Co zobaczyć w Kaszanie
Azja,  Iran,  Kaszan

Kaszan, miasto pałaców i łaźni

Do Kaszanu ściągają tysiące turystów… zaraz, zaraz, wróć… do Kaszanu ściąga niewielu turystów. Mimo że miasto znajduje się na popularnym turystycznym szlaku, nie spotkacie tu tłumów, oblegających zabytki czy ulice. Dowodem na to niech będą moje zdjęcia. To jest właśnie pierwsze zaskoczenie na początku naszej podroży po Iranie… spokój, zero strzelających fleszy, wszystko można oglądąć i podziwiać w niemalże absolutnej ciszy. A jest co oglądać. Kaszan to przede wszystkim miasto tzw. historycznych domów, które są niczym innym jak pałacami dawnej arystokracji. Co zobaczyć w Kaszanie przez jeden dzień? O tym przeczytacie w tym wpisie.

GALERIA

Do Kaszanu docieramy późnym wieczorem, jadąc dzieloną taksówką prosto z Kom. Nocować mamy u Mahmooda, to nasz pierwszy nocleg na Couchsurfingu. Mahmood mówi co nieco po polsku i często gości u siebie ludzi z dalekiego Lachestanu. A że poczucia humoru mu nie brakuje, już na początku wycina nam mały numer. Kierowca taksówki ma nas wysadzić w umówionym miejscu, skąd ma nas zabrać Mahmood. Podjeżdżamy pod budynek, przypominający siedzibę jakiegoś urzędu, mamy wysiąść i czekać pod szlabanem, takie instrukcje dostajemy od pana kierowcy. Nikt nas nie wita, jedynie kilka metrów dalej jakiś gość spokojnie sobie spaceruje. Konsternacja nie tylko na naszych twarzach, ale i na twarzy pana strażnika, wyglądającego przez swoje okienko. Oto wieczorem dwie samotne kobiety i do tego turystki znalazły się pod jego bramą i zdaje się, że na coś czekają. Już widzę, ża za chwilę pośpieszy nam z pomocą, już wstaje z krzesełka… Kinga chwyta za telefon i wykręca numer Mahmooda i oto okazuje się, że nasz gospodarz to właśnie ów wyluzowany spacerowicz, choć do końca próbuje się maskować:) Mahmood naprawdę dobrze mówi po polsku, co bardzo ułatwia komunikację. Wsiadamy do jego nieco zdezelowanego auta i ruszamy na przejażdżkę ulicami miasta. Zanim dotrzemy na kwaterę Mahmood pokazuje nam jeszcze miejsce swojej pracy, czyli mały warsztat, gdzie naprawia drukarki.

Na nocleg Mahmood udostępnia nam swoją kawalerkę, jego dom rodzinny znajduje się w innym miejscu. Mieszkanie składa się z wielkiego pokoju z aneksem, za którym znajduje się łazienka. Do spania mamy naszykowane dwa materace i koce. Gdy tylko wchodzimy do środka Mahmood zaczyna swoje opowieści o gościach z Polski, jest w stanie wymienić takie miejscowości, o których ja nigdy nie słyszałam, zna chyba więcej Polaków niż ja;) Ku naszemu zaskoczniu wyciąga dużą mapę Polski i zaczyna obrazowo opowiadać swoje przygody i co ciekawe, Polskę już osobiście odwiedził i wrócił zachwycony. W ruch idą zdjęcia… zanim jednak je pokaże, kilka razy wymienia dość rzadkie imię kobiece, przez co u mnie zapala się czerwona lampka… nie, niemożliwe! Po czym na zdjęciu dostrzegam koleżankę, która we wrześniu podróżowała po Iranie i z którą miałam wówczas jechać (Irmina, pozdrawiam Cię ciepło i dzięki za wskazówki!). Świat jest naprawdę mały… albo wszyscy po prostu znają Mahmood lub raczej to on zna wszystkich;)

20151011_220747.jpg

Wstajemy dość wcześnie, by nie tracić dnia i zobaczyć jak najwięcej. Mahmood około 7:00 rano przychodzi ze śniadaniem (irański chlebek z serem), podczas którego ustalamy harmonogram dnia. Przez pierwszą część zwiedzimy Kaszan wraz z jego tradycyjnymi domami, a po południu wyruszymy na pustynię, gdzie pod gwiazdami zjemy pyszną kolację i przenocujemy w prawdziwym karawanseraj. Po śniadaniu Mahmood zawozi nas w okolice zabytków, gdzie w Łaźniach Sułtana Amira Ahmada czeka na nas umówiony przewodnik, od którego dowiadujemy się trochę o Kaszanie oraz o miejscach, które mamy zamiar zobaczyć. Przewodnik nazywa się Hossein Moznebi, a namiar na niego znajdziecie w przewodniku Lonely Planet. To z nim negocjujemy cenę za wycieczkę na pustynię, która oprócz noclegu i kolacji, zawiera także zwiedzanie innych atrakacji po drodze, m.in. wizytę w wiosce Abyaneh, a na sam koniec również transport do Esfahanu. Negocjujemy twardo i ostatecznie ustalamy cenę na 125 EUR za dwie osoby. Im większa grupa, tym taniej. Za trzy osoby zapłacicie 150 EUR. Z przewodnikiem możecie się skontakować w następujący sposób: 0913 264 2236; kashan_uide@yahoo.com, miejsce jego urzędowania to Tabatabei lub Abbasian House. Po skończonym zwiedzaniu, to w tym drugim mamy się z nim spotkać, by ruszyć na pustynię.

SULTAN AMIR AHMAD BATHHOUSE

To miejse zwiedzamy jako pierwsze. Już na wejściu zdobienia i cały wystrój powala nas na kolana. Wstęp kosztuje 150 000 riali za osobę, w środku nie ma nikogo oprócz nas. Na zwiedzanie trzech domów tradycyjnym można kupić bilet łączony, wówczas zapłacimy 350 000 riali. Łaźnie czynne są od 8:00 do 17:00 lub 19:00 latem. Obiekt liczy sobie jakieś 500 lat i jest świetnym przykładem na to, jak kiedyś wyglądały łaźnie i z czego je budowano. Był to rodzaj gipsu, składającego się z mleka, białek jaj, mąki sojowej oraz wapna, który uchodził na najtrwalszy cement. Mocne ściany to nie jedyne zalety tego miejsca, fikuśne zdobienia, tworzące niesamowite komopozycje na ścianach powodują, że można się tu poczuć jak w dawnej Persji.

295.JPG 297.JPG 300.JPG 307.JPG 308.JPG

Oprócz pięknego wnętrza można tu zobaczyć coś jeszcze. Koniecznie trzeba udać się na dach, który sam w sobie jest niesamowitą konstrukcją oraz z którgo można podziwiać panoramę miasta poprzetykaną minaretami, innymi dachami oraz wiatrołapami, które są bardzo charakterystyczne dla irańskiej architektury. Są to kwadratowe wieże, wznoszące się kilka metrów nad dachem domu z szybami wentylacyjnymi, prowadzącymi do najniższego poziomu mieszkania.

320.JPG 321.JPG 322.JPG

BOROUJERDI HISTORICAL HOUSE

W łaźniach dostajemy mapkę z zaznaczonymim tradycyjnymi domami, które w zasadzie znajdują się w bardzo małej odległości od siebie. Kolejnym, do którego się udajemy jest Boroujerdi, gdzie również panuje błogi spokój i cisza. Wstęp kosztuje tyle samo, co do łaźni, a obiekt otwarty jest od 8:00 do zachodu słońca. Dom należał niegdyś do handlarza dywanów o nazwisku Boroujerdi, który to chciał poślubić córkę pana Tabatabei. Warunek był następujący, córka nie mogłam mieszkać w gorszych warunkach niż dotychczas, dlatego też zabiegający o jej rękę kawaler musiał zbudowć okazały pałac. Tutaj również jest opcja wdrapania się na dach, niestety podczas naszego pobytu wejście jest zamknięte.

