gdzie się zatrzymać na Zanzibarze
Afryka,  Pingwe,  Zanzibar

Pingwe Zanzibar – rajskie laguny w spokojnej wiosce

Spokojna wioska Pingwe to moje odkrycie podczas ostatniego wyjazdu na Zanzibar. Nie spodziewałam się, że znajdę tu wszystko to, czego szukałam. A czego szukałam? Przede wszystkim spokoju i rajskich warunków do pluskania się, oraz dobrego jedzonka. Mimo, iż przy linii brzegowej ulokowały się wille oraz kilka hoteli, to tłumów w ogóle tu nie było. Szczególnie spokojnie było w okolicach Shanuo Beach Bungalows, gdzie mogłam obserwować sobie poczynania mieszkańców na plaży. To tutaj również znajduje się najsłynniejsza restauracja na Zanzibarzethe Rock. Oto dlaczego warto zatrzymać się właśnie w Pingwe na Zanzibarze.

Rajskie laguny oraz sandbanki

Wiadomo, jadąc na Zanzibar szukamy miejscówki z piękną rajską plażą. Do wyboru mamy plaże, ciągnące się kilometrami na zachodnim, północnym czy wschodnim wybrzeżu. Zachodnia oraz północna część wyspy słynie z braku silnych pływów oraz fluorescencyjnego koloru oceanu. To także najbardziej popularny rejon wśród turystów, a co za tym idzie, jest tłoczno, a lokalni sprzedawcy zaczepiają na każdym kroku. Wschód Zanzibaru zaś charakteryzują dalekie odpływy oceanu, które zmieniają się każdego dnia. Na kilka ładnych godzin woda po prostu ucieka i kąpiel jest praktycznie niemożliwa. Nieco inaczej jest jednak w Pingwe.

Jeśli wybieracie się na Zanzibar, koniecznie zajrzyjcie także do wpisu:

 

Kiedy przyjechałam do Pingwe późnym wieczorem, nie do końca byłam pewna, czy był to słuszny wybór. Niemniej pamiętałam, że tu przecież tworzą się piękne laguny oraz sandbanki, a biały piasek tak bardzo razi w oczy, że bez okularów przeciwsłonecznych nie da się wytrzymać. I miałam rację. To, co zobaczyłam następnego dnia, powaliło mnie na kolana.

Owszem, ocean również tu ucieka, jednak wygląda to nieco inaczej niż na przykład w Paje czy Jambiani. Kiedy zaczyna się odpływ, po lewej stronie od Shanuo Beach Bungalows zaczyna przebijać długa piaszczysta łacha piasku. Woda stopniowo się obniża i w tym czasie można cieszyć się rajskim widokiem, jednocześnie pluskając się w niesamowitej lagunie, tworzącej się w okolicach kupki piasku.

A kiedy sandbank już całkowicie się utworzy, zaprowadzi Was do kolejnych pięknych szmaragdowych lagun, ciągnących się aż po horyzont. Możecie w nich spokojnie się zanurzyć, popływać czy po prostu posiedzieć i schłodzić ciało nagrzane zanzibarskim słońcem. Woda ma naprawdę obłędny kolor i jest krystalicznie czysta.

Jednocześnie w po prawej stronie od wspomnianego hotelu, w pobliżu słynnej restauracji the Rock, tworzy się kolejna piaszczysta wysepka. Dojście do niej jest nieco utrudnione, bowiem trzeba pokonać kamieniste dno oceanu. Same kamienie nie są jednak ostre, a zanurzone w piasku nie stanowią wielkiej przeszkody. Uważać trzeba tu jednak na czarne jeżowce, które lubią sobie przycupnąć w małych zagłębieniach. Jeśli już dotrzecie do łachy piasku, możecie albo się na niej powylegiwać, albo wskoczyć do szmaragdowej wody Oceanu Indyjskiego. Całości dopełniają tradycyjne łódki rybackie dhow, zacumowane w okolicach piaszczystej wysepki.

Jak widzicie, w Pingwe nawet podczas odpływu można się kąpać w oceanie. Woda bowiem nie odpływa do samej rafy, jak w innych miejscówkach na wschodnim wybrzeżu Zanzibaru. Buty do wody są w zasadzie niepotrzebne. Mogę się jednak przydać, gdy zdecydujecie się na przemarsz do piaszczystej wysepki koło the Rock. Z pewnością zapewni to większy komfort oraz bezpieczeństwo dla Waszych stóp, choć spora część osób pokonuje ten odcinek na bosaka. Natomiast, gdy już do wysepki dotrzecie, czeka na Was i na Wasze stopy biały mięciutki piasek oraz bezkresna szmaragdowa laguna aż po horyzont.

Plaża w Pingwe nie jest tak szeroka, jak na przykład w Matemwe, jednak również jest piękna. Ocean wyrzuca tu pełno przepięknych muszelek. Pamiętajcie jednak, że nie wolno ich wywozić z Zanzibaru. Za taki przemyt grozi kara pieniężna, którą możecie zapłacić zarówno w Tanzanii, jak i w Polsce. Przyznaję, muszelki zbierałam, bo uwielbiam to robić, szczególnie, gdy woda wyrzuca tak piękne okazy. Jednak wszystkie zostawiałam w miejscach, w którym nocowałam.

którą plażę na Zanzibarze wybrać

Shanuo Beach Bungalows, czyli gdzie nocować w Pingwe

Kiedy szukałam opcji zakwaterowania w Pingwe, na oku miałam dwa hoteliki. Jeden z nich to właśnie Shanuo Beach Bungalows, w którym ostatecznie się zatrzymałam, a drugi to Mnana Beach Bungalows. Co się okazało na miejscu? Oba obiekty należą do tego samego właściciela. Naprawdę nie mogłam się zdecydować, a o wyborze zdecydowała po prostu opcja darmowej anulacji. I to był strzał w dziesiątkę pod każdym względem. Wysokie oceny na Bookingu są w pełni uzasadnione.

Pingwe Zanzibar

Shanuo Beach Bungalows to kameralny hotelik, położony dosłownie dwieście metrów od słynnej restauracji the Rock. Ot, kilka piętrowych bungalowów, ulokowanych przy samiutkiej plaży. Do wyboru są dwa rodzaje pokojów. Na dole opcja otynkowana, na górze – bambusowa. Do dyspozycji są pokoje 2- oraz 3-osobowe. Na podróżników, którzy dysponują mniejszym budżetem czeka jeszcze sala wieloosobowa.

Cały obiekt utrzymany jest w tradycyjnym zanzibarskim stylu, zarówno wewnątrz, jak i z zewnątrz. Wszystkie pokoje posiadają taras, z którego rozciąga się widok na ocean lub ogród. Są tu dwie strefy z leżakami. Jedna przy domkach bliżej recepcji, druga – przy samej plaży. W tym miejscu ustawiono także zadaszone cztery łóżka-huśtawki z wielkimi wygodnymi materacami.

polecany hotel na Zanzibarze

Bambusowa chatka na piętrze

W Shanuo Beach Bungalows zamieszkałam sobie w jednej z bambusowych chatek na pierwszym piętrze. Mój klimatyczny pokój ulokowany był przy wspomnianych już huśtawkach, więc schodząc na dół od razu przenosiłam się na plażę. Co ciekawe, Wifi było tutaj nad wyraz silne. Spokojnie mogłam korzystać z Internetu, wylegując się na leżakach… ba, czasami nawet daleko od brzegu w szmaragdowych lagunach łapałam sygnał.

Na środku chatki znajdowało się ogromne wygodne łóżko z moskitierą oraz rustykalny mebelek z półkami, na których można było rozłożyć swoje rzeczy. Do tego dwie szafeczki przy łóżku. Ciekawie rozwiązano tu sprawę łazienki. Zrobiona została w tym samym pomieszczeniu, de facto na tyłach pokoju. Dla mnie bardzo fajne i praktyczne rozwiązanie. Dla osób, lubiących prywatność w niektórych łazienkowych momentach być może mniej. Pokój sprzątany był raz dziennie. Wieczorem zaś odbywało się pryskanie przeciwko komarom… których w zasadzie nie było (widziałam może dwa).

