000 Ghc (1.860 zł). Czy to dużo czy mało, każdy musi ocenić sam. Aby ocenić czy życie jest drogie należałoby zbudować koszyki i porównać  wynagrodzenia.

[Cel] Jacy są lokalsi i jak przyjęli „białego” na swoim terenie?

[Pan Zbigniew] Lokalsi – ludzie uśmiechnięci, mili, otwarci. Urzeka w tych ludziach zadowolenie z życia, choć łatwo nie mają, nie narzekają. Starają się po prostu szczęśliwie żyć. Biały człowiek jest przyjmowany bardzo ciepło. Bardzo nie lubię stać na chodniku i czekać, bo człowiek non stop tylko odpowiada dzień dobry, dzień dobry pani, dzień dobry panu i tak przez cały czas. To trochę męczy. Przyzwyczaiłem się już do krzyków dzieci ,,obroni, obroni’’(biały człowiek), dla mnie jest to sympatyczne. Odpowiadam „obibini , obibini” (czarny człowiek) i wszyscy są zadowoleni. Ale żeby nie było tak pięknie należy bardzo uważać na zawieranie bliższych znajomości. Biały człowiek jest postrzegany jako ten, co forsy ma jak zima lodu. W Europie jak tylko spojrzy w niebo, Pan Bóg momentalnie zsyła mu worki pieniędzy, więc  jeśli mamy nowego białego przyjaciela a wręcz brata, to należy go troszeczkę oskubać. Nie znam białego, który by nie dał się złapać na ten haczyk. W Winnebie mieszka nas obecnie troje białych. Żona byłego mera Rosjanka, Rosjanin,  który mieszka tu już 12 lat i ja od półtora roku. Kolega tylko przebywa tutaj czasowo, większość czasu spędza w Polsce.

[Cel] Czy oprócz Pana mieszkają tam jeszcze jacyś obcokrajowcy?

[Pan Zbigniew] Jak już wspomniałem w naszym miasteczku mieszka nas jedynie trójka, choć za chwilę sprowadzi się do nas jeszcze jeden Polak z żoną i dzieckiem. Jest to kolega, który kupił działkę obok mojej w Mankoadze i w styczniu rozpoczyna budowę domu. Oczywiście widujemy białych. W okolicy pracuje duża grupa wolontariuszy i w chwilach wolnych przyjeżdżają na targ czy plażę. Jest to głównie młodzież z Anglii i Niemiec.

DSC_0014.JPG DSC_0025.JPG DSC_0075.JPG

 

[Cel] Czym zajmuje się miejscowa ludność, z czego żyje?

[Pan Zbigniew] Patrząc z boku początkowo człowiek ma wrażenie, że ci ludzie zajmują się wyłącznie handlem, ale to tylko wrażenie. Miejscowi w dużej części to rolnicy i rybacy. Sporo jest garncarzy, dlatego też Winneba jest nazywana centrum garncarskim kraju, choć osobiście uważam to za lekką przesadę. Sporą grupę stanowią pracownicy Uniwersytetu Edukacji . Rzemieślnicy i pracownicy wszelkich usług dla ludności. Trzeba  pamiętać, że jest też spora grupa bezrobotnych.

[Cel] Obrazki, jakie przekazują nam media o Afryce, pokazują ogromną biedę. Czy tak właśnie tam jest?

[Pan Zbigniew] I tak i nie. W Ghanie, jak nigdzie w Europie, można zobaczyć przepaści jakie dzielą biednych i bogatych. Klasa średnia jest dopiero w stadium rozwoju, ale trzeba przyznać, że bardzo szybko się rozwija. Przypuszczam, że w przeciągu 10 do 15 lat te proporcje zostaną odwrócone. Największym problemem tego kraju jest edukacja, a konkretnie to bardzo niski jej poziom. Edukacja rozpoczyna się od trzeciego roku życia i jest w całości płatna, chociaż z drugiej strony państwo nakłada obowiązek posyłania dzieci do szkoły. Ale jak posłać dziecko do szkoły skoro rodzice nie mają pracy i nie mają na bieżące życie? Więc przepis prawny pozostaje martwy. Ten, kto został wykształcony lub ma głowę na karku i nie boi się pracy naprawdę bardzo szybko się wybije. Tutaj można zobaczyć skrajną nędzę o jakiej nawet nie mamy pojęcia, ale można zobaczyć bogactwo, o którym nie jeden Polak może jedynie śnić , choć też ciężko pracuje. Bieda jest medialna, chwyta za serca widzów, a kto chce oglądać program o Afrykańczykach, którzy się dorobili? Większość zasiądzie przed TV, aby obejrzeć program o biedzie, o biedzie większej od tej, która ich dotyka. I troszeczkę im współczuje. Jak dobrze się wtedy czujemy.

