Iran,  Keszm

Kosmiczny kanion Chahkooh, czyli pierwszy dzień na Keszm

O wyspie Keszm pierwszy raz przeczytałam na blogu Szwendalusa. To tam zobaczyłam zdjęcia kosmicznego kanionu, miejsca niesamowitego, nie z tego świata. Dziwne, pokręcone formy skalne, tworzące długie, niekiedy bardzo wąskie korytarze, przez które trzeba się wręcz przeciskać, od razu zadziałały na moją wyobraźnię. Wiedziałam, że jeśli kiedykolwiek odwiedzę Iran, to z pewnością zrobię wszystko, by dotrzeć do kanionu Chahkooh. I w zasadzie wcale nie musiałam długo czekać, bo za rok marzenie się spełniło i wraz z Assadem i Kingą miałam okazję odbyć mały trekking w tym magicznym miejscu.

GALERIA

Na Keszm dopływamy promem z Bandar Abbas po powrocie z wyspy Hormoz. Bilet kosztuje 125 000 riali za osobę, podróż trwa około półtorej godziny. Standard promu niczym nie odbiega od naszych europejskich, podczas rejsu czas można umilić sobie irańskim filmem, puszczonym na dużym płaskim telewizorze. Prom cumuje na przystaniuwe wschodniej części wyspy, w pobliżu miasta Keszm, my jednak od razu jedziemy dalej na umówioną na couchsurfingu kwaterę. Assad, u którego nocujemy, mieszka w zachodniej części, niedaleko kanionu. W zasadzie to tam właśnie znajdują się główne atrakcje, bo oprócz Chahkooh można tutaj także zobaczyć Gwiezdną Dolinę oraz najdłuższą jaskinię solną na świecie Namakdan Cave.

12714160_10208355855595574_1947502944_nZrzut z przewodnika LP

2321.JPG
Port na Qeshm

Z portu bierzemy taksówkę, co doprowadza do całkiem poważnej awantury wśród taksówkarzy. Od razu po opuszczeniu promu podchodzi do nas dobrze ubrany mężczyzna z wąsem i pyta, czy nie potrzebujemy taksówki. Lekka konsternacja, podobnie działają nielicencjonowanie taksówkarze na warszawskim Okęciu. Jednak tu, kto by się tym przejmował, pytamy więc o cenę. Wiemy mniej więcej, ile przejazd ma kosztować, nikt nas tu przerobić nie powinien. Kwota się zgadza, więc dobijamy targu i podążamy za panem wąsaczem. Nagle na placu przed portem podbiega do nas grupka mężczyzn i zawzięcie zaczyna dyskutować z panem kierowcą. Orientujemy się, że to tutaj, na tym placu, jest postój taksówek i ci po prostu ostro się wkurzyli z racji zwinięcia im klienta sprzed nosa. Dochodzi nawet do małej szarpaniny, ale ostatecznie wsiadamy do wypasionego auta (to najlepsza taksówka podczas naszej podróży po Iranie) i ruszamy w drogę. Okazuje się, że pan taksówkarz mieszka po drodze, więc nasz kierunek jest mu bardzo na rękę. Trasa biegnie wzdłuż zatoki, przez jej większą część możemy podziwiać wystające z wody namorzyny, a od czasu do czasu drogę przebiegają nam stada wielbłądów.

2331.JPG

Za nocleg u Assada płacimy 10$ od osoby, w tym zawarte jest już pełne wyżywienie oraz tzw. usługi przewodnickie. Z Assadem kontaktujemy się przez couchsurfing, na swoim profilu ma zaznaczone, iż prowadzi z żoną małe B&B. Dom Assada znajduje się w idealnej lokalizacji do zwiedzania najbardziej interesujących nas miejsc, więc od razu ustalamy szczegóły i umawiamy się na konkretny termin.

Assad mieszka z żoną oraz córką w małej wiosce w zachodniej części wyspy. Dom jest całkiem spory, trzy pokoje z kuchnią oraz łazienką, więc miejsca jest sporo. My na czas pobytu dostajemy pokój córki. Etie od razu zaczyna opowiadać nam o sobie, tak, tak, mówi bardzo dobrze po angielsku i bardzo interesuje się geografią. Pokazuje nam swoją kolekcję monet oraz banknotów z całego świata. AKTUALIZACJA: Warunki u Assada nieco się zmieniły, więc warto być świadomym za co się płaci. Tutaj  więcej szczegółów.

2336.JPG 2340.JPG 2345.JPG

Po krótkim odpoczynku zostajemy zaproszone na obiad, na który pani domu serwuje pastę z krabów z czymś w rodzaju naleśników czy placuszków. Widać, że tutaj kuchnia irańska jest już inna, czuć sąsiedzkie wpływy z drugiej strony Zatoki Perskiej, dużo owoców morza i wszystko bardzo dobrze doprawione, bardzo pikantne, podobnie jak w kuchni arabskiej. Danie także są prostsze, przez co i zdrowsze, porcje mniejsze, ale kto by się opychał w taki upał? Temperatura na zewnątrz zdecydowanie ma wpływ na apetyt. Obiad zostaje podany w salonie i mimo, że umeblowany jest w kanapy i fotele, posiłki spożywane są na podłodze.

2351.JPG 2343.JPG 2356.JPG

Po obiedzie Assad zabiera nas na pierwszy wypad w teren. Mniej więcej 15 minut jazdy samochodem i lądujemy w moim wymarzonym kosmicznym miejscu, kanionie Chahkooh. Okazuje się, że Assad zabiera nas na trekking, który, jak się okaże, wcale nie będzie taki prostu i ‘lajtowy’. W środku znajdują się tak naprawdę dwa kaniony, zahaczające o siebie wertykalnie. Zdumiewająca cieśnina znajduje się w samym sercu górskiego kamienia, który wygląda jak znak mnożenia. Już sama ścieżka, prowadząca do środka daje przedsmak tego, co może czekać na nas dalej.

2360.JPG 2374.JPG 2378.JPG

A dalej czeka na nas prawdziwy kosmos! Formy i kształty, wyrzeźbione w kanionie z pewnością każdego w prawią w osłupienie. Ciężko uwierzyć, że to wszystko jest dziełem Matki Natury, a nie zamierzonej artystycznej działalności ludzkich rąk. Formacje tworzące Chahkooh są głównie zbudowane z wapienia, podobnie jak Góry Zagros, i są jednym z trzech głównych kategorii kamienia wapiennego, występującego w przyrodzie. Erozja wodna stworzyła długie zagniecenia w ścianach wąwozu i spowodowała różne zagłębienia, które wyglądają jak soczewki, łyżki i kule. Wzory oraz kształty utworzone w ścianach Chahkooh wyglądają jak prawdziwe dzieła sztuki.

2383.JPG 2386.JPG 2387.JPG 2389.JPG

Na dnie kanionu zbiera się woda po każdym deszczu, które, o dziwo, także i tutaj padają. Miejscowi wpadli na pomysł, by wykorzystywać deszczówkę i w tym celu wybudowali tu studnie, w których gromadzi się woda. Sama nazwa kanionu właśnie do tego nawiązuje, Chahkooh oznacza “Górę Studnię”. Podczas naszej wizyty mamy okazję przyjrzeć się czerpaniu wody przez miejscowych.

2391.JPG 2393.JPG 2398.JPG 2399.JPG

Z dna wąwozu powoli zaczynamy wspinać się wyżej… Assad przeskakuje ze ściany na ścianę niczym kozica, nam nie idzie to już tak sprawnie. Wbrew pozorom przemieszczanie się po tych poszarpanych skałach wcale nie jest łatwe, często przypomina to prawdziwą wspinaczkę, gdzie trzeba dobrze wbić i wpasować stopy, by potem podciągnąć się i siłą mięśni ramion wspiąć wyżej. Nasze miny mówią same za siebie… Assad zdziwiony, przecież pisałyśmy, że lubimy górskie wędrówki:) Nie poddajemy się tak łatwo i ostatecznie stajemy na samej górze, jedynie nasze spodnie z lekka na tym cierpią, dziur na tyłku uniknąć się nie dało.

2406.JPG

kanion Keszm2.jpg
Kanion Chahkooh
Kanion Keszm.jpg
Trekking po Chahkooh
kanion Keszm3.jpg
Formacje w kanionie Chahkooh

Z góry kanion robi także ogromne wrażenie, można zobaczyć wyżłobiony przez wodę wąwóz, którego kształt zmienia się za każdym razem, gdy intensywnie pada. Słońce powoli zaczyna się obniżać, a Assad namawia nas na kolejną wspinaczkę, skąd można obserwować piękny zachód.

2427.JPG 2431.JPG 2436.JPG

Teren nad kanionem jest pagórkowaty, czasami wręcz górzysty, skały mają tu inny odcień. Kolejna wspinaczka jest kusząca, niemniej podejście jest niezwykle strome, sam szczyt zresztą też, więc odpuszczamy i wracamy do samochodu okrężną drogą. Dla takich miejsc warto podróżować, natura w czystej postaci i zero tłumów, można rozkoszować się widokiem do znudzenia.

2442.JPG 2438.JPG 2439.JPG 2428.JPG

Wieczór spędzamy u rodziców Assada, którzy zapraszają nas na herbatkę i słony słonecznik. Z rodzicami mieszka rodzeństwo Assada oraz wujek. Ich dom wygląda zupełnie inaczej, o wiele skromniej, nie ma umeblowanych pokoi, kuchni z kredensem, czy łazienki z kafelkami. Pomieszczania są prawie puste, chłodzone przez wiatrołapy. Rodzice są niezwykle sympatyczni, ojciec okazuje się być bardzo rozmowny, wypytuje nas o wszystko, po czym dyskusja przechodzi na trudny temat II wojny światowej.

2456.JPG

Od rodziców jedziemy prosto do Assada, gdzie jego żona przygotowuje już kolację. I taka ciekawostka… do dyspozycji ma wielką, w pełni wyposażoną kuchnię, a gotuje na małym palenisku przed domem.

2461.JPG

Kolejny dzień przyniesie wcale nie mniej wrażeń. Na małym motocyklu udamy się na pustynię, zwaną Gwiezdną Doliną… to kolejne kosmiczne miejsce tej słonecznej wyspy.

 

Termin: październik 2015

8 komentarzy

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *