Fuerteventura – plan podróży na 7 dni, czyli co zobaczyć na wyspie
Fuerteventura to pierwsza z Wysp Kanaryjskich, którą odwiedziłam. Jechałam tam po to, by odpocząć i na spokojnie spędzić urlop. Nie spodziewałam się wielkich zachwytów, bo to przecież mocno turystyczne Wyspy Kanaryjskie. I tu się bardzo zdziwiłam. Fuerteventura zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wyspa jest niezwykle malownicza i już sam jazda samochodem po Fuerteventurze stanowi swoistą atrakcję. Przed wyjazdem przygotowałam oczywiście plan podróży po Fuerteventurze, by zwiedzić to, co najważniejsze. Mój pobyt trwał 7 dni, ale spokojnie można tu spędzić więcej czasu. Co warto zobaczyć na Fuerteventurze w 7 dni? Oto moja propozycja.
Jeśli planujecie polecieć na Fuerteventurę, zajrzyjcie do mojego wpisu o kosztach pobytu:
Spis treści
Fuerteventura – kilka informacji praktycznych
Noclegi
Bazę noclegową zrobiłam w dwóch miejscach, na północy oraz na południu. Chodziło o to, by szybko dojechać do poszczególnych atrakcji. Niektórzy zatrzymują się w środkowej części wyspy na cały pobyt, jednak wówczas dojazdy trwają dłużej.
Na początku podczas pierwszej części urlopu planowałam nocować w Corralejo, jednak ceny noclegów nieco mnie odstraszyły. Był to okres Świąt Bożego Narodzenia, więc te najtańsze miejscówki były już wybukowane.
I tak naprawdę dobrze się stało, gdyż trafiłam przez to do urokliwego miasteczka La Oliva. Tam znalazłam przepiękny pensjonat z basenem (o tej samej nazwie, co wioska), prowadzony przez przemiłych ludzi, małżeństwo słowacko-hiszpańskie. Drugą część pobytu spędziłam w Costa Calma na południu w hotelu Bahia Calma Beach, który także polecam. O noclegach przeczytacie we wpisie z informacjami praktycznymi.
Wypożyczenie samochodu
Po wyspie podróżowaliśmy wynajętym autem, które najlepiej zarezerwować w lokalnej wypożyczalni Cicar. Nam się niestety nie udało. Nie było już wolnych samochodów. Jest to bardzo popularna wypożyczalnia na wyspie, zapewne także i z tego względu, że jest najtańsza. Dodatkowo nie trzeba tu płacić depozytu. Druga opcją jest firma Auto Reisen, jednak i tu wszystko było już zarezerwowane. Pozostały nam jedynie sieciówki. Dlatego też koniecznie zarezerwujcie samochód z wyprzedzeniem, jeśli już macie plany i bilety na Fuerteventurę.
Więcej informacji praktycznych znajdziecie w kolejnym wpisie. Dowiecie się o połączeniach na wyspę, o noclegach i cenach wypożyczenia samochodu. Podpowiem, gdzie zjeść i jakie są ceny jedzenia. Będzie także o pogodzie i wiatrach, bo podobno na Fuerteventurze zawsze wieje. Podobno.
A oto jak wyglądał nasz plan podróży po Fuerteventurze. W planie dorzucam także moje podpowiedzi oraz wskazówki, co jeszcze można zobaczyć w okolicy. Póki co to dla mnie najpiękniejsza Wyspa Kanaryjska, a zarazem pierwsza, którą odwiedziłam:)
Przylot. Przejazd do miasteczka La Oliva
Mój plan podróży po Fuerteventurze zakłada zwiedzanie i korzystanie z atrakcji przez tydzień. Pierwszy dzień to w zasadzie przylot i dojazd na kwaterę, więc nie uwzględniam go w planie z atrakcjami.
Wylot z Warszawy o 12:15 (planowo miał być o 11:15), linie Wizzair. Lądowanie ok. 17:00. Odbiór samochodu z wypożyczalni Avis, stanowisko w terminalu. Rezerwacji dokonałam przez stronę Wizzair, cena była najkorzystniejsza. Pamiętajcie, że w ten sposób możecie uzyskać zwrot 5% środków na swoje konto w tych liniach.
Zameldowanie w La Oliva Inn. Przejazd do Corralejo po zakupy. Akurat była to Wigilia i sklepy w La Oliva już były zamknięte.
Dzień 1 – Wydmy Corralejo / El Cotillo
Wydmy Corralejo
Po śniadaniu przejazd od razu na Wydmy Corralejo. Z La Oliva jedziemy drogą FV-102 po to, by przez teren wydm przejechać trasą F-1a. To właśnie ten odcinek jest najbardziej malowniczy. To punkt obowiązkowy i spokojnie można tu spędzić nawet cały dzień.
Wydmy Corralejo to niesamowite zjawisko przyrodnicze. Skąd bowiem wziął się tu piasek? Wyspy Kanaryjskie to przecież wyspy wulkaniczne. A tu proszę… wydmy jak na fachowej pustyni. Krąży opinie, iż piasek został tu przywiany z Sahary. Jednak nie jest to prawdą. To powtarzany mit nawet przez mieszkańców wyspy. Otóż, piasek pochodzi z wypiętrzonego dna morskiego! Park Przyrodniczy Wydm Corralejo (Parque Natural de las Dunas de Corralejo) zajmuje powierzchnię ponad 2000 hektarów. Przez operujące słońce tworzą się tutaj niezwykłe refleksy.
A skoro jest piasek, to są i długie piaszczyste plaże. Ciągną się tu one kilometrami. Można się zatrzymywać co chwilę, by podziwiać ten twór natury oraz poplażować. Wejście do wody łagodne, więc także i dzieciaki mogą podokazywać. I my właśnie tak robimy. Najpierw przez kilka godzin spacerujemy po wydmach a potem na chwilę zaglądamy na plaże. Widoki obłędne. Widać stąd pobliską wyspę Los Lobos.
Na obiadokolację zatrzymujemy się w Corralejo. Warto pokręcić się po miasteczku, ma ono swoisty klimat. Niska kolorowa zabudowa przełamana biało-niebieską tuż nad wodą. Restauracji oraz barów jest tu mnóstwo.
Polecany tapas bar: Gilda Casa de Pinchos y Tapas
Wskazówka: jeśli macie jeszcze czas, możecie pojechać na północ i poszukać popcornowej plaży. Uwaga, za Corralejo zaczyna się szutr. Takich plaż na Fuerteventurze jest kilka i do jednej udało mi się dotrzeć. Szczegóły poniżej.
El Cotillo
Wieczorem udajemy się do miasteczka El Cotillo. I to jest strzał w dziesiątkę. Z La Oliva to tylko 15 km. Tutaj mamy okazję podziwiać najbardziej spektakularny zachody słońca podczas całej podróży. I jak by tego było mało, ocean pokazuje tu swoje potężne i groźne oblicze. Tworzą się ogromne fale, wręcz gigantyczne, które funduje niesamowity spektakl. Warto zostać chwilę dłużej, gdy słońce już zajdzie. Niebo przybiera różowo-fioletowy kolor, co wygląda obłędnie.
Chwilę po zachodzie słońca kręcimy się jeszcze po miasteczku. Wąski uliczki, biała zabudowa, zatoczki, klimatyczne bary i restauracje… wrócimy tu jeszcze w dzień. Zachód słońca jest tutaj tak spektakularny, że jeszcze chwilę przysiadam na ławeczce, by nacieszyć oko.
Dzień 2 – wyspa Lobos
Ta wyspa musi być uwzględniona w planie podróży po Fuerteventurze. Po prostu musi. Najlepiej spędzić tu cały dzień i my tak właśnie robimy. Jest ona niezamieszkała, więc na noc nie można tu zostać, choć podobno niektórzy wynajmują tu domki w osadzie.
Promy na Los Lobos
Isla de Lobos to mała wulkaniczna wysepka, leżąca zaledwie 6 km od Fuerteventury. Zajmuje ona powierzchnie zalewdwie 4,58 km². Z Corralejo widać ją jak na dłoni i właśnie z tego miasta kursują na nią promy. Rejs trwa około 20 minut, a bilet powrotny kosztuje 15 EUR u każdego przewoźnika. Jest ich kilka: duży standardowy prom, mniejszy (coś jak kutr rybacki), łódka ze szklanym dnem oraz szybka motorówka, która ma najmniej miejsc, ale dostarcza najwięcej adrenaliny (niektórzy mówią na nią banan). Przygotujcie się na porządne pochlapanie podczas przeprawy.
Bilety można zakupić w budce na przystani promowej. Uwaga, budka od standardowego promu nie przyjmuje płatności kartą. Pozostałe, które stoją obok, już tak. Najlepiej popłynąć rano i wrócić wieczorem. Przewoźnicy mają między sobą umowę, bowiem powrót może się odbyć innym promem niż przypłynęliśmy. Generalnie wygląda to tak, że określmy godzinę powroty i otrzymujemy bilet w odpowiednim kolorze oraz informację, którym promem mamy wrócić.
Na wyspę Lobos wypływamy o 11:00. Powrót mamy zaplanowany na 17:00. Wyspę podobno można obejść w około 2-3 godziny, ale to za szybko. Po pierwsze, trzeba by niemalże biec, a po drugie widoki są tak spektakularne, że warto tu pobyć cały dzień. Zwiedzanie można zacząć albo od prawej, albo od lewej strony. W każdym przypadku zrobimy pętelkę, tak prowadzi trasa. Za radą naszego gospodarza wybieramy opcję drugą i odbijamy w kierunku osady. Przy samej przystani znajduje się centrum informacji turystycznej oraz toalety.
Co warto zobaczyć na wyspie Lobos?