Uwaga, w pokojach nie ma klimatyzacji, co może być minusem przy tak wysokich temperaturach, jakie panują tu naszą zimą. Są natomiast dwa wiatraki, jeden zamontowany na ścianie, drugi stoi na podłodze. Można nim więc dowolnie i dogodnie sterować. Przyznaję, w bambusowej chatce było naprawdę gorąco, jednak cały dzień i tak spędzałam na zewnątrz. Wieczorem się schładzało, w czym pomagała oceaniczna bryza. To także dzięki niej co noc zasypiałam przy niesamowitym szumie fal. A są one tu naprawdę bardzo głośne.

najpiękniejsze plaża Zanzibaru

najpiękniejsze plaża Zanzibaru

Śniadanie serwowane jest zawsze na prywatnym tarasie z widokiem na ocean. Są trzy opcje:

  • jajka pod różną postacią plus parówki plus tradycyjne chlebki,
  • naleśniki z miodem i owocami,
  • muesli.

Do tego zawsze podawana jest herbatka lub kawka oraz sok z owocu o ciekawej nazwie męczennica jadalna, a jest to nic innego, jak słynny passion fruit. Obiekt nie posiada własnej restauracji, ale to nie problem. Na grubsze jedzonko trzeba się wybrać do lokalnej restauracji po sąsiedzku. W Shanuo można natomiast zamawiać napoje. Obsługa w hotelu jest fantastyczna. To właśnie w Shanuo powitano mnie niezwykle ciepło, czułam się, jak w domu.

Koszt noclegu sprawdzicie na oczywiście Bookingu. Zależy ona od sezonu, w jakim się wybieracie. Polecam jednak skontaktować się z obiektem bezpośrednio przez ich stronę Shanuo Zanzibar. Wówczas zapłacicie ciut mniej, wiadomo ominiecie pośrednika. Cena za pokój 2-osobowy za noc zaczyna się od 230 zł.

Nietypowe wycieczki z hotelu Shanuo Beach Bungalows

Będąc na Zanzibarze warto wybrać się poza hotel i zwiedzić wyspę. Wszelakie wycieczki oferowane są nie tylko przez hotel, ale także bezpośrednio przez mieszkańców Zanzibaru. I te drugie mogę być sporo tańsze, o cenę można się spokojnie potargować. Przeważnie lista, oferowanych wycieczek jest taka sama lub podobna. Inne bardzo ciekawe propozycje znalazłam w hotelu Shanuo Beach Bungalows w Pingwe.

W ofercie ten hotel posiada naprawdę nietypowe wycieczki czy aktywności. Możecie wybrać się na wspólne lepienie garnków z paniami Zanzibarkami, czy udać się z wizytą do prawdziwego szamana i przy okazji przyjrzeć się praktykom voodoo. Brzmi ciekawie i intrygująco, prawda? Oczywiście cena też jest odpowiednia, zależy od ilości chętnych osób. Najlepiej na taką wycieczkę wybrać się w grupie. A oto lista, oferowanych wycieczek przez Shanuo Beach Bunglows. Dowiecie się, co jeszcze można robić na Zanzibarze oprócz błogiego wylegiwania się na rajskich plażach.

Tumbatu Vodoo

  • Czas trwania: cały dzień
  • Cena zawiera: transport, lokalny przewodnika, wodę oraz lunch
  • Cena nie zawiera: opłaty, wspierającej społeczność Tumbatu – 5 USD

Podczas tej wycieczki możecie doświadczyć czegoś naprawdę innego i unikatowego, czegoś, co nie jest nawet powszechnie dostępne dla mieszkańców Zanzibaru. Wyspa Tumbatu jest trzecią co do wielkości wyspą archipelagu Zanzibar. Leży po północno-zachodniej stronie głównej wyspy Zanzibaru, znanej Unguja. Można by rzec, że mieszkańcy Tumbatu izolują się od świata, a wyspa zasilana jest całkowicie energią z paneli słonecznych. To pozwala im na niezależność. Każdy, kto nie mieszka na wyspie Tumbatu, a chce tu przyjechać potrzebuje specjalnego zezwolenia, wydawanego przez starszyznę wioski. Nawet mieszkańcy Zanzibaru muszą otrzymać taką zgodę.