DSC_0037.JPG DSC_0052.JPG DSC_0170.JPG

 

[Cel] Jaka religia dominuje w Ghanie?

[Pan Zbigniew] Państwo jest wielowyznaniowe. Obok siebie funkcjonują różne kościoły i różne wyznania. Religia jest zupełnie oddzielona od państwa. Szacuje się, że chrześcijan jest około 30%, muzułmanów 28%, a wyznawców religii tradycyjnych 30%, pozostała część to inni wyznawcy. Na szczególną uwagę zasługuje fakt pokojowego współistnienia obok siebie tak różnorodnych wyznań. Obok własnego domu w promieniu 200 – 300 metrów mam trzy różne kościoły i meczet. Wszyscy po mszach razem wędrują do swoich domów. I nikomu nie przychodzi do głowy myśl, że ten drugi wierzy w innego Boga.

[Cel] Wiem, że na wiosnę ma pan w planach ślub z miejscową kobietą. Jak się poznaliście?

[Pan Zbigniew] O to długa, bo pięćset czterdziestosiedmiodniowa historia . Amoah poznałem w tydzień po przylocie do Ghany, pracowała u Rosjanina. Często się widywaliśmy. Chodziliśmy na plaże, do dyskotek,i ale żadne z nas nie odważyło się na ten pierwszy konkretniejszy krok. Dwa miesiące  temu żona mojego kolegi w zasadzie podjęła decyzje za nas pytając tylko o nasze zgody. I tak zaczął się długi proces pozyskiwania zgody członków rodu na nasz ślub. Pierwsze rozmowy z najmłodszymi siostrami Amoah odbyła sama i uzyskała zgodę, choć z wielkimi oporami. Kolejne spotkanie było już z moim udziałem, z tym że Amoah jedynie uczestniczyła w spotkaniu. Nie wolno było jej się pod żadnym pozorem odzywać. W spotkaniu uczestniczył najstarszy brat i wujek jako reprezentant rodziców. Spotkanie trwało około godziny i było bardzo pouczające. Czułem się jak na obronie pracy magisterskiej. Ale w końcu usłyszeliśmy WELCOME. Pozostała jeszcze rozmowa z rodzicami, ale ta, co już wiedziałem jest bardziej towarzyska i kurtuazyjna. Po pozytywnej decyzji najstarszego brata i wujka rodzice zazwyczaj niczego nie kwestionują. Na spotkanie z rodzicami musiałem kupić dla przyszłego teścia Whisky, Sznaps oraz przygotować kopertę z zawartością 50Ghc (równowartość około 48 złotych). Jak na białego to przyzna Pani, że niezbyt duży wydatek za piękną żonę?:) Ale tu nie chodzi o pieniądze,Ghańczycy wręcz z lubością celebrują  wszelką tradycję. Spotkanie odbyło się naprawdę w atmosferze wzajemnej sympatii.

[Cel] Czy będzie to ślub afrykański według tradycji tego kraju?

[Pan Zbigniew] Dla Ghańczyków ślub kościelny czy ślub cywilny przed sędzią jest równoznaczny. Młodzi sami ustalają jaki chcą mieć ślub. Nie wyobrażam sobie siebie, który siedzi w kościele na własnym ślubie przez sześć godzin, a tyle trwa msza weselna. Na ślub z Polski przyleci kilkoro moich przyjaciół i dla nich pierwsza godzina była by interesująca, ale dalsze to już mordęga. Tradycyjnie dziewczyna do dnia ślubu przynależy do swojego kościoła, ale już dzień po ślubie przynależy do kościoła męża. Sam ślub ma się odbyć w tradycji afrykańskiej, choć będą elementy europejskie. Ojciec żony jest Cifem i tutaj nie mam zbytniego wyboru. Zamieszkałem w ich kraju, za żonę biorę miejscową, więc musze się podporządkować z całym szacunkiem ich tradycji. Wie Pani kiedy zdobyłem największe plusy u przyszłego teścia? Było to jeszcze przed pierwszą oficjalną rozmową. Wtedy,  gdy odmówiłem spotkania z nim. W miejscowej tradycji jest niedopuszczalne, aby przychodzić do rodziców narzeczonej w krótkich spodenkach. Tak się złożyło, że pewnego dnia pojechałem po Amoah do domu jej rodziców prosto z plaży. Jej ojciec widząc mnie zaprosił do środka, a ja odmówiłem. Wiedziałem, że mi białemu to przejdzie na sucho, ale jak tradycja to tradycja, nie mam zamiaru wykorzystywać faktu, że jestem białym człowiekiem i mi wolno wszystko. Oczywiście o plusach dowiedziałem się dużo później.