Opuszczona osada El Puertito
Jeśli swój obchód zaczniecie od lewej strony, na początek traficie do opuszczonej osady El Puertito. Ma ona swój klimat i koniecznie trzeba tu zajrzeć. Przed osadą zobaczycie śliczną zatoczkę z małą plażą, druga ulokowała się w samej miejscowości. Można tu popływać i posnurkować. Tutaj znajduje się słynny pomost, z którego wszyscy robią sobie zdjęcia. Uwaga, czasami trzeba chwilę postać w kolejce. W El Puertito poza sezonem otwarta jest jedna restauracja o nazwie Chiringuito Lobos Antoñito El Farero, która serwuje pyszne ryby i owoce morza. W sezonie funkcjonują dwie. Osada opustoszała w latach 70-tych XX wieku. Niewielkie skupisko białych, rybackich chat o niebieskich drzwiach przyciąga niewątpliwie uwagę i pięknie wtapia się w krajobraz.
Latarnia morskia Faro el Martiño
Z osady trasa prowadzi przez bardzo malowniczy teren. Tędy dochodzimy do Las Lagunitas, małych lagun przy brzegu wyspy. Następnie droga wiedzie już do samej latarni morskiej Faro el Martiño. I to jest kolejny punkt obowiązkowy, bowiem widok z tego miejsca jest po prostu spektakularny. Stąd rozciąga się panorama na Los Lobos oraz na pobliską Lanzarote. Latarnia została tu postawiona w 1863 roku. Miała ona niegdyś bardzo duże znaczenie. Od 1968 roku działa automatycznie. Z tego też powodu wyspa jest obecnie niezamieszkała. Latarnia liczy sobie 7 metrów wysokości, jednak została ulokowana na wzgórzu. Z poziomu wyspy jej wysokość wynosi 29 metrów.
Wulkan Montaña de la Caldera
Z latarni wędrujemy dalej w kierunku wulkanu Montaña de la Caldera (127 m n.p.m.), który jest najwyższym szczytem wyspy Lobos. Oczywiście w planach jest wdrapanie się na sam szczyt. Wejście zajmuje 30 minut, a na górę prowadzi wyłożona kamieniami ścieżka. Stąd widać cały kształt wyspy oraz ponownie Lanzarote. Dostrzec można bardzo łatwo także Wydmy Corralejo. Cześć kaldery jest w wodzie, więc wulkanu nie da się obejść dookoła. Trzeba wrócić tą samą trasą.
Playa de la Concha
Plaża jak z raju, jak z katalogu… największa na Los Lobos. I taka jest, gdy słońce oświetla ją odpowiednio. Około godziny 16:00, kiedy słońce chyli się już ku zachodowi w zimie, nie wygląda już tak atrakcyjnie. Dlatego polecam Wam zjawić się tu przed południem, jeśli chcecie z niej skorzystać. Nam nie zależało, więc docieramy tu na końcu. Plaża podzielona jest na dwie części poprzez skały.
Po powrocie do Corralejo udajemy się oczywiście na kolację, jednak tym razem miejsca nie mogę Wam polecić, gdyż jedzenie nie było zbyt smaczne. Po konsumpcji powrót do La Oliva Inn i odpoczynek w pensjonacie.
Dzień 3 – Calderon Hondo/ Popcornbeach / El Cotillo
W tym dniu opuszczamy naszą bazę noclegową i po całodziennym zwiedzaniu północnej części wyspy jedziemy do Costa Calma na południu. I tutaj mogłaby zostać wprowadzona mała modyfikacja planu, bowiem tę noc mogliśmy także spędzić na północy, a do kolejnej miejscówki przenieść się następnego dnia, zwiedzając po drodze środek wyspy.
La Oliva
Ten dzień zaczynamy od zwiedzania miasteczka La Oliva, w którym mieszkamy. Wcześniej nie było czasu. Jest ono oddalone o 17 km od Corralejo. La Oliva położona jest wśród pól starej lawy… bardzo malowniczo. Co ciekawe, była ona stolicą wyspy przez kilkadziesiąt lat w XIX wieku. Warto zobaczyć tu biały XVIII-wieczny kościół z kontrastującą z nim wieżą z kamienia. Służyła ona niegdyś do wypatrywania statków pirackich. Warto także zajrzeć do Casa des Coroneles. To kolonialny budynek z 1650 roku, wybudowany dla rodziny Bethencourt, która wówczas zarządzała Fuerteventurą.
Molinos De Villaverde
Z La Oliva podjeżdżamy do miejsca, które nazywa się Molinos De Villaverde. Można by rzec, że znajduje się ono dosłownie rzut beretem od miejsca, w którym mieszkamy. Fuerteventura to niewątpliwie wyspa wiatraków. W pustynnym krajobrazie widać je bardzo często, szczególnie na północy i właśnie Molinos De Villaverde jest takim miejscem.
I taka ciekawostka. Znajdziecie tu męskie oraz żeńskie osobniki. Molino macho to wiatraki męskie. Duże dwupiętrowe, zbudowane z kamienia i gliny. Mają drewniane obrotowe dachy oraz długi drążek, wystający spod dachu. To za jego pomocą można obracać dach z ramionami i ustawiać je w kierunku wiatru. Jednopiętrowe molinos to wiatraki żeńskie.
Wulkan Calderon Hondo
W tym dniu mamy zaplanowany jeszcze trekking na wulkan Calderon Hondo. Przejazd na początek trasy zajmuje 15 minut. Jak dojechać na szlak? Wulkan znajduje się w północnej części wyspy, na zachód od Corralejo. Najlepszym i oficjalnym miejscem na rozpoczęcie trekkingu jest miejscowość Lajares, zaraz za restauracją Fuerte Vida, konkretnie w punkcie, gdzie na turystów czekają wielbłądy.
Trasa nie jest trudna. Jest kilka opcji wejścia na wulkan. Według mnie najlepszym wyborem jest szlak, który wiedzie zboczem Montana Colorada, a następnie prowadzi prosto do krateru. I tędy właśnie wchodzimy na górę. Widoki fantastyczne. Wejście na sam krater zajmuje ok. 30-40 minut. To, ile pozostaniecie na górze, zależy już tylko od Was. Krater można obejście dookoła… teoretyczni. Jeśli pójdziecie w lewo, bez problemu dotrzecie do platformy widokowej. Jeśli zaś w prawo – szlak w pewnym momencie zniknie, choć podobno tam jest. Trzeba albo skakać po skałach, albo zejść w dół stromym zboczem (ścieżka już przetarta).
Spotkacie tu oswojone wiewiórki, które tylko czekają na jakiś kąsek. Oczywiście karmić ich nie wolno. Mieszkańcy wyspy traktują je jako szkodniki. My obchodzimy krater dookoła, z tym że w momencie, gdy szlak ginie, po prostu się cofamy. Powrót tą samą drogę przez górę Colorado, trasa jest bardziej malownicza. Na miejscu parking jako taki jest, ale mały i wiele osób parkuje wzdłuż drogi lub na placu obok wielbłądów.
Popcornbeach
Plaż popchornowych jest Fuerteventurze kilka. Najbardziej znana to Caleta del Barco niedaleko Corralejo. Ja zaś dotarłam do miejscowości Majanicho, która na mapach Google zaznaczona jest jako właśnie ta, gdzie znajduje się popcornbeach. Niemniej, jest ona tutaj mało spektakularna, a “popcorn” jest malutki. Rzut beretem od Majanicho znajduję się się jeszcze jedna plaża o nazwie Playa el Hierro. I to tutaj właśnie miałam okazje uzbierać trochę białych ziarenek.
Dlaczego Popcornbeach? Na plaży znajduje się biały koral o nieregularnych kształtach, wyrzucany przez wodę, który do złudzenia przypomina popcorn. Jakiś czas temu zdjęcia z tych miejscówek obiegły świat i stały się prawdziwym hitem Instagrama.
El Cotillo
Do El Cotillo wracamy po to, by zobaczyć to miasteczko w dzień. Nie sprawia ono kompletnie wrażenia turystycznego miejsca. Jest spokojnie, wręcz sennie. Biało-niebieska zabudowa tworzy tu specyficzny klimat. Zobaczycie tu Castillo de El Toston. Jest to jedna z dwóch zachowanych do dzisiejszych czasów twierdz na wyspie. Budowla mieści się na szczycie klifu, można zajrzeć do środka, choć podczas mojej wizyty była ona zamknięta. Można także odwiedzić latarnię morską Faro del Cotillo. W jej wnętrzu mieści się Museo de la Pesca Tradicional, czyli muzeum tradycyjnego połowu ryb.
W El Cotillo jadłam chyba najlepsze lokalne jedzonko, moje ulubione krewetki czosnkowe, ziemniaczki kanaryjskie z sosem mojo oraz zielone papryczki padron. A to wszystko w knajpce Olivo Corso.
Wieczorem przejazd do Costa Calma na południu wyspy.
Dzień 4 – Sicasumbre / Pajara / Betancuria / Guise y Ayose
Na zwiedzanie centralnej części wyspy ruszamy rano z Costa Calma. Z północy również można się tu wybrać. Jest to górzysta część Fuerteventury, więc trzeba się nastawić na wąskie drogi (na szczęście są asfaltowe) oraz małe serpentynki, ale też na niesamowite widoki.
Sicasumbre – astronomiczny punkt widokowy
To pierwszy przystanek na trasie, jadąc od południa. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak spektakularny, i to zarówno w dzień, jak i o zachodzie słońca oraz nocą (jeśli ktoś chce obserwować gwiazdy). Parkuje się tu po prostu przy drodze na mini parkingu. Następnie ścieżka poprowadzi Was w górę do samego obserwatorium. Dowiecie się tu, jak to wszystko działa. Widoki zapierają dech w piersiach, dosłownie.
Pajara
Krótki przystanek w małym miasteczku u stóp gór z pięknym zabytkowym kościółkiem Nuestra Señora de Regla. To przykład tradycyjnej architektury kanaryjskiej.
Mirador del Risco de las Penas
Kolejny punkt widokowy z charakterystyczną białą bramą, która stanowi początek gminy Betancuria. Tutaj także spotkacie oswojone wiewiórki, czekające i czyhające na jakiś kąsek, choć karmić ich nie wolno. Kilka kilometrów dalej znajduje się jeszcze jeden punkt widokowy Mirador Las Peñitas (widok na dolinę z palmami).
Betancuria
To tradycyjne białe miasteczko, dawna stolica wyspy. Nad starówką góruje kościół-katedra Santa María de Betancuria. Betancuria została założona na początku XV wieku przez Francuza Jean de Béthencourt. Pełniła rolę stolicy wyspy do 1834 roku. Miasteczko jest bardzo popularne, choć ogromnych tłumów nie było. Mimo to, obiad musieliśmy odpuścić, gdyż w żadnej restauracji nie było już miejsca. To punkt obowiązkowy podczas zwiedzania Fuerteventury. Koniecznie dodajcie je do swojego planu podróży.
Mirador de Guise y Ayose
Kolejny punkt widokowy, który ma w sobie coś jeszcze oprócz niesamowitej panoramy. To charakterystyczne rzeźby, pomnik pierwszych mieszkańców Wysp Kanaryjskich. Kim byli? To Guanczowie. Pierwotnie mieszkali w licznych jaskiniach. Podobno mieli blond włosy i szare bądź niebieskie oczy.
*Jeśli macie czas i ochotę, możecie w tym rejonie dodać do swojego planu podróży Barranco de las Peñitas. To piękny wąwóz z ogromnymi głazami. Można do niego dotrzeć z miejscowości Vega de Río Palmas (trzeba skręcić z głównej drogi, prowadzącej do Betancurii, są oznaczenia). Trzeba dojechać do parkingu i tu zostawić samochód. To podobno także najbardziej zielone miejsce na wyspie. Dlaczego? Poprzez palmy. Krajobraz możemy podziwiać ze wspomnianego punktu widokowego Mirador Las Peñitas. Tutaj gdzieś kryje się także słynny na Fuerteventurze łuk Arco de las Peñitas. Dojście do niego podobno nie jest łatwe i nie jest oznaczone.
Jaskinie Ajuy
Ajuy to wioska rybacka, która skrywa malownicze jaskinie. Jaskinie Ajuy stanowią prawdziwy cud natury. Zostały uznane za pomnik przyrody w 1987 roku. Są pod całkowitą ochroną, jednak można je zwiedzać. Najpierw traficie do małej wioski rybackiej po zachodniej stronie wyspy o tej samej nazwie. Ot, kilka domków i knajpek… czarna plaża, otulona klifami.
By dotrzeć do jaskiń, trzeba wdrapać się na klif po prawej stronie plaży. Prowadzi na niego droga z barierkami. Dalej podążacie już wzdłuż klifu aż do oznaczeń, mniej więcej 500 metrów.
Jaskinie Ajuy liczą sobie tysiące lat i są najstarszymi tego typu formacjami na Wyspach Kanaryjskich. Powstały w wyniku działania podmorskiego przepływu lawy i osadów, które wydostały się na powierzchnię i zaczęły formować wyspę około 100 milionów lat temu.
Po drodze zobaczycie najstarsze na wyspie wydmy kopalne. Zostały one stworzone z zastygłego piasku, który w większości składa się z materiałów organicznych. Świadczy o tym obecność morskich skamielin. Stoją tu jeszcze także piece do wypalania wapna. Obszar ten zaopatrywał Gran Canarię i Teneryfę w wapno, aż do końca XIX wieku.
Wstęp do jaskiń jest bezpłatny. Zwiedzić je można w godzinkę, ale zdecydowanie warto zostać tu dłużej, choćby na zachód słońca.
Dzień 5 – Laguna Sotavento
Ten dzień przeznaczamy na relaks w hotelu Bahia Calma Beach oraz na plażowanie na lagunie Sotavento.
Costa Calma
Hotel Bahia Calma Beach to kompleks, składający się z kilku części. Zupełnie szczerze napiszę, że bardzo ładnie wpisuje się on w krajobraz miasteczka. Białe piętrowe domki, ale także i bungalowy nawiązują do tradycyjnej architektury. Najtańsze są apartamenty w budynku recepcji oraz obok niej. Niemniej wyposażenie jest na najwyższym poziomie. Pokój jest ogromny, składa się z dużego salonu z aneksem oraz sypialnią. Tutaj na uwagę zasługuje bardzo wygodny materac.
Na terenie hotelu znajdują się dwa baseny. Podczas mojego pobytu w użytkowaniu był ten większy z podgrzewaną wodę. Oczywiście z basenu można korzystać bez względu na to, w jakiej części mamy zakwaterowanie. Przy basenie funkcjonuje mały bar. Całość urządza jest naprawdę bardzo klimatycznie, więc aż się chce spędzić tu trochę czasu.
Laguna Sotavento
Z Costa Calma do słynnej laguny Sotavento jest bardzo blisko. To przysłowiowy rzut beretem. Podobno to jedna z najpiękniejszych plaż świata, choć ja osobiście mam swoje obiekcje. I rzeczywiście, patrząc na zdjęcia w Internecie, można odnieść takie wrażenie. Laguna wygląda jak z rajskiej egzotycznej wyspy. I być może tak jest, ale nie zawsze. Podczas odpływu to miejsce zmienia się w ogromną łachę piachu, gdzieniegdzie gliny a laguna de facto znika. Biały piaseczek ze zdjęć zamienia się w brudnawo żółty. Taki widok może rozczarować. I taki zastałam podczas mojego pobytu.
Piękna laguna tworzy się podczas przypływu i na ten moment polowałam. Jednak nawet podczas przypływu widok nie był aż tak rajski. To także kwestia pory dnia. Najlepszy efekt powinien być po południu. Oczywiście i tak było pięknie. Aczkolwiek plaże w okolicach Corralejo o wiele bardziej skradły moje serce.
Laguna Sotavento leży na Półwyspie Jandia. To jedna z najdłuższych plaż na wyspie. Rozciąga się na długość 4 km. Nazwa Sotavento używana jest także do grupy plaż, rozciągających się za miejscowością Costa Calma aż do kurortu Morro Jable. Do samej laguny można dotrzeć na dwa sposoby. Pierwszy to dojazd do hotelu Melia Fuerteventura za Costa Calma, pozostawienie auta na jednym z parkingów i dojście piesze na plażę. Można także pojechać dalej szutrową drogą i zatrzymać się na skarpie, z której także w czasie odpływu można zejść na lagunę. Druga opcją jest dojazd do Risco del Paso, gdzie tworzy się odnoga laguny oraz gdzie bazę swoją mają kite-surferzy.
Dzień 6 – Cofete / Puertito de la Cruz / Morro Jable
Na samym południu wyspy główną atrakcją jest dzika plaża Cofete, a zarazem dojazd do tego miejsca. Przy okazji można zobaczyć dwa inne punkty oraz zajrzeć do kurortu Morro Jable. I tak właśnie robimy. Z Costa Calma do słynnej plaży jest 42 km, a przejazd zajmuje ponad godzinę.
Plaża Cofete
Niektórzy twierdzą, że to najpiękniejsza plaża na Fuerteventura. Na pewno spektakularnie położona, a dojazd dostarcza nie lada adrenaliny. Plaża Cofete leży w południowej części wyspy po jej zachodnie stronie. Ciągnie się aż przez 12 km! Niestety dojazd nie jest prosty. Droga jest żwirowa, kamienista i momentami bardzo wąska. Biegnie przez ponad 20 kilometrów od Morro Jable, więc dojazd na samą plażę z tego miasta zajmuje około godziny. Na początku to po prostu szutr z tarką. Trudny odcinek zaczyna się za punktem widokowym, do którego my dojeżdżamy. Dalej już nie ryzykujemy. I dlatego też na Fuertę muszę wrócić, by postawić swą stopę na samej Cofete. Uwaga na kąpiel w tym miejscu. Fale i prądy są bardzo niebezpieczne. Ostatnio niestety zdarzył się tu tragiczny wypadek.
Jak się dostać na Cofete?
Oczywiście potrzebne jest auto 4×4, choć normalne samochody też ładnie sobie tu poczynają. I jak widać, mało kto przejmuje się tym, że niektóre wypożyczalnie nie akceptują jazdy po takich drogach, ubezpieczenie tu nie obowiązuje. Drugą opcją jest autobus z Morro Jable, który poza sezonem kursuje 2 razy dziennie. Troszkę ciężko było mi uwierzyć, że po takiej trasie mknie sobie taki pojazd, ale wszystko zrozumiałam, gdy zobaczyłam, jak on naprawdę wygląda. To raczej bus, a opony ma tak grube, jak profesjonalne auto do offroad’u. To podobno spadek po ekipie z Hollywood, kręcącej tu film. W środku jest 21 miejsc. Odjeżdża z dworca Estación de Guaguas Morro Jable. Bilet kosztuje 8,70 Euro w jedną stronę, kupuje się go u kierowcy, powrotnego nie można kupić od razu.
Willa Wintera
A plaża kryje w sobie coś jeszcze. To tajemnicza Willa Wintera. Czym było to miejsce? Willa nosi swoją nazwę od nazwiska niemieckiego inżyniera i przedsiębiorcy Gustava Wintera, który osiedlił się w Morro Jable w latach 30-tych XX wieku. On również był gospodarzem ziem na południu Fuerteventury w czasie, gdy w Europie wybuchła II wojna światowa. W 1941 roku rozpoczęto prace budowlane. Podobno Willa Wintera była bazą zaopatrzeniową niemieckich U-Botów. Z piwnic poprowadzony był tunel, sięgający daleko w ocean. Gościł tu sam Hitler. Tu podobno przeszedł operację plastyczną, by potem czmychnąć z Europy.
Więcej o Willi Wintera przeczytacie w artykule Tajemnice Willi Wintera.
Puertito de la Cruz – Faro Punto de Jandia
Plaża Cofete to nie jedyna atrakcja na południowym cyplu wyspy. Jeśli na rozstaju dróg odbijecie w lewo, dojedziecie do najbardziej wysuniętego na zachód punktu Fuerteventury. To latarnia morska Faro Punta de Jandia. W latarni swego czasu odbywała się wystawa, poświęcona florze i faunie Parque Natural de Jandia. Podczas mojej wizyty budynek był zamknięty na cztery spusty. Droga do latarni jest lepsza niż na Cofete, ale też szutrowa.
Tuż przed nią znajduje się przeurkoliwa malutka osada rybacka Puertito de la Cruz (Puertito czyli porcik). Białe domki, urocze zakamarki, senny klimat… ale to nie wszystko. Lubicie opuszczone miejsca? Zaraz na wejściu do osady ustawiono tu kilka rzędów przyczep kampingowych i kamperów, które wyglądają na opuszczone. Trochę ma człowiek ciarki.
Skąd się tu wzięły i dlaczego miejsce opustoszało? Nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, aczkolwiek ktoś podesłał mi takie tłumaczenie. Jakiś czas temu lokalne władze zachęcały miejscowych, żeby wynajmowali swoje mieszkania turystom. Mieszkańcy, którzy tak robili, przeprowadzali się do kamperów. Obecnie model noclegowy turystyki na Fuerteventurze się zmienił, a przyczepy stanowią pozstostałość po tamtych czasach. Taką historię sprzedał jeden z przewodników lokalnych. Podobno kilka teraz kilka z tych kamperów można wynająć przez Airbnb.
Na pewno warto się tu zatrzymać, pospacerować, a nawet zjeść malutkie co nieco czyli tapasy w jednej z trzech znajdujących się tu restauracyjkach. Jedna z boskim widokiem na ocean. Tutaj pan Robert Makłowicz kręcił jeden ze swoich pysznych odcinków.
Morro Jable
Po drodze do Costa Calma zatrzymujemy się jeszcze w mieście Morro Jable. To duży kurort z dużymi hotelami. Charakterystycznym obiektem na plaży jest wybudowana w 1996 roku latarnia morska Faro del Matorral. Mi osobiście to miejsce nie przypadło do gustu. Zbyt turystycznie, zbyt tłoczno, zbyt komercyjnie. Zasiadamy tu na późny lunch oraz idziemy na spacer plażą.
*W tej okolicy można się także wybrać na trekking na najwyższy szczyt Fuerteventury Pico de la Zarza. Wejście na szczyt i powrót zajmie cały dzień. Ze szczytu widać plażę Cofete.
Dzień 7 – Costa Calma / Los Molinos – Tiscamanita / Powrót
Podczas ostatniego dnia pobytu czas spędzamy w hotelu do godziny 12:00. Następnie ruszamy w kierunku lotniska, zahaczając po drodze o miejscowość Tiscamanita. Znajduje się tu Centro de Interpretacion de los Molinos, czyli muzeum wiatraków. Jest ono malutkie i de facto stoi tu tylko jeden wiatrak, do którego można wejść do środka. Zobaczycie tu także, jak wyglądało tradycyjne domostwo oraz dowiecie się, czym było gufio, podstawowe pożywienie biednych warstw społecznych w średniowieczu. Wstęp kosztuje 4 EUR (można także zakupić bilet kombo na 3 muzea na 11,50 EUR).
Przejazd na lotnisko i powrót do Polski.
Co jeszcze warto zobaczyć w Hiszpanii? Oto wszystkie wpisy o tym kraju:
- Pierwsze wrażenia po powrocie z Andaluzji
- Cel z kamerą w Andaluzji
- Granada, pierwszy kierunek na andaluzyjskim szlaku
- Zuheros, mauretańska perełka ukryta wśród gór
- Kordoba, miasto trzech religii
- Sewilla w jeden dzień
- Gdzie i co zjeść w Sewilli
- Krótka wizyta w białym mieście Kadyks
- Barcelona – informacje praktyczne
- Triana – hiszpańska inkwizycja, tradycyjna ceramika i gorące flamenco
- Fuerteventura – plan podróży na 7 dni, czyli co zobaczyć na wyspie
- Majorka na 4 dni – co warto zobaczyć, plan podróży
- Majorka – 8 rzeczy, które musisz wiedzieć przed wyjazdem
- Fuerteventura – koszt wyjazdu na 7 dni, praktyczne wskazówki
20 komentarzy
Aga
Bardzo dziękuję za wspaniałe opracowanie miejsc na Fuercie. Wszędzie byłam i podziwiałam. To mi bardzo ułatwiło plan zwiedzania.
celwpodrozy
Nie ma za co. Cieszę się, że pomogłam. Pozdrawiam serdecznie
Karolina z Rudeiczarne.pl
Wow potężna dawka wiedzy i inspiracji, dziękuję 🙂
celwpodrozy
Nie ma za co, polecam się. Fuerteventura czeka:)
Magda
Ładniej tam niż myslalam… A ta Popcorn Beach… Wow… Nasze dzieci oszalałyby tam ze szczęścia 😉
celwpodrozy
Tak, a na żwyo to już w ogóle szczękę się zbiera. To bardzo malownicza wyspa. A popcorn beach to taka dodatkowa atrakcja.
Adam
Świetny i intensywny plan. Minionej zimy wykonałem podobny, z tym, że w 14 dni. Do tego sporo rowerowania i walki z wiecznie wiejącym wiatrem, który towarzyszył w twarz przy każdym powrocie do Corralejo 😉
celwpodrozy
No właśnie nie był aż tak intensywny. Było troszkę luzu i można było zrobić więcej, ale mam po co wracać:)
windmillshunter
Słyszałam, że na Fuercie są wiatraki, ale nie że aż tyle 🙂 . Zapisuję sobie na listę 🙂
celwpodrozy
Też nie miałam wcześniej pojęcia. A można tę wyspę śmiało nazwać wiatrakową.
Natalka
Dziękuję za super opis, za miesiąc skorzystam z Twoich wskazówek! Świetny opis i cieszę się, że mam gotowca 🙂
celwpodrozy
Nie ma za co, cieszę się, że mogłam pomóc. Pięknych wrażeń. Fuerte skradła mojer serce na całego:)
Kuba
Szacun za długi i dokładny opis wycieczki.
Mega zaskoczeniem była informacja, że pojechaliście na plażę Cofete i do niej nie dojechaliście.
Edytowałbym informację aby ludzie uważali z kąpielami przy Cofete ponieważ kąpiele tam są Absolutnie Zabronione ze względu na bardzo silne prądy.
Kalderę Hondo można spokojnie obejść, za kamieniami przy punkcie widokowym pojawia się ścieżka także zniknęła na dosłownie kilkanaście metrów.
celwpodrozy
Dzięki, podzieliłam się swoim doświadczeniem. Co do Cofete, to mój mąż kierowca nie chciał już cisnąć tą drogą tak małym autem, więc ja nie za dużo miałam do gadania, a droga później rzeczywiście wyglądała strasznie, choć osobówki jechały. Mamy w planach wrócić, wyspa bardzo się nam spodobała. Tak, kąpiele zabronione, są mega niebezpieczne. A widzisz, szukaliśmy tej ścieżki i jej nie znaleźliśmy, ale spoko, bo schodzenie tą samą drogą było fajne, widoki itp.
Kajdowy
Fajne opisy i super inspiracja dla kolejnej wizyty na wyspie
My mieliśmy radość spędzić 4 dni w Corralejo (Fuerteventura) Przecudowne miejsce! Zdecydowanie Polecam! Byliśmy w lutym. Podróżowaliśmy z krainy deszczowców (UK), zatem ponad 20 stopni i słońce stanowiło dla nas przemiłą odmianę i przedłużenie lata Nagrałem krótki filmik z tej wyprawy, może dla kogoś stanie się motywacją pójść w nasze ślady a dla tych co już tu byli fajnym wspomnieniem
https://youtu.be/kO9EH2fuHZg
celwpodrozy
Corralejo i północna część wyspy super, dla mnie nawet ciekawsza niż południowa:)
Marcin
Wspaniały poradnik! Skorzystamy z wskazówek w nim zawartych po za 2 tygodnie wybieramy się na wyspę więc mamy już świetną inspirację na zwiedzanie 🙂
Mam jednak pytanie. Napisała Pani:
“Więcej informacji praktycznych znajdziecie w kolejnym wpisie. Dowiecie się o połączeniach na wyspę, o noclegach i cenach wypożyczenia samochodu. Podpowiem, gdzie zjeść i jakie są ceny jedzenia. Będzie także o pogodzie i wiatrach, bo podobno na Fuerteventurze zawsze wieje. Podobno.”
Nie mogę znaleźć kolejnego wpisu o którym Pani napisała..czy on powstał?
celwpodrozy
Dziękuję bardzo za miłe słowa, pięknej podróży. Niestety artykuł z informacjami praktycznymi nie powstał. Czas wrócić do tematu. Pozdrawiam serdecznie
Stan
Byłem na Fuercie 4 razy i będę jeszcze kilka razy.Myslalem ze nic mnie nie zaskoczy, a tu wow.Opis fenomenalny!
celwpodrozy
4 razy??? No to już konkret, bardzo dobrze rozumiem. I dzięki za miłe słowa:)