Afryka,  Skanes Serail,  Tunezja

Groźne chmury, grasujący wielbłąd i harissa, czyli wczasy w Skanes Serail

To, że w tym roku odwiedzę Tunezję, przez myśl by mi nie przeszło. Ten kraj nie był szczególnie wysoko na liście moich wymarzonych destynacji. Na typowo plażowy urlop w tym roku wybraliśmy Egipt, ten kraj bardzo mnie zachwycił, to idealne miejsca na leniuchowanie i zażywanie morskich i słonecznych kąpieli. Tamtejsze zabytki również robią wrażenie. Wycieczka została wykupione jako oferta “first minute”, czyli w naprawdę dobrej cenie. Plany pokrzyżowały jednak zamieszki. Czekać na decyzję ministerstwa czy może jednak dokonać zmiany na własną rękę? Postanowiliśmy nie czekać, opłata manipulacyjna nie była aż tak wysoka, a jednak spokój i brak stresu podczas wakacji to podstawa.

Od nowa zaczęło się sprawdzanie ofert i destynacji. Ceny oczywiście podskoczyły, więc znalezienie czegoś w podobnej i o podobnym standardzie nie było takie proste. Pani Ania z Travelplanet w Reducie z pewnością na długo mnie zapamięta. Nie wiem, czy znalazłby się jeszcze ktoś, kto tyle razy zmieniał rezerwację. Nie dość, że hotel w Egipcie był zmieniany trzy razy, to kolejnych zmian było nie mało. Miała być Kreta, następnie Turcja, potem już Tunezja, ale hotel zmieniałam chyba trzy razy:) Moją uwagę zwróciła oferta z czterogwiazdkowym hotelem Skanes Serail koło Monastyru z biura Sun&Fun. Cena była naprawdę niewysoka w porównaniu z aktualnymi ofertami, do tego hotel miał w miarę dobre opinie, o co w przypadku hoteli w Tunezji bardzo ciężko, gdyż jednak standard tam jest sporo niższy niż w Egipcie. Przewertowałam chyba wszystkie fora i przestudiowałam wszystkie wypowiedzi dotyczącego tego hotelu i wreszcie zapadła decyzja. Jedziemy właśnie tam, na 10 dni! Termin 29.08.-08.09., cena 2370 PLN za osobę za pokój z widokiem na morze.

Spakowani i pozytywnie nastawieni stawiamy się na lotnisku. Na tablicy wyświetlają się dwa loty do Monastyru w odstępie zaledwie piętnastu minut, nasz jest o o 8:30. Tak, to ta sama linia czarterowa, czyli tunezyjski Syphax. Nazwa niezwykle wymowna, oby tylko na nazwie się skończyło. Wygląda na to, że podstawili dodatkowy samolot i będziemy lecieć konwojem. Takie obłożenie Tunezja z pewnością zawdzięcza Egiptowi, bowiem większość turystów zmieniła właśnie na tę destynacje. Boarding zaczyna się o czasie, zero opóźnień, a stan samolotu pozytywnie zaskakuje. Samolot jest nowy, są nawet telewizorki, które umilają nam podróż.

IMG_20130829_080921.jpg 002.JPG

 

Lot jest spokojny, trwa niecałe trzy godziny. Zaczynamy lądowanie, a naszym oczom ukazuje się tunezyjski pustynny krajobraz.

IMG_20130829_112052.jpg IMG_20130829_112511.jpg

 

I lądujemy…

Po wylądowaniu i odebraniu bagażu udajemy się do hali przylotów, gdzie czekają już na nas rezydentki z biura Sun&Fun. Dostajemy vouchery i udajemy się do wskazanego autobusu. Nasz hotel znajduje się bardzo blisko lotniska, więc mamy nadzieję skorzystać jeszcze ze słonecznego dnia i trochę poplażować. Niestety w autobusie siedzimy około godziny, gdyż czekamy na turystów z innych samolotów. W końcu mamy komplet i ruszamy. Rezydentka sprawdza listę obecności i informuje w jakiej kolejności zostaniemy rozwiezieni. Pieniądze można wymienić w hotelu, choć w Skanes Serail podobno oszukują, dlatego też trzeba prosić o fakturę, która zresztą i tak może się przydać przy wylocie, jeśli komuś zostaną dinary. Waluty tunezyjskiej nie wolno wywozić z kraju, a przy wymianie na euro lub dolary należy okazać kwit z hotelu. Warto również opłacić sejf, by tam trzymać paszport i cenne rzeczy, gdyż zdarzają się kradzieże, prawdopodobnie personel sprzątający zbyt dokładnie sprząta;) Koszt to 2,5 TDN za dzień plus 20 TDN depozytu. My jednak, jako że mamy walizki zamykane na kod oraz kłódkę postanawiamy w nich zamykać to, co cenniejsze. Co jeszcze warto? Z pewnością spróbować tunezyjskiego alkoholu “bucha“, świetny na żołądek, z colą smakuje podobno jak whiskey. Oczywiście spróbujemy:). Nasz hotel położony jest w miejscowości Skanes, ok. 5 km od centrum Monastiru i 12 km od centrum Sousse (dojazd miejscowymi busami). To 3-piętrowy obiekt, oddany do użytku w 2004 roku, w swojej ofercie ma 212 pokoi. W końcu dojeżdżamy. Hotel wygląda jak na zdjęciach, lobby robi wrażenie.

rp_2631759-Skanes-Serail-Lobby-1-DEF.jpg

Na recepcji wypełniamy karty meldunkowe i czekamy w kolejce po klucz i opaskę all inclusive (wszyscy goście dostają ten sam kolor, nie ma podziału na narodowości, co podobno miało miejsce w poprzednich latach). W międzyczasie poznajemy bardzo miłą parę, Natalię i Łukasza, z którą przylecieliśmy tym samym samolotem i z którą później spędzimy nie jeden miły wieczór. W końcu dostajemy klucz do pokoju, a pan bagażowy zabiera nasze walizki. Pokój jest na drugim piętrze, z okna rozpościera się piękny widok na morze oraz basen. Taki właśnie pokój wykupiliśmy, więc nie było potrzeby dopłacania za piękny widok. Pokój jest naprawdę przestronny, łoże małżeńskie to tak naprawdę dwa pojedyncze łóżka postawione koło siebie. Jest czysto, a na balkonie znajduje się mały stolik z krzesełkami. Sam hotel robi wrażenie nieco zaniedbanego, szczególnie korytarze wyłożone starą wykładziną. Stopień zużycia jest o wiele większy niż powinien być w hotelu oddanym w 2004 roku. Obiekt wymaga już renowacji. Jednak za takie pieniądze nie jest źle, a pod względem czystości jest w porządku.

004.JPG

Widok z naszego pokoju

064.JPG  004-PANO.jpg

 

Po szybkim rozpokowaniu biegniemy na obiad, a potem oczywiście na plażę. Dzień jest słoneczny, choć na niebie można dotrzec pewną mgiełkę, przez co ma się wrażenie, że jest lekkie zachnurzenie, ale to i tak nic w porównianiu z tym, co czeka nas przez następne kilka dni.

HOTEL, PLAŻA i POGODA

Pierwszego dnia jest ciepło, wręcz gorąco. Plaża wygląda ładnie, woda jest krystalicznie czysta i cieplusieńka, przy brzegu ciągnie się ładna laguna. Jedynie odcinek między Skanes Serail a następnym hotelem pozostawia wiele do życzenia, również ten przy plaży. Gromadzone są tu sterty śmieci, zupełnie nie wiadomo dlaczego. Sam teren hotelu jest ładny i zadbany. Przy plaży znajduje się bar, jednak ten nie jest objęty all inclusive, więc po drinki trzeba chodzić do baru przy basenie. Drinki serwowane są w twardych plastikowych kubkach, które potem zbierane są przez barmanów. Jeśli ktoś zażyczy sobie szkło, powinien je dostać. Wybór drinków nie jest szeroki, jednak z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie: piwo, wódka, whiskey czy też słynna bucha, która z colą rzeczywiście smakuje jak whiskey i podobnie jak whiskey ma w sobie moc:) Drinki są rozwadnianie, ale to standardowa procedura w takich hotelach, drobny napiwek podobno może pomóc. Przy hotelu na plaży oferowane są sporty wodne za dodatkową opłatą, obowiązkowo trzeba się targować. Można skorzystać ze skuterów wodnych, kajaków, przepłynąć się motorówką, czy też polatać lotnią 🙂

