WIDEO Filmiki z Malediwskiej Republiki cz. 1
Lekcja patroszenia tuńczyka? Proszę bardzo! Trening na żywym organizmie. Uwaga! Sceny drastyczne, krew się leje;-)
Ale zanim na ten bardzo rybny targ trafiliśmy, musieliśmy się tu jakoś dostać. Oczywiście na pokładzie samolotu. Kto siedział przy oknie, ten mógł podziwiać przepiękne turkusowe wyspeki z lotu ptaka, widok nieziemski!
Z lotniska do Male przetransportowaliśmy się loklanym promem za 1$, w lokalnej walucie jeszcze taniej. Podróż trwa ok 10 minut. Aaaa, coś mnie atakuje!!!
Zwiedzamy Male… Odwiedzamy Hukuru Miskiiy (Meczet Piątkowy) wzniesiony w 1658 roku. Materiał, z którego jest zbudowany to prawdziwy koral. Zewnętrzne ściany zdobione są pięknymi wzorami oraz arabskim pismem. Znajduje się tu również stary cmentarz, gdzie pochowani są sułtani (duże grobowce) wraz ze swoimi rodzinami (nagrobki obok). Najwyższy nagrobek to nagrobek kobiety, niższy mężczyzny, a najmniejszy dziecka. Nagrobki również wykonane są z prawdziwego korala.
OMADHOO
Dopłynęliśmy! Inny świat… naprawdę będziemy mieszkać na tak małym kawałku lądu.
Mieszkańcy wyspy zapraszają nas do siebie, chcą pokazać, jak mieszkają. Hm… bardzo skromne warunki, ale gościnność wręcz przeciwnie. Pani domu ogląda właśnie mecz piłki nożnej:) Idziemy do ogrodu, gdzie właściciel częstuje nas liśćmi dziwnej rośliny. To coś w rodzaju koki – mówi i śmieje się donośnie. Spróbować czy nie? Ależ ostre! Miejscowi jedzą to zawsze z orzechami, malediwskimi orzechami.
A co się dzieje na wyspie? A np. chłopcy budują całkiem spory statek. Zaglądamy nieśmiało do hali, a oni gdy tylko nas dostrzegają, zapraszają do środka i pokazują, co już dotychczas wybudowali.
Plaża na Omadhoo jest i kąpać się można, ale oczywiście kobiety muszą mieć odpowiedni strój, biki zabronione. Nie jest to jakaś wielka tragedia, bo w koszulce i spodenkach też można, a dla takich widoków naprawdę warto.
Plaża ciągnie się aż do uroczego piaszczystego cypelka, skąd przepięknie widać naszą wyspę… ma się wrażenie, że to jedna wielka dżungla.
Co na plaży piszczy? Oczywiście krabiki… niezliczone małe stworzonka niestrudzenie wędrują sobie po piasku, nie wiedzieć dokąd. A gdy wyczują czyjąś obecność, natychmiast zamierają, chowając się w swoich muszelkach… “Przecież wcale mnie tu nie ma”… zdają się mówić.
Zaraz… a to co? Kawałek jakiejś płachty??? Nie, to płaszczka chyba. Tak, to płaszczka! Niesamowite, płynie sobie przy samym brzegu, tak jakby chciała ze mną pospacerować w stronę zachodzącego słońca:) Zatem pospacerujmy…
A jakie zachody są na Omadhoo! Jakie niebo, jakie kolory! Przepiękne!
I druga odsłona… niebo jak pomalowane.
Co kryje w sobie nasza lokalna wysepka? Bardzo dużo kryje, turkusową wodę Oceanu Indyjskiego, oraz bujną egzotyczną roślinność ze wszystkimi malediwskimi stworzonkami. W Warszawie powiedzielibyśmy “idziemy w miasto”, a na Omadhoo… no cóż, “idziemy w dżunglę” 🙂
Co można robić wieczorem na takiej wysepce? A np. łowić ryby. Nie taka prosta to sprawa, bo te malediwskie szczególnie są sprytne. Zjedzą całą przynętę, haczyk ogołocą i popłyną dalej. Jednak z pustymi rękami nie wracamy, coś tam się złapało… i jakoś tak szkoda się biedulek robi:(
MAHIBADHOO, stolica atolu Alif Dhaal
Pewnego przedpołudnia wybieramy się na sąsiednią wyspę Mahibadhoo, która jest stolicą naszego atolu. Na przystani czeka na nas sympatyczny młody chłopak, który, jak się okazuje, będzie naszym przewodnikiem. Oczywiście zwiedzamy tutejszy meczet. Ten jest większy i okazalszy od tego na Omadhoo. O dziwo, możemy wejść do środka… pierwszy raz jestem wewnątrz meczetu.
Dalej idziemy brzegiem wyspy… z oddali widać Omadhoo, a przy brzegu kołysze się mała łódeczka.
Nieoczekiwanie udaje nam się zwiedzić lokalną szkołę. Pan dyrektor zaprasza nas do obejrzenia wystawy, której otwarcie odbędzie się dopiero wieczorem. Wow! Dzieciaki mają naprawdę talent i wyobraźnię!