-
Szybki spacer na tarasy widokowe w Mulaj Idris
Mulaj Idris już w drodze do Volubilis zwraca naszą uwagę. Malowniczo położone na wzgórzu od razu zachęca do tego, by zatrzyć się w nim choćby na chwilę. Od Volubilis dzieli je około 4,5 km, więc na upartego można ten dystans pokonać na piechotę. Niemniej przy palącym upale, może to nie być dobrym pomysłem. Jako że dogadujemy się z panem taksówkarzem (za dodatkowe 50 Dh zgadza się nas tam zawieźć), w prawie 5 minut docieramy do miasteczka. Tu wysiadamy na pochyłym placu w dolnej części miasta, przy którym właśnie zatrzymują się taksówki. Umawiamy się z naszym panem kierowcą na półgodzinne zwiedzanie.
-
Rzymski akcent w Maroku, czyli ruiny Volubilis
Odwiedzenie rzymskich ruin Volubilis planujemy od samego początku. Czy to w przewodniku, czy na forach, wszędzie wszyscy zachęcają do wybrania się w to miejsce. Czy warto zobaczyć ruiny w Volubilis? Jeśli interesujecie się historią, lubicie wszelkiego rodzaju ruiny, pozostałości po dawnych czasach, odpowiedź brzmi tak. Wypad można śmiało połączyć ze zwiedzaniem Meknes oraz małego miasteczka Mulaj Idris (Moulay Idriss), leżącego nieopodal Volubilis. Tak też właśnie robimy. Te trzy miejsca udaje nam się zobaczyć jednego dnia. Volubilis oddalone jest od Meknes o 33 km, natomiast Mulaj Idris o niecałe 5 km, tak więc bez problemu można owe atrakcje wpisać na jednodniową…
-
Safari w Tanzanii… przegląd agencji
Najpierw miał być sam Zanzibar, czyli Stown Town, a potem rajskie plaże w Paje czy Jambiani. Ale jechać do Tanzanii i nie być na safari? Fakt, czasu mamy mały, bo tylko 10 dni na całą wyprawę, ale to jak nie my jest mistrzem w zarządzaniu czasem i organizowaniu długim wypraw w krótkim terminie? No tak, jeszcze problem budżetu, bo takie safari to nie lada kosztowna sprawa. Dlatego postanowiłam zrobić porządny reaserch i znaleźć firmę, która nie puści nas z torbami. Pierwsza czynność to zanurkowanie w Internecie i znalezienie list agencji, relacji z safari oraz opinii o tego typu firmach. Nie było…
-
Co koniecznie trzeba zobaczyć w Fezie, czyli dzień pierwszy z przewodnikiem
Nie ma drugiego takiego miejsca ani w Maroku, ani nigdzie indziej. W Fezie od razu przeniesiesz się w czasie, i to o tysiąc lat. To najlepiej zachowane średniowieczne miasto w muzułmańskich krajach. O tym, że miejscowi inaczej mierzą czas, może świadczyć fakt, że jedna z dwóch medyn, Fas al-Dżadid nazywana jest nową, choć powstała w XIII wieku. W jej granicach znajduje się pałac królewski oraz dawna żydowska dzielnica mallah. Stara medyna to Fas al-Bali, rozbudowywana była od początku istnienia miasta i stanowi najbardziej zawiłą oraz skomplikowaną medynę na świecie. Podczas pysznego śniadania na dachu riadu zjawia się właścicielka kwaterki (tak,…
-
A gdyby tak zamieszkać w Afryce… wywiad z Markiem z Gambii
Kontakt do Marka dostaję od Ewy, założycielki Warszawskiej Grupy Wyjazdowej. W lutym tego roku kilkuosobowa ekipa wyrusza w prawie miesięczną podróż do Gambii. Jadą tam na własną rękę. Na miejscu jest już Marek Król, zapalony podróżnik i eksplorator najdalszych zakątków, który to przyjechał tu w styczniu i postanowił zostać na zawsze!
-
Cel z kamerą w feskiej medynie
Medyna w Fezie uważana jest za najwspalnialszą w całym Maroku. Niesamowite jest to, że wygląda ona dokładnie tak, jak stulecia temu. Jest najlepiej zachowaną średniowieczną medyną spośród wszystkich muzułuamańskich miast. Atrakcją samą w sobie jest obserowanie mieszkańców i ich codziennego życia, które mimo najazdu licznych grup turystów pod wieloma względami jest wciąż takie same jak blisko tysiąc lat temu. Labirynt ulic i uliczek przyprawia o prawdziwy zawrót główy i nawet ktoś z nadzwyczajną orientacją w terenie bardzo łatwo zgubi się w tej plątaninie zakamarków.
-
Jedziemy dalej… kierunek Fez
Z Szafszawanu ruszamy wieczornym autobusem do Fezu. Udało się nam zakupić dosłownie ostatnie bilety na ostatni przejazd, tak więc radzę zadbać o to z wyprzedzeniem. Bilet kosztuje 75 Dh. Autobus przyjeżdża punktualnie, wrzucamy plecaki do bagażowej wnęki i zajmujemy miejsca. Artur do końca obserwuje na zewnątrz załadunek wszystkich toreb i walizek, co by mieć pewność, że nikt bez potrzeby w naszych bagażach grzebać nie będzie. Cała podróż ma trwać prawie 5 godzin (planowy przyjazd o 22:45), jednak poprzez pewną przygodą nieco się przedłuża.
-
Gdzie spać w Stone Town
Nasza wrześniowa wyprawa zbliża się wielkimi krokami, Tanzania z jej przepięknym Zanzibarem to nasze organizacyjne wyzwanie na najbliższy czas. Plan w zasadzie już jest, jednak nie wszystko jeszcze zarezerwowane. Na pewno noclegi chcemy zabukować z Polski, by nie jechać w ciemo i nie tracić potem pół dnia na znalezie jakiegoś lokum. Miejscówka nad oceanem zaklepana, pozostał nocleg w Stone Town. Wbrew pozorom wybór nie jest wcale taki okrojony i jak to ja, jeśli mam już więcej niż trzy opcje, mam dylemat. Poniżej przedstawię Wam moje znaleziska. Mam nadzieję, że to podsumowanie także i mnie pozwoli podjąć decyzję.
-
Niebiesko mi… czyli błękitny labirynt w górach Rif
Szafszawan (fr. Chefchaouen, dawniej fr. Chaouen, arab. Szawan) to przede wszystkim piękna klimatyczna medyna wraz ze swoimi wąskimi uliczkami tworzącymi niebieski labirynt. Miasto zaliczane jest do najpiękniejszych w Maroko, choć myślę, że śmiało można się pokusić o stwierdzenie, że to jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. Niesamowite tło stanowią tu potężne góry Rif, zaczynające się praktycznie za miastem. To właśnie od nich wywodzi się poprzednia nazwa, Szawan, oznaczająca po berberyjsku “szczyty” albo “rogi”. Później zmieniono ją na obecną, która znaczy “patrz na szczyty/rogi”. Z pewnością na miasteczko warto spojrzeć z górskiej perspektywy i to właśnie nam się udaje. Widoki nieziemskie!…
-
Pierwszy raz na Czarnym Lądzie, czyli wywiad z WGW o wyprawie do Gambii, Senegalu i Gwinei Bissau
Dziś przenosimy się na prawdziwy Czarny Ląd, a to za sprawą Warszawskiej Grupy Wyjazdowej. Sześcioosobowa ekipa właśnie wróciła z prawie miesięcznej podróży po trzech krajach Zachodniej Afryki. Przywiozła ze sobą mnóstwo wrażeń oraz pięknych zdjęć. Dla każdego z nich była to pierwsza podróż do tej części kontynentu. Co ciekawe, jeden kolega nie wrócił już do kraju, postanowił osiąść tam na stałe i tam zacząć nowe życie. Wszystko zaczęło się od promocji linii lotniczych Vueling, które oferowały przelot z Barcelony do stolicy Gambii Bandżul za około 1000 zł. Taka cena to naprawdę niezły hit. Pamiętam, że i ja już prawie dokonałam zakupu,…