Romantyczna restauracja The Rock oraz rejs po Oceanie Indyjskim
Restauracja The Rock od samego początku była na mojej liście. To bajeczne miejsce to już niejako symbol Zanzibaru. To coś, co koniecznie trzeba zobaczyć, goszcząc na wyspie. Restauracja, jak sama nazwa wskazuje, mieści się na skale w małym bielonym domku, w niewielkiej odległości od brzegu. Przed południem można dojść do niego suchą stopą po specjalnie przygotowanej betonowej ścieżce. Jednak po południu, kiedy wraz z przypływem, ścieżka zostaje zalana, do restauracji trzeba podpłynąć łódką. I podobno to wtedy jest tutaj najwięcej gości.
Wizytę w The Rock postanawiamy połączyć z rejsem tradycyjną zanzibarską łódką i snurkowaniem. Za wycieczkę za 5 osób płacimy 32 USD, czyli 50 000 TZN. Wyruszamy zaraz po śniadaniu. Restauracja znajduje się blisko wioski Michamvi, w zasadzie na tym samym cypelku. Odległość z Jambiani to około 20 km, a dojazd zajmuje 20 minut. Całą wycieczkę organizuje nam menedżer sąsiednich bungalowów, gdzie jadamy śniadania.
Po 20 minutach jazdy wysiadamy z taksówki. Miejsce wygląda zwyczajnie, ot palmy, kilka domków i ścieżka, ścieżka nad ocean… biały piasek i turkusowy ocean majaczy na horyzoncie.
Idziemy więc dalej… po prawej stronie zaczyna się wyłaniać ów słynny domek na skale. Jest! Rozglądam się po okolicznej plaży i co stwierdzam? Plaża w Jambiani jest o wiele ładniejsza. Tutaj piasek nie jest aż tak biały, aż tak miękki oraz palm jakby mniej. Tutaj widać, często spotykany na Zanzibarze, podmyty teren, takie wgłębienia w lądzie. Nie zrozumcie mnie źle, jest pięknie, to w końcu rajska wyspa. Wyjątkowego charakteru nadaje temu miejscu niewątpliwie owa słynna restauracja. Aktualnie jest odpływ, więc do domku spokojnie można dojść suchą stopą. Na schodkach już ktoś na nas czeka. Niemniej my chcemy nacieszyć się widokiem i uwiecznić tę chwilę na jak największej ilości zdjęć.
Jedynie fragment plaży przy samej restauracji the Rock nie jest zachwycający. Kamieniste dno oraz glony, zalegające tu zimą, tworzę inny obrazek niż ten, które możecie zobaczyć kilka czy kilkanaście metrów dalej. Tam rozciąga się długa piaszczysta plaża z pięknymi łachami białego piasku oraz lagunami, które tworzą się podczas odpływu.
Wnętrze restauracji jest bardzo eleganckie, jednak jednocześnie widać i czuć tu zanzibarski klimat. Stoliki są nakryte i już czekają na gości. Fantastycznym rozwiązaniem jest taras, z którego rozciąga się piękny widok na ocean… aktualnie na łachy piasku odkryte przez odpływ, ale kiedy woda znowu wróci widok musi być bajeczny. Na tarasie również spędzamy dłuższą chwilkę i próbujemy nacieszyć oczy tym, co rozpościera się dookoła.
A co można zjeść w tymże egzotycznym miejscu? Oooo dużo pysznych rzeczy. Szczególnie polecane są owoce morza. Świeżo przygotowywane, przeważnie grillowane kraby, krewetki, ośmiornice, homary, ryby… podobno palce lizać. A ci, którzy za owocami morza nie szczególnie przepadają, znajdą także inne danie, coś włoskiego, coś z kurczaka czy też curry. Ceny są oczywiście wyższe niż w lokalnych knajpkach, niemniej raz można zaszaleć, jeden obiad czy kolacja w takim miejscu jest tego warta.
