Ayutthaya.. duch dawnej świetności Tajlandii
Spis treści
POCIĄG ZWYKŁY CZY EXPRESS
Pociąg lokalny z Bangkoku do Ayutthayi kursuje w zasadzie codziennie mniej więcej co godzinę. Podróż trwa około dwóch godzin (1,45h), podczas których pociąg pokonuje odległość 71 km. W przypadku trzeciej klasy w lokalnym pociągu nie potrzebna jest rezerwacja. W zasadzie trzecia klasa nie jest zatłoczona poza godzinami szczytu i jeśli podróżujemy w dzień z Bangkoku do Ayutthai, będziemy się poruszać w przeciwnym kierunku do tłumów przyjeżdżających rano do stolicy. Rozkład pociągów można sprawdzić na www.railway.co.th
Po dwóch godzinach dojeżdżamy na miejsce. Ważna informacja dla tych, którzy chcą zostawić swoje bagaże w przechowalni, by rowerem ruszyć na zwiedzanie. Jest taka możliwość. Na peronie znajduje się przechowalnia bagaży oznaczoną “Cloak Room”, w której można zostawić walizkę czy plecak za 10 THB. My jednak decydujemy się na opcję nieco bardziej zmotoryzowaną.
Zaraz po wysiadce z pociągu zostajemy namierzeni przez jednego z kierowców tuk-tuka, który od razu nas dopada i próbuje zaoferować swoje usługi. Pyta skąd jesteśmy i kiedy rzucamy “Polska”, robi zdziwioną minę i dodaje, że jesteśmy tak ładnie ubrani jak np. Niemcy. Ok… ubrania jak ubrania, generalnie kiepska próba zjednania sobie klienta. Cena, którą rzuca na początku to 300 THB za naszą szóstkę. W cenie jest zwiedzanie pięciu ruin i ma to trwać około trzech godzin. Nie mamy pojęcia, jakie tu są ceny i ile mamy rzucić, żeby nie przepłacić. Udaje się nam zejść na 250 THB, jednak przyznaję, że tym razem aż tak twardo się nie upieramy i w zasadzie prawie od razu dobijamy targu, co Gosia kwituje niezbyt zadowoloną miną, bo przecież nauczeni Marokiem mieliśmy się targować do upadłego. Pan tuk-tukowiec pokazuje nam jeszcze rekomendację swojej osoby, która znajduje się na tablicy na peronie. Wywieszeni są tu niby wszyscy prawdziwi przewodnicy (czyli nie naciągacze) w Ayutthai. Po wyjściu z dworca okazuje się, że nasz tuk-tuk to prawdziwy pojazd z duszą, nie jedno już w swojej karierze przeszedł. Oby tylko dał radę ruszyć na jeszcze jedną przejażdżkę!:)
A tak wyglądają ci, co wybrali rower:)
Kolejne trzy godziny mijają na oglądaniu ruin świątyń, które są naprawdę warte odwiedzenia. Jeśli myślicie, że uda się Wam zwiedzić je wszystkie jednego dnia, to bardzo się mylicie. Wszystkich ruin jest siedemdziesiąt, przynajmniej tyle wyliczonych jest w moim przewodniku, natomiast w innych źródłach znajduję informację nawet o trzystu. Kierowca tuk-tuka przy każdym obiekcie opowiada nam swoją łamaną angielszczyzną jego historię.
TROSZKĘ HISTORII
Pełna nazwa miasta to Phra Nakhon Si Ayutthaya. W Polsce często używa się spolszczonej wersji Ajuthaja lub Ajutia. Miasto oddalone jest około 75 km na północ od Bangkoku. To dawna stolica Syjamu z lat 1350-1767, funkcję tę przejęło od Sukhothai. Ośrodek otaczają trzy rzeki: Chao Prayah, Pa Sak i Lopburi, więc ma ono charakter wyspy. Ayutthaya założona została w 1350 roku przez księcia U-thong, późniejszego króla Ramathibodi I. W XV wieku królestwo Sukothai przeszło pod rządy Ayutthai, a jego wpływy sięgały Angkoru na północy i Birmy na zachodzie. Regularne kontakty z Europą nawiązano na początku XVI wieku, najpierw z Portugalczykami, a później z Holendrami, Brytyczyjkami oraz Francuzami. Na początku XVII wieku Ayutthaya była jednym z najzamożniejszych miast Azji i posiadała milion mieszkańców, więcej niż ówczesny Londyn. Jednak jej potęga nie trwała zbyt długo. Przez stulecia wojska birmańskie próbowały sforsować bramy miasta, aż w końcu 1767 roku odniosły zwycięstwo. W przeciągu roku Ayutthaya stała się miastem-duchem z zaledwie kilkoma tysiącami mieszkańców. To właśnie w zachodniej części zachowały się ruiny dawnej stolicy.
