Azja,  Bagan,  Birma

Brandy, Puppa oraz czarna laka, czyli co zobaczyć w okolicach Baganu

Na Bagan tak naprawdę przeznaczamy całe dwa dni, z tym że drugi dzień planujemy wybrać się poza miasto i zobaczyć jego okolice. Naszym głównym celem ma być klasztor na świętej Górze Popa (czy też Puppa), który to od razu zostaje wpisany w plan wycieczki. Jego niesamowite położenie na wygasłym wulkanie w kształcie niemalże stożka robi ogromna wrażenie, i jak się okazuje, turyście również mogą wspiąć na sam szczyt, gdzie znajduje się jedno z najświętszych miejsc dla Birmańczyków. Jak się okazuje, dodatkowo odwiedzamy także destylarnię oraz warsztat, gdzie wytwarza się przepiękne wyroby z prawdziwej laki (to, co sprzedawane jest na ulicach za niewielką cenę jako laka, wcale nią nie jest), wręcz arcydzieła, a wszystko powstaje dzięki mozolnej pracy ludzkich rąk. W hotelu wynajmujemy samochód z kierowcą, za całą wycieczkę płacimy 72 000 kyatów (210 zł), a że jest nas 9-osobowa grupa, na osobę wychodzi ok. 23 zł.

GALERIA

KIELISZECZEK BRANDY… A NAWET CAŁA BUTELKA

Pierwszym przystankiem jest destylarnia, gdzie z palmy kokosowej tradycyjnym sposobem produkuje się naturalną brandy. Niektórzy mówią na to wino palmowe, choć zdecydowanie w smaku wina to nie przypomina. Alkohol ten jest w 100% naturalny, nie zawiera żadnych ulepszaczy, żadnej chemii, idealny na trawienie, szczególnie w Mjanmie, gdzie czasem aż się prosi o małą dezynfekcję po jedzeniu. Napój pakowany jest w szklane butelki, ozdobione plecionką. Do brandy dodawane są także miejscowe zioła, dzięki czemu powstaje kosmetyczna mieszanka do pielęgnacji skóry.

739

Jednak zanim brandy trafi do butelek, musi odbyć cały proces produkcji, który rozpoczyna się na wysokiej palmie kokosowej. Trzeba się bowiem na nią wspiąć po specjalnej drabinie, która jest na szczęście przymocowana do drzewa kilkoma linami, co nie daje raczej zbytniej stabilności. Ale to przecież tylko takie wrażenie… wprawiony pan Birmańczyk w jednej sekundzie znajduje się na samym czubku. Następnie mocuje tam małe garnuszki, nacina pączki kwiatów kokosa, a sok, wydostający się ze środka, wpływa wprost do naczynia. Mężczyzna równie sprawnie schodzi z drzewa i wraca dopiero wtedy, gdy wie, że garnuszki wypełnią się po brzegi. By uzyskać jak najwięcej soku, potrzeba wielu drzew palmowych, są tutaj całe farmy, gdzie średnio ściąga się tutaj sok z 50 palm dziennie.

724

725

Pączki kwiatów kokosa, Birma

Następnie sok z palmy trzeba poddać fermentacji. Co ciekawe fermentacja zaczyna się już w garnuszku, bowiem płyn zawiera w sobie naturalne drożdże. Zatem takie naczynie wystawia się na słońce, gdzie podczas dwóch godzin za sprawą fermentacji zamieni się w kwaśne wino palmowe o zawartości ok. 4% alkoholu. Jednak, by uzyskać napój o większej mocy, sok podgrzewa się w wielkich misach. Cały ten proces nadzorowany jest przez osobę, która od czasu do czasu miesza zawartość oraz sprawdza postęp fermentacji. Taką metodą można otrzymać nawet 50% alkohol. Gotowy produkt jest wlewany do butelek i nadaje się już do spożycia oraz do sprzedaży. Często w restauracji można zamówić szklaneczkę właśnie takiej brandy, co, jak już wspomniałam, świetnie działa na trawienie.
740
 To jednak nie wszystko. Z soku palmowego wyrabia się także cukier palmowy, do czego wykorzystywane są młyny, działające za sprawą zaprzężonych do nich krów. Uzyskany w ten sposób cukier miesza się z innymi składnikami, takimi jak orzeszki ziemne, skondensowane mleko, czy kokos. W ten sposób powstają naturalne słodycze, które są jedyne w swoim rodzaju. Na miejscu mamy okazję spróbować także tych wyrobów.
   730744

SIEDZIBA 37 NATÓW

To jedno z najświętszych miejsc w Birmie, miejsce pielgrzymek oraz obrzędów, które mają zapewnić uczestnikom pomyślność na kolejne lata. Ta góra o dziwnie nienaturalnym kształcie to tak naprawdę wygasły wulkan, którego ostatnia erupcja miała miejsce w 442 roku p.n.e. Co ciekawe jej zbocza porośnięte są bujną roślinnością, w tym leczniczymi ziołami o cudownych właściwościach, podczas gdy reszta terenu otaczającego górę to ziemia jałowa, na której niewiele rośnie. Na szczycie wulkanu znajduje się obecnie buddyjski klasztor Taung Kalat oraz świątynia Nat, w której mieszka podobno 37 natów. Naty to lokalne bóstwa, czy też raczej duchy, w które wierzą Birmańczycy. Wiara ta wywodzi się z religii animistycznej, była ona obecna na terenie Mjanmy o wiele wcześniej od buddyzmu. Według legend owe 37 duchów to najpotężniejsi strażnicy. Wszyscy byli niegdyś ludźmi, jednak zginęli śmiercią tragiczną i przeistoczyli się w naty. Według legend teren był dawniej zamieszkiwany jedynie przez duchy. Z czasem pojawili się tu ludzie i zaczęli budować swoje domostwa, świątynie, uprawiać ziemię… a więc powoli zagarniać to, co kiedyś należało tylko do istot niematerialnych. Aby duchy udobruchać i nie sprowadzić na siebie ich gniewu, przy każdym domu zaczęto stawiać domek dla natów, a gospodyni codziennie składała małą ofiarę w postaci wody, owoców oraz pachnących kwiatów.

748
Z góry roztacza się przyjemny widok na równinę Myingyan…
801
Widzisz taką górę i od razu pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy, to czy da się na nią wejść? Otóż, da. Góra liczy sobie 1518 m. n.p.m. Na szczyt prowadzi 777 schodów, znajdujących się pod blaszanym zadaszeniem. Uwaga! Schody należy pokonać na bosaka, buty zostawia się na samym dole. Hmmm… pewnie niektórzy pokręcą głową i popukają się w czoło. Patrząc na ilość osób, jaka przewija się w tym miejscu, z pewnością nie jedno na takich schodach można znaleźć. Ale po pierwsze, kto by się przejmował… po drugie, schody są myte niemalże non stop. Prawie na każdej kondygnacji stoi ktoś z mopem i przeciera schodki na mokro, datki oczywiście mile widziane.

756897
807

Podczas całej drogi na górę towarzyszą nam małpy. Są dosłownie wszędzie. Trzeba na nie bardzo uważać, bo interesują się wszystkim, a szczególnie tym, co trzyma się w rękach. Bywają agresywne, czego osobiście dane jest mi doświadczyć. Mój mały aparat “małpka” wpada w oko innej małpie i to do tego stopnia, że na pomoc ruszają mi inni. Małpy można udobruchać przekąską w formie orzeszków, które można kupić co kilka kroków. Małpy są non stop dokarmiane, więc bywa, że zaczynają grymasić.
764775904
Niektórzy twierdzą, że Góra Popa nic ciekawego w sobie nie ma. Szczerze? Nie mam pojęcia, skąd taka opinie. Po pierwsze, jest to autentyczne miejsce kultu, nie ma tu nic pod turystę (oprócz sklepików z suwenirami oczywiście). Można poobserwować, jak Birmańczycy modlą się, składają ofiary, w jaki sposób czczą swojego boga. Na szczycie znajduje się bowiem świątynia z kilkoma ołtarzami. Dźwięk modlitwy, zapach kadzidełek i mnóstwo złota dookoła sprawiają, że to miejsce jest naprawdę wyjątkowe. 
830832847855856859864879871

Wspinając się na górę, mija się figury przedstawiające naty… i te akurat robią na mnie najmniejsze wrażenie. Należy pamiętać jeszcze o jednej rzeczy. Podczas zwiedzania Góry Popa nie wolno mieć na sobie ubrań w kolorze czerwonym, czarnym ani zielony, gdyż te kolory nie są lubiane przed duchy i mogą je niepotrzebnie rozgniewać. Z podobnego powodu na górę nie można wnosić jedzenia w postaci mięsa.

Nat, Góra Popa w Birmie839

Nazwa Popa pochodzi od słowa puppa, które oznacza nic innego jak kwiat. Skąd ona się wzięła, nie wiadomo, legend dotyczących powstania tego miejsca jest wiele. Pamiątką, jaką można przywieźć z Góry Popa są główki żółtych kwiatów, umieszczone w małych buteleczkach. I jest to suwenir nie tylko dla turystów, ale również, a może nawet i głównie, dla Birmańczyków, pielgrzymujących w to święte dla nich miejsce. Oprócz tego kupimy tu mnóstwo innych rzeczy, i to za grosze. Nie ma nawet sensu się targować, bo ceny są śmiesznie niskie. Kupić możemy prawie wszystko… tanakę i inne mazidła, wyroby z drewna, chusty czy spodnie.

931929

CZARNA ŻYWICA

Kolejnym miejscem, do którego udajemy podczas wycieczki są warsztaty rękodzieła z prawdziwej laki. Taki, podkreślam prawdziwej, bowiem to, co znajdziecie na straganach to przeważnie podróbki. Każdy sprzedawca będzie zapewniać, że jego misy czy szkatułki to oryginał, jednak nie dajcie się zwieść. Po pierwsze, cena prawdę Wam powie, bowiem prawdziwy wyrób, taki jak np. kubek powinien kosztować 20$, a nie 10 000 kiatów (ok. 20-30 zł), po drugie – wzory na oryginałach nigdy nie będą w jaskrawych odblaskowych kolorach.

972

Ale co to jest właściwie ta laka i jak można wytwarzać z niej naczynia, a nawet meble? Jest to żywica z drzewa sumak lakowy. Po nacięciu kory, z drzewa wypływa mętna kremowa maź, która na zewnątrz szybko ciemnieje, wręcz staje się czarna. Taką substancję trzeba następnie poddać pod działanie pary, by uzyskać materiał niezwykle twardy, bardzo trudny do zniszczenia. Powierzchnia wyrobów jest idealnie gładka i połyskliwa. Do wyrobu naczyń używa się włosia końskiego, z którego tworzy się całą strukturę. Do wzornictwa używa się jedynie naturalnych barwników.

977980983

Oryginalne wyroby można znaleźć w warsztatach w Baganie. Produkowane są ręcznie, ciągle według tradycyjnej metody. Cały proces trwa dość długo, od trzech do czterech miesięcy. Można tutaj poznać tajniki takiego procesu oraz podpatrzeć, jak wyglądają prace ręczne. Oczywiście przy warsztacie znajduje się sklep, w którym ilość oraz mnogość wzorów mogą przyprawić o zawrót głowy.

9951001

Termin: luty 2016

2 komentarze

    • celwpodrozy

      Dziękuję. Zapewne nie każda, ale ze wstępem nie powinno być problemu. Nikt tego nie sprawdza. Co najwyżej wspomniane duchy mogą być niezadowolone, a co wtedy, to nie wiem;)

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *