To nie koniec zwiedzania. Po Saharze czas ruszyć na północ, ta jest diametralnie różna od południa, a także inna od centralnej części kraju. Niewątpliwie czystsza i bardziej europejska klimatem bardzo przypomina Andaluzję czy nawet Włochy. Wycieczkę wykupujemy oczywiście z Sun&Fun, a wyjazd jest jeszcze wcześniej niż na Saharę. Szybka wizyta w restauracji, mała kawa i udana próba przemycenia zapasu francuskich rogalików, można ruszać. Wsiadamy w pomarańczowy autokar i odjeżdżamy w kierunku Sousse. Po drodze robimy rundkę po innych hotelach, by zabrać resztę ekipy. Podróż ma trwać ponad dwie godziny, więc zdecydowanie krócej niż na południe.
Po drodze zabieramy również naszego przewodnika, tak to znowu pan Mucha. Jakoś tak swojsko się robi, przygody na Saharze niewątpliwie łączą i zacieśniają więzi. Zatrzymujemy się na chwilę na stacji benzynowej i co się okazuje, ceny są tu naprawdę niskie. Butelka dwulitrowej wody kosztuje niecałego dinara. Ruszamy dalej. Krajobraz za oknem zaczyna się zmieniać, coraz więcej pagórków, aż w końcu pojawiają się góry, które niewątpliwie tworzą piękny klimat na trasie. Pan Mucha zaczyna opowiadać o tym, co dziś zobaczymy.
Północna część kraju nie bez powodu nazywana jest Zieloną Tunezją lub płucami Tunezji. Występuje tu zaskakująco bujna roślinność, a łagodne wzgórza tworzą wspaniałe tło dla najpiękniejszych fragmentów tunezyjskiego wybrzeża. Okolica ta ma również bogatą historię, można tu odwiedzić punickie oraz rzymskie ruiny zachowane na wybrzeżu oraz w dolinie rzeki Medżery.
Pochówek oraz nagrobki w Tunezji różnią się od tych w naszym kraju. Jeśli na nagrobku znajdują się trzy kamienie, pochowana jest w nim kobieta. Trze kamienie oznaczają odpowiednio stopy, piersi oraz głowę. Jeśli widzimy dwa kamienie, w takim grobie leży mężczyzna, a liczba kamieni odpowiada dwóm częściom ciała: stopom oraz głowie. Ciało po śmierci owijane jest w całun. W pogrzebie mogą uczestniczyć tylko mężczyźni, kobietom tego zabroniono, a to dlatego, że swoim płaczem i zawodzeniem przeszkadzały w obrządku. Co ciekawe, kiedyś był zwyczaj wynajmowania profesjonalnych płaczek, które fundowały odpowiednie decybele przy jednoczesnym okaleczaniu swojego ciała, paznokciami wbijały się w policzki, brzuch, uda, drapały aż do krwi. Za pogrzeb w Tunezji nic się nie płaci, grób kopie rodzina i przyjaciele zmarłego lub po prostu ten, kto ma czas, bo w ten sposób zaplusuje u Allaha. Iman odprawia pogrzeb i nie dostaje za to ani centa. Ciało ułożone jest na prawym boku w kierunku Mekki. Po pogrzebie wyprawiana jest kolacja, gdzie podaje się kuskus z baraniną, alkohol jest zabroniony. Starsi mężczyźni recytują Koran. Kolor czarny nie jest znakiem żałoby, która trwa 40 dni. Przez ten okres kobiety nie malują się, nie stroją i nie słuchają muzyki.
Oprócz profesjonalnych płaczek funkcjonowały również profesjonalne swatki, które znały wszystkie panny w okolicy. Jeśli swojemu klientowi czy klientce znalazła taka drugą połówkę, dostawała bardzo wysokie wynagrodzenie, tak więc był to bardzo popłatny zawód.
Za oknem coraz więcej zieleni, gaje oliwne ciągną się wszerz i wzdłuż. Oliwa z Tunezji eksportowana jest na cały świat. Są tu dwa rodzaje oliwek: duże i małe oraz czarne i zielone. Małe czarne mają najwięcej oleju. Co ciekawe, odstęp między drzewkami oliwnymi musi być spory (ok. 20-30 m.), gdyż korzenie drzewa sięgają bardzo głęboko. Przeciętny okres życia takiego drzewka to 1000 lat. W El Jem rosną do tej pory drzewa z czasów rzymskich. Jedno drzewko kosztuje od 800 do 1000 dinarów.
Podczas takich opowieści czas szybko mija i już dojeżdżamy do Kartaginy, a właściwie do tego, co z niej zostało. W ruinach, które pozostały po wojnach punickich oraz kolejnych przebudowach dokonywanych przez Rzymian, niełatwo dostrzec potęgę dawnej Kartaginy. Dzisiejsze pozostałości są rozproszone na dość dużej przestrzeni, dlatego chcąc zwiedzić najważniejsze części dawnego miasta, trzeba przeznaczyć na to cały dzień. Większość pracy wykopaliskowych jest prowadzona w rejonach przybrzeżnych.
My zwiedzamy te przy Muzeum Kartaginy, czyli wzgórze Byrsa oraz termy Antonina Pobożnego. Co ciekawe kursuje tu kolejka zwana TGM (skrót od trzech głównych przystanków: Tunis, La Goulette, La Marsa), której sześć przystanków znajduje się na terenie starożytnego miasta i konkretnych zabytków. W kolejności od południa najważniejsze z nich to Carthage Salammbo (zabytki: port punicki i tofet), Carthage Byrsa (wzgórze Byrsa) i Carthage Hannibal (Margon i termy Antonina).
HISTORIA KARTAGINY
Uważa się, ża Kartagina została założona w 814 roku p.n.e. przez fenickich kupców jako pośrednia przystań na szlakach handlowych, później miasto rozrosło się wokół portu. Z uwagi na całkowite zniszczenie po przegranej trzeciej wojnie punickiej w zasadzie nie wiadomo, jak wyglądały pierwotne zabudowania. W literaturze zachowały się jednak opisy praktyk religijnych jej pierwszych mieszkańców. Ofiary z dzieci składane Molochowi nawet w starożytnym świecie były potępiane i budziły odrazę. Rzymskie miasto, zbudowane na ruinach zrównanej z ziemią Kartaginy, miało zupełnie inny charakter, ale rozwijało się równie szybko i już w II w. osiągnęło status trzeciego pod względem wielkości ośrodka imperium z liczbą ludności sięgającą ok. 700 tys. Po zniszczeniach dokonanych przez Wandalów i Arabów niegdysiejsza wielka Kartagina stała się niedużą wsią, a materiał ze zburzonych gmachów posłużył za budulec przy wznoszeniu Tunisu i Wielkiego Meczetu w Kairuanie.
WZGÓRZE BYRSA, czyli kartagiński akropol
Nasze zwiedzanie zaczynamy od owego słynnego wzgórza. Rozciąga się stąd przepiękny widok na miasto oraz morze. To chyba najgorętszy dzień podczas naszego całego pobytu w Tunezji, ciężko wytrzymać przez kilka minut na palącym słońcu. Rzeczywiście, trzeba mieć sporo wyobraźni, aby zobaczyć tu potęgę dawnego miasta. Pozostałości to kilka rzymskich kolumn (dostawionych na małym placu) oraz fundamenty ledwo wystające z ziemi. Rzymianie w sposób niezamierzony ocalili część zabytków z czasów punickich przez wyrównanie wierzchołka wzgórza i umocnienie jego zboczy gruzem. Chcieli w ten sposób powiększyć miejsce na budowę własnych rezydencji, a przy okazji zabezpieczyli zabytki z przeszłości. Niedawne wykopaliska w tym miejscu pozwoliły odkryć rzadkie przykłady budowli z czasów punickich. Na zachodnim zboczu wzgórza znajdują się ruiny rzymskiego amfiteatru, gdzie w 203 roku poniosły męczeńską śmierć święte Perpetua i Felicyta. W czasach świetności był to największy amfiteatr w Afryce Północnej. Nieopodal można oglądać pozostałości rzymskich cystern.
Znajduje się tu również Muzeum Kartaginy. Jego zbiory obejmują zabytki kultury materialnej z okresu punickiego, m.in. dwa marmurowe sarkofagi: kapłana i kapłanki z IV wieku p.n.e., rzymskie posągi, mozaiki z V wieku, eksponaty pokazujące wpływy egipskie oraz mapy dawnych terenów pokazujące układ ziem w ówczesnych czasach. Muzeum można zwiedzać codziennie, latem w godz. 8:00-19:00, a zimą 8:30 – 15:00.
św. Ludwik, francuski król z czasów krucjaty
św. Ludwik
Muzeum Kartaginy
Na Wzgórzu Byrsa znajduje się także Katedra św. Ludwika wybudowana pod koniec XIX wieku w hołdzie XII-wiecznemu królowi Francji (i późniejszemu świętemu), który zmarł w Kartaginie podczas jej oblężenia w czasie nieudanej VIII krucjaty. Wstęp do katedry kosztuje 7 DNT, więc odpuszczamy. W drodze powrotnej do autobusu zaglądamy jeszcze do jednego ze sklepików, gdzie kuszą piękne tunezyjskie mozaiki. Zaczynamy targowanie, jednak czasu już nie ma, żeby ostatecznie zbić cenę i biegniemy do autokaru ku wyraźnemu niezadowoleniu sprzedawcy.
TERMY ANTONINA POBOŻNEGO
Kolejnym miejscem, które odwiedzamy są pozostałości po rzymskich termach Antonina. Idziemy przez alejkę z zielonymi palmami i cyprysami, a naszym oczom ukazują się rzymskie łuki i kolumny na tle niesamowicie turkusowego morza. Widok wprost bajkowy! Ten słynny kompleks term z połowy I wieku uchodzi za najefektowniejszą wizualnie część Kartaginy. Były to kiedyś największe termy w Imperium Rzymskim, zajmowały powierzchnię 3,5 h, oczywiście przy okazji kąpieli prowadzono tu liczne polityczne dysputy. To, co dziś ukazuje się naszym oczom to zaledwie fundamenty, gdzie znajdowały się urządzania techniczne konieczne do właściwego funkcjonowania, ale i tak teren ten robi ogromne wrażenie. W czasach świetności łaźnie były prawdziwym dziełem sztuki mozaikarskiej i rzeźbiarskiej. Największy basen miał rozmiary dzisiejszej pływalni olimpijskiej, a otaczało go wiele mniejszych zbiorników.
Okazuje się, że ruiny są zamieszkałe. Mała ruda kicia chowa się w cieniu. Jest całkiem oswojona…
I jeszcze trochę pięknych widoków…
Nasz kolejny cel to Sidi Bou Said, niebieskie miasteczko podobne do greckiego Santorini czy też marokańskiego Szawszawanu, leżące nad samym morzem i cieszące się popularnością wśród artystów.
2 komentarze
jaro
bzdury – nie ma term Antoniusza tylko Antonina !!!
celwpodrozy
Poprawione, choć różne źródła różnie podają i faktycznie można się pomylić.