301.JPG

wejście na plażę

297.JPG

prysznic przy plaży

298.JPG

bar przy plaży

300.JPG

 teren hotelu

Drugi dzień wita nas niestety chmurami i deszczem, a nawet burzami, i tak jest przez kilka kolejnych dni. Poranki są zachmurzone, trochę pokropi, po śniadaniu nieco się przejaśnia, jest ciepło (26 stopni), jednak na plaży bardzo mocno wieje. Plaża również się zmienia, przy brzegu pojawiają się glony (małe kulki z wodorostów), a woda robi się mętna. Za to jest luźno i można się rozłożyć w dowolnym miejscu. My uparcie spędzamy czas na plaży, mimo że przy basenie jest cieplej. Leżaki darmowe, natomiast materac kosztuje 2 TND za dzień. Plaża jest sprzątana, jednak jedna osoba nie jest w stanie wywieźć tych wszystkich wodorostów używając do tego grabi i taczki. Co ciekawe, w hotelu obok plaża i brzeg jest czysty. Jak to możliwe? Może jakieś specjalne siatki są pozakładane i blokują przypływ glonów? Jak widać jest na to jakiś sposób.

026.JPG 029.JPG 082.JPG 051.JPG 053.JPG 077.jpg

widok z balkonu na plażę

078.jpg

 bar – widok z balkonu

 Są warunki do kitesurfingu. Jak najbardziej można tu wypożyczyć sprzęt i sprobować swoich sił.

307.JPG

 

Na szczęście po kilku dniach rozpogadza się i mamy okazję skorzystać z pięknej plaży i słońca. Niewiarygodne, że to samo miejsce może wyglądać zupełnie inaczej przy słonecznej pogodzie. Stopniowo wszelkie glony i wodorosty znikają, woda staje się krystalicznie czysta i znowu tworzy się piękna lazurowa laguna… po prostu rajsko. Nawet przy samym brzegu pływają małe rybki, a po dnie na spacerują małe kraby. Można bez końca wylegiwać się przy brzegu, a jeśli ktoś ma ochotę popływać, też ma taką możliwość. Kilkadziesiąt metrów dalej robi się głębiej. Od razu uruchamiane są wszelakie sporty wodne, a plaża się zaludnia. Plażowi sprzedawcy od razu są w lepszym humorze, bo interes znowu zaczyna się kręcić. A kupić można przeróżne przedmioty, tuniki, chusty, maskotki, korale, bransoletki, ręczniki, papierosy, a nawet sadzonki palm. Szczególną uwagę zwraca mały sprzedawca prażonych orzeszków ubrany w tradycyjny strój tunezyjski i noszący swą tacę z orzeszkami na głowie. Czy są natrętni? Do wytrzymania, jeśli stanowczo powiesz NIE, nie podejdą. Nas jakimś dziwnym trafem prawie wcale nie zaczepiają, ciekawe dlaczego?

1364.JPG 1372.JPG 1377.JPG 1388.JPG 1406.JPG 1412.JPG 1389.JPG 1360.JPG

 

To nie koniec atrakcji na plaży, na której grasuje pewien mały wielbłąd, bardzo towrzyski mały wielbłąd. Naprawdę sieje postrach, wszyscy uciekają ile sił w nogach, a nawet leje się krew i to ja jestem ofiarą. Ale czego się nie robi dla nagrania filmiku!;) Kiedy tylko zbierze się grupa i zaczyna grać w siatkówke, mały wielbłąd od razu się pojawia i bacznie obserwuje towarzystwo, czasem próbuje także wprosić się na boisko:)

046.JPG 094.JPG

Kibice siatkówki;)

W zasadzie to skąd ten wielbłąd przychodzi? Otóż, jest i mama wielbłądzica i oba zwierzątka trzymane są na ugorze między Skanes Serail a drugim hotelem. Wielbłądy nie wyglądają za dobrze. Jak się okazuje duży wielbłąd wykorzystywany jest do przejażdżek dla turystów. Jednak tylko raz właściciel próbuje wejść z nim na plażę i od razu zostaje zawrócony. Być może przez małego wielbłądka, który już kilkukrotnie zaatakował gości hotelowych…