Menu z jedzeniem – ceny
Lista win – ceny
Lista koktaili – ceny
Jako, że na obiad jest jeszcze za wcześnie, w The Rock zamawiamy jedynie coś do picia. Obsługa jest naprawdę bardzo miła i chętnie doradza. Soki, koktajle, piwko… wszystko smakuje wybornie. W restauracji poznajemy bardzo sympatyczną parę Donnę i Dave’a. Na ich talerzach możemy podziwiać świeżo przyrządzonego homara. Okazuje się, że to para dyplomatów ze Stanów, zjeździli już kawał świata i obecnie przez kilka miesięcy mieszkają w Tanzanii. Co ciekawe, jakiś czas temu Donna była w Warszawie i uczyła angielskiego w ambasadzie. Warszawa bardzo jej się spodobała, a konkretniej ludzie, z którymi spędzała czas, po prostu świetnie się bawiła.
Rozmowa szybko się rozkręca i sami nawet nie wiemy, kiedy zostajemy przez nich zaproszeni do ich hotelu w Tanzanii. Jako, że na lotnisku musimy spędzić kilka ładnych godzin, to zamiast tam koczować, mamy przyjechać do hotelu Sea Cliff, w którym nasi nowo poznani towarzysze się zatrzymali. Wymieniamy się numerami telefonów i umawiamy na kolejne spotkanie.
Do restauracji the Rock docieram ponownie za jakiś czas. Tym razem zamawiam sałatkę z ośmiornicy, którą bardzo polecam.
Żal nam opuszczać to bajeczne miejsce. Słońce coraz mocniej oświetla biały domek, a my chwytamy za aparaty.
Kolejny punkt programu to rejs i snurkowanie. Razem z naszym panem taksówkarzem idziemy w głąb oceanu, towrzyszy nam jeszcze młody chłopak. Musimy dojść do miejsca, skąd będzie można wypłynąć. Nie jest to wcale tak blisko, spacer zajmuje około 10-15 minut. Co się jednak okazuje? Nie czeka na nas tradycyjna zanzibarska łódka, a coś w rodzaju motorówki. Nie taka była umowa, ale trudno. Z panami nie ma co dyskutować, a i dogadać się pewnie byłoby ciężko. Nie ma co psuć sobie humorów, bo i nie ma powodu. Słońce, plaża, woda, widoki takie, że aż dech zapiera… więc o co się boczyć?:)
Widoki od razu kojarzą mi się z tylko i wyłącznie z jednym miejscem… Malediwy! W końcu to ten sam ocean. Wszystkie odcienie niebieskiego pomieszane z turkusem i zielenią, długie piaszczyste laguny, tutaj nawet dłuższe i bardziej zjawiskowe… piękno tego miejsca odejmuje mowę, dosłownie. Uwierzcie mi, że zdjęcia nie oddają pełnego uroku tego miejsca. Trzeba tam być i zobaczyć to na własne oczy.
Płyniemy około pół godziny zanim kapitan zrzuci kotwicę. Po drodze mijamy innych resjowiczów, którzy akurat żeglują na prawdziwej zanzibarskiej rybackiej łodzi. Jak się okazuje tutaj także są resorty w willami na wodzie. Kotwica zarzucona jest w nieco płytszym miesjcu, gdzie piaszczyste dno nieco przebija w wodzie. Do rafy trzeba trochę podpłynąć, choć rybki są już i tutaj. Kiedy reszta wskakuje do wody, ja daję się namówić na sesję zdjęciową w łódce. Za pozowaniem do zdjęć nie przepadam, niemniej w takich okoliczności przyrody mój opór gdzieś się ulatnia.
Wracamy w to samo miejsce, więc mamy jeszcze jedną szansę na podziwianie The Rock. Mnie najbardziej urzeka miejsce zaraz tuż przy wodzie, gdzie cumuje łódka. Łachy białego jak mąka piasku, tak białego, że aż w oczy razi, przepięknie kontrastują z turkusową wodą. Mogłabym tu tak siedzieć przez cały dzień i z pewnością nie miałabym dość. Niestety musimy wracać. Po drodze zauważam grupkę zanzibarskich dzieciaczków, urządzających sobie zabawę na piasku. Radośnie i beztrosko biegają po plaży, od czasu do czasu wskakując do kałuż pozostałych z oceanu. Przepiękny obrazek…
The Rock to niewątpliwie miejsce, które, będąc na Zanzibarze, warto odwiedzić. Następnym razem z pewnością zatrzymam się tu na dłużej i skosztuję tego, co serwuje tutejszy kucharz. Następnym razem również wybiorę się w rejs, rejs tradycyjną zanzibarską łódką. A następny raz już za kilka miesięcy!:)
Termin wyjazdu: wrzesień 2014
14 komentarzy
CzajkaPodroze
Restauracja po prostu skradła mi serce. Coś pięknego. Aż brakuje słów by opisać zachwyt i pragnienie podróży w te miejsce.
Pozdrawiam
celwpodrozy
Na żywo to dopiero robi wrażenie… niby domek na skale, ale ma w sobie coś niesamowitego, jak cały Zanzibar:)
Ewa | Daleko niedaleko
Restauracja przepiękna, ale jedzenie bardzo przeciętne, szczególnie za tę cenę. Próbowałam różnych makaronów i każdy był poprawny, ale nic szczególnego, w dodatku małe porcje. Jedynie langusta naprawdę mi smakowała, ale jeszcze w życiu nie jadłam niedobrej langusty 🙂
celwpodrozy
Podobno owoce morza to ich specjalność, niestety nie próbowałam. Następnym razem na pewno to nadrobię. Pomijając jedzenie miejsce niewątpliwie urocze.
Kamil K
Piękne zdjęcia <3 bardzo chciałbym to zobaczyć na żywo!
celwpodrozy
Na żywo robi jeszcze większe wrażenie. W ogóle Zanzibar to raj, jeśli chodzi o widoki. Coraz więcej okazji lotniczych, trzeba łapać:)
Magda
Piękne miejsce. Zastanawiam się nad wakacjami na Zanzibarze. Jak można trafić do tej knajpki ?? Jest jakiś transport, czy taksówką lepiej ??
celwpodrozy
O lokalnym transporcie nie mam informacji. Myślę, że taksówka jest dobrą opcją, można także połączyć to z inną atrakcją, jak np. snurkowanie.
Anka
W styczniu wybieram się w tamte strony po raz pierwszy i nie mogę się już doczekać!:) Przyjeżdżam na 14 dni, zatrzymuję się w Makunduchi (Clove Island – cloveisland.com) i choć miejsce już samo w sobie jest naprawdę świetne, nie należę do turystów leżących, więc zamierzam korzystać z różnych atrakcji i jeździć po wyspie. KONIECZNIE muszę odwiedzić tę restaurację szczególnie po Twoim artykule. Aaaaa, jak tu wytrzymać jeszcze ponad dwa miesiące?;)
celwpodrozy
Zazdroszczę, w 14 dni można zwiedzić całą wyspę. W opracowaniu mam już mini przewodnik po Zanzibarze, więc może jeszcze jakieś informację się przydadzą. Byłam po raz drugi w ubiegłym roku i ponownie niedosyt pozostał. Życzę pięknej podróży:)
Aldona
Ile kosztowała taxowka tam z janimbar
celwpodrozy
Z Janimbar? Chyba z Jambiani:) Wówczas mieliśmy dogadaną podwózkę w różne miejsca. Myślę, że powinien być to koszt ok. 10-15 USD. Pozdrawiam
Ewaaaa
Przepięknie! W jakich godzinach najlepiej się tam pojawić, by uniknąć “nadmiaru ludzi”? 😉
celwpodrozy
Najlepiej omijać porę obiadową i kolacyjną. A najlepiej zamieszkać tuż przy… zrobiłam tak za trzecim razem. Mieszkała w Pingwe i bardzo polecam. Więcej tu: https://www.celwpodrozy.pl/2021/03/pingwe-zanzibar-rajskie-laguny-w-spokojnej-wiosce.html