331.JPG 335.JPG 336.JPG 339.JPG

TABATABAEI HISTORICAL HOUSE

To jeden z najsłynniejszych tradycyjnych domów w Kaszanie. Wstęp wynosi również 100 000 riali, a godziny otwarcia są te same, co w Boroujerdi. Dom pochodzi z XIX wieku, a został zbudowany przez pana Seyyed Jafar Tabatabaei. Szczególną uwagę zwracają zdobienia wykonane ze szkła oraz malunki na jego ścianach. W niektórych pokojach kolorowe witraże wraz z popołudniowym słońcem urządzają przepiękną grę świateł.

397.JPG 403.JPG 406.JPG 394.JPG 396.JPG 405.JPG

ABBASIAN HISTORICAL HOUSE

To kolejny słynny dom tradycyjny, zbudowany przez bogatą rodzinę kupiecką w XVIII wieku. Znany jest także pod nazwami Khane-ye Abbasiha czy Khan-e Abbasian. Tutaj można zobaczyć typową na tamte czasy architekturę Kaszanu. Składa się z sześciu budynków i kilku dziedzińców. Sufit w jednej z komnat pokryty jest kawałeczkami luster, co sprawia wrażenie nieba usianego gwiazdami. W budynku obecnie znajduje się muzeum. Wstęp wynosi 150 000 riali, a godziny otwarcia są identyczne, jak w przypadku poprzednich domów. Tutaj znajduje się także tradycyjna irańska restauracja, w której mamy się spotkać z naszym przewodnikiem.

462.JPG 450.JPG

GHALEH JALALI

Po odwiedzeniu tradycyjnych domów postanawiamy przejść się uliczkami starego miasta, a później, jeśli czasu wystarczy, dotrzeć na bazar. Spacer zaczynamy od starych murów miasta, których pozostałości znajdują się niedaleko historycznych domów, tuż przy placu Khoramshahr. To tak naprawdę resztki fortecy Ghaleh Jalali, którą kazał tu wznieść sułtan Malik Shah I z dynastii Seljuk.

358.JPG 360.JPG 361.JPG 362.JPG

STARE MIASTO

Po odpoczynku przy murach próbujemy się zgubić w wąskich uliczkach starego miasta, którego niesamowity klimat sprawia, że można by tu spacerowac godzinami. Uliczki są niemalże puste, tylko od czasu do czasu gdzieś w oddali przemknie jakaś postać w czadorze. To tutaj można zobaczyć cylindryczne i półokrągłe dachy perskich domów oraz już wspomniane wiatrołapy, które w sposób naturalny potrafią obniżyć temperaturę wentylowanego pomieszczenia nawet o 10 stopni. Warto również zwrócić uwagę na stare drzwi, na których często znajdują się dwie kołatki: jedna grubsza okrągła, druga cienka podłużna. Chodzi tutaj o różnicę w dźwięku, aby było wiadomo, kto stoi za drziwami i kto owe drzwi ma otworzyć, okrągła kołatka przeznaczona była bowiem dla kobiet, podłużna zaś dla mężczyzn.

354.JPG 365.JPG 442.JPG 444.JPG 447.JPG kołatki.jpg

Podczas spaceru po starym mieście zaglądamy także do sklepów z pamiątkami. To, z czego słynie Kaszan to woda różana. Jak się okazuje nie tylko różana… półki uginają się tu pod ciężarem wód o różnych smakach. Takiego asortymentu nie spotkamy potem nigdzie indziej w Iranie. Jako że słońce konkretnie przygrzewa decydujemy się na zakup dwóch butli, ja nabywam różaną, Kinga zaś miętową. Jakież jest nasze zdziwienie, jakieś są nasze miny, kiedy się okazuje, że smak napoju jest tak intensywny, że ledwno da się przełknąć. I tak jak różaną jeszcze dajemy radę ugasić pragnienie, tak miętowa jest już dla prawdziwych twardzieli. Cała tajemnica tkwi w tym, że ową wodę trzeba rozcieczyć normalną i do smaku dosłodzić, w takiej formie idealnie nadaje się do nawodnienia spalonego słońcem organizmu.