466.JPG 325.JPG

 

BASEN

Nie jest duży, jednak w zupełności wystarczający. Ku mojej uciesze głębokość jest stopniowana, więc mogę spokojnie się pluskować bez strachu, że w pewnym momencie woda mnie zakryje. Przy basenie zawsze gra muzyka i muszę przyznać, że są to często kawałki, które lubię. Wokół basenu znajdują się parasolki i można rozstawiać leżaki. Zabawa trwa przez cały czas, bo animatorzy skutecznie zabawiają towarzystwo. A i wieczorem można sobie popływać, basen czyszczony jest bardzo późno. Raz nawet po szaleńczej nocy Michał ląduje w basenie, tak po prostu dla ochłody…. Jednak szybko zostaje namierzony i poproszony o wyjście. Nikt nie krzyczy, nie robi awantury, po prostu grzecznie pokazuje, że powinen wyjść z wody:)

352.JPG 288.JPG 289.JPG 294.JPG

 

ANIMATORZY

Dido, Pop, Dady, Ben, Sylwia i Mimi są niesamowici, potrafią stworzyć fantastyczną atmosferę. Przed południem aqua aerobik, gimnastyka, waterpolo czy tez tańce przy basenie. Potem siatkówka na plaży, boules, a wieczorem mini disco dla dzieciaków, karaoke, kabaret i tańce dla dorosłych. Zawsze przed kolacją stoją przy wejściu do restauracji i informują nas o wieczornym show. Cały team potrafi naprawdę nieźle rozbawić towarzystwo, przedstawienia są często interaktywne, więc można pochwalić się swoimi aktorskimi zdolnościami. Na wieczornym przedstawieniu powitanie zawsze jest we wszystkich językach, ekipa z Polski jest naprawdę liczna. Wszystkie przedstawienia wymyślane są przez animatorów, z naszego balkonu możemy poprzyglądać się próbom, Dido rządzi:) Jak się okazuje Ben ma polskie pochodzenie, jego mama przyjechała kiedyś z Polski do Tunezji na wakacje i zakochała się w tym kraju;)

370.JPG

Mimi, Sylwia, Pop i Ben

372.JPG 362.JPG 364.JPG 389.JPG 396.JPG 471.JPG

Dido w akcji

478.JPG 1491.JPG

fakir show

RESTAURACJA

Jedzenie jest smaczne. Na śniadaniu wybór jest spory: kawa, herbata, gorące mleko do kawy, kakao, soki, wędlina (wygląda troszkę jak nasza mortadela), ser kozi, żółty, pomidory, sałatki, bardzo dużo słodkich rogalików z ciasta francuskiego, jajecznica i naleśniki smażone dla każdego oddzielnie, płatki śniadaniowe (kilka rodzajów), mleko, jogurty (pyszne) oraz dżemy. Na obiad najczęściej dwie zupy do wyboru, duszone lub grillowane warzywa (dla mnie bomba!) oraz ryba, wieprzowina, kurczak, indyk do wyboru. Mięsa może nie są najlepsze, ale zawsze można coś wybrać. Za to harissa, ich lokalna ostra pasta z pomidorów, papryki chili i czosnku bardzo przypada mi do gustu, pycha! Na deser owoce (melony, jabłka, gruszki, winogrona) ciasta i ciastka, choć te nie szczególnie mi smakują. Czasami można dostać także lody. Kolacja wygląda podobnie. Oczywiście do obiadu i kolacji serwowane jest wino czerwone, podobno specjalność Tunezji oraz białe, według mnie dużo lepsze. W ofercie są również popołudniowe przekąski, którymi są małe kawałeczki pizzy. Podobno szału nie ma, ale dla mnie takie przekąski w ogóle nie są potrzebne. Można również zapisać się na tematyczną kolację, włoską lub tunezyjską, jednak my odpuszczamy, gdyż tunezyjskie potrawy są w codziennym menu. Obsługa jest miła, nie mamy poczucia żadnej dyskryminacji, o czym czytałam nie w jednej opinii. Nawet bez napiwku zawsze wskazują miejsce, donoszą wino i miło się uśmiechają. Szczególnie jeden okazuje się być bardzo otwarty i pomocny, udaje się nawet zakupić kilka butelek ich lokalnego winka:)

022.JPG 023.JPG 279.JPG

 

REZYDENTKA

W czasie naszego pobytu rezydentką jest pani Liliana. Następnego dnia po przylocie organizowane jest spotkanie informacyjne  dla nowych gości. Oprócz inforamcji o hotelu, dostajemy informacje na temat okolicy, transportu oraz zwiedzania na własną rękę, jak i o wycieczkach oferowanych przez biuro. Pani Liliana ma anielską cierpliwość i spokojnie odpowiada na pytania, na które odpowiedzi już udzieliła. Swoją drogą, nie do wiary, o co ludzie mogą pytać i na co narzekać!?! MONASTIR

Niewątpliwie warto pojechać do pobliskiego Monastiru (ok. 5 km od hotelu), w którym można zobaczyć Mauzoleum Burgiby, stary cmentarz, Wielki MeczetRibat oraz ładną marinę z kawiarenkami. Można się tam dostać na trzy sposoby:
1. taksówką za 7-8 TDN (już napiwkiem, po 21:00 jest 50% drożej),
2. autobusem 52A/B za niecałego TDN (przystanek przy hotelu, jedziemy do końca, kursuje co 20 minut do 21:00) oraz
3. metrem  za niecałego TDN (przystanek przy lotnisku, kursuje co 40 minut, trzeba wysiąść na drugiej stacji).SOUSSE
Drugie miasto, które warto odwiedzić to Sousse. Leży nieco dalej niż Monstir (ok. 12 km), jednak dojazd również nie jest drogi. Warta zobaczenia jest niewątpliwa tamtejsza medyna z IX w. n.e. oraz tamtejszy suk, na którym można zbić cenę nawet o 80%. Ci, którzy nie lubią się targować, mogą od razu udać się na główny plac przy wejściu na medynę, przy którym znajduje się sklep Sula Center, w którym są stałe ceny. W Sousse można zwiedzić także Wielki Meczet, Ribat (koło meczetu), z wieży którego rozciąga się piękna panorama miasta oraz widać wielką Kasbę, w której mieści się muzeum. Na obrzeżach miasta, ok. 2 km na zachód od centrum, znajduje się kompleks wczesnochrześcijańskich katakumb, których część została zrekonstruowana i udostępniona zwiedzającym. Labirynt podziemnych korytarzy prowadzi do sal grobowych. Z Sousse można także udać się do Portu El Kantaoui, gdzie znajduje się nowoczesny port jachtowy dla ponad 300 łodzi. Do Susy można także dostać się na trzy sposoby:
1. taksówką za 10 TDN, do Portu El Kantaoui za 15 TDN,
2. autobusem 52A/B za ponad 1 TDN (jedziemy do końca),
3. metrem (jedziemy do końca). Biuro Sun&Fun oferuje także całą listę wycieczek fakultatywnych. My dajemy się namówić na dwudniową Saharę oraz wycieczkę do Kartaginy, Sidi Bou Said i Tunisu, z których relacja już wkrótce.
Co do pokoju i serwisu sprzątającego, nie mamy zastrzeżeń. Pokój może być sprzątany codziennie, my jednak co drugi dzień wywieszamy karteczkę “Nie przeszkadzać”. Zawsze zostawiamy jakiś napiwek. Pani sprzątająca pomaga nam nawet wydostać mój ręcznik z dachu poniżej, który pofrunął tam przy silnym wietrze oraz wręcza mi cały pakiet małych szamponików, abym miała w czym go wyprać.
A to jeszcze kilka zdjeć z zachodów słońca i wiodczków z pokoju…
454.JPG 1469.JPG 333.JPG 446.JPG 451.JPG

I na plaży…

1442.JPG 1454.JPG

 

Moim zdaniem to miejsce ma potencjał. Hotle niewątpliwie potrzebuje renowacji a teren wokół hotelu posprzątania i mądrego zagospodarowania. Wygląda na to, że Tunezyjczycy nie dbają o infrastrukturę turystyczną, ale i nie tylko. Cały kraj jest bardzo brudny, piękne gaje oliwne toną w śmieciach. W porównaniu z Egiptem wypadają niestety gorzej. Może coś się zmieni. Niedługo wybory, więc może wreszcie ktoś zrobi porządek.

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *