Azja,  Malediwy,  Omadhoo

Życie mieszkańców Omadhoo

Nasz wybór padł na Omadhoo, lokalną wysepkę położoną na Południowym Atolu Ari, zamieszkałą przez społeczność rybacką. To tradycyjna malediwska wyspa, gdzie życie mieszkańców wciąż wygląda jak dawniej. Malediwczycy niechętnie opuszczają terytorium swojego atolu, tak więc na Omadhoo w pełni zachowany został tradycyjny sposób życia, a  tradycje starannie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Wyspa ma ok. 3km² wielkości, mieszka na niej ok. 1000 rezydentów. Dostać się do niej można lokalnym promem (4 godziny) lub publiczną motorówką (1,5 godziny).


Pierwsza opcja to koszt 30$ w jedną stronę, druga o połowę droższa, czyli 60$. Jednak są to ceny dla turystów, bo jak zauważyłyśmy w drodze powrotnej, miejscowi płacili znacznie mniej. Za motorówkę było to ok. 300 rufi, a więc 20$. Na wyspie znajduje się obecnie tylko jeden guesthouse, drugi jest w budowie i na przyszły sezon powinien być już gotowy.

Niesamowite pierwsze wrażenie po przebudzeniu w motorówce! Tak, dopłynęliśmy! Widać kawałek lądu z chylącymi się palmami, słońce powoli zachodzi i rzuca żółto-pomarańczową poświatę. Obrazek z zupełnie innego świata! Kamila, menedżerka guesthoue’u, czeka na nas przy brzegu. Wchodzimy w jedną z uliczek, nad głowami palmy, a dookoła domy tubylców. Układ ulic jest jak w NY, więc trudno się tu zgubić, do tego wyspa jest tak mała, że stojąc na skrzyżowaniu ulic, z każdej strony widać prześwit, a w oddali wodę. Na google map układ ulic widać wyraźnie.
Przystań
Przystań
Przystań wieczorem

RELIGIA

Na Malediwach konstytucja wymaga, aby wszyscy obywatele byli muzułmanami sunnitami, co prowadzi do oskarżenia o instytucjonalne prześladowania nie-muzułmanów i byłych muzułmanów, którzy mieszkają w kraju. Na Malediwach samo posiadanie Biblii jest zabronione prawem. W 1998 roku wydalono kilku cudzoziemców podejrzanych o działalność kaznodziejską, a niektórych miejscowych chrześcijan aresztowano. Chrześcijańska działalność misyjna w tym kraju jest zabroniona. Obywatele Malediwów, którzy zostali chrześcijanami tracą obywatelstwo i skazani są na ryzyko tortur. Wydalenie ich z kraju wystąpiło kilka razy w ciągu ostatnich lat. Zabroniony jest wwóz na teren kraju przedmiotów innego obrządku religijnego niż islam. Hinduizm i buddyzm wyznawany jest nieoficjalnie głównie wśród azjatyckich zagranicznych pracowników sektora turystycznego.

Na wyspie jest jeden meczet, z którego dzięki megafonom modły słychać na całej wyspie (pięć razy na dobę). O dziwo, budzą mnie o 5 rano tylko raz w ciągu całego pobytu. Śpi się tu naprawdę dobrze:)

Meczet

 

Kobiety na Omadhoo


SKLEPY

Na wyspie znajdują się trzy sklepy spożywcze, jednak zaopatrzenie nieco odbiega od naszych europejskich standardów. Jogurty trzymane poza lodówką raczej nie zachęcają. Niemniej jednak jest bardzo tanio i podstawowe produkty spożywcze, typu woda, a także artykuły kosmetyczno-chemiczne można nabyć. Za wodę płacimy 15 rufi, za mleko i mydło łącznie 30 rufi. Co do owoców, to w jednym tylko sklepie udaje się nam znaleźć banany. Miejscowi takich potrzeb nie mają, bo wszystko sami w ogródku uprawiają. Co ciekawe, każda palma na wyspie ma numerek, czyli jest czyjąś własnością. Na wyspie jest też apteka, o dziwo, całkiem dobrze zaopatrzona. W oknie wisi karteczka z numerem telefonu właściciela, trzeba po niego dzwonić, nam się udaje bez telefonu. Nasza obecność zostaje zauważona przez sąsiadkę i właściciel za chwilę przyjeżdża na swoim motocyklu (tak, tam nawet na tak małe odległości odpalany jest motocykl, symbol statusu). W aptece zaopatrujemy się w herbatkę ziołową poleconą przez Tanię, przedstawicielkę guesthouse’u. Herbatka nazywa się Samahan i czyni cuda! Jedna saszetka w aptece na Omadhoo kosztuje 3 rufie. Gdy czujemy, że bierze nas przeziębienie, pijemy taką herbatkę najlepiej na noc (rozpuszczalna we wrzątku) i rano jak ręką odjął. Przetestowałam (po klimatyzacji w samolocie zaczynało mnie rozkładać… ból gardła, katar i kaszel się zaczynał) i nazajutrz ozdrowiałam!:) Herbatka ma niezwykle bogaty skład i pikantny smak. Tak naprawdę pochodzi ze Sril Lanki. Bez problemu można ją zakupić w Internecie, szczerze polecam.
sklep spożywczy
Apteka
Na wyspie jest również sklep z pamiątkami, co może nieco dziwić, jako że maksymalna liczba turystów w tym samym czasie to sześć osób, więc czy to jest opłacalne? Zapewne dla właściciela guesthouse’u Abdunana jest, bo ten sklepik należy właśnie do niego. Ceny są dużo niższe niż w Male. Magnes na lodówkę kosztuje 2$, a nawet można go dostać gratis. Podstawki pod kubki kosztują 1$ za sztukę (w formie żółwia, manty lub rybki), a w ozdobnym opakowaniu sześciopak jest za 9$. Można się targować, Abdunan daje zniżki, a nawet małe prezenciki w postaci koralików.

