Jak wygląda rozpoczęcie karnawału w Wenecji
Poczuć atmosferę karnawału w Wenecji na własnej skórze zawsze było moim marzeniem. Maski i stroje z dawnej epoki to nieodłączny element tego wydarzenia i to właśnie dzięki nim ciągle udaje się utrzymać niesamowity klimat festiwalu, choć to tylko namiastka tego, co działo się w dawnych czasach. A działo się niemało, szczególnie, że za maską można było się ukryć i prowadzić podwójne życie. Wszyscy mieszkańcy dawnej Wenecji znali się bardzo dobrze, każdy wiedział o każdym niemalże wszystko, co doprowadziło do noszenia słynnych masek, by móc zaznać trochę prywatności. Ponadto w masce wszyscy byli sobie równi, znikały wszelakie różnice, każdemu trzeba było się ukłonić, czy też pozdrowić przez skinięcie głową.
Jeśli wybieracie się do Wenecji, koniecznie zajrzyjcie do tych artykułów:
Historia karnawału w Wenecji sięga podobno XI wieki, choć szczyt popularności przeżywał kilka wieków później za czasów renesansu, a dokładnie w XVII wieku. Wtedy to barokowy festiwal zapewniał miastu odpowiedni prestiż na świecie, a rozpoczynał się już w październiku. Niestety za panowania króla Austrii w 1779 roku, kiedy to przestała istnieć Republika Wenecka, karnawał został całkowicie zniesiony, a noszenie masek zakazane. Po kilku stuleciach, wydarzenie znowu wróciło do łask, choć nie na długo. Tym razem oprócz słynnych karnawałowych prywatnych bali organizowane były także pokazy artystyczne. Ponowne wskrzeszenie tego wydarzenia zawdzięczamy młodym Wenecjanom, zafascynowanym kulturą i teatrem.
Carnevale di Venezia trwa 10 dni, a kończy się zawsze w Tłusty Czwartek. Przez ten czas organizowane są przeróżne pokazy, parady, spektakle i konkursy. Głównym miejscem całego karnawału jest Plac św. Marka. To tutaj budowana jest wielka scena, na której odbywają się pokazy i konkursy oraz tutaj można zobaczyć najwięcej osób, noszących karnawałowe kreacje. Nie bez powodu plac nosi miano największej sali balowej w Europie.
Podczas rozpoczęcia karnawału udało mi się zobaczyć dwie parady, przygotowane specjalne na tę okazję oraz słynny Lot Anioła. Jak się potem okazało, mieszkanie, które wynajmujemy, zlokalizowane jest właśnie nad kanałem Cannaregio, gdzie owe dwie wodne parady mają miejsce. Rezerwując lokum nawet tego nie sprawdziliśmy, a pierwsze podejrzenie pojawiło się, gdy zobaczyliśmy głośniki, rozstawione wzdłuż kanału oraz oglądając w nocy z naszego balkonu próbę artystów, występujących nazajutrz.
Dotarcie z Polski do Wenecji nie jest zbyt tanie i zajmuje trochę czasy, chyba że skorzystamy z połączenia LOTowskiego, co wiążę się z wysoką ceną oraz tym, że wypad na weekend nie wchodzi w grę. Takiego połączenia przewoźnik w swojej siatce nie ma. Trzeba zatem kombinować. Jedna z opcji to lot tanimi liniami do Bolonii, a stamtąd dojazd pociągiem lub lot do Bergamo i ponownie pociąg, tym razem z przesiadką lub wynajęcie samochodu. Więcej informacji praktycznych odnośnie dojazdu do Wenecji, parkingów, noclegów oraz jedzenia znajdziecie w kolejnym wpisie.
Na miejsce docieramy w zasadzie już w nocy, sporo później niż było w planie. Po pierwsze, wypożyczenie auta w Bergamo to nie taka szybka sprawa, shuttle bus kursuje dość rzadko, więc czas oczekiwania na przystanku zdecydowanie wydłużył podróż. Po drugie, szukanie tanich parkingów w dzielnicy Mestre okazuje się wielkim niewypałem. Wprawdzie udaje się nam je znaleźć, jednak nie są czynne, co jest sprzeczne z informacją znalezioną w Internecie. Do wynajętego na Airbnb mieszkania docieramy grubo po 1:00 w nocy, jednak spać idziemy o wiele później z racji wspomnianych już prób i głośnej muzyki, lejącej się z głośników.
Wenecja budzi nas bardzo ładną pogodą, jest rześko, ale chmury powoli się rozstępują i wychodzi piękne słońce. W pierwszy oraz drugi dzień karnawału ma miejsce Festa Veneziana, która rozpoczyna się wieczorem paradą wodną o 19:00. W związku z tym mamy cały dzień na zwiedzanie i zgubienie się w plątaninie weneckich uliczek. I tak właśnie robimy. To, co od razu zwraca naszą uwagę to liczne stragany z weneckimi maskami, choć tak naprawdę powinnam napisać chińskimi, gdyż te akurat z oryginalnymi nie mają nic wspólnego. Jedyna ich zaleta to oczywiście cena. Kosztują zaledwie kilka Euro, co może stanowić alternatywę dla prawdziwych arcydzieł sztuki, jakimi są te robione ręcznie na miejscu. Szczerze przyznaję, że kiedy trzy lata temu pierwszy raz odwiedziłam to miasto, takich straganów na ulicach nie widziałam, a może nie było ich aż tak dużo.
Prawdziwe maski weneckie wykonywane są ręcznie z porcelany, masy perłowej, gipsu lub skóry. Następnie są kolorowane i ozdabiane piórami, koralikami czy też koronkami… i rzeczywiście rzec by można ‘prawdziwa koronkowa robota’. Takie maski znajdziecie za szklanymi witrynami, gdzie w środku mieszczą się pracowanie i warsztaty tego rękodzieła. Można na własne oczy przekonać się, ile żmudnej pracy trzeba włożyć w powstanie takiego cudeńka. Każdy rodzaj maski ma swoją nazwę, zastosowanie i kolorystykę. Bardzo popularna jest kolombina, ta zakrywająca jedynie oczy, nos i policzki, jednak najbardziej znana i charakterystyczna to ta z długim zakrzywionym dziobem, zwana maską medyka. Była ona noszona w czasach zarazy właśnie przez lekarzy i miała uchronić ich przed infekcją poprzez zioła, tkwiące w dolnej części dzioba. Typowo kobiecymi maskami są volto, co po włosku oznacza twarz lub larva, co w łacinie oznacza ducha, i rzeczywiście osoba ją nosząca przypomina zjawę lub istotę nie z tego świata.
Spacerując uliczkami Wenecji rozglądam się za tajemniczymi postaciami, to jest właśnie główny powód mojej wizyty. Z racji zagrożenia terrorystycznego podobno w tym roku maski nie są dozwolone, niemniej szukając potwierdzenia w Internecie, takowego nie znalazłam. I rzeczywiście zakazu nie wydano, bo oto co chwilę mijamy pierwsze osoby, przebrane w barwne kostiumy z dawnej epoki, skrywające twarz za posągową maską. Wszyscy bardzo chętnie pozują do zdjęć, uśmiechają się i dziękują. Gdy tylko widzą wymierzone w nich aparaty, zatrzymują się i z szarmancką uprzejmością robią sobie zdjęcia z przechodniami.
Najwięcej karnawałowych postaci można spotkać na placu św. Marka. W czasie pierwszych dni festiwalu wielka scena ciągle jeszcze jest w budowie, jednak to nie przeszkadza tym, którzy od samego początku chcą świętować i się bawić. Co ciekawe, za tajemniczymi maski kryją się nie tylko Wenecjanie, ale także turyści, którzy przyjechali do tego miasta specjalnie na karnawał. Ich stroje niczym nie odstają od kreacji Włochów, wręcz przeciwnie, dbałość o szczegóły jest niesamowita. Zza kilku masek słychać także nasz rodzimy polski język.
Im bliżej wieczoru, tym coraz więcej masek zaczyna pojawiać się także na twarzach turystów. Z dumą przyznaję, że jako jedni z pierwszych dołączamy do karnawałowej zabawy i chowamy się za świeżo zakupionymi symbolami Wenecji.
Gdy wracamy z całodziennego zwiedzania, tłumy już oblegają kanał Canneregio i to tak, że ciężko się przecisnąć na drugą stronę mostu. Policja stara się koordynować przepływ ludzi, którzy chcą zająć jak najlepsze miejsce nad kanałem. My nie mamy takiego problemu, z balkonu naszego mieszkania widok jest wprost idealny, zupełnie jak w loży VIP. Do Cannaregio parada dociera około 20:00 i rozpoczyna się słynnym lotem Anioła, który swą tradycją nawiązuje do popisów dawnych weneckich akrobatów, zjeżdżających z dzwonnicy. Każdego roku do tego zaszczytnego punktu programu wybierana jest inna osoba. Z głośników zaczyna płynąć klimatyczna muzyka i nagle w oddali majaczy coś na kształt balona, na którym bez wątpienia widnieje plac św. Marka. I rzeczywiście, akrobatka przypięta linami do wielkiej kuli wykonuje coś w rodzaju powietrznego tańca.
Następnie zaczyna się prawdziwy wenecki spektakl, w którym bierze udział grupa artystów la compagnia Nu’ art. Tegorocznym motywem przewodnim jest sztuka oraz rzemiosło. Przedstawienie odbywa się w czterech aktach, podczas których podziwiamy akrobatyczne występy artystów w płynących gondolach, okraszone grą świateł oraz piękną muzyką.
Parada trwa pół godziny i kończy ją ponownie lot Anioła. Po przedstawieniu większość ludzi się rozchodzi, zapewne na gorącą sangrię do barów, a pod naszymi oknami rozbrzmiewa koncert, dobiegający z jednej z gondoli. Przy muzyce na żywo popijamy naszego grzańca i w ten oto sposób kończymy pierwszy dzień karnawału.
Na niedzielę zaplanowana jest druga wodna para i także na tym samym kanale, więc de facto pod naszym balkonem. Tym razem rozpocząć ma się o godzinie 11:00, a po spektaklu będzie można oddać się degustacji prawdziwych weneckich specjałów, które serwowane będą prosto z rozstawionych kramów. I rzeczywiście, ponownie jesteśmy świadkami bajecznie kolorowego przedstawienia, które zaczyna się na Canale Grande, by następnie przypłynąć i zakończyć się w dzielnicy Cannaregio. Fantazja uczestników nie zna granic, od tradycyjnych strojów z dawnej epoki aż po współczesne postaci z bajek czy kreskówek. Wszystkich łączy jedno, świetne humory i chęć świętowania.
A po paradzie zaczyna się prawdziwa Festa Veneziana. Opuszczamy nasz apartament i wtapiamy się w tłum, co nie jest trudne, gdyż masa ludzi, płynąca wzdłuż kanału jest ogromna, szczególnie przy stoiskach kulinarnych. Można tu spróbować kuchni weneckiej, czyli w większości makaronów różnego rodzaju, pływających również w różnych sosach. Ogromna kolejka ustawia się przy kramie z włoskim winem, do wybory do koloru: czerwone, różowe i białe… pani cierpliwie uzupełnia wszystkie podstawione kubeczki. Na poprawę humorku w sam raz, widać i czuć, że jest moc. Oprócz wina można także skosztować czegoś, co nazywa się spritz i jest tradycyjnym włoskim drinkiem, składającym się z wina Prosecco i likieru takiego jak Aperol, Campari lub Cynar z dodatkiem wody mineralnej i ozdobiony plasterkiem pomarańczy.
A to wszystko przy dźwiękach rozbujanej kapeli, która rozwesela towarzystwo dookoła. Łodzie z parady zostają zacumowane przy brzegu kanału, a uczestnicy rzucają się w wir karnawału. Przebierańców nie brakuje, w zasadzie na każdym kroku można sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie.
Trafiamy nawet na ekipę naszej TVP… i zgadzamy się udzielić krótkiego wywiadu, który zresztą ukazuje się potem w Teleexpressie.
Atmosfera jest niesamowita… aż żal opuszczać to miejsce. A jeśli jeszcze macie wątpliwości, czy warto zobaczyć karnawał w Wenecji, krótki filmik powinien Was przekonać:)
Jeśli wybieracie się do Wenecji, z pewnością przyda się Wam mały przewodnik po mieście gondoli i kanałów. Zajrzyjcie koniecznie do wpisu:
6 komentarzy
Ewa | Daleko niedaleko
Uwielbiam te maski i tę karnawałową atmosferę! I niech mówią, ze tłoczno i drogo – ja uważam, że jest pięknie. Żałuję tylko, że mi samej nie udało się być na rozpoczęciu karnawału, szczególnie lot anioła chciałabym zobaczyć 🙂
celwpodrozy
Bo jest pięknie i jakoś tak tajemniczo i z dreszczykiem:) Maski i karnawałowe kreacje tworzą niepowtarzalny klimat… dlatego myślę, co by w przyszłym roku na rozstrzygnięcie konkursu na najlepszy strój się załapać… a może i samemu się przebrać?:)
Sebastian
Bardzo lekko i przyjemnie czyta się taką “retrospekcję” z wycieczki. Z partnerką wybieramy się na festiwal w przyszłym roku i miło było przeczytać czego możemy się spodziewać. Taka obiektywna ocena chwaląca nie tylko plusy ale także wytykająca minusy podróży jest o wiele prawdziwsza niż wyidealizowane opisy wycieczek biur podróży za co serdecznie dziękuję. Dobra robota! 🙂
celwpodrozy
Dziękuję, cieszę się, że mogłam pomóc. Życzę Wam pięknych wrażeń podczas festiwalu, kto wie, czy i ja się ponownie nie wybiorę:)
asia
Kochani dajcie namiary na ten apartament . Lub podpowiedzcie w ktorym miejscu najlepiej wynając na przyszloroczną paradę.
celwpodrozy
Niestety, tego apartamentu nie ma już na airbnb. Trzeba by sprawdzić w programie, przy jakich kanałach będzie parada i wówczas można poszukać na airbnb, bo tam chyba najtaniej. Jednym z kanałów jest kanał Cannaregio.