Kuri Inn, czyli malediwska kwaterka
Kuri Inn jest położony tylko kilka kroków od przystani i kilkanaście od głównej plaży na Omadhoo. Posiada trzy klimatyzowane pokoje z podwójnym łóżkiem, prywatną łazienką oraz małą lodówką. Pokoje mają coś w rodzaju okna, jednak po drugiej stronie jest ściana, więc tak naprawdę okno nie wychodzi na zewnątrz. Akurat dla nas to nie był problem, bo ile czasu na Malediwach spędza się w pokoju? No właśnie, bardzo mało, praktycznie tylko noce. Ręczniki są w cenie, zarówno kąpielowe, jak i plażowe, na wyposażeniu znajdziemy również suszarkę do włosów. Do dyspozycji gości jest ganek z kanapami, zaciszne patio z dwoma hamakami i leżakami do opalania oraz jadalnia na powietrzu. Jest też darmowe wifi, choć muszę przyznać, że to nie jest zawrotna prędkość. Do wysyłania maili wystarczyło, jednak z publikowaniem zdjęć był już problem. Jako że mieliśmy wykupiony pakiet całościowy, mieliśmy w cenie także bezpłatną wodę butelkową (zawsze do posiłków oraz w trakcie wypadów na bezludne wyspy), kawę oraz herbatę.
Ganeczek
Jadalnia
Na powitanie w Kuri Inn dostajemy drinka z kokosa. Mniam!
Aby wyjąć białego kokosa ze środka, należy rozbić lub przeciąć czymś ostrym jego zieloną skorupę. W środku znajduje się znany nam biały owoc.
W cenie mamy trzy posiłki dziennie. Nasz kucharz z Bangladeszu, Abu, naprawdę się stara. Dwa razy podczas naszego pobytu mamy okazję skosztować typowo malediwskiego śniadania, czyli tuńczyka z kokosem serwowanego z naleśnikowymi placuszkami. Pychotka, takie lekkie śniadanko jest w sam raz na upalny dzień. Poza tym codziennie dostajemy omlet z parówkami i tostami. To chyba standard, bo na innych wyspach podają to samo. Cóż, po tygodniu można mieć dość, ale my nie narzekamy, bo wiemy, że obiad i kolacja z pewnością nam to wynagrodzą:) Na obiad Abu serwuje albo grillowaną rybę, albo pieczone udka kurczaka, do tego zawsze ryż przyrządzany raczej na ostro, ziemniaki lub makaron; z warzyw natomiast zawsze jest marchewka… marchewka w przeróżnych wariacjach lub inne duszone warzywa, szczególnie smaczne są buraczki oraz bakłażany z sosem czosnkowym. Na kolację serwowany jest w zasadzie drugi obiad. Zawsze jest zupa, czy to z dyni, soczewicy, czy jabłek oraz ponownie ryba ze wszystkimi dodatkami. Zawsze są też jakieś owoce, arbuzy lub sałatka z jabłek i cebulą, tak… ta kompozycja parę razy się powtarza.
Tradycyjne malediwskie śniadanko
Nasz “big bos” jest tak miły, że przyrządza nam także świeżą ośmiornicę. Gotujemy ją razem z nim. W zasadzie w gotowanie udaje mu się wciągnąć Martynę:)
Mniam, palce lizać:)
To teraz trochę o WPADKACH i BRAKU ORGANIZACJI, jaki nas spotkał.
- Przed przyjazdem nikt się z nami nie skontaktował, żeby uzgodnić miejsce odbioru po przylocie. Wysłałam maila do Kamili, nie odpisała. Dopiero interwencja u Rakiego, naszego pośrednika, przyniosła odzew.
- W związku z brakiem kontaktu ze strony guesthouse’u, postanowiłam zajrzeć na strony internetowe i jak się okazało, strona internetowa kwaterki oraz fun page na Facebooku zniknęły i to akurat na chwilkę przed naszym wyjazdem. Dziwne, prawda? Kiedy wreszcie Kamila odpisała, otrzymaliśmy informację, że strony są zmieniane, gdyż będzie nowe logo.
- Po dotarciu na miejsce faktura wystawiona przez Kamilę opiewała na wyższą kwotę niż ta wystawione przez pośrednika, nie uwzględniała zaliczki. Oczywiście, korekta została naniesiona, ale Kamila była zdziwiona, że Raki dał nam rabat.
- Wycieczki na bezludne wyspy miały być całodzienne, a zostaliśmy poinformowani, że tylko pół dnia wchodzi w grę.
- Tempo przy snorkelingu było nieco za szybkie, nikt nie spytał, czy robiliśmy to już wcześniej.
- Drugiego dnia popłynęliśmy na wsypę bez cienia, ale okazało się, że ktoś tam już był i nie życzył sobie naszej obecności. Musieliśmy się przenieść na inną wyspę, na szczęście była wolna.
- Trzeciego dnia zdecydowaliśmy się zwiedzić sąsiednią wyspę, po pierwsze potrzebowaliśmy bankomatu (a tam był), po drugie ciekawi byliśmy życia na innej wyspie. Pytaliśmy, czy można to połączyć z Desert Island, na co dostaliśmy odpowiedź, że nie ma żadnej w okolicy, co jak się okazało było nieprawdą. Nasza wycieczka połączona była z odwiezieniem innej pary gości na prom, co jak podejrzewamy było wcześniej skalkulowane.
- Nurkowanie… Daria zapytała o możliwość nurkowania na samym początku i miało nie być żadnego problemu. Potem jednak okazało się, że jest to niemożliwe, bo Arif wyjeżdża. Po czym po chwili znowu zmiana, po obiedzie może odbyć się sesja, z tym że tak naprawdę byłoby to wciśnięcie nurkowania między obiadem a łowieniem ryb, czyli de facto trwałoby to 2 godziny. Normalnie jedna sesja trwa pół dnia.