375.JPG 378.JPG

BAZAAR W KASZANIE

Idąc uliczkami starego miasta można dojść do baazaru, mieszczącego się w zabytkowych budynkach. Szczególną atrakcją jest wejście na dach, który składa się z kilku kopuł i skąd rozciąga się piękny widok na miasto. Nam niestety nie udaje się odnaleźć schodów, prowadzących na górę, czego do tej pory nie mogę sobie darować. Co można zobaczyć z góry znajdziecie tu. Bazaar powstał w XIX wieku, jednak już wcześniej był to centralny punkt handlu przez ponad 800 lat.

422.JPG

424.JPG 427.JPG 428.JPG 432.JPG

Kaszan to niesamowite miasto, oferujące mnóstwo ciekawych miejsc do zobaczenia. Brak tu powszechnej komercji oraz turystyki na masową skalę. To, co zobaczymy nie tylko w małych uliczkach, ale także w nowszej części miasta będzie z pewnością autentyczne i nie ustawione pod zwiedzających. W zasadzie turyści to tutaj atrakcja sama w sobie, kiedy wracamy już w umówione miejsce, ulice nagle zapełniają się uczniami… którzy to zaczepiają nas raz za razem, szczególnie młode dziewczyny ciągle rzucają angielskie “hi” i chichoczą między sobą.

437.JPG 436.JPG 341.JPG 413.JPG

W Abbasian Restaurant spotkamy się z Mahmoodem, które zaprasza nas na prawdziwy irański obiad. Samo miejsce utrzymane jest tradycyjnym perskim stylu, a jedzenie smakuje obłędnie. Zamawiamy tradycyjnego kebaba z pastą z bakłażana i to ostatnie podbije moje serce, a raczej żołądek. Już do końca wyjazdu, jeśli tylko będzie możliwość, będę zamawiała każde danie stworzone z tego warzywa, Irańczycy potrafią przyrządzi je w iście mistrzowski sposób. Do picia Mahmood zamiawa również tradcyjny jogurt, jedak ten nie przypada nam gustu. Ceny w tym miejscu są nieco wyższe (zdjęcie menu w Galerii) niż w lokalnych knajpach, jednak jedzenie jest warte swojej ceny. Po obfitym posiłku ruszamy prosto na pustynię. Okazuje się, że Mahmood będzie nam towarzyszył w roli przewodnika, ale o tym przeczytacie już w następnym odcinku.

482.JPG 486.JPG 489.JPG

  

12 komentarzy

    • celwpodrozy

      A dziękuję, przekażę:) My niestety nie poznałyśmy jego rodziny, jedynie na zdjęciach. O tak, Mahmood to świetny gospodarz i do tego zgrywus:) I jak widać, zna prawie wszystkich w Polsce;)

    • celwpodrozy

      Hi Mohammad, what is your real name?:) Cos in FB you have a different one:) Maybe next time in Poland?:) Greetings from cold Warsaw.

  • wanda

    Cudownie sie czytało. Ja i przyjaciółki wczoraj kopiłyśmy bilety do Iranu. Lecimky na przełomie kwietnia i maja. Czy możemy dostać namiary na Mahmooda. Moze oprowadziłby nas po mieście. Z góry dzięki.

  • ubu

    Ogólnie relacja fajna, jak i cały blog. Natomiast wygląda na to, że na główną, zabytkową część bazaru nie dotarłyście. A jest fenomenalna. Mi się najbardziej podobała w Kaszanie. I też można wejść na dach. Murów miejskich też jest dużo więcej i bardzo różnorodnych. I piękny meczet Agha Bozorg. Ale atrakcji w Iranie jest tyle, że nie sposób wszystko zobaczyć.

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *