Blogowe Morsy 3, czyli jak morsować w gorącej balii
I ja tam była, i w wodzie się moczyłam. Co prawda nie w lodowatym jeziorze, ale w przyjemnie gorącej i relaksującej balii. Jakoś człowiek radzić sobie musi. W tym roku plan był taki, by w końcu stać się morsem i rozpocząć proces hartowania. Względy zdrowotne jednak uniemożliwiły taki scenariusz. Jak morsować i robić to dobrze? Jakie są alternatywy? O tym dowiecie się w tym tekście.
Czym są Blogowe Morsy? To spotkanie blogerów podróżniczych, mające na celu korzystanie z uroków mazurskich jezior poprzez hartowanie ducha i ciała. To już trzecia edycja tego wydarzenia, za organizację którego odpowiadają Szalone Walizki wraz Warmińsko-Mazurska Regionalna Organizacja Turystyczna. Co działo się w ubiegłym roku? O tym przeczytacie w poprzednim wpisie. Dowiecie się z niego, dlaczego morsowanie jest zdrowe oraz jakie są przeciwwskazania do korzystania z lodowatych kąpieli.
W tym roku organizatorzy również stanęli na wysokości zadania. Zapewnili nie tylko idealne warunki do moczenia się w jeziorze, ale także przyszykowali moc innych atrakcji. Czekała na nas ruska bania, warsztaty kulinarne z samą mistrzynią Master Chefa Olą Juszkiewicz, ognisko oraz zwiedzanie Giżycka.
Spis treści
Hotel Tajty
Tym razem gościliśmy w 3*** Hotelu Tajty w Wilkasach zaledwie 3 km od Giżycka. Obiekt położony jest w Krainie Tysiąca Jezior Mazurskich bezpośrednio nad brzegiem malowniczego jeziora Tajty. Hotel posiada w swojej ofercie szereg atrakcji. Na gości czeka tu między innymi strefa Wellness&Spa czy park linowy dla dzieci. W zimie świetnie sprawdzają się sauny, ustawione na świeżym powietrzu oraz balie z gorącą wodą. Jedna z nich czeka na gości na samym pomoście. W lecie zaś do dyspozycji jest basen.
Zamieszkać tu można w standardowych pokojach hotelowych (niektóre z tarasem lub balkonem z widokiem na jezioro), w domkach Premium nad samym jeziorem, w komfortowych domkach Osada w lesie czy w klasycznych domkach letniskowych. W każdej wersji jezioro mamy na wyciągnięcie ręki, otacza na zewsząd piękna przyroda.
Na szczególną uwagę zasługuje kuchnia w hotelu. Przez cały pobyt mieliśmy okazję przetestować także kulinarną ofertę. Oczywiście z czystym sumieniem polecam. Jedzenie zasługuje tu na oddzielną wzmiankę, bowiem to także smaki potraw, serwowanych w hotelu, sprawiły, że zapamiętam ten wyjazd jako niezwykle pyszny. To, co ląduje tu na talerzu, przygotowywane jest na bazie naturalnych produktów. Hotel stawia na kuchnię regionalną, za co zdobywa nagrody w branżowych konkursach. Menu oparte jest o sezonowość, co daje gwarancję świeżości składników oraz wartości odżywczych w poszczególnych daniach.
W Hotelu Tajty miałam okazję skosztować między innymi tradycyjnej karmuszki. Cóż to za danie? To tradycyjna zupa gulaszowa z konkretnym wkładem. Jest gęsta i bardzo pożywna za sprawą mięsa, ziemniaków, kapusty oraz fasoli. Łączy w sobie wpływy kuchni polskiej i niemieckiej. Przypomina bardzo tzw. eintopf, czyli danie jednogarnkowe. Zabielanie zupy śmietaną to już wpływ kuchni polskiej. Jeśli kiedyś zajrzyjcie na Warmię i Mazury, koniecznie skosztujcie karmuszki.
W sezonie funkcjonuje tu także Tawerna, ulokowana obok Portu Tajty, nieopodal basenu, parku linowego i placu zabaw. Tutaj poczujecie prawdziwy klimat Mazur. Zacumowane żaglówki, zapach lokalnych potraw oraz koncerty muzyki szantowej tworzą unikatową atmosferę. Z tarasu zaś rozciąga się fantastyczny widok na jezioro. Tawerna nawiązuje do dawnych czasów, kiedy to żeglarze czy rybacy, pracujący na wodzie, mogli w takich miejscach zjeść obfity posiłek oraz wzmocnić się lokalnymi trunkami.
Jezioro Tajty leży w pobliżu Giżycka w miejscowości Wilkasy. Jest to jezioro rynnowe, czyli wąskie (1,5 km), ale długie (5 km). W niektórych miejscach także bardzo głębokie (34 m). Co ciekawe, cały obszar objęty jest strefą ciszy. Oznacza to, iż łódki z silnikami spalinowymi nie mogą po nim pływać. Zatem jest to naprawdę świetne miejsce do wypoczynku i relaksu. Z pewnością spodoba się wędkarzom, także ze względu na liczne gatunki ryb, jakie tu występują. Można tu wypożyczyć rower wodny, kajak bądź łódkę i wybrać się w mały “rejs’ po akwenie. Poprzez liczne kanały jezioro Tajty łączy się z jeziorami Niegocin oraz Kisajno.
Jak zdrowo morsować
Blogowe Morsy już tradycyjnie rozpoczęły się od morsowania:) Rano zjawili się panowie z odpowiednim sprzętem, by przygotować wejście do jeziora. Tuż obok rozpalono ognisko i przygotowano ciepłe napoje dla śmiałków i nie tylko. Jak morsować, żeby robić to zdrowo?
✅️ Morsowanie koniecznie trzeba rozpocząć od rozgrzewki, która powinna trwać 15-20 minut. W ten sposób krew zaczyna krążyć szybciej, przez co nasz organizm lepiej się dotlenia i poprawia się proces termoregulacji. Rozgrzewkę rozpoczynamy w ubraniu, stopniowo zrzucając z siebie warstwa po warstwie, gdy robi się nam coraz cieplej.
✅️ Gdy organizm jest już porządnie rozgrzany, wówczas jesteśmy gotowi na zanurzenie. Pewnym i zdecydowanym krokiem należy wejść do zimnej wody. Ręce splatamy i kładziemy na głowie lub trzymamy w górze… pływać tu nie będziemy. Wystarczy zanurzyć się po pachy.
✅️ Jak długo powinno przebywać się w lodowatej wodzie? To zależy od tego, czy już jesteśmy zaprawieni w boju czy dopiero zaczynamy przygodę z morsowaniem. W tym drugim wariancie bezpieczny czas kąpieli to od kilku do kilkunastu sekund.
✅️ Po wyjściu z wody ponownie trzeba rozgrzać ciało i szybciutko założyć ciepłe ubrania. Do tego warto wypić coś ciepłego.
Nad jeziorem Tajty czekała na nas cieplutka herbatka oraz grzane winko. Do tego kiełbaski upieczone nad ogniskiem dodały energii i sił. Dodatkową atrakcją była ustawiona na pomoście balia z gorącą wodą, więc po lodowatej kąpieli, od razu można było rozgrzać ciało w wyższej temperaturze.
Morsowanie niesie ze sobą szereg korzyści. To rodzaj krioterapii ogólnoustrojowej. Ta aktywność wzmacnia odporność, układ krążeniowy, pozytywnie działa na skórę, wytwarza endorfiny. Jeśli macie wątpliwości, czy taka kąpiel jest dla Was, skonsultujcie się z lekarzem. Zapoznajcie się także z instrukcją, jak robić to dobrze, by nie zachorować.
Ruska bania – co to jest i jak działa
Dla mnie hitem niewątpliwie była ruska bania. To rosyjska odmiana sauny. Oryginalna ruska bania ma formę drewnianego domku, który może przybierać różne kształty. Piec opalany jest drewnem, kamienie nagrzewają się do bardzo wysokiej temperatury, po czym polewa się je wodą, która natychmiast paruje. W takiej bani panuje bardzo wysoka temperatura od 60 do nawet 100 stopni C. Charakterystycznym elementem zabiegów w ruskiej bani jest chłostanie ciała gałązkami brzozowymi lub jałowcowymi.
Ruską banią nazywana jest także balia, drewniana beczka, zwykle umiejscowiona na tarasie lub w ogrodzie. Beczkę napełnia się wodą, która następnie ogrzewana jest do temperatury przyjemnej dla ciała. Zwykle jest to około 40 stopni C. Ważne, by po gorącej kąpieli lub saunie, schłodzić ciało w zimnej wodzie, śniegu lub jeziorze.
Po pierwszym seansie w ruskiej bani z pewnością odczujecie poprawę samopoczucia i odprężenie ciała. Może pojawić się przyjemne uczucie zmęczenia, jak po wysiłku fizycznym.
Systematycznie korzystanie z bani wzmacnia odporność organizmu, wspomaga usuwanie toksyn, korzystnie wpływa na układ krążenia i układ oddechowy, a także sprzyja odchudzaniu.
W Hotelu Tajty balia z gorącą wodą ulokowana jest na podeście z widokiem na jezioro. Jej działanie można porównać do term. Obok niej umieszczono drugą mniejszą balię z wodą zimną. Służy ona do chłodzenia ciała po ruskiej bani, którą ustawiono tuż obok. To malutki drewniany domek w formie beczki. Pomieści on 8 osób.
W Hotelu Tajty skorzystać można także z suchej sauny fińskiej. Nowością jest morska balia oraz sauna soft, które znajdują się nad samym brzegiem jeziora Tajty.
Warsztaty kulinarne z mistrzynią Master Chefa Olą Juszkiewicz
Lubicie gotować? Jeśli tak, to podrzucam Wam bardzo fajny przepis. Jeśli nie, to może polubicie… bo to danie robi się szybko, a jest naprawdę smaczne. Chodzi o tradycyjne farszynki mazurskie w nieco odmiennym wydaniu.
Z Olą Juszkiewicz miałam okazję oraz ogromną przyjemność gotować w ubiegłym roku, kiedy zwiedzałam Mazury. Wówczas to pichcenie odbyło się na świeżym powietrzu na starej kuchni węglowej w duchu iście slow. Przygotowałyśmy wtedy PLIŃCE Z POMOĆKĄ, wymieszane z topinamburem oraz PODPŁOMYKI w dwóch wersjach: Z PASTĄ Z WĘDZONEJ RYBY oraz Z KOZIM SEREM I KONFITURĄ. Jeśli chcecie poznać tajniki tychże specjałów, zajrzyjcie do mojego wpisu o Szlaku Dziedzictwa Kulinarnego.
Tym razem Ola zaszczyciła nas swoją obecnością na Blogowych Morsach i poprowadziła warsztaty kulinarne, odkrywając przed nami kolejne mazurskie smaki. Tradycyjna kuchnia na Warmii i Mazurach jest bardzo mączna, ziemniaczana i jajeczna, ale także i mięsna. Niegdyś wykorzystywano po prostu to, co dawały pola oraz lasy. I właśnie taki jest przepis na farszynki z kozim serem.
FARSZYNKI Z KOZIM SEREM
Głównym składnikiem farszynek są ziemniaki, a w wersji tradycyjnej farsz robi się z mięsa. Podczas Blogowych Morsów nadzienie powstało z koziego sera. Jest to wersja wege i autorski przepis Oli Juszkiewicz, zwyciężczyni Master Chefa. To danie dało jej przepustkę do dalszego etapu.
SKŁADNIKI: ziemniaki, mąka pszenna, mąka ziemniaczana, bułka tarta, jaja, kozi ser, mięta, szczypiorek, orzechy włoskie, pietruszka, olej, słodka śmietanka
- Obrać ziemniaki.
- Ziemniaki ugotować w posolonej wodzie uwaga, ziemniaki wkładamy do zimnej wody.
- Posiekać szczypiorek, pietruszkę i miętę, zmieszać z KOZIM SEREM, dodać orzechy włoskie, doprawić.
- Jak ugotują się ziemniaki, potłuc na masę, wystudzić (to ważne).
- Dodać 3 jajka, łyżkę bułki tartej, łyżkę mąki ziemniaczanej, 4 łyżki mąki pszennej… wyrobić ciasto. Można je zagęścić mąką, jeśli potrzeba lub rozrzedzić słodką śmietanką.
- Z masy uformować pierożki z farszem, zrolować, spłaszczyć i obtoczyć bułką tartą.
- Usmażyć na rozgrzanym oleju.
SMACZNEGO!
Giżycko na bis – co warto zobaczyć
Hotel Tajty usytuowany jest zaledwie 3 km od Giżycka. W związku z tym nie można było sobie odmówić spaceru po tym mieście. Giżycko miałam już okazję zwiedzać wiosną. Ciekawa byłam zatem, co można robić tu zimową porą. I już mogę Wam napisać, że lubię tu wracać.
Historia miasta sięga XVI wieku. Wcześniej na tych ziemiach funkcjonował zakon krzyżacki. To Krzyżacy wznieśli tu swój gród na przesmyku pomiędzy jeziorami Niegocin oraz Kisajno. Jedno skrzydło tej starej budowli zachowało się do dziś i jest częścią zabytkowego hotelu St Bruno. Swojemu nowemu miejscu przybysze nadali nazwę Lötzen i tak niegdyś nazywało się Giżycko. Jeszcze do 1945 roku funkcjonowało pod starą nazwą. Następnie przez rok były to Łuczany, by w 1946 roku stać się Giżyckiem.
Co można robić i zwiedzić w Giżycku zimą?
✅️ TWIERDZA BOYEN – największy zabytek na Mazurach w jednym miejscu. Powstała w latach 1843-1855 jako obiekt blokujący strategiczny przesmyk pomiędzy jeziorami Niegocin i Kisajno.
✅️ MOST OBROTOWY Z KOŃCA XIX WIEKU – zaraz przy hotelu St Bruno znajduje się zabytkowy most. Warto zobaczyć, jak działa cały mechanizm. W sezonie most się składa, by przepuścić flotę wodną.
✅️ WIDOKOWA WIEŻA CIŚNIEŃ – jedyny w swoim rodzaju punkt widzenia i zarazem muzeum oraz kawiarnia. Na ostatniej kondygnacji mieści się nowoczesny taras widokowy, z którego można podziwiać panoramę miasta.
✅️ ZABYTKOWY HOTEL ST BRUNO – hotel powstał w historycznym zamku krzyżackim z XIV wieku. W starej zabytkowej część można także nocować, co bardzo polecam. Miałam okazję zatrzymać się tu w ubiegłym roku. Świetny klimat, fantastyczna restauracja.
✅️ PROMENADA SPACEROWA I MARINA – zawsze warto pospacerować nad jeziorem i nacieszyć się widokami.
A na jedzonko polecam bar mleczny Omega oraz kawiarnię White Bear Coffee.
A może Wy możecie coś dodać do tej listy? Zajrzyjcie także do mojego wpisy z gotową trasą na kilka dni na zwiedzanie Warmii i Mazur.
To jak? Kto wybiera się na Warmię i Mazury zimą? Ja z całego serca polecam.
Ogromne podziękowania dla organizatorów tegoż fantastycznego wydarzenia. Szalone Walizki i Mazury.travel kłaniam się w pas i już czekam na kolejną edycję. Dziękuję także partnerom Jack Wolfskin, Alkohole Winoteka i Browar Mikołajki. Hotel Tajty, pięknie dziękuję za gościnę i uśmiech na każdym kroku oraz za gorące atrakcje. Jak morsować zdrowo, teraz już wiem. Za rok wiedza praktyczna zamieni się w czyny.
Fot. Idę Drogą
2 komentarze
Karolina z Rudeiczarne.pl
Ciekawe, czy za rok skusisz się na prawdziwe morsowanie 🙂 Postaramy się wpaść za rok!
celwpodrozy
Taki jest plan, naprawdę bardzo bym chciała. I mam nadzieję, że za rok się widzimy:)