WAT YAI CHAI MONGKOL
Zwiedzanie zaczynamy od jednej z najbardziej znanych i największych świątyń Wat Yai Chai Mongkol, która pochodzi z początku XIV wieku. Wstęp kosztuje 20 THB. Wielka stupa wzorowana na pagodzie Phu Khao Thong stojącej na północ od Ayutthai, powstała dla uczczenia zwycięstwa króla Naresuana nad Birmą w 1592 roku. Cały kompleks robi niesamowite wrażenie, począwszy od figury siedzącego Buddy po samą świątynię, całkiem dobrze zachowaną. Po stromych schodkach można się tu wspiąć do środka, gdzie znajdują się mniejsze posągi Buddy.
Poniżej świątynia wkomponowana w cały kompleks, w której można się modlić i medytować.
Po schodkach można wejść do środka…
W środku świątyni dziewczyna przylepiające złote płatki na posąg Buddy
Na górze świątynię można obejść dookoła. Jest naprawdę gorąco, jednak warto poświęcić się dla widoków…
WAT MAHA THAT
Kolejny obiekt to Wat Maha That, jedna z najstarszych i najważniejszych świątyń Ayutthai. Wzniesiona została przez króla Borommarachę I. Przebywając między wielkimi podniszczonymi stupami i latrytowym murem, przy którym siedzą rzędem pozbawione głów posągi Buddy, niemalże można poczuć dawną potęgę tego miasta. Niedaleko wejścia na teren Watu na ławeczce siedzi strażnik pilnujący najczęściej fotografowanego drzewa w Tajlandii. W jego korzeniach utkwiła głowa figury Buddy ze splądrowanej świątyni. Nie wiadomo dokładnie, jak to się stało, albo drzewo zapuściło korzenie wokół głowy w czasach, gdy Ayutthaya była porzucona i zapomniana, ablo jakiś szabrownik ukrył głowę, gdy na przełomie XIX i XX wieku opuszczone świątynie regularnie plądrowali złodzieje historycznych pamiątek. Owo drzewo wcale nie tak łatwo znaleźć. Stojąc plecami do kasy trzeba iść w prawo. Oczywiście po lewej stronie znajduje się także dużo innych pozostałości. Wstęp kosztuje 50 THB.
Następnie odwiedzamy dwie kolejne świątynie, które w zasadzie tworzą jeden kompleks. Zanim jednak wejdziemy na teren ruin, musimy przejść przez kolorowy targ. Oczopląs murowany:)
Viharn Phra Mongkol Bopit
Mieści w sobie ogromny 16-metrowy posąg Buddy wykonany z brązu i pokryty 250 kilogramami złota. Statua pochodzi z XV wieku i wielu Tajów otacza ją czcią. Figura stoi w dobudowanym w 1950 roku wihranie. Tutaj nie wchodzimy do środka, oglądamy Buddę jedynie z zewnątrz.
Oto 16-metrowy posąg Buddy
Na teren ruin prowadzi alejka, przy której odbywa się jakieś tajskie przedstawienie. Dwie kobiety na scenie z pełnym zaangażowaniem wczuwają się w swoje role, kłócąc się i krzycząc na siebie, wysokość ich tonów i moc decybeli świdrują w uszach do bólu.
WAT PHRA SRI SANPHET
Ruiny tej świątyni znajdują się na zachód od jeziorka, pośrodku historycznego kompleksu. Świątynia została wybudowana w 1448 roku, dziś pozostały ruiny trzech strzelistych czedi otoczone krużgankami. Czedi kryły prochy monarchów. Świątynia pełniła rolę królewskiej rezydencji, celebrowano tu różne obrzędy. Tutaj udaje nam się wejść bez opłaty, nikt nie sprawdza biletów, a my w amoku tego wszystkiego, co się dzieje zapominamy poszukać kasy. Jej charakterystycznym punktem są wysokie i bogato rzeźbione, trzy wielkie kolumny (chedi), które są jednymi z największych ocalałych do dziś w Ayuthai. Niegdyś stał tu także 16m Budda pokryty złotem lecz armia birmańska rozbiła go na drobne kawałki podczas najazdu na to wspaniałe miasto. Na terenie Si Sanphet znajduje się też wiele innych, mniejszych wież o kształtach dzwonów (chedi, prang). One także są interesujące, lecz niestety widać już działanie czasu, gdyż nie wszystkie zachowały się w całości. Kilka nie ma czubków, z innych wypadają cegły, a są też takie, które leżą przewrócone na ziemi. Wśród mniejszych alei złożonych z chedi wyłaniają się także inne części ruin starego miasta, w tym kilka niekompletnych pomników Buddy.
Zanim opuścimy teren świątyni, robimy jeszcze jedną rundkę po targu. Tym razem daję się skusić na ciastko robione na głębokim tłuszczu z orzechami. Cena 10 THB. Pycha!
WAT CHAI WATTANARAM
Ostatnim kompleksem, który odwiedzamy to Wat Chai Wattanaram. Świątynia powstała w 1630 roku. Została zbudowana w stylu khmerskim, który był bardzo popularny w tamtym czasie. Punktem centralnym jest 35 metrowa chedi czyli rzeźbiona wieża w khmerskim stylu a dookoła jej są cztery inne prang (także rzeźbione wieże lecz mniejsze). Całość jest też otoczona przez osiem kaplic w stylu wież chedi, które są połączone ze sobą jedną drogą. W niektórych kaplicach znajdują się pomniki Buddy oraz niekompletne już dziś malunki przestawiające sceny z życia Buddy. Wspaniałe, wysokie kaplice są połączone ze sobą jedną drogą, która ozdobiona jest przez 120 pomników Buddy, lecz już niestety bez głów. Całość znajduje się na rozległym zielonym terenie. Stoi tu też makieta, a więc można zobaczyć jak ten obiekt wyglądał w czasach swojej świetności. Wstęp kosztuje 50 THB.
Po zakończeniu zwiedzania nasz przewodnik zgadza się zawieźć nas do miasta. Okazuje się, że oprócz pociągu do Bangkoku kursują także busy. Jako że na lokalny pociąg musimy czekać do późna, zastanawiamy się na tą drugą opcją. Nasz przewodnik pokazuje nam przystanek busów, po czym zatrzymuje się przy targu, który podobno również warto zobaczyć, a także można tu skosztować lokalnego jedzonka. Dziękujemy mu za wycieczkę i ruszamy w wąskie uliczki targowe.
Oczywiście po tak długim zwiedzaniu czas najwyższy na dobre jedzonko. Rozglądamy się za jakąś knajpką i w końcu trafiamy do części z lokalami. Wybieramy chyba ten najbardziej wyglądający na lokalny i w którym siedzi najwięcej ludzi. Ceny są nieco niższe niż w Bangkoku, zatem każdy zamawia coś z karty. Ja pierwszy raz serwuję sobie pad thai, które kosztuje 30 THB. Okazuje się, że piwko wyszło, jednak właściciel staje na głowie i zaraz na stół wjeżdża kilka butelek zimnego Leo. Butelka kosztuje 70 THB, a więc sporo taniej w porównaniu do Bangkoku, tam w knajpie zapłaciliśmy 120 THB (natomiast w 7 Eleven 55 THB).
Przydatne informacje:
Bilet na pociąg lokalny trzeciej klasy – 15 THB
Melon/ananas sprzedawany w pociągu – 20 THB
Kierowca tuk-tuka i zarazem przewodnik – 250 THB za sześć osób (5 świątyń w 3 godziny)
Ciasto z orzechami – 10THB
Wstępy do świątyń – od 20 do 50 THB (szczególy w tekście)Obiad – 30 THB pad thai, 70 THB piwo Leo Bilet na busa do Bangkoku – 60 THB
3 komentarze
Justyna
Znakomita, przejrzysta i pomocna relacja. Piękne zdjęcia 🙂
celwpodrozy
Dziękuję bardzo:)
Beata
Właśnie wróciłam z Tajlandii. Ayutthayę można też zwiedzać rowerem. Nie jest wcale ciężko, a macie dużą niezależność. No i tanio. Koszt wypożyczenia to 40 BHT na dzień. Dostajemy mapkę trasy. Polecam wypożyczalnię tuż za przystanią promową.