- Ciągle negocjowaliśmy w sprawie całego dnia na bezludnej wyspie i w końcu uzgodniliśmy, że będzie to możliwe w dzień, w którym na kwaterce będzie tylko nasza czwórka (para Łotyszów wyjechała, a nowi goście mieli przyjechać za jeden dzień). Sama Tanja nam to zaproponowała, po czym wieczorem okazało się, że jednak nie ma takiej opcji, bo nowi goście przyjeżdżają ok. 14:00.
- Umówiliśmy się zatem, że kolejnego dnia wyruszymy o godzinę wcześniej, aby przedłużyć pobyt na wyspie. Wyjazd miałby być o 9:00. Przyszliśmy do przystani, ale Arifa nie było, nie pojawił się, nie zostawił informacji, na jaką wyspę mamy jechać, telefonu też nie odbierał. Wody mineralnej również nie było, co sami zauważyliśmy i o co się upomnieliśmy Okazało się, że wszystkie ‘desert islands’ są zajęte. Trwało to ponad pół godzinny, zanim dostaliśmy jakąś propozycję, a mianowicie albo płyniemy na zaśmieconą wyspę, albo sprawdzimy, czy po południu jest jakaś wolna, jednak popołudniowy wyjazd możliwy byłby dopiero o 14:30. Wybraliśmy więc wyspę używaną przez miejscowych i rzeczywiście była zaśmiecona, jednak znalazł się tam czysty cypelek z przepiękną laguną.
- Jak się okazało kolejnego dnia, i w zasadzie do końca pobytu dostępna będzie tylko zaśmiecona wyspa, a tej wyspy nie ma przecież w ofercie guesthouse’u. Tego już było za dużo. Sprawę zgłosiliśmy do Rakiego, naszego pośrednika, jednocześnie dyskutując z właścicielem kwaterki. Poskutkowało:)
Co do końcówki pobytu, Adhunan się postarał i udało się spędzić ostatnie dni na Fenfushi, a Michał z Martyną byli także na Dhigiri. Poza tym dostaliśmy od niego małe upominki z jego sklepu z pamiątkami, a także prezent na pożegnanie. Ostatniego wieczoru Adhunan wraz ze swoja ekipą urządzili nam fantastyczną kolację niespodziankę, pożegnalnego grilla:)
Kokosowa rozpałka
Abu, nasz kucharz
Złe wrażenie zostało zatarte i kiedy przyszło odjeżdżać łezka naprawdę się zakręciła. Pobyt był naprawdę fantastyczny, przepiękne miejsce i bardzo mili gościnni ludzie. Z niecierpliwością czekam na otwarcie nowych kwaterek na Omadhoo i mocno kibicuję chłopakom, żeby wszystko się udało po ich myśli. Jesteśmy w kontakcie, więc mam nadzieję, że wieści będą napływać na bieżąco.
3 komentarze
Wanda
Cześć ja również maiłam okazję w tym roku na przełomie marca i kwietnia odwiedzić piękną wyspę Omadhoo. Jeżeli chcecie poznać prawdziwe Malediwy i zobaczyć raj na ziemi to gorąco polecam to miejsce. My również postanowiliśmy wyruszyć to tego pięknego kraju na własną rękę. Poznać kraj to poznać ludzi, którzy tam mieszkają ich zwyczaje, otaczająca ich przyrodę i tego właśnie można doświadczyć na Omadhoo. Kurii Inn to cudowny pensjonat w którym czujesz się jak w resorcie…cudowna opieka właścicieli rewelacyjny kucharz oraz obsługa bardzo dyskretna ale zawsze czuwająca. Bardzo dbają o swoich gości jak również o czystość. Gorąco polecam Wanda.
Paola
hej super blog, bardzo chetnie przeczytalam kazde zdanie i bardzo mi pomoglo. Ja wlasnie zarezerwowalam bilety oraz guesthouse Kuri Inn na marzec 2016, bedziemy tam calutkie 2 tygodnie 🙂 Mam jednak pytanie w zwiazku z tym ze nigdzie takowych informacjii znalezc nie moge. Mianowicie jak wyglada sprawa z wyzywieniem i wycieczkami? My wg bookingu mamy w cenie tylko sniadanie, i teraz moje pytanie czy jest mozliwosc gotowania tam?podobno jest dostepny grill do dyspozycji? Jak wyglada cenowo wyzywienie hotelowe? moze nie koniecznie full ale np sniadanie i kolacja? no i wycieczki, moze nie koniecznie codziennie ale powiedzmy kilka razy chcieli bysmy wybrac sie na bezludna wyspe, lub obejrzec delfiny lub romantyczna kolacje na plazy 🙂 bylabym bardzo bardzo wdzieczna za wszelkie info! Pozdrawiam Paola
celwpodrozy
Cześć Paola, bankomatu nie ma niestety. Jest na pobliskiej Mahibadhoo. Co do wyżywienia i cen wycieczek, napisz proszę bezpośrednio do Kuri Inn, oni udzielą Ci na pewno szczegółowych informacji. Kiedy ja tam była, wyżywienie miałam w cenie, więc nie interesowałam się cenami posiłków. Od tamtej pory zmienił się też właściciel i pewnie wygląda to inaczej. Kuchni, w której goście mogliby sobie gotować, nie było, Był za to kucharz, który gotował dla gości. Co do sklepów spożywczych to są, coś tam można kupić, ale asortyment średni. Wycieczki też miałam w cenie pobytu. Akurat wtedy wykupiłam cały pakiet przez pośrednika i o nic nie musiałam się już martwić. Możesz powołać się na mnie, może uda się coś wynegocjować:)