Na wyspę Tumbatu dostaniecie się oczywiście łodzią, która wypływa z Nungwi. Czas rejsu to około 30 minut. Po przybyciu zostaniecie powitani przez starszyznę. Voodoo nadal praktykowane jest na wyspie, o czym sami się przekonacie. Czarownik, zwany „Mganga” wykona rytuał, zwany „pururu”. To nic innego, jak przepowiadanie przyszłości na podstawie znaków na piasku.

Poza tym, spacerując po wyspie, będziecie mieli okazję poobserować lokalne życie. Zobaczycie, jak ludzie pracują w polu, sadzą i zbierają fasolę oraz groszek. Spotkacie kobiety, pracujące w wodach oceanu, czy to łowiące ryby, czy też zbierające kraby oraz małże. Czas na wyspie Tumbatu po prostu się zatrzymał i właśnie tego tu doświadczycie.

tani nocleg na Zanzibarze

Wyspa Uzi

  • Czas trwania: cały dzień
  • Cena zawiera: transport, wodę oraz lunch, lokalnego przewodnika, który będzie także Waszym gospodarzem – ugości Was w swoim domu

Wyspa Uzi leży na samym południu Zanzibaru i jest de facto połączona groblą z główną wyspą Unguja. Nie została ona jednak włączona do masowej turystyki Zanzibaru. Większość jej mieszkańców trudni się rybołówstwem lub uprawą roli. Krajobraz wyspy charakteryzuje się bujną roślinnością, szczególnie namorzynową. Zobaczycie tu także liczne plantacjami bananów oraz ogromne drzewa mango. Na wyspę można dostać się na dwa sposoby. Pierwszy z nich to łódka. Drugi to wspomniana właśnie grobla, która staje się widoczna podczas odpływu.

Abdullah, przyjaciel hotelu Shanuo, zabierze Was do swojego domu, gdzie poznacie jego rodzinę. Wyspę zwiedzicie razem z nim tradycyjnym powozem. Odwiedzicie kolejną wioskę, w której skosztujecie tropikalnych owoców oraz lokalnych słodkości. Na obiad wrócicie do domu Waszego gospodarza. To właśnie jego żona ugotuje dla Was jedzenie, która skonsumujecie razem z rodziną Abdullaha. Po posiłku czeka Was jeszcze rejs kajakiem przez namorzynowe lasy. I tu musicie liczyć już tylko na siłę własnych mięśni.

tani nocleg na Zanzibarze

Makunduchi – zwiedzanie wioski na rowerze

  • Czas trwania: około 3 godziny
  • Cena zawiera: transport, rower w wiosce, lokalnego przewodnika, wodę oraz przekąskę

Czy wszystkie wioski na Zanzibarze wyglądają tak samo? Te na wybrzeżu raczej tak. Jednak te w środku wyspy nieco inaczej. Inna jest tu bowiem roślinność, inne otoczenie. Czerwona ziemia, chaty z czerwonej gliny, plantacje bananów, powoli toczące się życie… taki obrazek możemy zobaczyć w głębi wyspy. Taka jest wioska Makunduchi, położona na samym południu Zanzibaru, około 13 km za Jambiani. Zwiedzać będziecie ją na rowerze.

Objazd rozpoczniecie od jaskini voodoo, gdzie mieszkańcy wioski składają ofiary, palą kadzidło oraz czytają Koran, w intencji swoich chorych bliskich. Następnie przejedziecie przez ogrody i plantacje oraz zajrzyjcie do głębokiej studni, skąd zaczerpnięcie świeżej wody. Obejrzycie także przepiękne gliniane chaty, zobaczycie, jak wytwarza się tu węgiel drzewny oraz porozmawiacie z miejscowymi. Odwiedzicie również szkołę oraz szpital, a po drodze spróbujecie pysznych owoców i lokalnych specjałów.

dobry nocleg na Zanzibarze

Piknik na Mtende Beach

  • Czas trwania: cały dzień
  • Cena zawiera: transport, wodę, przekąskę oraz lunch

Malownicza plaża Mtende leży także na południu, jeszcze za wioską Makunduchi. Z wioski prowadzi do niej nieutwardzona droga, wzdłuż której można zobaczyć kilka baobabów. Wejście na plażę jest bardzo charakterystyczne. Jest to w zasadzie przejście między dwoma gęsto porośniętymi klifami. Prowadzi ono do rajskiej plaży z białym miękkim piaskiem. Kiedyś można się tu było zaszyć przed światem. Obecnie plaża zyskuje coraz większą popularność, jednak nie ma się co dziwić. Lunch podczas wycieczki będzie serwowany na piasku, oczywiście w cieniu.

Gdzie i co zjeść w Pingwe

No właśnie, a dokąd udać się na dobre jedzenie w Pingwe? Opcji jest kilka. Oczywiście najlepiej wybrać lokalną jadłodajnię, będzie wówczas smacznie za przystępną cenę. Na Zanzibarze wyróżniam dwa typy lokalnych restauracji:

  • lokalne dla turystów – ulokowane przeważnie przy plaży lub w jej pobliżu, cena za grillowane owoce morza 15 000 – 20 000 szylingów, czyli 7-9 USD,
  • lokalne dla miejscowych – ulokowane przeważnie w wiosce z dala od turystycznych tłumów, owoce morza – 10 000 szylingów, czyli 4 USD, zupa zanzibarska urojo – wielka miska za 3000 szylingów, czyli niewiele ponad 1 USD.

Znajdziecie także tzw. street food w postaci budek z jedzeniem, gdzie serwowane jest grillowane bądź smażone mięsko z frytkami i sałatką. Wszystko naprawdę za grosze. I coś takiego również znajdziecie w Pingwe w samej wiosce. Wystarczy zapytać w hotelu bądź jakiegoś mieszkańca. Podobno jedzonko z tego miejsca w Pingwe spokojnie można sobie zafundować bez sensacji żołądkowych.

Oczywiście stołować można się także w hotelach. Większość z nich ma swoje restauracja, do których mogą wchodzić goście z zewnątrz. Raz skusiłam się na obiad w hotelu Upendo i niestety bardzo się rozczarowałam. Głodna byłam okrutnie, więc po prostu widząc restauracje i wywieszone menu, zasiadłam na kanapie. Wybór padł na sznycla z kurczaka z frytkami. Wszystko pływało w tłuszczu, przez co mój żołądek dał mi potem nieźle popalić. Czy tak trafiłam i reszta dań była smaczna? Tego już nie sprawdzałam.

lokalna restauracja w Pingwe

Lokalna restauracja Pandu Ngozi

Moją ulubioną restauracją była Pandu Ngozi, zaraz po sąsiedzku, z fantastycznym widokiem na słynną restaurację the Rock. To typ pierwszy, czyli lokalna jadłodajnia dla turystów. Miejsce urządzone w zanzibarskim stylu, dwa stoliki stoją na piasku przy samiutkiej plaży, reszta w głębi pod zadaszeniem. Prowadzone jest przez lokalną społeczność.

Już na wejściu przywitał mnie młody uśmiechnięty chłopak, który od razu przeprowadził ze mną rozmowę zapoznawczą. Zapytał między innymi o imię i je zapamiętał. Gdy po raz kolejny zjawiłam się tu na kolację, ów młodzieniec od razu zwrócił się do mnie po imieniu. Było to naprawdę bardzo miłe.

Czas oczekiwania na wybrane danie zależy od ilości osób w restauracji. Wiadomo, im większe obłożenie, tym dłużej trzeba poczekać. Zanzibar słynie z tego, iż w lokalnych restauracjach na zamówienie czeka się grubo ponad godzinę, a nawet i dwie. Cóż, wszystko przygotowywane jest na bieżąco, dzięki czemu jest świeże i smaczne.

W restauracji Pandu Ngozi ten czas był stosunkowo krótki. Miałam też swoją ulubioną porę dnia, o której w restauracji nie było nikogo. Wówczas jedzonko na stole pojawiało się szybciutko. Zwykle stołowałam się tu między 17:00 a 18:00, gdy było jeszcze widno i mogłam do woli sycić moje oczy widokiem na ocean oraz na restaurację the Rock.

restauracja lokalna w Pingwe

No dobrze, a co smacznego można tu zjeść? Oczywiście owoce morza oraz ryby. Moim ulubionym zestawem była grillowana ośmiornica za 18 000 szylingów (9 USD) oraz zupa warzywna za 6 000 szylingów (3 USD). Zupa była tak pyszna, że zamawiałam ją każdego wieczoru. Gorąca, z dużą ilością warzyw, świetnie doprawiona.

Polecam także grillowaną rybę, szczególnie gdy będzie to tak popularny na Zanzibarze king fish. A jeśli macie ochotę na homara, również się nie krępujcie. Co prawda sama nie próbowałam go w tym miejscu, natomiast talerz na sąsiednim stoliku wyglądał imponująco.

restauracja lokalna w Pingwe

kuchnia zanzibarska

A oto inne dania z karty i ich ceny:

Słynna zanzibarska restauracja the Rock

To nie jest tania opcja, niemniej miejsce stanowi atrakcję samą w sobie. Restauracji stoi na skale (jak sama nazwa wskazuje), która przycupnęła tu sobie tuż przy brzegu. Podczas odpływu spokojnie dostaniecie się do niej suchą stopą. Jednak w godzinach przypływu, trzeba wsiąść do małej łódki, która transportuje gości na skałę. I o tej porze to miejsce szczególnie warto zobaczyć. Wówczas jest to mała skalna wysepka, dookoła okolona szmaragdowymi wodami Oceanu Indyjskiego.

Restauracja the Rock słynie z owoców morza, szczególnie z pysznego homara. Polecam także bardzo smaczną sałatkę z ośmiornicy. Poza tym w menu znajdziecie również dania włoskie. W porze obiadowej oraz kolacyjnej warto zrobić rezerwację. Wówczas gości jest najwięcej. Oczywiście można tu wpaść także na drinka i wypić go na tarasie z obłędnym widokiem. Ceny dań oraz napoi sprawdzicie na stronie restauracji the Rock.

Więcej na temat the Rock przeczytacie we wpisie

 

co zjeść na Zanzibarze

kuchnia Zanzibaru

Coconut Restaurant

To miejsce wygląda na bardzo lokalne. Tabliczka głosi, iż serwuje ono dania kuchni afrykańskiej, w tym owoce morza, lokalne specjały oraz świeże soki. Godziny otwarcia to 8:00 – 18:00. Kolację zamawia się w środku i można ją odebrać o ustalonej porze. W tym miejscu nie miałam okazji się stołować, więc nie jestem w stanie podzielić się swoją opinią. Miły pan bardzo zapraszał do środka, by pokazać przykładowe menu. Opinie na Google ma bardzo dobre, a i zdjęcie menu tam znajdziecie. Jest nieco taniej niż w Pandu Ngozi.

lokalna restauracja na Zanzibarze

Pingwe – lokalne życie i brak tłumów

Pingwe to idealne miejsca dla osób, szukających spokoju i lokalnego kolorytu. Cisza, spokój… No może jedynie wieczorny szum fal robi trochę hałasu;) W ogóle tłumów brak, mimo że w linii brzegowej ulokowało się sporo willi oraz kilka hoteli. Do tego na plaży nie ma nagabywania. Owszem, czasem ktoś zagadnie, ale bez ciśnienia. Troszkę więcej sprzedawców kręci się w drugim końcu plaży, gdzie znajduje się duży hotel Karafuu Beach Resort&Spa.

Pingwe na Zanzibarze to dla mnie miejsce idealne. Można tu błogo poplażować oraz poobserwować życie mieszkańców na plaży. A to ktoś czyści i naprawia łódkę… a to obrabia ryby czy ośmiornice, a to dzieciaki w przerwie między lekcjami wyskakują do oceanu. Przy plaży ulokowało się kilka sklepików z pamiątkami, punkty snorkelingu, miejscówki na masaż i hennę. No i te obłędne laguny i sandbanki… można się tu pluskać bez końca.

Jeśli wybieracie się na Zanzibar, koniecznie zajrzyjcie także do wpisu:

 

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *