Mandalaj, czyli przystanek w dużym mieście
Mandalaj to drugie co do wielkości miasto Mjanmy z liczbą mieszkańców grubo ponad milion. Zatem tłok, hałas, brud i inne tego typu atrakcję, jakie serwują na co dzień azjatyckie aglomeracje. Takie było też moje wyobrażenie, a czytając relacje z podróży jedynie jedno miejsce w Mandalaj wzbudziło moje zainteresowanie. Z wyobrażeniami, na szczęście, jest tak, że istnieją tylko w naszej głowie i nijak mają się do zastanej rzeczywistości oraz tego, jak odbieramy dane miejsce. W przypadku Mandalaj to się potwierdziło. Tak to duże miasto, niemniej w moim odczuciu, nie tak męczące, wręcz przeciwnie, emanuje dziwnym spokojem, niezwykłym lokalnym kolorytem, szczególnie wieczorem, kiedy to spacerując głównymi ulicami wśród niezbyt wysokiej zabudowy, można delektować się aromatami z ulicznych garkuchni oraz wymieniać uśmiechy z mieszkańcami, zaciekawionymi naszą obecnością.
Do Mandalaj przyjeżdżamy wieczorem. Od razu kwaterujemy się w hotelu, by zdążyć jeszcze na wieczorną przechadzkę po okolicy. Golden City Light Hotel zdaje się być luksusowy, bo już na wejściu zostajemy przywitani przez obsługę oraz poczęstowani powitalnym drinkiem. Wnętrze wygląda dość bogato, jak na okoliczne warunki, a przecież hotel ma zaledwie dwie gwiazdki i ogólnie nie należy do najdroższych (ok. 55-60 zł za noc za osobę ze śniadaniem). Zameldowanie przebiega sprawnie, a my od razu rozglądamy się za czymś do jedzenia. Uliczne garkuchnie kuszą, widać, że jest to pora kolacji, a miejscowi licznie korzystają z mobilnych jadłodajni.
Mandalaj to ostatnia birmańska stolica królewska, leży na brzegu rzeki Irawadi u stóp Wzgórza Mandalay. Ważną postacią w historii tego miasta był król Mindon, na życzenie którego powstało miasto. To on uczynił z niego stolicę kraju. Na zwiedzanie miasta dobrze jest przeznaczyć jeden pełny dzień. My niestety nie mamy aż tyle czasu, najciekawsze dla nas miejsca planujemy zobaczyć w kilka godzin i rzeczywiście się to udaje. Rezygnujemy ze zwiedzania Pałacu Królewskiego, gdyż zarówno informacje na jego temat znalezione w Sieci oraz relacje innych podróżników nie zachęcają. Odpuszczamy także Wzgórze Mandalaj, z którego widok nas bynajmniej nie powala. Co zatem udaje się nam zobaczyć i czy warto do Mandalaj zajrzeć, pomimo wielkomiejskiego klimatu?
Pagoda znajduje się niedaleko wejścia na Wzgórze Mandalaj. Wejście jest bezpłatne. W środku znajduje się ogromna figura siedzącego Buddy, wyrzeźbiona z jednego bloku zielonego marmuru. Transport owego olbrzymiego kawałka marmuru trwał całe 13 dni, do tej pracy zostało zaangażowanych ponad 10 000 mężczyzn.
Przepiękna świątynia, która kryje w sobie największy żelazny wizerunek Buddy w całej Birmie wraz 1774 płytami, zapisanymi komentarzami do Tipitaki, czyli nauk buddyjskich. Spokój, cisza, czy ktoś tu w ogóle zagląda? A zdecydowanie warto. Setki identycznych białych kapliczek tworzą niesamowity obraz, to w nich właśnie znajdują się marmurowe płyty zapisane niezwykłymi tekstami. Wyryte wersy nawiązują do już wspomnianych nauk Buddy, a te składają się z trzech części: Sutta Pitaka, Winaja Pitaka i Abhidhamma Pitaka, jest to tzw. Trójkosz, który tworzy Tripitaka. Ów zbiór nauk nazywany jest także kanonem palijskim, bowiem spisany został w tym właśnie języku. Każda płyta o wysokości 1,68 metra i szerokości 1,07 znajduje się w owej małej białej świątyni o nazwie Dhamma ceti, gdzie Dhamma oznacza naukę Buddy, ceti zaś chedi lub stupę. Każda świątynia na czubku ma coś w rodzaju małej parasolki, zwanej hti. Świątynia wzniesiona została w miejscu tymczasowego pałacu króla Mindona. W ten sposób król Mindon pragnął uczcić pamięć swojego przyrodniego brata, księcia Kanauga, który to faktycznie rządził państwem, podczas gdy Mindon zaangażowany był w budowę kolejnej światyni.
To najsłynniejsza świątynia w Mandalay i to właśnie ona wzbudziła mój zachwyt i sprawiła, że Mandalaj mimo wszystko znalazło się w planie podróży. Wyglądem łudząco przypomina swoją siostrę Sandamuni. Podobnie jak tam, także i w tej świątyni gubimy się w rzędach białych stup, których jest tutaj 729. Także i tutaj w każdej ze stup znajduje się marmurowa tablicy zapisana złotym tekstem, niemniej w Kuthodaw mamy do czynienia z samą Tripitaką, spisaną w 26 r. p.n.e. w języku Pali. Z tego względu świątynia nazywana jest Największą Książką Świata. Jest to jedyny kanon wczesnych buddyjskichh nauk, który przetrwał do czasów obecnych. Świątynia powstała oczywiście na zlecenie króla Mindona.
To, co także robi wrażenie w tejże świątyni to Złota Pagoda. Wzorowana była na Pagodzie Shwezigon w Nyaung U i to widać. To miejsce zdecydowanie cieszy się największą popularnością wśród świątyń w Mandalaj. Można to odczuć między innymi po liczbie drobnych sprzedawców, kręcących się na terenie obiektu i zaczepiających turystów. A co oferują? Całkiem ładnie zdobione kawałki metalu, które przy uderzeniu wydają przyjemne dźwięki, a więc swego rodzaju dzwonki. Nie są jednak nachalni, więc takie spotkania w ogóle nie przeszkadzają, a można przy okazji i miło pogawędzić.
Klasztor zbudowany jest z drewna tekowego, a ilość drewnianych detali przyprawia o zawrót głowy i świadczy o mistrzowskim zacięciu rzeźbiarzy. Co ciekawe, klasztor stał niegdyś na terenie Pałacu Królewskiego. W tym budynku mieszkał, a potem zmarł zasłużony dla Mandalaj król Mindon. Jego następca stwierdził, że nie jest to miejsce na taką budowlę i kazał ją przenieść poza mury pałacu. Tym samym uratował to dzieło sztuki przed zniszczeniem w czasie wojny, któremu uległ cały kompleks pałacowy. Polecam zajrzeć do środka.
Oprócz zwiedzania świątyń oraz klasztorów warto pokręcić się po mieście, by poczuć jego klimat i zobaczyć, jak żyją tu jego mieszkańcy. Znajdziemy tu i bloki mieszkalne, ale i coś na kształt slamsów, szczególnie na obrzeżach. Biedę widać, biedę czuć… a mimo to uśmiech wita nas wszędzie.
Termin: luty 2016