Azerbejdżan – co warto zobaczyć w 4 dni (plan podróży)
Co warto zobaczyć w Azerbejdżanie w 4 dni? Czy w ogóle opłaca się jechać na tak krótko? Odpowiem zdecydowanie: oczywiście, że tak. I w tym czasie zwiedzicie nie tylko Baku, ale też ruszycie poza stolicę prosto w góry Kaukazu do miasta Quba oraz wiosek Laza i Kinaliq. A tego wszystkiego dokonacie, korzystając z komunikacji publicznej. Jak to zrobić? Dowiecie się w tym wpisie. Oto 4-dniowy plan zwiedzania Azerbejdżanu.
Do Azerbejdżanu poleciałam naszą linią LOT z Warszawy, czas lotu 4 godzinki. Bilet zakupiłam w Szalonej Środzie za 548 zł. LOT kursuje na tej trasie cztery razy w tygodniu, we wtorki, środy, piątki i niedziele. Azerbejdżan odwiedziłam w połowie listopada. W wyższych partiach gór był już wtedy śnieg, w Baku zaś temperatura oscylowała w okolicach 15 stopni C.
Spis treści
Wiza do Azerbejdżanu – ile kosztuje i jak wyrobić
Uwaga, przed podróżą trzeba wyrobić wizę. Można to zrobić przez Internet i ten sposób bardzo polecam. Formularz wizowy jest krótki i prosty do uzupełnienia. Nie trzeba załączać zdjęcia a tylko skan paszportu. Opłata wynosi w tym przypadku 26 USD. Na standardową wizę czeka się od 1 do 3 dni roboczych. Wiza ważna jest 90 dni.
Nie ma możliwości wyrobienia wizy na miejscu. Pewna para pasażerów nie została wpuszczona na pokład, bowiem nie wyrobili sobie wizy przed wylotem. Przyznam, że bardzo się zdziwili, że nie ma takiej opcji po wylądowaniu.
Dzień 1: Przejazd do Quby i wycieczka do wioski Laza
Wylot z Warszawy mam co prawda w środę wieczorem o 20:35, natomiast przylot do Baku jest już nad ranem w czwartek o 3:45 (różnica w czasie 3 godziny). Plan jest taki, by pierwszym autobusem z lotniska (Aero Express) udać się do centrum i stamtąd metrem na dworzec autobusowy, skąd odjeżdżają marszrutki do Quby (Guby), skąd już tylko rzut beretem na Kaukaz. Pierwszy autobus do centrum odjeżdża o 6:0o rano, kursują co godzinę. Na lotnisku spokojnie można poczekać i rozłożyć się na górze na kanapach.
Na lotnisku wymieniam dolary, kurs jest w porządku, 1 USD = 1,70 AZN. Są tu też bankomaty, więc można także wyciągnąć manaty azerbejdżańskie, Revolut działa. O tej porze czynny jest także punkt Informacji, ale panie nie do końca wszystko ogarniają, choć podstawowe rzeczy wiedzą.
Ps. Lotnisko w hali odlotów wygląda bardzo stylowo. Już teraz Wam pokazuję, w jakich okolicznościach możecie poczekać na samolot.
Przejazd z lotniska w Baku do centrum miasta
By korzystać z komunikacji miejskiej w Baku potrzebna jest karta – BakiKart, którą się doładowuje i odbija w autobusach i w metrze. Na takiej karcie także pojedziecie do centrum Baku. Jedyna opcja jej nabycia to automat przed halą przylotów (takie info z punktu Informacji). Uwaga, trzeba zapłacić gotówką i mieć wyliczoną kwotę, bowiem maszyna nie wydaje reszty. Pieniążki rozmieniam w sklepiku obok, kupując wodę do picia. Za kartę multipass (na wiele przejazdów dla kilku osób) pobierana jest kaucja 2 AZN (5,20 zł) i te pieniążki można wykorzystać potem na przejazdy. Sam bilet do centrum z lotniska kosztuje 1,30 AZN (3,37 zł). Więcej informacji na temat rozkładu jazdy autobusu Aero Express oraz biletów znajdziecie na stronie lotniska w Baku.
Przejazd do centrum trwa 30 minut. Wysiadam na ostatnim przystanku przy stacji metra 28 Maja.
Przejazd metrem z centrum miasta na dworzec autobusowy
Zamiast wziąć taxi postanawiamy (po Azerbejdżanie podróżuję z koleżanką) do dworca autobusowego dojechać metrem. Ten dworzec to International Bus Terminal. I ta część podroży przebiega z przygodami, przez co spóźniamy się na pierwszą marszrutkę do Quby, na którą mamy już wcześniej kupione bilety przez Internet. Na szczęście bilet kosztuje bardzo mało, więc aż tak nie boli.
Po pierwsze, na dworzec autobusowy koniecznie trzeba przyjechać wcześniej. Naprawdę nie tak łatwo znaleźć stanowisko odjazdu czy kasę. Jeśli zakupicie bilet online, wówczas musicie rezerwację wymienić na prawdziwy bilet w kasie. Dworzec to prawdziwa plątanina korytarzy, w których mieści się także targ i sklepiki. Trzeba wejść na piętro (już nie pamiętam które) i tam po prostu kogoś zapytać. Ludzie są przemili i chętnie pomogą. Nami zaopiekowali się do tego stopnia, że wsadzili nas dosłownie do odjeżdżającego busa, załatwiając ostatnie miejsca.
Ale nie tylko przez tę plątaninę nie zdążamy na autobus. Winowajcą jest także metro, bowiem wsiadamy najpierw nie do tej linii, co trzeba. W Baku jest kilka linii metra, dwie najdłuższe to zielona i czerwona. Na pewnym odcinku wagony kursują po tych samych torach i trzeba zwrócić uwagę, jaka nazwa wyświetla się na tablicy. My o tym nie wiem i wsiadamy w linię czerwoną w kierunku Icherisheher. Gdy się orientujemy, wysiadamy na najbliższym przystanku i wracamy na stację 28 May. Tam wskakujemy w linię zieloną i docieramy do stacji Memar Ajami, gdzie przesiadamy się na linię fioletową i podjeżdżamy jeden przystanek na stację Avtovaghzal. I tu myli nas nazwa, bowiem przy tej stacji znajduje się wprawdzie mały dworzec, ale to nie jest ten, którego szukamy. Musimy przejść kawałek (i to przez ruchliwą ulicę), by dostać się na International Bus Terminal.
Bilet z Baku do Guby kosztuje 4 AZN, czyli 10 zł. Można go zakupić online przez stronkę dworca. Jednak nie ma tak naprawdę takiej potrzeby. Busiki kursują bardzo często. Pierwszy odjeżdża o 7:30. Czas podróży z Baku do Guby to 2,5h. Nie polecam miejsc na samym tyle, bo strasznie ciągnie, wręcz wieje w plecy, a najbardziej w nerki. Po nieprzespanej nocce drzemka na trasie wskazana;)
Nocleg w Qubie (Gubie)
W Qubie wysiadamy na trasie głównej, busik jedzie dalej. Na kwaterę podjeżdżamy taksówkę za jakieś grosze. Zatrzymujemy się w hostelu Elvin, który bardzo polecam. Prowadzi go sympatyczne małżeństwo. Gospodyni mówi po angielsku, gospodarz po rosyjsku. W końcu mój rosyjski do czegoś się przydaje, bo to właśnie on zabierał nas na wycieczki. Jeszcze przed przyjazdem ustalamy szczegóły wycieczek, czyli cenę i plan.
Nocleg w hostelu Elvin kosztuje 125 zł za pokój 2-os., śniadanie – 6 manatów, czyli 16 zł (domowy pudding ala kaszka manna – pycha, omlet, chleb, sery, dżemy). Jesteśmy też raczone azerską herbatką poza godzinami śniadania. Wspólna łazienka znajduje się na korytarzu. Tak naprawdę w hostelu jesteśmy jedynymi gośćmi, więc możemy wybrać sobie pokój. Do dyspozycji mamy także ogromny salon oraz kuchnię. Lokalizacją jest bardzo dobra. Sklepy spożywcze znajdują się tuż za rogiem, bliziutko jest także nad rzekę i do dzielnicy żydowskiej.
Wycieczka do wioski Laza w górach Kaukazu
Do wioski Laza ruszamy około 11:00. Już sama droga jest atrakcją, bowiem malownicze góry od razu manifestują swoją obecność. Laza to malutka, ale naprawdę malutka wioseczka, przepięknie ulokowana w dolinie, otulona kaukazkimi górami. Dalej nie ma już nic, no może straż graniczna i Dagestan. O wiosce jeszcze Wam opowiem, a tymczasem zostawiam porządną porcję zdjęć.
Wycieczka do wioski Laza kosztuje nas 55 manatów za samochód, czyli 149 zł (im więcej ludzi, tym taniej). W pierwotnej wersji miałyśmy jechać tylko do Kinaliq i tam się zatrzymać, ale po przeczytaniu relacji o wiosce Laza, zdecydowałyśmy, że i tam chcemy dotrzeć, więc dlatego wykupiłyśmy dwie wycieczki u naszych gospodarzy.
Zwiedzanie Quby (Guby)
Po powrocie z wioski Laza udajemy się około 15:00 na obiad do restauracji Buta. Co ciekawe, w głównym budynku można palić. Na pytanie, czy jest pomieszczenie dla niepalących, zostajemy zaprowadzone do prywatnego pomieszczenia ze stolikiem. Jak się potem okazuje, jest to standard w Azerbejdżanie, przynajmniej na prowincji. Jedzenie nie jest najtańsze, natomiast smakuje wybornie. Po jedzeniu udajemy się na spacer po mieście.
Jak już wiecie, do Quby przyjechałyśmy po to, by udać się w góry. Nie spodziewałam się, że to miasto tak bardzo polubię. Szukając informacji, co warto tu zobaczyć, nie natknęłam się na listę atrakcji, które koniecznie trzeba zwiedzić. Tym bardziej jestem zaskoczona tym, co tam odkryłam. Spacer po Qubie jest niewątpliwie dużym zaskoczeniem. To miasto ma swój specyficzny klimat. Leży nad brzegiem rzeki Qudailchay. Może pochwalić się niezwykłą architekturą, drewniane ślicznie zdobione balkony i drzwi zaskakują.
Oto miejsca, które warto tu zobaczyć:
- ️Krasnaya Sloboda, czyli osiedle czerwonych dachów, zamieszkiwane przez społeczność żydowską,
- ️Hammam Günbəzli, czyli łaźnie,
- meczet Juma z początku XIX wieku,
- meczet Ardabil – niezwykle kolorowy mały meczet,
- park Nizami – stary park miejski, nazwany imieniem Nizami Ganjavi,
- ️pomnik ludobójstwa w Guba,
- ️Las Caygosan – około 20 km od Quby, jadąc w kierunku wioski Kinaliq, w miejscowości Caygosan, znajduje się las piknikowy.
Dzień 2: Wizyta w wiosce Xinaliq oraz powrót do Baku
Co jeszcze warto zobaczyć w Azerbejdżanie? Gdy tylko usłyszałam o wiosce Xinaliq (Kinaliq), wiedziałam, że chcę tam dotrzeć. Dlatego też koniecznie musiała ona znaleźć się w planie podróży, tym bardziej, że dojazd z Baku wydawał się bardzo sensowny i realistyczny. Bywa jednak, że zimą jest to niemożliwe, bowiem drogi na to nie pozwalają.
Xinaliq – wioska na końcu świata
Na wycieczkę z naszym panem gospodarzem ruszamy zaraz po śniadaniu o 9:00 rano. I ponownie, już droga do Xinaliq jest atrakcją samą w sobie. Tym razem dojazd jest dłuższy (1,5h) i prowadzi przez wyższe partie gór. Czasami odcinki są tak wąskie, że dwa samochody nie mogą się minąć. Na początku trasa wiedzie przez wykutą w skałach drogę, która potem wspina się po zboczach.
Wioska Xinaliq leży na szczycie ściętego wierzchołka góry, niektórzy nazywają go kaukaskim Machu Picchu. Domy pobudowane są tarasowo, jeden na drugim, tak, że dach jednego domu stanowi podwórko domu powyżej. Co ciekawe, na domach można zobaczyć wiele finezyjnych zdobień.
Czy mieszkańcy Xinaliq to potomkowie Noego? Czy mówią jego językiem? Tak właśnie o sobie mówią. Podobno osadnictwo istnieje tu od 5000 lat! Ludzie żyli tu w odosobnieniu tysiące lat, kultywując swoje tradycje. Izolacja Xinaliq od reszty świata skończyła się w 1968 roku, kiedy w skałach wykuto drogę łączącą wioskę z Qubą.
W wiosce znajdują się dwa muzea. Były niestety zamknięte. Mieszkańcy czasami zagadują, niektórzy mówią troszkę po rosyjsku. Najbardziej ciekawe są oczywiście dzieciaki. Obecnie można się tu zatrzymać na noc, kilka domów oferuje noclegi. Warunki proste i na ciepłą wodę pod prysznicem nie ma co liczyć, jednak może to być ciekawe doświadczenie.
Cena za wycieczkę za cały samochód to 70 AZN, czyli 187 zł. Nie jest tanio, ale zdecydowanie warto tyle zapłacić, a jeśli podróżujecie w grupie, to koszty się rozkładają.
Dojazd z Quby do Baku
Na kwaterę wracamy około 14:00, zaś o 15:00 wraz z plecakami dostajemy podwózkę od naszego gospodarza do restauracji Palma na obiad. Znajduje się ona blisko dworca autobusowego. Jedzenie jest tu ciut tańsze niż w poprzedniej, a i klimat milszy. Ponownie dostajemy stoli w prywatnym pomieszczeniu. Po obiedzie ruszamy na piechotę na dworzec.
Ostatnia marszrutka do Baku odjeżdża podobno o 17:00, choć nasi gospodarze nie są pewni. Na dworzec docieramy po 16:00 i busik już czeka. W międzyczasie udajemy się jeszcze do toalety i jesteśmy zaproszone na herbatkę przez panów w głównym budynku. Tym razem jednak od razu zajmujemy miejsca w środku i czekamy na odjazd. Ruszamy po 17:00. Bilet kupujemy w busie, koszt 4 AZN. Widać, że kierowca czeka, aż wszystkie miejsca się zapełnią. Sam rozporządza miejscami w środku. Do Baku docieramy o 19:30. Metrem dojeżdżamy do hotelu w centrum Baku – Best Center Hotel.
Wieczorem wychodzimy jeszcze na spacer. Stolica nie śpi, ulice w centrum tętnią życiem. W ten sposób odkrywamy moją ulubioną restaurację w podziemiach Nergiz, do której potem wracamy kilkukrotnie.
Dzień 3: Zwiedzanie Baku – stolicy Azerbejdżanu
Free Walking Tour – Guru Walk
Zwiedzanie stolicy Azerbejdżanu rozpoczynamy od Free Walking Tour. Bardzo często korzystam z takiej opcji, bo mogę się dużo dowiedzieć i sprawdzić, które miejsca mnie zainteresują bardziej. I tak jest i tym razem. Spacer z przewodnikiem rozpoczyna się o 10:00, a przewodnik Gani jest świetny. Nie tylko ogromna wiedza, a więc i mnóstwo ciekawostek, ale także i fantastyczne poczucie humoru:)
Baku to niewątpliwie nowoczesne miasto, w którym teraźniejszość miesza się z przeszłością. To mieszanka miasta europejskiego i bliskowschodniego, a to może być postrzegane jako jego unikatowość. Przyznaję, że mnie Baku bardzo porwało, właśnie przez swoją wielowymiarowość.
Podczas spaceru odwiedzamy oczywiście Stare Miasto, czyli Miasto Wewnętrzne. Tutaj w tle majaczą Ogniste Wieże – symbol miasta. Docieramy m.in. do słynnej Baszty Dziewiczej oraz Pałacu Szachów Szyrwanu, podziwiamy ratusz oraz szereg innych budynków autorstwa polskich architektów, którzy działali tu na początku XIX wieku, jak np. Pałac Ismailiyya. Azerowie mają to do tej pory w pamięci, więc Polaków bardzo lubią.