[Cel] Co to oznacza, że Pana przyszły teść jest Cifem? Czy to jakaś ważna fukcja?

[Pan Zbigniew] Tam jest struktura plemienna, bo trzeba pamiętać, że Ghana ma dwa systemy prawne, jeden to system plemienny i to mi się bardzo podoba, a na system plemienny państwo nałożyło system prawny. Najważniejsze jest prawo plemienne. Nie zdarzyło się chyba, ja nie słyszałem, żeby sąd uchylił decyzję Cifa lub króla plemienia. To jest praktycznie niemożliwe. Dlatego że po pierwsze, król plemienia jest jednocześnie z urzędu członkiem parlamentu. Te trzy, cztery największe plemiona mają swoich królów w parlamencie jako swoich przedstawicieli. Druga sprawa to Cifowie czy królowie są od rozstrzygania sporów powszechnych na tym najniższym poziomie. Każdy z nich stara się wydać naprawdę rozsądny oraz sprawiedliwy wyrok. Oczywiście ja miałem przypadek, że wódz wioski wydał taką, a nie inną decyzję, zaczęły się czary, czarownik odczynił swoje i przestali nam ludzie na kopalnię przychodzić. Biały ichnie czary ma w nosie, ale moi ludzie nie mają i niestety nie pojawiali się w pracy. My na początku nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Później się dowiedzieliśmy i pojechaliśmy na skargę do króla. Król przyjechał, wezwał wodza, wezwał czarownika, wysłuchał jednej strony, wysłuchał drugiej i posypały się kary. Wódz wioski został zdjęty ze stanowiska, a czarownik wygnany. Praktycznie nie ma od tego odwołania, bo jeśli pójdą do sądu, to sąd i tak to podtrzyma. Przecież oni nam utrudniali pracę, zablokowali kopalnię na tydzień tylko dlatego, że nie chcieliśmy zapłacić dodatkowej łapówki. Mój przyszły teść jest Cifem regionalnym. W plemieniu jest król, ma on odpowiednią ilość swoich cifów, którzy zarządzają swoim terytorium i później są jeszcze wodzowie wiosek. To jest ten najniższy szczebel. Teść jest właśnie Cifem regionalnym, który ma kilka miejscowości i za nie odpowiada.

DSC_0093.JPG DSC_0121.JPG DSC_0127.JPG DSC_0155.JPG DSC_0221.JPG

 

[Cel] Jak to jest z chorobami tropikalnymi? Jakie występują w Ghanie? Czy zachorowalność jest naprawdę duża? W jaki sposób Pan się zabezpiecza? Stosuje Pan jakąś profilaktykę?

