-
Egzotyczne kraje na polskie lato – pięć propozycji
Polskie lato nad polskim morzem? Tak, gdy jest ciepło, gdy świeci słońce… z tym, że tego akurat przewidzieć się nie da, a spędzenie urlopu czy wakacji w strugach deszczu to mało przyjemna perspektywa. Dlatego nad polskie morze wybieram się przeważnie na weekendy i jest to zwykle spontaniczny wyjazd. Na dłuższy urlop planuję kraje, w których pogoda jest gwarantowana, a wejście do morza czy oceanu nie wymaga zaciśnięcia zębów i wstrzymania oddechu. Wyjazdy do ciepłych krajów jak najbardziej możliwe są w czasie naszego lata, a więc wtedy, gdy u nas trwają właśnie wakacje. Egzotyczne kraje cieszą się coraz większą popularnością, coraz…
-
Plan na Oman, czyli dwa tygodnie w krainie kadzidła
Wiele osób do Omanu wpada przy okazji wizyty w Emiratach, a co za tym idzie jest to często dość krótki pobyt. Pięć dni czy nawet tydzień to, moim zdaniem, zdecydowanie za mało, bowiem kraj ten ma do zaoferowania naprawdę bardzo dużo i jest, wbrew pozorom, zróżnicowany. Dlatego z całych sił będę Was zachęcała do spędzania przynajmniej dwóch tygodni w krainie kadzidła i fortów. Poniżej znajdziecie mój plan podróży po Omanie wraz z krótkimi filmikami, które, mam nadzieję, przekonają Was do słuszności takiej decyzji. Dodatkowo koniecznie zajrzyjcie do wpisu o tym, co warto zobaczyć w Omanie: Oczywiście podróż rozpoczynamy w Maskacie,…
-
Pierwsze wrażenia po powrocie z Omanu
Co prawda od powrotu minęło już dwa miesiące, jednak cały czas myślami jestem gdzieś na omańskiej pustyni, dziewiczej wyspie Masirah czy na basztach dawnych fortów, które to stanowią wizytówkę tego kraju. Ciągle czuję unoszący się w powietrzu zapach palonego kadzidła oraz smak czarnej kawy z kardamonem, zagryzanej słodkimi daktylami. Oman skradł moje serce, wyzwolił swego rodzaju tęsknotę oraz pozostawił ogromny niedosyt, bo przecież dwa tygodnie to zdecydowanie za mało, by zobaczyć i poznać dobrze cały kraj. Oman już dawno znalazł się na mojej podróżniczej liście marzeń i pewnie niektórzy moi znajomi dobrze pamiętają, gdy kilka lat temu usilnie namawiałam ich…
-
Jezioro Inle, spektakl dla turystów czy miejsce z duszą?
Jezioro jak jezioro – myślałam. Co może być aż tak interesującego w kolejnym? Jednak skoro wszyscy wracają zachwyceni, to może coś jest na rzeczy. A mowa o Jeziorze Inle, jednej z największych atrakcji Birmy. Atrakcją śmiało można je już nazwać, bo pewne elementy wpisują się w dobrze zorganizowany spektakl dla turysty. Nie wszystkie, niemniej trzeba być na to przygotowanym. Jak zatem wygląda taka wycieczka po Jeziorze Inle? Jezioro Inle to drugie co do wielkości jezioro w tym kraju. Położone jest na wysokości prawie 900 m n.p.m. wśród Wzgórz Shan. Z Mandalaj trzeba pokonać ponad 300 km, a droga nie jest łatwa.…
-
Okolice Mandalay, czyli dawne stolice królestwa
Tak naprawdę do Mandalay przyjeżdżamy dlatego, by zobaczyć okolice miasta. W jego pobliżu znajdują się bowiem cztery dawne stolice kraju, Amarapura, Inwa, Mingun oraz Sagaing. Miejsca te spokojnie można zobaczyć w jeden dzień, niemniej my na zwiedzanie mamy tylko pół, więc musimy wybrać to, co najbardziej nas interesuje. W planie zostają trzy pierwsze, Sagaing niestety odpada. Na taką objazdówkę najlepiej wybrać się wynajętym autem czy też taksówką, gdyż komunikacja publiczna może stanowić wyzwanie, a do tego z pewnością będzie nas to kosztowało sporo czasu. My lokalnych przejazdów w tym przypadku w ogóle nie braliśmy pod uwagę. Jako że nasza grupa liczy aż…
-
Mandalaj, czyli przystanek w dużym mieście
Mandalaj to drugie co do wielkości miasto Mjanmy z liczbą mieszkańców grubo ponad milion. Zatem tłok, hałas, brud i inne tego typu atrakcję, jakie serwują na co dzień azjatyckie aglomeracje. Takie było też moje wyobrażenie, a czytając relacje z podróży jedynie jedno miejsce w Mandalaj wzbudziło moje zainteresowanie. Z wyobrażeniami, na szczęście, jest tak, że istnieją tylko w naszej głowie i nijak mają się do zastanej rzeczywistości oraz tego, jak odbieramy dane miejsce. W przypadku Mandalaj to się potwierdziło. Tak to duże miasto, niemniej w moim odczuciu, nie tak męczące, wręcz przeciwnie, emanuje dziwnym spokojem, niezwykłym lokalnym kolorytem, szczególnie wieczorem, kiedy…
-
Brandy, Puppa oraz czarna laka, czyli co zobaczyć w okolicach Baganu
Na Bagan tak naprawdę przeznaczamy całe dwa dni, z tym że drugi dzień planujemy wybrać się poza miasto i zobaczyć jego okolice. Naszym głównym celem ma być klasztor na świętej Górze Popa (czy też Puppa), który to od razu zostaje wpisany w plan wycieczki. Jego niesamowite położenie na wygasłym wulkanie w kształcie niemalże stożka robi ogromna wrażenie, i jak się okazuje, turyście również mogą wspiąć na sam szczyt, gdzie znajduje się jedno z najświętszych miejsc dla Birmańczyków. Jak się okazuje, dodatkowo odwiedzamy także destylarnię oraz warsztat, gdzie wytwarza się przepiękne wyroby z prawdziwej laki (to, co sprzedawane jest na ulicach…
-
Dzień w Starym Baganie
Do Baganu przyjeżdżamy w nocy około 4 rano. Plan jest taki, by zdążyć jeszcze na słynny wschód słońca, podziwiany na jednej z licznych świątyń w starej części miasta. Z dworca od razu jedziemy do hotelu, taksówka za osobę kosztuje 2000 kiatów, a więc niecałe 6 zł. Szybki meldunek, małe odświeżenie po podróży i już za chwilę ruszamy w stronę krainy tysiąca pagód, tym razem cena za osobę to 5000 kiatów, ale to nie wszystko. Każdy musi uiścić opłatę za wstęp na archeologiczny teren Baganu, a kwota mała nie jest. Bilet kosztuje bowiem 25 000 kiatów (dane ze stycznia 2017), co daje jakieś…
-
Nyaung-U, miasteczko przy Starym Baganie
Kolejnym przystankiem podczas naszej podróży po Birmie jest słynny Bagan. Z Rangun nocnym autobusem udajemy się do miasteczka Nyaung-U, położonego zaledwie 6 km od Starego Baganu. Podróż trwa aż 9 godzin, a bilet VIP u przewoźnika JJ Express kosztuje 20$ (zakupu dokonacie tu). Autobus jest bardzo wygodny, spokojnie można skusić się na nocny przejazd. To właśnie w miasteczku Nyaung-U mamy zarezerwowany nocleg, a to dlatego gdyż jest znacznie taniej niż w starej części. Na miejscu można wypożyczyć e-bike, skuter lub zakręcić się za taksówką, która może nie jest idealnym rozwiązaniem w przypadku zwiedzania świątyń, porozrzucanych na ogromnym terenie z piaszczystymi ścieżkami. Może się…
-
Kandovan, irańska Kapadocja
Dlaczego tak bardzo zależało mi na tym, by dotrzeć na północ Iranu? Dlatego, by zobaczyć małą wioskę, położoną niedaleko Tabrizu, której główną atrakcją są domy wydrążone w skałach. Kandovan, bo o nim mowa, często nazywany jest irańską Kapadocją, jednak od tureckiej różni się tym, że to miejsce jest ciągle zamieszkałe. Stożkowe formacje skalne zostały przystosowane do mieszkania setki lat temu i do tej pory się to nie zmieniło. Z Hamadanu nocnym autobusem jedziemy do Tabrizu, podróż trwa osiem godzin, wyruszamy o 20:00, na miejscy jesteśmy o 4:00 rano. VIP oczywiście w takim przypadku to najlepsza opcja, bilet kosztuje 310 000…