Spice tour, czyli wycieczka na plantację przypraw w okolicach Stone Town
Nie bez powodu Zanzibar nazywany jest Wyspą Przypraw. A powód jest następujący: potęga gospodarcza Zanzibaru przez długie lata oparta była na handlu przyprawami, szczególnie goździkami, które do dnia dzisiejszego stanowią główny towar eksportowy wyspy. Wycieczka na plantację przypraw od samego początku znajduje się w naszym grafiku. Każdy, kto w niej uczestniczył, bardzo zachwalał, więc postanawiamy sprawdzić to na własnej skórze. My korzystamy z oferty hostelu w Stone Town, jako że cena, którą oferują jest bardzo korzystna. Dodatkowo udaje się nam wynegocjować zniżkę i za dwie wycieczki Spice Tour oraz Prison Island płacimy 28 USD za osobę. Wycieczki są półdniowe, więc można obrócić w jeden dzień. Na słynne Spice Tour wyruszamy rano. W cenę wliczony jest także lunch.
Jeśli chcielibyście połączyć wizytę na farmie przypraw z lekcją gotowania, zajrzyjcie do tego wpisu po więcej informacji:
Plantacje znajdują się oczywiście poza miastem, więc trzeba tam jakoś dojechać. O wskazanej godzinie do hostelu przyjeżdża po nas bus, który dalej zabiera chętnych z innych hoteli. Dojazd bez krążenia po Stone Town zajmuje około 30-40 minut. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w sklepie, gdzie kierowca robi zakupy na nasz obiad. Zakupione produkty zostawia potem u pani kucharki, która wyczaruje z tego jeden z najlepszych posiłków, jaki przyjdzie mi zjeść na Zanzibarze.
Na miejscu czeka już na nas przewodnik. W dżungli jest nieco wilgotno, więc zalecam zakryte obuwie i raczej długie spodnie, choć bez tego też da radę. Cały spacer wygląda tak, że zatrzymujemy się przy każdej przyprawie, a nasz przewodnik oprócz teoretycznego wykładu daje także pokaz działający na wszystkie zmysły… można wąchać, smakować i dotykać każdej roślinki i jej owoców. Jak dla mnie bomba! Wreszcie mam okazję zobaczyć, jak rosną przyprawy, które znam wyłącznie z kuchni. Nasz przewodnik dla każdego robi małe torebki z wielkiego liścia, do których możemy wrzucać kawałeczki każdej z przypraw. Zanzibarskie aromaty można wdychać przez cały spacer, a nawet dłużej.
Spis treści
CHLEBOWIEC
Angielska nazwa to jackfruit i taka też jest używana i tu. Owoce mogą osiągać wagę nawet do 10 kg! Są bardzo soczyste i pożywne. Rosną na drzewie bochenkowym, czyli popularnym chlebowcu. Dżakfruta można w całości skonsumować, zarówno miąższ oraz pestki. Oproc skórki, która jest twarda i którą pokrywają drobne kolce.
KURKUMA
Podobna do imbiru, jednak kolor jej bulwy jest o wiele intensywniejszy. To jaskrawy pomarańcz. Samą przyprawę robi się z podłużnych korzeni, które najpierw się gotuje, a potem przez długi czas suszy w specjalnych piecach. Zmielone na proszek bulwy to jest właśnie kurkuma jaką znamy. Oprócz walorów kulinarnych, ma ona także właściwości lecznicze, pomaga na niestrawność.
TRAWA CYTRYNOWA
Taka niepozorna, a jaka moc! To moja ulubiona przyprawa do wszystkiego, zapach wprowadza w stan totalnej euforii. Łodygi i liście zawierają ten sam olejek eteryczny, który znajduje się w skórce cytryny. Rośnie sobie w małych kępkach i wygląda trochę jak chwast. Trawę cytrynową dodaje się do wszelakich potraw, herbatek, a także do kosmetyków. Jej aromat skutecznie odstrasza komary, co w Afryce jest bardzo pożądane. Podobnie jak kurkuma bardzo dobrze robi na trawienie.
CURRY
No właśnie? Ktoś wie jak wygląda krzaczek curry (nie jest tu mowa o kolorowym proszku, będącym mieszanką przypraw)? Zupełnie zwyczajnie, ot roślinka z zielonymi liśćmi. Jej prawdziwa nazwa to Murraya koenigii. Ma niewielkie, podłużne i bardzo mocno pachnące liście, których używa się jako przyprawy szczególnie w krajach azjatyckich.
IMBIR
Tę przyprawę znają chyba wszyscy. Genialny do potraw, ale i na przeziębienie. Osobiście gdy tylko czuję pierwsze oznaki grypy, gotuję wywar z imbiru, który potem dodaję sobie do gorącej herbatki z cytryną.
DRZEWO CYNAMONOWE
Dorasta do 15 metrów. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym specjalnym. Przyprawę robi się z wewnętrznej warstwy kory, która po zdjęciu z drzewa dość szybko się zwija w dobrze nam znane ruloniki. Owe ruloniki suszone są potem w ciepłym i przewiewnym miejscu.
WANILIA
Owoce wanilii przypominają zielone fasolki, z tym że te waniliowe rosną na drzewie, a konkretnie zwisają z pnącza z rodziny storczykowatych. Aromatyczne laski wanilii powstają w wyniku fermentacji i wysuszenia zielonych strąków.
GAŁKA MUSZKATOŁOWA
Przyprawa powstaje z nasion dużego wiecznie zielonego drzewa muszkatołowca. Żółty owoc przypomina większą śliwkę lub gruszkę, w środku zawiera pojedyncze twarde nasiono o ciemnoczerwonej barwie. Przyprawa robiona jest z całości, zarówno z osłonki, jaki i twardej części. Uwaga: gałka muszkatołowa w dużych ilościach może być halucynogenna!
KARDAMON
Wiecie, że to najdroższa przyprawa na świecie? Zaraz po szafranie. To także najstarsza przyprawa na świecie. To, co najpierw rzuca się w oczy to wysokie łodygi zakończone liśćmi, natomiast nasionka znajdują się na ziemi w postaci bulwiastych kłączy. W sprzedaży dostępne są zarówno całe strąki, jaki i nasiona, w całości lub zmielone. Proszek jednak dość szybko traci swój smak, więc lepiej zaopatrzyć się w cały strąk, który dłużej zachowuje swoje walory.
KAKAOWIEC
Szczerze przyznam, że w życiu nie przypuszczałam, że owoc kakaowca wygląda tak, jak wygląda. To podłużne całkiem spore owoce przymocowane do pnia drzewa, które kryją w sobie biały miąż. Taki owoc zawiera od 20 do 60 nasion, które są fermentowane, suszone, prażone i na samym końcu mielone na dobrze nam znany brązowy proszek. Z gęstej masy powstaje masło kakaowe.
DRZEWO SZMINKOWE
Tej rośliny u nas nie uświadczysz. Widzę ją po raz pierwszy w życiu. Nazwa sugeruje zastosowanie w branży kosmetycznej i rzeczywiście. Intensywnie czerwone nasiona wewnątrz owocu zawierają barwnik, którym tutejsze kobiety malują sobie usta. Jakże ekologicznie! Barwik nosi nazwę annatto (surowy wyciąg) lub biksyna (barwnik rozpuszczalny w tłuszczach). Stosowany jest także w przemyśle spożywczym np. w serach Cheddar, Red Leicester, czy Brie.
MIMOZA WSTYDLIWA / CZUŁEK WSTYDLIWY
To bardzo nieśmiała mała roślinka. Nie jest przyprawą. Jej nazwa bierze się stąd, że pod wpływem dotyku zamyka swoje liście. Wygląda to, jak by się wstydziła i próbowała ukryć.
GOŹDZIKI
To właśnie z goździków słynie Zanzibar. Są to niedojrzałe pączki kwiatowe zerwane z drzewa goździkowego. Gdyby pozostały na drzewie, pięknie by rozkwitły jako kwiaty. Do zerwania nadają się wtedy, gdy ich kolor z zielonego zmienia się w czerwony, a na wierzchołku widać cztery wypustki, czyli zalążki płatków. Teraz pozostaje je tylko wysuszyć na słońcu, by ściemniały i nabrały aromatu.
ANANAS
No właśnie, kto z Was wie, jak rośnie ananas? A rośnie tak, jak zaprezentowano na zdjęciu poniżej. Zdziwieni?
PIEPRZ
To kolejne pnącze, na którym rosną zielone kulki, które z czasem zmieniają kolor. Z dojrzałych owoców otrzymuje się pieprz biały, z niedojrzałych – zielony, ze sfermentowanych i wysuszonych – czarny. Zielone kulki prosto z drzewa są naprawdę pieprzne.
KARAMBOLA
Jej owoce mają bardzo charakterystyczny wygląd, ostre krawędzie sprawiają, że w przekroju wyglądają jak gwiazda. Można je jeść na surowo prosto z drzewa, smak nieco cierpki, ale ciekawy. Można dodawać je do sałatek, sosów, czy podawać z mięsem lub rybami.
WIZYTA W WIOSCE ORAZ ZANZIBARSKI OBIAD
Na koniec spaceru docieramy do małej wioski, gdzie także rośnie kilka przypraw. Przy okazji otwiera się przed nami lokalny sklepik, w którym możemy kupić kosmetyki z dodatkiem wcześniej oglądanych roślin… do kupienia są balsamy, olejki czy też perfumy. Sklepik w zasadzie otwiera się tylko w momencie przybycia klientów, nagle drzwi jednego domu się otwierają i wychodzi do nas pan z miską z produktami. Ciężko się oprzeć i w mojej torebce lądują trzy kremy z dodatkiem trawy cytrynowej, pachną obłędnie!
Na sam koniec udajemy się już do miejsca, w którym będzie serwowany lunch. Jedna mała uwaga, podczas całego spaceru towrzyszy nam kilka młodych chłopców, którzy to niby bezinteresownie wyplatają cuda z liści, a to bransoletkę, a to wisiorek czy nawet krawat! Ale uwaga, potem domagają się napiwków. Inaczej ma się sprawa z napiwkiem dla przewodnika, jemu, moim zdaniem, jak najbardziej się należy. Wysokość nie jest ustalona, więc dajemy wedle uznania.
Jarkowi niewątpliwie do twarzy w tym ekologicznym krawacie:)
Lunch podawany jest w miejscu, gdzie nie ma stołów ani krzeseł. Aby wejść na dywan, należy zdjąć obuwie. Tak jak pisałam, sam obiad jest w cenie, natomiast napoje są już dodatkowo płatne. To, co serwowane jest na obiad przekracza moje wyobrażenie. W daniu są chyba prawie wszystkie zanzibarskie przyprawy, które doskonale się uzupełniają i łączą jednocześnie.
W tym miejscu także możemy zrobić zakupy. Na stoliku obok rozłożone są olejki, perfumy, mydełka i całe mnóstwo różnych herbatek z dodatkiem kardamonu, trawy cytrynowej czy imbiru. Jedno opakowanie przypraw kosztuje tu 2000 TZN, a mała fiolka perfum 3000 TZN.
Jeśli się okaże, że jesteście w potrzebie, toaleta też się tu znajdzie, jednak nie oczekujcie niczego w stylu europejskim. Trzeba umieć sobie radzić w dżungli:)
Obok miejsca, gdzie jemy nasz pyszny lunch, mieszka sobie afrykańska rodzinka. Warunki, jak dla nas, niewyobrażalne, bo chatka to naprawdę zwykła lepianka. Przed chatką biega sobie mały dzieciak ewidentnie zaciekawiony naszą obecnością.
Po obiedzie wracamy prosto do Stone Town. Jest jeszcze opcja zwiedzania jaskiń, w których więziono niegdyś niewolników, jednak nikt z obecnych nie wyraża chęci, by tam jechać. Tego dnia czeka nas jeszcze jedna wycieczka, więc my musimy wracać. Prison Island jest także warta odwiedzenia, ale o tym już w następnym poście.
A jeśli szukacie pięknych plaż na Zanzibarze, koniecznie zajrzyjcie do wpisu:
One Comment
Ula
Fajny blog, przydatne informację, korzystałam z niego jak wybierałam się do Tanzanii i na Zanzibar na własna rękę. Nie umiem i nie mam czasu pisać bloga, dlatego nie opiszę mojej wyprawy. BYŁAM W LUTYM 2015 ROKU W TANZANII I NA ZANZIBARZE NA WŁASNĄ RĘKĘ Z GRUPĄ ZNAJOMYCH. Notowałam różne ceny i info w zeszycie, więc jeśli ktoś poturbuje porady prosze pisać na maila urszulakwapisz@op.pl w miarę możliwości odpiszę. W lutym 2014 roku byłam również na własną rękę w Tajlandji, więc jeśli trzeba tam tez pomogę. Pozdrawiam