Po spacerze trzeba coś przekąsić, więc udajemy się do Xezer Restaurant, lokalnej knajpki w centrum, polecanej przez naszego przewodnika. I rzeczywiście, jest bardzo smacznie, szczególnie tradycyjna zupka duszbara, i do tego tanio.
Zwiedzanie Baku na własną rękę
Po obiedzie ruszamy na zwiedzanie miasta we własnym zakresie. Najpierw kierujemy się na promenadę nad Morzem Kaspijskim, by zobaczyć Małą Wenecję oraz fikuśny budynek Azerbejdżańskiego Muzeum Dywanów.
Stąd wjeżdżamy kolejką funicular (dolna stacja obok Muzeum Dywanów) na górę do Highland Park, by zobaczyć Baku w całej swej okazałości. Z jednej strony widać tu las różnorakich budynków wraz z symbolem stolicy Azerbejdżanu – Ognistymi Wieżami, a z drugiej zaś lśni tafla wody Morza Kaspijskiego.
Na zachód słońca postanawiamy pojechać do Centrum Heydara Aliyeva (dojazd metrem). To najbardziej rozpoznawalna atrakcja Baku zaraz po Ognistych Wieżach, mieści się tu muzeum. Budynek rzeczywiście robi ogromne wrażenie, a o tej porze dni wygląda przepięknie.
A wieczorem standardowo próbujemy kolejnych azerskich smaków w naszej ulubionej restauracji Nergiz.
Dzień 4: Okolice Baku
Jest kilka bardzo ciekawych miejsc w okolicy stolicy Azerbejdżanu, do których można dojechać komunikacją publiczną. W moim planie koniecznie musiały znaleźć się błotne wulkany i tak też się stało, ale to nie wszystko. Do zobaczenia są tu także ciekawe petroglify.
Błotne wulkany Gobustanu – dojazd
Błotne wulkany znajdują się 6o km od stolicy Azerbejdżanu, niedaleko Gobustanu. Trzeba tam zatem jakoś dojechać. I można to spokojnie zrobić, nie będąc zmotoryzowanym.
Rano wsiadamy w autobus nr 125 na przystanku przy głównej ulicy przy promenadzie – Neftçilər Prospekti. Wyjedziemy nim poza miasto, ale możemy skorzystać z BakiKart, przejazd kosztuje 0,40 AZN, czyli 1 zł. I tu uwaga, nie jedziemy nim do końca (my tak zrobiłyśmy i musiałyśmy wrócić), ale przesiadamy się na rondzie Lökbatan Dairesi w autobus-marszrutkę nr 195. Przy tym rondzie znajduje się międzymiastowy dworzec. Punktem charakterystycznym jest budynek z dużym napisem Karawanseraj. Bilet na marszrutkę kosztuje 0,80 AZN, czyli ok. 2 zł.
Przejazd autobusem nr 125 zajmuje około 40 minut, zaś przejazd marszrutką jest dłuższy, bo ponad godzinę. Co ciekawe, w marszrutce, kierowca widząc dwie turystki, od razu pyta, czy potrzebny nam kierowca. Węszymy tu już jakiś spisek i naciągactwo, ale ostatecznie potwierdzamy. I jaki to ma skutek? Na przystanku czeka na nas całkiem sympatyczny pan taksówkarz, który chętnie nas obwiezie po okolicy. A i taka uwaga, bez kierowcy dalej jechać się nie da, więc z tego miejsca trzeba sobie taki transport ogarnąć. Cena, jaką proponuje nam pan taksówkarz za wulkany i petroglify jest naprawdę w porządku (z moich ustaleń przed wycieczką wynika, że może to być 30-50 AZN). Najpierw rzuca 45 AZN, ale ostatecznie uzgadniamy 40, a więc 100 zł.
Wulkany błotne – jak wyglądają z bliska
Naszym środkiem transportu na kilka godzin staje się stara rozklekotana łada. A nasz pan kierowca jest nie tylko dobrze przygotowany, ale i bardzo rozmowny i gościnny. Częstuje nas herbatką oraz granatami. Uwaga, mówi tylko po rosyjsku. W końcu mój rosyjski do czegoś się przydaje, co ratuje nas nie tylko w tej sytuacji.
Najpierw zmierzamy do błotnych wulkanów, które leżą nieco dalej niż petroglify. Po drodze przeżywamy małą zawieruchę pustynną, by potem cieszyć się słońcem, ale i porywistym wiatrem. Wulkany znajdują się tak naprawdę pośrodku niczego… ciągle jeszcze, bowiem już widać, że coś jest budowane w okolicy i jak mówi nasz kierowca, ma być to duży hotel. Być może za jakiś czas to miejsce stanie się o wiele bardziej turystyczne.
A na miejscu koniecznie trzeba mieć nakładki na buty, bo błotko jest konkretne. Tak, jak pisałam, nasz pan kierowca to prawdziwy profesjonalista i woreczki na buty czekają na nas w samochodzie.
A same wulkany? Bardzo interesujące zjawisko…. naprawdę bulgoczą i od czasu do czasu wypluwają błotną “lawę”. A ta “lawa” jest niezwykle zdrowa dla skóry. Czasami można zobaczyć tu kąpiących się ludzi w małych wulkanicznych kraterach. Na zakończenie otrzymuję także małą butelkę świeżego błotka od naszego kierowcy. Spokojnie można ją przewieźć w bagażu podręcznym.
Petroglify i Park Narodowy Gobustan
To miejsce także warto zobaczyć. Bilet normalny kosztuje 10 AZN, czyli 26 zł. Zdecydowanie warto zajrzeć tu do muzeum, co też czynimy. Świetnie przygotowane, interaktywne, można sporo dowiedzieć się o petroglifach. Następnie udajemy się na spacer po wyznaczonej ścieżce, gdzie ukryły się ryty naskalne. W małej kafejce można się czegoś napić i coś przekąsić.
Po wycieczce nasz kierowca zabiera nas na obiad, jako że przebąkujemy coś o jedzeniu. Tak naprawdę chcemy coś szybko zjeść i wracać, ale zostajemy skuszone wizją dobrego lokalnego jedzonka. I tak oto szybki posiłek przeradza się w dłuższą posiadówę. Jedzenie jest w porządku oprócz grillowanego mięsa, którego nie da się przeżuć. I tak oto ucztę kończę nieco głodnawa. Co ciekawe, nasz pan kierowca także zamawia porcję dla siebie, ale do rachunku już się nie dorzuca. Następnie odstawia nas w miejsce, gdzie czekamy na autobus 195, by wrócić na wspomniany wcześniej dworzec. W międzyczasie dość mocno proponuje podwózkę, jednak kwota jaką rzuca vs 0.80 AZN za marszrutkę to przepaść. A marszrutka w końcu przyjeżdża.
Zielony meczet Bibiheybat
Z autobusu nr 125 wysiadamy wcześniej, a mianowicie przy szyickim meczecie Bibiheybat. Zdjęcia wnętrza robią na mnie piorunujące wrażenie, więc koniecznie chcę zobaczyć je na żywo. Wejście dla kobiet znajduje się od strony tarasu. Sama budowla nie jest stara. Powstała w 1990 roku i jest ona odtworzeniem meczetu z XIII wieku.
Wnętrze zdaje się być skromne, a jednak jest bogate. Dominuje butelkowa zieleń. Znajduje się tu grób potomka proroka Mahometa. Miejscowi nazywają go Meczetem Fatimskim.
Na koniec dnia w planach mamy jeszcze zobaczenia Yanar Dag – płonące wzgórze (dojazd metrem i autobusem). Jednak jest już za późno, by dotrzeć tam przed zamknięciem o 19:00. Oczywiście byłoby to możliwe, gdybyśmy z Gobustanu wróciły nieco wcześniej.
Po wycieczce udajemy się jeszcze na kolację, po czym zabieramy bagaże z hotelu i jedziemy na lotnisko (ostatni autobus odjeżdża z centrum o 23:15). Do Polski wracamy wczesnym rankiem. Wylot z Baku mamy o 4:45, a przylot do Warszawy o 6:15.
28 komentarzy
Przemek
My spędziliśmy 4 dni w samym Baku, zapisuję, może kiedyś wrócę 🙂
celwpodrozy
Koniecznie, bo kraj bardzo ciekawy, a i piękny. Mnie interesuje bardzo ten malutki fragmnet, ichnia eksklawa.
Anna
Azerbejdżan już kiedyś chodził mi po głowie, a teraz tym bardziej
celwpodrozy
To bardzo dobrze, bo warto tam pojechać. Kraj inny niż wszystkie, jakie do tej pory odwiedziłam.
Kasia
Już dawno chciałam tam lecieć! A dzięki Tobie wiem że naprawdę warto! Super opis!
celwpodrozy
Warto, nawet na kilka dnia i można sporo zobaczyć:)
Łukasz
No powiem CI, że to chyba najlepiej wykorzystane 4 dni w podrózy. Dużo się działo.
A dlaczego byłaś tylko 4 dni?
PS. Bibliotek an alotnisku wygląda super.
celwpodrozy
Bardzo dużo się działo, plan na maksa, ale też nie było super męcząco. Na tyle wtedy mogłam pojechać, praca itp. Tak, knajpka z książkami rewelacja.
Asia
4 dni wykorzystane na maxa ;0 super opis
celwpodrozy
Też mam takie poczcie, że czas był w pełni wykorzystany i nie było to bardzo męczące:)
FrAntki Wędrowniczki
Cztery dni a ile można zobaczyć, super 🙂
celwpodrozy
No właśnie. Warto jechać i na kilka, jeśli na dłużej nie można.
Karolina z Rudeiczarne.pl
Od dawna marzy mi się Azerbejdżan! Teraz jeszcze bardziej 🙂
celwpodrozy
Super, a marzenia trzeba spełniać. Trzymam kciuki:)
Grzegorz z Podróże bez ości
Zawsze mi się wydawało, że jak na nowy kraj to nie warto lecieć na na krótko, ale pokazałaś, że możma dużo zobaczyć
celwpodrozy
Warto, zdecydowanie. Nie zawsze można na dłużej, a 4 dni to już coś i można fajny plan ułożyć:)
Podróżnik z powołania
Orientujesz się jak wygląda kwestia przekroczenia granicy drogą lądową? Chciałbym pojechać do Azerbejdżanu z Gruzji. Według naszych stron rządowych, do Azerbejdżanu można dostać się jedynie drogą lotniczą.
celwpodrozy
Niestety nie. Nie zgłębiałam tego tematu. Powodzenia
Asia
Niestety- na dzień dzisiejszy obcokrajowcy mogą dostać się do Azerbejdżanu tylko drogą lotniczą.
Kuba
Azerbejdżan jest na mojej “liście marzeń” 🙂
celwpodrozy
Bardzo polecam spełnić:)
Agnieszka
Uwielbiam oglądać meczety. Na razie tylko na zdjęciach, ale mam nadzieję, że kiedyć będę miała okazję zobaczyć je na żywo.
Anika
Czy w Azerbejdzanie działa revolut?
celwpodrozy
Tak, działa. Można wyciągnąć pieniądze z bankomatu lub zapłacić kartą
Asia
Wow, cudne zdjęcia. Świetny wpis, dodaje do obserwowanych 🙂
celwpodrozy
Dziękuję pięknie, pozdrawiam 🙂
masima
Dziękuje za ten opis, bardzo mi to pomogło przy planowaniu mojej podróży na październik. Czy, żeby skorzystać z wycieczek do Lazy i Xinaliq dla 10 osób (bo tyle nas będzie) to trzeba rozłożyć to na 3 auta? Nie wiem jakim samochodem te wycieczki się odbywały.
celwpodrozy
Samochód był większy, ale nie pamiętam, czy 10 miejsc w środku było, raczej na ok. 6. Pewnie trzeba popytać na miejscu. Pięknej podróży.