 

 

Życie nocne…

prowadzą w zasadzie tylko mężczyźni, a dokładniej na wyspie jest jeden duży pub tylko dla nich. Turyści zaś mogą posiedzieć przy kawie i malediwskich samosach w lokalnej kawiarence. Kawiarenka ma bardzo przyjemny ogród z oświetleniem, co naprawdę tworzy egzotyczny klimat. Pan właściciel zawsze dodatkowo serwuje wodę. Kawa z mlekiem jest naprawdę smaczna, w zasadzie to raczej mleko z kawą:) Za butelkę wody, dwie kawy trzy samosy płacimy 24 rufie, a więc 1,5$. Jeden taki malediwski pączek kosztuje 2 rufie.


Czym zajmują się mieszkańcy?

Mężczyźni łowieniem ryb oraz budową łodzi, kobiety domem oraz dziećmi, a dzieci chodzeniem do szkoły. Na wyspie jest jedna szkoła.
Bardzo ciekawe są siedzenia służące do odpoczynku, to krzesełka w formie hamaczków, nawet całkiem wygodne. Można tu też spotkać graffiti. Jest to chyba ogólno-malediwska fascynacja, bo w stolicy atolu również jest to widoczne.
Domy mieszkańców wyglądają biednie, czasem przypominają rupieciarnię. Mieszkańcy wyspy są naprawdę mili, zapraszają nas nawet do swojego domu i pokazują, jak mieszkają. Kobieta, którą odwiedzamy ogląda właśnie mecz piłki nożnej:) W ogrodzie dostajemy do spróbowania liście jakiegoś drzewa, trzeba je żuć niczym tytoń. Abdunan śmieje się, że to malediwska kokaina… w smaku pikantny, trzeba zagryźć orzechem.
orzechy suszą się w słońcu






Czy jest coś takiego jak malediwski sok? Tak, jest. To sok z drzewa kokosowego, a konkretnie z kory. Nacina się ją i przywiązuje butelkę, w ciągu doby powinna napełnić się do połowy. Podobno płyn ten jest bardzo zdrowy, szczególnie na żołądek. W smaku jest w porządku, jednak zapach mnie osobiście nieco wzdryga. Sposób pozyskania jest podobny jak naszego z kory brzozy.

Pozyskiwanie soku z drzewa kokosowego

 

Przy plaży oraz przystani jest bardzo dużo łodzi…

Trafiamy do hangaru, w którym młodzi Malediwczycy budują ogromny statek. Bardzo chętnie nam pokazują i tłumaczą, jak to robią:)

Oprócz plam rosną tu także inne drzewa. Jedne z nich to malediwskie jabłka, z których zupę mamy okazję skosztować.

chlebowiec właściwy
malediwskie jabłka
siatka na malediwskie jabłka,  jest po to, by wszystkie zebrać i nic się nie zmarnowało

Na Malediwach wszystko jest z kokosem. Nawet woda mineralna ma kokosowy posmak. Na każdej palmie wisi mnóstwo tych egzotycznych owoców, trzeba uważać, bo uderzenie jednego jest podobno śmiertelne. Może słyszeliście plotkę, według której około 150 osób rocznie ginie w wyniku uderzenia w głowę kokosem spadającym z palmy? Ta pogłoska to wynik porównania, jakiego dokonał George Burges, dyrektor zbioru na temat ataków rekinów na ludzi przy Uniwersytecie Floryda. Broniąc rekinów, Burgess stwierdził  że 150 osób rocznie ginie od uderzenia kokosem spadającym z palmy, a to 15 razy więcej niż liczba śmiertelnych ofiar ataków rekinów. Z czasem okazało się, że liczba 150 podana przez Burgessa nie byłą wiarygodną daną, gdyż badacz znalazł tę informacje w Internecie. Źródła nie udało się zidentyfikować, ale naukowiec zadziałał na wyobraźnię słuchaczy.
kokos zabójca:)
kokos zabójca:)

Wielbiciele psów się nie ucieszą, na wyspie, jak i całych Malediwach obowiązuje zakaz trzymania tych zwierząt. Natomiast koty jak najbardziej mogą tu przebywać i jest ich tu całkiem sporo, nawet w naszym guesthousie. Wszystkie tej samej rasy, rude i z drobnym pyszczkiem.

nasza Miki
lokalne kicie

Także i na tej wyspie często widać przemykających motocyklistów, a odległości są przecież niewielkie. Choć tu rowerzystę też można spotkać. Mieszkańcy wyspy są naprawdę mili, choć czasem, mam wrażenie, turyści to dla nich niecodzienne zjawisko:)

2 komentarze

  • Kamil

    Cześć, przeglądam sobie właśnie możliwości dojazdu publicznym promem z male do omadhoo i wychodzi mi że trzeba najpierw płynąć na mahibadhoo a później jest 15 min na przesiadkę na kolejny prom żeby przepłynąć na omadhoo. Orientujesz się może czy te promy są skomunikowane tzn. czy w przypadku jakiś opóźnień będzie czekał na przypłynięcie promu z male?

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *