„Gwiezdna Dolina” na wsypie Keszm
Jeśli marzycie o miejscu nieskażonym jeszcze masową turystyką, to taka jest “Gwiezdna Dolina” na irańskiej wyspie Keszm. Nie twierdzę, że dotarli tutaj tylko nieliczni, bo tak nie jest, niemniej dotyka się tu czegoś, co jeszcze nie stało się powszechną atrakcją wyboldowaną w każdym katalogu. Macie to miejsce na wyłączność, jesteście sami gdzieś pośród pustynnych skał i dziwicie się, że nikt jeszcze nie zaczął zbijać tu kokosów. Dolina leży w zachodniej części wyspy, niedaleko Kanionu Chahkooh oraz solnej jaskini. Przyznam, że przed wyjazdem nie miałam pojęcia o jej istnieniu. Na Keszm zwabiły mnie zdjęcia Chahkooh, które sprawiły, że przyjazd nad Zatokę Perską stał się priorytetowym punktem programu. Jak się okazuje cała wyspa kryje w sobie miejsca magiczne, kosmiczne, wprost nie z tego świata i nie jest to wcale przesada, tutaj Matka Natura dała prawdziwy upust swojej wyobraźni.
Jak poruszać się po wyspie, jak dotrzeć do miejsc wartych zobaczenia? Nie uświadczycie tutaj agencji turystycznej, która zorganizuje Wam objazdówkę. Nie ma także co liczyć na transport lokalny, który szybko dowiezie Was w wyznaczone miejsce. Dlatego na Keszm najlepiej nastawić się na przejazdy taksówką lub wynająć samochód z kierowcą. Jest też opcja trzecia, z której skorzystałyśmy, a mianowicie couchsurfing, który tak naprawdę regulaminowym użyczeniem kanapy nie był. Assad, nasz gospodarz, prowadzi mały B&B, w związku z czym nocleg jest płatny, kosztuje 10$ od osoby za noc, w tym jednakże zawarte jest całodzienne wyżywienie oraz zwiedzanie okolicznych atrakcji z lokalnym przewodnikiem, czyli z Assadem. Jak dla mnie świetny układ, bo cóż może być lepszego niż czas spędzony z osobą, która tu mieszka i zna okolice od podszewki?
Na drugi dzień naszego pobytu Assad planuje coś ekstra, chce nam urządzić przejażdżkę po pustyni, przebąkuje o coś motocyklu. Chyba żartuje – myślę, bo niby jak, trzy osoby na jednym? Nie ma takiej opcji. A jednak! Rano przed drzwiami czeka już gotowy pojazd, którym wszyscy mam przemierzać pustynne równiny. Konsternacja i niedowierzanie z mojej strony, narzekać ani marudzić nie wypada, dwa głębsze wdechy i zapach przygody od razy wyczuwalny jest w powietrzu. Przypada mi miejsce w środku między Assadem a Kingą, więc choć trochę stabilizacji mieć będę i szanse, że na pierwszym lepszym dołku nie wystrzelę w górę niczym z procy.
Pierwszy odcinek to w zasadzie ubita szutrowa droga i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że z każdym kilometrem przybiera ona formę coraz wyższych pagórków, zjazd z których wywołuje owo dziwnie przyjemne uczucie, rozlewające się po całym ciele. Poziom adrenaliny niewątpliwie wzrasta, a ucho Assada zostaje wyraźnie nadwyrężone poprzez moje niekontrolowane okrzyki.
Kiedy zbaczamy z głównej drogi, robi się grząsko, a zalegający piach zaczyna utrudniać przejażdżkę jednośladem. Kilka razy zmuszeni jesteśmy zsiąść z motocyklu i na piechotę przebrnąć piaszczysty odcinek. Droga nie jest już gładka, trzęsie i zarzuca na boki, wówczas próbuję sobie przypomnieć, czy na pewno wykupiłam ubezpieczenie. Po pewnym czasie moim oczom ukazuje się ogromna przestrzeń, poprzetykana gdzieniegdzie formacjami skalnymi.
Im bliżej podjeżdżamy, tym wyraźniej widzę, jak bardzo pokręcone formy i kształty stworzyła tu Matka Natura. Robimy pierwszy przystanek, jesteśmy na pustyni, więc hidżab nie obowiązuje, oprócz nas nie ma nikogo, jak okiem sięgnąć do dyspozycji mamy całą dolinę.
“Gwiezdna Dolina” powstała dwa miliony lat temu, jest wynikiem erozyjnej działalności wiatru i wody. Miękki piaskowiec jest idealnym materiałem do rzeźbienia, czego dowodem są fantazyjne kształty w postaci łuków, kolumn czy stożków. Aż trudno uwierzyć, że ludzka ręka nie miała w tym wszystkim swojego udziału. Dolina usiana jest także pagórkami, które wyglądają jak usypane z grubszego żwiru, tymczasem spokojnie można się na nie wdrapać, podłoże jest ubite i stabilne.
Ba, można także na nie wjechać, choć to już jest bardziej akrobatyczny popis, na który nie dajemy się namówić. Assad sam postanawia poczuć adrenalinę, zupełnie jak zawodowiec wjeżdża na ostry grzbiet jednego z pagórków i przez dłuższy moment balansuje na jego krawędzi. Widać, że nie robi tego pierwszy raz.
Według legendy w tym miejscu spadła kiedyś gwiazda i to ona ukształtowała dolinę, prawdopodobnie stąd wzięła się jej nazwa. Mieszkańcy wyspy wierzą, że przez dolinę prowadzi droga, którą wędrują zagubione dusze. Można tu usłyszeć dziwne dźwięki, pojękiwania, które są niczym innym jak silnie wiejącym wiatrem, niemniej miejscowi przekonani są o swojej racji.
Z “Gwiezdnej Doliny” prowadzi droga do jaskini solnej, która również wymieniana jest jako atrakcja tego rejonu. Mimo szczerych chęci i prób dotarcia, musimy się poddać. Im dalej, tym więcej błota i wody, nie wiedzieć skąd, bo przez ostatnie dni kropla deszczu tu nie spadła. Koła się zakopują, ślizgają i w efekcie grzęzną w mule, na co Assad tylko kręci głową. Podobno wizyta w jaskini nie o każdej porze roku jest bezpieczna z racji pękających pod wpływem ciepła nacieków. Po kilku mozolnie przejechanych kilometrach postanawiamy zawrócić i resztę czasu spędzić, penetrując “Gwiezdną Dolinę”.
Przed południem ruszamy w drogę powrotną. Skwar robi się nie do wytrzymania. Wracam całkowicie zachwycona, powalona pięknem tego miejsca. Kocham pustynne krajobrazy, dla takich widoków jestem w stanie pokonać tysiące kilometrów.
Termin: październik 2015
2 komentarze
Aga z podróżyszczypta
Matka Natura tworzy najwspanialsze dzieła. Taki przewodnik jak Assad to skarb. Może następnym razem dasz się namówić na akrobatyczną jazdę 🙂
celwpodrozy
To prawda, Matka Natura nie ma sobie równych. Być może następnym razem, choć pewnie rozsądek mi nie pozwoli:)