Ghana leży w pasie równikowym i jak wszędzie wzdłuż całego pasa istnieje zagrożenie chorobami kompletnie nieznanymi w Europie. Oczywiście wyjeżdżając do Ghany zrobiłem wszystkie wymagane szczepienia. Proszę pamiętać, że po przylocie do Ghany na lotnisku wszystkim sprawdzają paszporty i nasze żółte książeczki Sanepidu. W Ghanie jest to poza wszelką dyskusją. Przed wylotem należy udać się do Sanepidu w celu dokonania odpowiednich szczepień, podając kraj docelowy będą tam wiedzieć, jakie szczepienia są wymagane. Osobiście wykonałem na żółtą gorączkę, wirusowe zapalenie wątroby typ A i B, dur brzuszny oraz tężec. To ostatnie szczepienie jest bardzo ważne dla osób, które zamierzają pracować lub wykonywać jakiekolwiek czynności poza zwiedzaniem i odpoczynkiem. Co do malarii, to nigdy nie brałem Malarone, jak jest to zalecane turystom.  Poza stosowaniem typowej profilaktyki takiej jak: repelenty, moskitiera , siatki w oknach czy długi rękaw po zmroku, na co dzień nic nie stosuję. Jak nauczyli mnie biali, którzy przebywają już tu dłużej jest jedna zasada. ZAWSZE należy mieć przy sobie lek przeciwmalaryczny LUMARTEN lub o podobnym składzie chemicznym. Ten jest akurat produkowany w Indiach, ale są na miejscu także produkcji chińskiej i angielskiej. Zasada brania: zaczynają boleć stawy, żołądek, głowa, nie czekamy, bierzemy tabletki. Nie zastanawiamy się co nam jest. Może zatrucie , może reumatyzm. Po prostu bierzemy. Jeśli po trzech dniach nie przechodzi, udajemy się do lekarza, ale gwarantuję, że to działa. Tę metodę spokojnie od co najmniej półtora roku stosuje pięć osób białych z mojego najbliższego grona całkowicie skutecznie. Metoda potwierdzona badaniami medycznymi na mojej osobie. Należy pamiętać, że wraz z opuszczeniem Ghany nie wyrzucamy tabletek. Już w Polsce może się ujawnić malaria, a tutaj lek ten jest absolutnie niedostępny. Pyta Pani czy zachorowalność jest duża. Tak, praktycznie połowa społeczeństwa jest zarażona. Jednak wiedza na temat malarii wśród lokalsów jest też bardzo mała. Tutaj ponownie kłania się system edukacji. W Polsce panuje grypa, tam malaria. My wiemy jak się zabezpieczać, że trzeba iść do lekarza. Oni natomiast nie, a choroba jest o wiele groźniejsza. Nie należę do wariatów, a są tereny w Ghanie, na które nigdy nie pojadę, bo byłoby to proszenie się o śmierć. Wystarczy, że Kinga Choszcz  przed laty zaryzykowała i zmarła. Tam też mieszkają ludzie  ze świadomością jaką mają, więc zachorowalność i śmiertelność jest duża.

DSC_0038.JPG DSC_0040.JPG DSC_0049.JPG DSC_0051.JPG

 

[Cel] Jaka jest pogoda w Ghanie, jaki klimat? Kiedy jest najlepszy okres na przyjazd?

[Pan Zbigniew] Ghana leży w strefie podrównikowej wilgotnej na południu kraju i nad Zatoką Gwinejską oraz strefie klimatu suchego na północy. Temperatury na południu wahają się w granicach od 23 do 30 stopni, na północy będącej pod wpływem Sahary temperatury dochodzą nawet do 40 paru stopni. Na południu mamy dwie pory suche i dwie deszczowe. Z tym, że nawet w porze deszczowej deszczu może być bardzo mało. Na północy występuje tylko jedna pora deszczowa. Klimat i tutaj powoli się zmienia. W związku z tym nie ma takiego okresu, w którym bym odradzał przylot. Na pewno w porze deszczowej będzie więcej dni pochmurnych, więc jeśli ktoś nastawia się wyłącznie na wylegiwanie się na plaży to proponuję porę suchą, a trwa ona od lipca do sierpnia oraz od grudnia do lutego.

[Cel] Jak najłatwiej i najtaniej dolecieć z Polski do Ghany? Ile trwa taka podróż?

My z Wrocławia jeździmy do Berlin i stamtąd Turkish Airlines przez Stambuł lecimy do Akry. Tojest praktycznie najtańszy lot. Oczywiście są także loty bezpośrednie, ale te już są stosunkowo drogie. Jeśli bilet kupuje się troszeczkę wcześniej, na miesiąc, półtora wcześniej, to nawet za 2500 zł można w dwie strony lecieć. Lotnisko w Stambule jest bardzo przyjemne, bardzo dobre dla kogoś, kto leci pierwszy raz, bo to wszystko zamyka się jednym korytarzem. Oznakowane jest bardzo dobrze. Na drugi lot czeka się przeważnie godzinę, do dwóch. Z Berlin lot trwa dwie godziny i potem 6 godzin do Akry. Ghana nie jest jeszcze typowo turystycznym krajem, ruch turystyczny jest stosunkowo mały, więc mamy loty czarterowe, które są stosunkowo drogie.

[Cel] Czy Ghana ma potencjał turystyczny? Na razie, tak mi się wydaje, nie jest to kraj zbyt często wybierany na spędzenie urlopu czy wakacji…

[Pan Zbigniew] Potencjał Ghana ma bardzo duży, inną sprawą jest, czy ten potencjał zostanie odpowiednio wykorzystany. Nie jest tak, że turystów nie ma, ale jest to bardziej turystyka indywidualna. W chwili obecnej jest dość duża liczba tanich hoteli we wszystkich większych miejscowościach. Oczywiście standard afrykański, ale proszę mi wierzyć, spokojnie można z nich korzystać. W największych miastach już są, a kolejne budują się hotele należące do światowych sieci hotelarskich. Wzdłuż całego wybrzeża powstają jak grzyby po deszczu nowe hoteliki, ośrodki należące do Europejczyków, więc o dość wysokim standardzie. Obok mnie hotel z 20 pokojami buduje Hiszpan. Noc w pokoju będzie kosztować około 150 USD. Trzy kilometry od nas małżeństwo niemieckie prowadzi hotel, cena za noc to 200USD . Miejsc wolnych w weekendy brak. Plaże są bardzo piękne, trochę brudne, ale z tym można sobie poradzić  Tutaj ponownie kłania się system edukacji. Największym problemem jest transport. Jeśli państwo rozwiąże ten problem  i postawi na odpowiednią reklamę, to Ghana stanie się bardzo szybko krajem turystycznym.

[Cel] Właśnie, jak wygląda tam komunikacja publiczna? Czym można się przemieszczać po kraju?

Z przemieszczaniem się nie ma żadnego problemu. W każdą dziurę można się praktycznie dostać transportem prywatnym. Tam są tzw. busiki tro tro, do tego w głębi lądu mamy pickupy oraz ciężarówki, które służą za transport publiczny. To kursuje na określonych trasach cały czas, mają swoje dworce tro tro, także w każdym mieście można podejść, dworce są bardzo dobrze widoczne, pełno przy nich samochodów. Trzeba tylko zapytać gdzie i kiedy, oni z reguły są bardzo sympatyczni dla białych, więc od razu pokazują, skąd odjeżdża pierwszy bus. Bardzo pilnują kolejki. Trzeba uważać, by nie wsiąść do kolejnego, bo wtedy można czekać i 3-4 godziny do odjazdu. Należy zwrócić uwagę, który zaparkowany jest najbliżej wyjazdu i wtedy wsiadać. Teoretycznie bus odjeżdża wtedy, gdy się zapełni, ale to już się bardzo zmienia, bo oni wiedzą, że jak pojadą z jednym miejscem wolnym, np. z Akry do Winneby, to wezmą klientów w mieście docelowym i z nimi wrócą, więc i tak zarobią. Natomiast w małych miejscowościach cżęsto jest tak, że jednak się czeka aż się klientela zbierze, choć niekoniecznie do zapełnienia. Czasem wystarczy 3/4 i bus rusza, reszta miejsc może zapłenić się po drodze. Przystanek jest tam, gdzie jest klient. Cena za bilet zarówno dla białego, jak i miejscowego jest taka sama, jest jedna taryfa dla wszystkich. Podróż busikiem tro tro może dostarczyć wielu wrażeń, oni tam zabierają wszystkich i wszystko. Kiedyś np. jechałem z kobietą, która wiozła ryby na targ, capiło okrutnie, cała podróż spędziłem z głową w oknie, ale to jest właśnie koloryt tego kraju. Tro tro jest bardzo tanie, np. bilet na trasie 80 km kosztuje około 4,80 zł. Są autobusy podmiejskie, które jeżdżą do większych miast, one kosztują już troszkę więcej. Są także autobusy VIP, dalekobieżne linie, w bardzo dobrym standardzie. Np. Akra – Cape Coast, zatrzymuje się tylko w większych miejscowościach i te są jeszcze droższe, jest to kwestia 15, 20, 30 złotych, więc dla nas ciągle jest tanio.

DSC_0055.JPG DSC_0058.JPG DSC_0068.JPG DSC_0061.JPG

 

[Cel] Jak jest bezpieczeństwem? Czy można tam czuć się bezpiecznie?

[Pan Zbigniew] We wszystkich przewodnikach i informacjach dostępnych można wyczytać, że kraj stabilny politycznie, bezpieczny. I tak jest w rzeczywistości. Oczywiście nie możemy zapominać, że tak jak na całym świecie, tak i tu istnieje przestępczość. Szczególną uwagę należy zwrócić na kradzieże kieszonkowe w dużych miastach. A jeśli chodzi o poczucie bezpieczeństwa, to czuję się zupełnie bezpieczny. Białe kobiety muszą być przygotowane na  składane oferty małżeńskie. W naszym odczuciu jest to robione dość bezceremonialnie, nawet wręcz bezczelnie. Niemniej delikwenta składającego taką ofertę można bardzo szybko się pozbyć. Jeszcze nie są tacy natarczywi jak na przykład Egipcjanie. Po krótkim pobycie tutaj staje się to nawet zabawne.

[Cel] Wiem, że w Agbogbloshie w Ghanie znajduje się „digital dumping ground”, czyli wysypisko elektronicznych śmieci, uznane za jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na Ziemi. Czy to daleko od miejsca, w którym Pan mieszka? Nie przeraża Pana ten fakt?

[Pan Zbigniew] Sodoma i Gomora tak lokalsi nazywają to miejsce. Warunki życia na tym obszarze stolicy są wręcz niewyobrażalne. Tylko raz za dnia oczywiście miałem okazję być tam i nigdy już na pewno tam nie będę. Jest to przykre, ale taki jest świat. Wykorzystuje się biedny afrykański kraj, aby mu wrzucić najniebezpieczniejsze odpady. Głównymi dostawcami tego niebezpiecznego ładunku są Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Niemcy, Szwajcaria, Holandia i Korea. Tam możemy spotkać wszystkie światowe marki sprzętu elektronicznego. Od mojego miejsca zamieszkania do AGBOGBLOSHIE jest w prostej linii około 60 km. Czy mnie przeraża – nie bo gdzie jest zupełnie bezpiecznie? Jedno jest pewne, tego dystansu nie mam zamiaru zmniejszać.

[Cel] Ghana to podobno bardzo brudny i zanieczyszczony kraj, miejscowa ludność kompletnie nie dba o to, gdzie wyrzuca śmieci i inne odpady. Czy rzeczywiście tak jest?

[Pan Zbigniew] Tak, to prawda. Jak w większości krajów afrykańskich, tak i tu to co nie potrzebne po prostu rzuca się pod nogi, albo kawałek dalej od swojego podwórka. Ponownie jak mantrę powtórzę, że kłania się edukacja. Proszę sobie wyobrazić, że dla Ghańczyka człowiek załatwiający swoją potrzebę jest niewidzialny dla innych. Jeszcze stosunkowo niedawno można było zobaczyć kobietę stojącą w środku miasta rozkrokiem i sikającą. Jeszcze dziś można taki obrazek zaobserwować, choć już bardzo rzadko. Państwo zaczęło prowadzić kampanię uświadamiającą i poskutkowało. Teraz przygotowują się do następnego kroku. Uświadomić mężczyzn, a z tym będzie większy problem, bo są bardzie odporni na wiedzę. Podobnie jest z woreczkami foliowymi, w których sprzedaje się wszystko począwszy od towarów sklepów spożywczych, a kończąc na posiłkach w barach. Jednak powoli, powoli mam nadzieję że i to się zmieni.

DSC_0035.JPG DSC_0062.JPG DSC_0073.JPG DSC_0218.JPG

 

[Cel] W jaki sposób zachęciłby Pan czytelników do odwiedzania Ghany?

[Pan Zbigniew] Dość trudne pytanie. Zdaję sobie sprawę z faktu, że Ghanijczycy wyzwalają skrajne emocje. Od nienawiści po pełne zadowolenie. To, co mi się podoba, nie koniecznie będzie się podobało innym i nie mam do nikogo o to pretensji.  Ghana jest obecnie jedynym krajem w Afryce, gdzie zupełnie bezpiecznie możemy jeszcze przyjrzeć się z bliska życiu Afrykańczyków. Każdy znajdzie coś dla siebie, od kopalni złota i uczestnictwa w jego płukaniu poprzez piękne Parki Narodowe do biednych wiosek afrykańskich zlepionych z bambusa i gliny, a kończąc na pięknych plażach .To wszystko w jednym kraju. Podczas jednego wyjazdu. Gorąco zapraszam.

23 komentarze

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *