Andaluzja,  Europa,  Granada,  Hiszpania

Granada, pierwszy kierunek na andaluzyjskim szlaku

Do Andaluzji lecimy na skrzydłach Norwegiana. Powrotny bilet do Malagi kosztuje 355 zł za osobę. Cena całkiem niezła jak na ten kierunek, a i linie dobre. Jak się okazuje nawet bardzo dobre, nowe samoloty, a w niektórych nawet darmowe WIFI. Plan zakłada 5-dniowy road trip z wynajęciem samochodu (podróż odbywamy w drugiej połowie października 2014 roku). W Maladze lądujemy bardzo późno, bo o północy. Nie pozostaje nic innego, jak jechać do hotelu i złapać trochę snu przed jutrzejszą podróżą.

Hotel mamy zarezerwowany tuż przy lotnisku, nie ma sensu pakować się w miasto, bo rano i tak z lotniska odbieramy samochód. Śpimy w Ibisie, więc pierwsza noc w całkiem przyjemnych warunkach, które kosztują nas 93 zł za osobę (to jest najdroższy nocleg w całej naszej podróży). Do hotelu jedziemy taksówką, która kosztuje 20 EUR.

20141020_171819.jpg

 Na pokładzie Norwegiana

008.JPG

 Widok z rana z okna pokoju… od razu czuć wakacyjny klimat:)

WYNAJEM SAMOCHDOU

Rano w hotelu zamawiamy taksówkę prosto do wypożyczalni Malagacar. Za przejazd płacimy 10 EUR. Wypożyczalnia nie znajduje się przy samym lotnisku, więc dojazd na miejsce to bardzo dobre rozwiązanie. Wypożyczalnia ma bardzo dobre opinie, a i cenowo wychodzi bardzo korzystnie. Rezerwacji dokonujemy przez stronę jeszcze w Polsce, natomiast na miejscu płatność musi być uiszczona kartą kredytową. Auto dostajemy z bakiem pełnym do połowy, możemy oddać z pustym. Model to Opel Corsa.

Koszt wynajmu wygląda nastepująco:

  • Kosz podst. – 15 EUR
  • Połowa baku w wypożyczalni – 5 EUR
  • Dodatkowy kierowca – 4,5 EUR

Benzyna w Hiszpanii – ok. 1,4 EUR/litr

Zakładając spalanie ok. 7 l/100 km i przejechanie ok. 1000 km, wychodzi nam ok. 100 EUR na paliwo, czyli po 25 EUR na głowę.

Ewentualne ubezpieczenie (na wszelki wypadek lepiej wziąć) – 7,5 EURO za osobę

Ostatecznie z karty schodzi 585,21 zł, czyli 146,30 zł na osobę.

011.JPG

 

Poruszanie i namierzanie miejsc mają nam ułatwić dwie nawigacje oraz papierowy atlas. Z nawigacjami to prawdziwa zabawa, bo bywa, że każda pokazuje co innego. Wreszcie wsiadamy do auta i ruszamy przed siebie. Kierunek: GRANADA! Do pokokania mamy 125 km, szacowany czas przejazdu wg mapy Google to 1 godzina 34 minty. Krajobrazy przy wyjeździe z Malagi są niesamowite, na horyzoncie rysują się kształty surowych górskich szczytów, a daktylowe palmy dodają egzotyki i tak już egzotycznym widokom. Andaluzja powala od samego początku, teraz wiem, dlaczego wszyscy tak bardzo zachwycają się tym regionem.

026.JPG

Po półgodzinnej jeździe przychodzi czas na pierwsze tankowanie, do baku wlewamy 21 l beznyny, co kosztuje 30 EUR. Czas najwyższy także na śniadanie. Szału nie ma, wiadomo, stacja benzywnowa, ale na kanapkę można liczyć. Ta kosztuje 2,95 EUR, sok 1 EUR, a woda 0,75l – 1,5o EUR. Słońce świeci coraz mocniej, a to przecież druga połowa października!:) Dalsza trasa przebiega bez większych problemów, dalej delektujemy się widokami za oknem. W pewnym momencie termometr zaczyna szaleć, temperatura spada z dwudziestu kilku na jakieś siedem stopni. O co chodzi? Przed nami w oddali majaczy coś białego, za chwilę wjeżdżamy w wielką białą chmurę a może to po prostu mgła? Dookoła nic nie widać, widoczność zerowa, tylko mleko dookoła. Na szczęście po kilkunastu minutach jazdy zostawiamy chmurę za sobą i znowu świeci słońce.

044.JPG 045.JPG 053.JPG 059.JPG

GRANADA

Wszystko zaczęło się od małej osady iberyjskiej, przejętej po kolei przez Rzymian i Wizygotów. Dopiero muzułumanie, kiedy osiedlili się na wzgórzu Albaicin, przyczynili się do wzrostu znaczenia swojej nowej kolonii, znanej wówczas jako Garnatha. Z czasem nazwa zmieniła się, przybierając formę “Granada”, co przez zbieg okoliczności w języku hiszpańskim oznaczało owoc granatu, który to stał się z czasem symbolem miasta.

Granada wita nas pięknym słońcem i egoztycznymi palmami. Kierujemy się prosto do hostelu, chcemy szybko się zameldować, zostawić rzeczy i ruszyć na zwiedzanie Alhambry. Bilet mamy na konkretną godzinę, więc musimy zdążyć. A to nie jest takie proste, bo nawigacje wariują i każda pokazuje co innego. Kręcimy się w kółko i nijak trafić nie możemy. W końcu parkujemy i papierowy atlas idzie w ruch. Po kolejnych minutach krążenia wokół starówki, w końcu wjeżdżamy w naszą ulicę, no… uliczkę raczej, w której nasza Corsa ledwo się mieści. Plan jest taki, my z Mariolą łapiemy bagaże i wysiadamy, a Ania z Asią jadą zaparkować.

069.JPG 085.JPG 099.JPG 097.JPG

 Andaluzyjska architektura

NOCLEG

Śpimy w Granada Old Town Hostel, w samym centrum. Za pokój 4-osobowy za noc płacimy 64 EUR, a więc jakieś 67 zł na osobę ze śniadaniem. Taniocha, serio. Żyłam zawsze w przekonaniu, że Hiszpania jest droga. Drzwi otwiera nam prze-, prze-, ale naprawdę przemiła właścicielka. Meldujemy się od razu, dostajemy darmowe mapki, a pani na recepcji po kolei wszystko nam objaśnia… dokąd warto pójść, gdzie zjeść, gdzie pokręcić się wieczorem i tak dalej. Mapki są bardzo szczegółowe, więc praktycznie wszystko widać jak na dłoni. Nasz pokój znajduje się na parterze, łazienka jest na zewnątrz, ale przy samym pokoju. Pokój niestety bez okna, niemniej urządzony całkiem klimatycznie. Poza tym kto w Granadzie dzień będzie spędzał w pokoju? No właśnie, ale gdzie są dziewczyny? Czasu coraz mniej.

082.JPG 081.JPG

PARKOWANIE PO ANDALUZYJSKU

Jak się okazuje z parkowaniem wcale nie jest tak łatwo. Znalezienie miejsca to jedno, ale opłata to drugie. Parking w mieście płatny jest w godzinach 16:00 – 20:30, ale uwaga… nie można zapłacić za wszystkie godziny z góry. Trzeba co godzinę przychodzić i przedłużać o kolejną godzinę! No dobrze, a ile wynosi kara? Wynosi ona 6,45 EUR, jeśli zostanie uregulowana do północy. Jeśli nie, wówczas kwota skacze do 56 EUR! Jaki z tego wniosek? A no taki, że zdecydowanie bardziej opłaca się zostawić samochód na kilka godzin, wrócić przed północą i uregulowac rachunek. Kara w wysokości 56 EUR zostanie anulowana, anulacji dokonujemy w parkomacie. O tym myku dziewczyny dowiadują się od przygodnie spotkanych Hiszpanów:) Potem przy przeparkowaniu samochodu odkrywamy, że są jakieś specjalne niebieskie parkomaty, które umożliwiają zapłatę za 2 godziny z góry, ale to i tak nas nie urządza.

523.JPG

ALHAMBRA… ósmy cud świata

Według poetów ósmy cud świata, według statystyk najczęściej odwiedzany zabytek w Andaluzji. I jedno, i drugie wcale mnie nie dziwi. Pierwszą konstrukcją, zbudowaną tu przez Maurów, była XI-wieczna forteca z czerwonego kamenienia (qa’lat al-Hambra), dlatego też ówczesna budowla nosiła nazwę Czerwony Zamek, od której to cały kompleks wziął swoją nazwę. Strategiczne położenie zamku zwróciło uwagę Mohammeda I, wodza z dynastii Nasrydów oraz jego następców, którzy to w ciągu wieków wznieślu tu i rozbudowali zespół obronno-pałacowy, z przylegającą do niego małą mediną i ogrodami.

BILETY

Czas wyjść na miasto! Oczywiście pierwsze kroki kierujemy do Alhambry, nie mam już nawet czasu na żaden posiłek. Zanim się tam udamy, musimy jeszcze wymienić naszą rezerwację na bilety. Można tego dokonać w kasie już na górze, ale aby uniknąć kolejek można to także zrobić w specjalnych automatach zwanych “ticketmaster”, znajdujących się w różnych punktach w mieście. Jeden z takich punktów znajduje się po drodze do osławionej twierdzy, a dokładnie w sklepie Tienda Libreria de la Alhambra. Odbiór biletów obarczony jest niestety prowizją 1,40 EUR, jako że opłata musi być uiszczona kartą kredytową.

UWAGA! Bilet najlepiej zarezerwować ze sporym wyprzedzeniem przez Internet. Kupując w kasie możemy natrafić na sporą kolejkę bądź po prostu liczba wejść może się wyczerpać, co jest wysoce prawdopodobne. Bilet rezerwuje się na konkretną godzinę i chodzi tu o wejście do Pałaców Nasrydów. Do środka można wejść jedynie o godzinie wskazanej na bilecie. Rezerwacji dokonamy na ticketmaster.es, cena to 15,40 EUR. Kasy biletowe otwarte są od godz. 8:00, a liczba zwiedzających ograniczona jest do 6,3 tys. osób dziennie. Jak już wspomniałam do rezerwacji trzeba doliczyć 1,40 EUR prowizji za kartę kredytową. Przy odbiorze biletów w automacie będzie ona także potrzebna.

Inną opcją jest rezerwacja biletów przez Ticketbar, gdzie oprócz biletów na pozostałe atrakcje, można zakupić tzw. Alhambra Card, która dodatkowo obejmuje także przejazdy komunikacją publiczną. Lista atrakcji, które zawiera karta jest następująca:

  • Cathedral of Granada
  • Royal Chapel
  • Monastery of la Cartuja
  • Monastery of San Jerónimo
  • Science Park Museum
  • Museum Memoria de Andalucía
  • City bus: 5 trips on the local network

093.JPG 092.JPG

JAK DOTRZEĆ

Z naszego hostelu dojście do samej Alhambry powinno zająć około 20 minut. Najpierw idziemy główną ulicą Reyes Catolicos, potem trzeba skręcić w prawo w Cuesta De Gomerez. W pewnym momencie mijamy renesansową pokaźną Bramę Granatów (Puerta de las Granadas) oraz pomnik amerykańskiego pisarza Washingtona Irvinga, który to odkrył miasto ora Alhambrę dla turystyki na początku XIX więku. Droga cały czas prowadzi pod górkę, aż w końcu docieramy na sam szczyt. Już na wejściu to, co ukazuje się naszym oczom, robi wrażenie.

110.JPG 113.JPG

ALCAZABA

Zwiedzanie zaczynamy od Alcazaby, czyli najstarszej części całego kompleksu. Tuż przed wejściem znajduje się plac, z już którego rozpościera się bardzo ładny widok na przeciwległą część miasta, białą dzielnicę Albaicin. Wejście do Alcazaby na jednym bilecie możliwe jest tylko raz, więc trzeba obejrzeć wszystko, co chcemy od razu. Znaczna część Alcazaby jest w ruinie, jednak wciąż możemy znaleźć tu fundamenty dawnych lochów, meczetu, baraków i łaźni. Najlepiej jest podążać za strzałkami, które wskazują kierunek zwiedzania. Obowiązkowym punktem jest wejście na wieże, szczególnie na Torre de la Vela, czyli Wieżę Czuwania. Wisi na niej dzwon, który niegdyś wzywał do nawadniania okolicznych pół. Z wieży roztacza się oszałamiający widok na mury Alcazaby i góry Sierra Nevada, których szczyty nieustannie pokryte są śniegiem.

121.JPG 126.JPG 135.JPG 154.JPG 155.JPG 160.JPG 161.JPG

PAŁACE NASRYDÓW

Do Pałaców Nasrydów wchodzimy o godzinie 15:00, bo na taką też godzinę mamy kupiony bilet. Wejście znajduje się obok Pałacu Carlosa V, po lewej stronie. Nie jest to tak oczywiste, nigdzie nie ma konkretnych oznaczeń, więc musimy zapytać w sklepie z pamiątkami. W pewnym momencie dostrzegamy długą kolejkę, zakręcającą i dochodzącą niemalże do wejścia do Pałacu Carlosa, to tu. Jako że wpadamy tu w ostatniej chwili, do środka wchodzimy niemalże ostatnie, choć potem to już nie ma znaczenia.

Wnętrza pałacu robią niesamowite wrażenie, misterne koronkowe zdobienia od razu przywodzą mi na myśl marokańską architekturę. Symetryczne, w nieskończoność powtarzające się motywy zdobnicze miają wyrazić nieskończoną chwałę Allaha w skończonej przestrzeni i formie. Dodane do tego bogate inskrypcje to poematy wychwalające potęgę sułtanów lub wpisy z Koranu.

185.JPG 193.JPG 196.JPG 200.JPG 205.JPG 214.JPG 216.JPG 224.JPG 229.JPG 234.JPG 241.JPG 242.JPG 248.JPG 249.JPG

Po przejściu wszystkich komnat udajamy się w kierunku El Partal, czyli ogrodów usytuowanych na tarasach. Stąd wychodzimy przez bramę naprzeciwko Palacio de Carlos V, a dalej udajemy się w kierunku ogrodów Generalife. Chwilkę jeszcze odpoczywamy na ławeczce i podziwiamy cytrusowe drzewa, które uginają się pod ciężarem owoców.

266.JPG 276.JPG 268.JPG

OGRODY GENERALIFE

Zajdują się na wzgórzu Cerro del Sol i pokryte są przepiękna roślinością. To jedne z najstarszych zachowanych ogrodów mauretańskich. Naprawdę warto przespacerować się wśród zieleni i kwitnących kwiatów. Teren jest dość spory, więc przechadzka trochę nam zajmie. Po kilkunastu minutach docieramy do Palacio del Generalife, który był letnim pałacem Nasrydów. Znajduje się tutaj Patio de la Acequia, zamknięty orientalny ogród założony wzdłuż wąskiego długiego basenu oraz Patio de la Sultana z pniem 700-letniego cyprysu. W wyżej położonych ogrodach znajdują się Wodne Schody, z balustrad których spływa strumień wody. W przeszłości ów letni pałac połączony był z Alhambrą krytym przejściem przecinającym wąwóz, który dzieli dwa kompleksy pałacowe. Również z ogrodów rozciągają się przepiękne widoki.

284.JPG 292.JPG 289.JPG 306.JPG 316.JPG   325.JPG 319.JPG 320.JPG 338.JPG

CARRERA DEL DARO

Po zejściu z Alhambry udajemy się prosto na słynną uliczkę Carrera del Daro, która ciągnie się wzdłuż rzeki oraz wzdłuż wzgórza z murami Alhambry. To podobno jedna z najpiękniejszych uliczek na świecie. Hm, owsze jest ładna, ale czy najpiękniejsza? Polemizowałabym… idąc wzdłuż rzeki, można zobaczyć pozostałości po moście El Cadi, który niegdyś łączył dzielnicę Albaicin z Alhambrą. Tędy dotrzemy także do takich zabytków jak Casa de Castril, arabskich łaźni El Banuelo czy kościoła San Pedro y San Pablo.

355.JPG 360.JPG 369.JPG 370.JPG

CO I GDZIE ZJEŚĆ

Szczerze to nie jestem w stanie polecić smacznej knajpki w tym mieście. Kolację planujemy zjeść w dzielnicy Albaicin, w której podobno liczba gastronomicznych lokali jest całkiem spora, a jedzenie pyszne. Jednak nie mamy już siły, żeby się tam wdrapać, najpierw musimy dostarczyć naszym wygłodniałym organizom jakiegoś paliwa. Wybieramy knajpkę tuż przy rzece z widokiem na Alhambrę. Już na wejściu wrażenie niezbyt pozytywne, kelner jakby w ogóle nas nie dostrzegał, a kiedy już zjawia się przy naszym stoliku, nie czeka na naszą decyzję, tylko zostawia nas w trakcie wybierania deseru. Wybieramy menu dnia, w skład którego wchodzi przystawka, drugie danie i coś słodkiego. Całość kosztuje 10 EUR. Piwo natomiast jest w cenie 2,5 EUR. W końcu udaje się dokończyć zamówienie i po jakimś czasie jedzenie wjeżdża na stół. Szczerze? Szału nie ma, wszystko jakieś takie bez smaku, nawet paella. Na szczęście zimne piwo wszystko wynagradza.

Jak się potem okazuje w innych knajpkach piwo można wypić za 2 EUR, a do tego w gratisie mamy świeże tapas, nie mrożone, jak zapewnia nas dziewczyna, zachwalająca ów lokal. Niestety, tapasy będą musiały poczekać, w Granadzie już nie spróbujemy.

383.JPG 384.JPG 385.JPG 390.JPG

 

ALBAICIN

Po kolacji udajemy się jeszcze na zaplanowany spacer po wspomnianej już dzielnicy Albaicín. Jeśli wybieracie się do Granady, to wpiszcie sobie ową część miasta jako punkt obowiązkowy, niesamowity klimat. Dzielnica leży na wzgórzu, które w czasach władców arabskich było najbogatszym i zarazem najbardziej tłocznym rejonem Granady. Nazwa dzielnicy wiąże się najprawdopodobniej z uciekinierami z Baezy, którzy przenieśli się tutaj w 1227 roku.  Ducha dzielnicy możemy poczuć, spacerując wąskimi uliczkami, przy których stoją bielone caremenes, czyli domki typowe dla tejże dzielnicy. 

425.JPG 417.JPG 423.JPG 437.JPG 441.JPG 443.JPG 457.JPG 472.JPG

 

MAROKAŃSKA DZIELNICA

Z Albaicin wracamy przez marokańską dzielnicę. O tym miejscu mówi nam właścicielka hostelu. Rzeczywiście, można się tu poczuć jak w Maroku, podobny klimat, sklepy, towary, pamiątki, wszytko kolorowe i błyszczące:)

480.JPG 485.JPG 487.JPG

 

KATEDRA

Po drodze mijamy jeszcze ogromną gotycko-renesansową Katedrę Najświętszej Maryi Panny od Wcielenia. Budowla jest powalająca. Niesamowicie prezentuje się w wieczornym oświetleniu ulicznych lamp. Do katedry przylega słynna Capilla Real (kaplica królewska), gdzie mieszczą się groby Królów Katolickich.

500.JPG 494.JPG

 

Nasze zwiedzanie na tym się kończy. Wracamy do hostelu dosłownie padnięte. Trzeba się zregenerować, bo nazajutrz ruszamy na podbój Kordoby.

CO JESZCZE WARTO ZOBACZYĆ

SACROMONTE I FLAMENCO

To dzielnica jaskiń zamieszkiwana od połowy XV w. przez liczną społeczność gitanos. Przybysze z Indii przywędrowali do Hiszpanii wraz ze swoimi zwyczajami, stylem życia i językiem. Pod wpływem kultury arabskiej cygańskie tradycje ewaluowały do obecnej formy, której przejawem jest zambra, czyli słynne flamenco, żywiołowy taniec wykonywany na niemal wszystkich pokazach w mieście. Po wielkiej powodzi w 1963 roku wielu lokatorów wyprowadziło się z jaskiń. Mimo to żyje w nich wciąż 80% populacji, niektóre z nich są, o dziwo, bardzo luksusowe. Dziś Sacromonte to dla turystów przede wszystkim rejon, w którym tętni nocne życie. Osoby zainteresowane historią mogą odwiedzić Muzeum Jaskiń Sacromonte.

Adaluzja bez flamenco? Nie ma takiej opcji. W punkcie informacji turystycznej można dostać spis miejsc, w których są organizowane pokazy. Taką informację powinniśmy także otrzymać w hostelach. Zabras w jaskiniach Sacromonte cieszą się opinią nieskomercjalizowanych, lecz tak naprawdę są drogie (wstęp około 30 EUR) i oblegane przez turystów. Jeśli jesteśmy gotowi zapłacić rozsądną cenę, podobno warto udać się do baru Pena la Plateria na Albaicin (Placeta de Toqueros 7), najstarszego klubu flamenco w Granadzie, który od październia do czerwca, w czwartki wieczorem organizuje pokazy w cenie około 6 EUR (drink wliczony).

W całym mieście zabytków wartych odwiedzenia jest o wiele więcej. Jeśli macie więcej czasu niż jeden dzień, na pewno nudzić się nie będziecie.

7 komentarzy

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *